Przedstawiam Renatę Wilhelminę Gralath, panią na Sulminie, miłośniczkę konnej jazdy.
Renata urodziła się w 1748 r. w ciekawej rodzinie. Jej ojciec to Daniel Gralath, uczony, burgrabia, burmistrz, a matka Dorota Klein była córką Jakuba Teodora Kleina, tego właśnie, który wyhodował pierwszego w Polsce kawowca. Renata posiadała czterech braci: Teodor Ludwik i Daniel młodszy obrali karierę naukową, Christian Wilhelm wojskową, a Karol Fryderyk polityczną – został burmistrzem Gdańska, a później prezydentem senatu I Wolnego Miasta Gdańska.
Gralathówna wychowywała się w szacunku do nauki, otoczona księgozbiorami, co zaowocowało w przyjaźni z księżną Anną Jabłonowską, której pomagała stworzyć kolekcję przyrodniczą w Siemiatyczach i po której oprowadzała. Kolekcja zawierała różne osobliwości. Renata w korespondencji do matematyka Bernoulliego pisała, że zbiór przypomina muzeum. Samych węży i ryb było 180 słoi. Ptaki z obcych krajów, wypchane małpy, muszle. Część zbiorów pozostawała w Gdańsku pod bezpośrednią kuratelą panny Gralath. Otrzymała je ona od swojej matki, a ta od sławnego ojca. Cała kolekcja księżny Jabłonowskiej i Gralathówny uchodziła za jedną z najlepszych w Europie. Po śmierci księżny kolekcja została zakupiona przez cara Aleksandra I, co stało się po 1800 roku.
W wieku 42 lat, więc dosyć późno, Renata Wilhelmina wyszła za mąż za starszego o 35 lat burmistrza Edwarda Fryderyka Conradiego, wnuka Israela Conradiego. Syn Edwarda z pierwszego małżeństwa Karol był twórcą Conradinum. Z mężem przeżyła 10 lat, a po jego śmierci wyszła za mąż za pruskiego ministra Fryderyka Leopolda von Schröttera, z którym zamieszkała w Sulminie. Sulmin, a także Otomin i Rębowo, odziedziczyła po pierwszym mężu.
Renata nie miała dzieci. Po jej śmierci majątek odziedziczyli bracia, z których tylko jeden miał potomków. Jego żoną była praprawnuczka Jana Heweliusza. W grobowcu w Sulminie spoczywa siedmiu Gralathów, a sama Renata została pochowana w Kościele Mariackim w Gdańsku. W 1880 roku Max Gralath sprzedał cały majątek i przeprowadził się do Włoch.
W Sulminie nie ma ulicy Gralathówny, jest ulica Gralathów. Doczekała się również upamiętnienia księżna Jabłonowska.