Każdy, tak myślę, kto znalazł się choć raz czy dwa na koncercie, niezależnie jakiego wykonawcy, na pewno chciałby usłyszeć wielkie jego hity i wyjść z koncertu zbudowany oraz pełen pozytywnych niesamowitych wrażeń, a także emocji, ale jeśli ma się do czynienia z taką gwiazdą, która wydała wiele wspaniałych płyt, wiele świetnych utworów – to jak opowiedzieć o takim wydarzeniu ?
Jest to bardzo trudne, bo przecież to nie tylko perfekcyjna gra muzyków – zespół SBB, który w akcji jest niesamowity, wielobarwny, rozimprowizowany oraz idealnie łączący rocka progresywnego z bluesem, jazzem, przepiękne i mądre teksty utworów, długie frazy, które pozwalają marzyć, zatapiać się w te obrazy oraz przestrzenie – to wszystko, a nawet o wiele więcej pozostawił ten koncert oraz muzyka tego bandu we mnie.
Utwory, które zostały zaprezentowane w ten niedzielny wieczór (22.08.2016r.) w Gdańskim klubie Stary Maneż, to m. in.: Memento z banalnym tryptykiem, Rainbow Man, Wiosenne chimery (fragment), Freedom with us, Walking around the stormy bay, Odwieczni wojownicy – utwór z najnowszej płyty, więcej nie pamiętam, choć każdy z utworów pozostawił we mnie chęć sięgnięcia po kolejne płyty tej grupy.
Jeśli chodzi o organizację, było bardzo wzorowa – serdeczne podziękowania dla Agencji Moment, która to wydarzenie bardzo profesjonalnie zorganizowała. Dźwięk był dla mnie w trakcie trwania koncertu idealny, ale stałem prawie przy samej scenie, pewnie dlatego słuchało mi się tego koncertu tak wspaniale. Wiem, że nie do końca „dał radę” moog, który w pewnym momencie się zepsuł – pękł jakiś ważny kabel, ale ma ten instrument więcej lat niż ja, dlatego należy mu ten „psikus” wybaczyć. Dalszą część koncertu już bez tego instrumentu i tak były czarowne, ekspresyjne i niezapomniane. Wszystkie utwory były piękne oraz niesamowicie zagrane na basie, Hammondzie, moogu przez pana Józefa Skrzeka, rytmicznie i perfekcyjnie spajające kompozycyjnie na perkusji przez pana Jerzego Piotrowskiego, a także bardzo ładnie i z wielką pasją malującą długimi solami gitarą pana Apostolisa Anthimosa.
Wieczór był niezwykle udany, po koncercie jeszcze przez jakiś czas można było otrzymać autografy od wszystkich trzech muzyków, co niewątpliwie stanowiło bardzo miły akcent tego niedzielnego koncertu.
Na sam koniec można było porozmawiać z panem Józefem, od którego dowiedziałem się, jak z punktu widzenia artysty wyglądał ten koncert, oraz o tym, że niebawem płyta pod nazwą „Za linią horyzontu” będzie od września tego roku do zakupienia i zapoznania się z tą świetną progresywną muzyką.
Bardzo warto chodzić na koncerty, a ten niewątpliwie odcisnął niesamowite wrażenie na mnie. Bardzo lubię tą muzykę oraz artystów, którzy tak wspaniale potrafią malować dźwiękami.
Łukasz Kołodziej
Witam!
Bardzo dziękuję za tych kilka słów, jednak pozwolę sobie na kilka poważniejszych uwag. Po pierwsze to, że w pewnej chwili nastąpiła mała awaria wcale nie oznaczało, że Moog był do końca wieczoru nieobecny – to jakiś absurd. Instrument stanowił podstawę partii Józefa Skrzeka i wśród reszty jego instrumentarium został – słusznie – w miksie najbardziej wyeksponowany.
Po drugie zespół nie zagrał tego dnia Freedom with us :).
Zapraszam do lektury mojej relacji z tego wydarzenia: https://wmigthegig.com/2016/08/25/trzy-braty/
Z wyrazami szacunku,
Maciej Geming
Bardzo dziękuję za poprawienie moich nieco nieuczesanych myśli jeśli chodzi o koncert. Pewnie dlatego, iż to jest 'moja początka’ jak to mawia pan Kazimierz Staszewski. Taki to mój mały debiucik. Z recenzji, którą przeczytałem u Pana – widać że jest to wielkim znawcą i miłośnikiem zespołu SBB, pomyliłem się co do jednego utworu, za co przepraszam, moog psując się w środkowej części koncertu trochę zaburzył jego strukturę – budowanej dźwiękami atmosfery, ale z mojej perspektywy nie zniszczył tego koncertu, był niejako kwintesencją skrótu Szukaj Burz Buduj, co jak dla mnie było mistrzostwem oraz maestrią n tego stopnia i przypomina, ta sytuacja, iż życie potrafi zaskakiwać, ale chemia między muzykami jest wielka z czym się zgadzam, a Pan Józef przewspaniale śpiewał, to co dla mnie jest najważniejsze. Wspomnienia z tego koncertu oraz z dwóch poprzednich, które widziałem w Gdańskim klubie parlament, oraz w Kolbudach w Domu kultury. Każdy z nich był inny, ale zawsze będę przypominał je w swojej pamięci, jako bardzo udany czas – pięknych i niezapomnianych przeżyć.
Ogromnie dziękuję za wyczerpującą odpowiedź i życzę kolejnych takich koncertów i wielu kolejnych artykułów, które chętnie przeczytam :). Dziękuję również za dobre słowo o mojej recenzji, to zawsze budujące i ważne. Co do awarii Mooga – dla mnie nie miało to wpływu na dramaturgię wieczoru, ot życiowa, trudna i krwiście koncertowa sytuacja. Jeśli mógłbym zapytać o stosunek Pana Józefa do tego występu – co Panu powiedział w Waszej pokoncertowej rozmowie?
Cóż dodać – mam nadzieję – do zobaczenia!