A w Sopocie, cytując klasyka, zmiany, zmiany, zmiany. Zmiany wg Małgorzaty Tarasiewicz i części sopocian niepokojące. Czy Sopot będzie po nich jeszcze… Sopotem? Poniżej kolejny felieton M. Tarasiewicz, o stanowisko i komentarz do poruszonych tematów poprosiliśmy także sopockie władze. Gdy tylko otrzymamy odpowiedź, opublikujemy ją na naszych łamach.

Epidemia COVID-19 wywróciła do góry nogami wiele planów i projektów, ale w Sopocie wszystko zostało po staremu, inwestorzy nadal szykują się do przejęcia pod zabudowę następnych fragmentów plaży. Niczym niezrażeni wracają właśnie po latach do dalszego zawłaszczania tego, co dla mieszkańców najcenniejsze. Możliwości bezpośredniego kontaktu z przyrodą, korzystania z wypoczynku na przestronnych plażach, na które, na razie, nie pada cień wysokich hoteli.

Jesteśmy od kilku miesięcy świadkami przygotowań władz miasta do podjęcia decyzji o dalszej zabudowie sopockich wydm i plaż. Odbyły się już konsultacje w sprawie postawienia na plażach i wydmach dodatkowych sezonowych i całorocznych budynków.  Wkrótce odbędzie się posiedzenie Komisji Rozwoju i Urbanistyki w sprawie zabudowy plaż, a następnie głosowanie na Sesji Rady Miasta.

Foto: Małgorzata Tarasiewicz

Wśród nowych planów pojawiają się między innymi:

Przebudowa budynku przy ulicy Mamuszki 2 (obok Sheratona) na funkcje hotelowe do wysokości 15,5 metra z dachem o kształcie dowolnym z przylegającymi zadaszonymi całorocznymi basenami.

Ustawienia obok wejścia numer 17 (obok dawnej Zatoki Sztuki) obiektu rekreacyjno-gastronomicznego  o powierzchni 250 m2, dopuszczenie w Parku Północnym ruchu samochodów prostopadłego do ulicy Powstańców Warszawy. Hotel Haffner chce powiększyć swój obecny obiekt stały do 100 m2. Właściciele zwanego potocznie hotelem chińskim budynku pragną zbudować na wydmach nowy pawilon całoroczny, a „Małe Molo”, znajdujące się obok dawnej Zatoki Sztuki, chce budynku całorocznego o powierzchni 155 m2, który latem będzie barem, a w zimie saunami, zadaszonego miejsca do składania odpadów o powierzchni 30 m2 przy alejce spacerowej, dodanie dodatkowego piętra, gdzie mieściłby się taras o powierzchni 240m2, budowę magazynu i wypożyczalni sprzętu sportowego. „Piaskownica” chce dodatkowych 300 m2 i dobudowy piętra, a Hotel „Sopot” pawilonu na plaży dla swoich gości.

Czy to właśnie klientom nowych punktów gastronomicznych miał służyć słynny, „ekologiczny” parking wybudowany na skraju Parku Północnego? To w istocie zwykły betonowy plac, tyle, że przysypany ziemią, na której posadzono trawę.

Zabudowa plaż już od lat budzi niepokój mieszkańców, a „dzierżawy” terenów wzdłuż sopockiej plaży wzbudzają wiele kontrowersji. Niekończące się budowy odbierają kurortowi jego słynny urok. Także sumy, jakie płacą dzierżawcy, powiązani często z prezydentem Sopotu Jackiem Karnowskim, mocno odbiegają od stawek rynkowych.

Przypomnijmy jeden z wpisów na Facebooku z 2017 r.: „11 hektarów plaży Karnowski chce wydzierżawić za około 1 100 zł miesięcznie poza sezonem, to jest 1 grosz za metr.  W sezonie około 6 600 zł miesięcznie to jest 6 groszy za metr. Bezprzetargowo!!!” I faktycznie jest to poparte dokumentem, w którym Prezydent Miasta Sopotu ogłasza wykaz nieruchomości gruntowej położonej w Sopocie do wydzierżawienia w drodze bezprzetargowej o powierzchni dokładnie 116 562 m2. Cena za metr odpowiada temu, co przedstawił internauta. Zapewne niewiele od tego czasu się zmieniło co do kwot dzierżawy fragmentów wydm i plaż, na których pojawia się coraz więcej sezonowych i całorocznych bud „obsługujących rekreację i uzdrowisko” i „dostosowanych do krajobrazu otoczenia”.

Problem polega na tym, że większość mieszkańców nie chce tych kilku tysięcy złotych w budżecie miasta i woli, żeby plaże szczególnie na północ od Potoku Kamiennego pozostały w niezmienionym kształcie. Tam właśnie do tej pory odsyłano niezadowolonych sopocian, którzy szukali ciszy i wypoczynku na łonie przyrody, uciekając od hałasu w lokalach plażowych bliżej centrum miasta. Nie chcemy, żeby lokale na terenie na północ od Potoku Kamiennego „dostosowywały się do krajobrazu”. Może mogłyby po prostu zostać w takiej formie i wysokości, w jakiej są w tej chwili? Bez dodatkowych „udogodnień”?

Foto: Małgorzata Tarasiewicz

Dlaczego sopocianie są tak cierpliwi i czekają biernie na to, aż Sopot się upodobni do Batumi albo Złotych Piasków, gdzie restauracje, kawiarnie oraz bary dochodzą prawie do samego brzegu morza? Paru dzierżawców, którzy w dodatku nie muszą stawać do przetargu, jest zainteresowanych dzierżawą za kilka złotych powierzchni na plaży, gdzie mogą zbijać majątek na piwie i balonach, ale stoi to w sprzeczności z interesem pozostałych osób, które chcą pięknych widoków i wypoczynku.

Warto przypomnieć, że dochody Sopotu z PIT-u (dane z portalu nacoidamojepieniadze.pl) wyniosły w 2020 r. 102 175 775 zł (27.96%), a dochody z CIT-u 9 000 000 zł (2.46% budżetu), co oznacza, że mieszkańcy mają silny mandat, aby ich głos był brany pod uwagę przy decyzjach o pozbawieniu ich atrakcyjnych, naturalnych plaż. Przynajmniej należałoby się mieszkańców zapytać, czy chcą następnej budki z piwem na wydmach.

Najbardziej można obawiać się prywatyzacji plaż. Załóżmy, że gmina zapragnie wnieść grunty do partnerstwa publiczno-prywatnego, jakim będzie powstanie kompleksu turystyczno-kulturalno-wypoczynkowego w pasie nadmorskim, a następnie zrzeknie się swojego udziału za służebność jakiejś sali – tak jak to w Sopocie już przerabialiśmy – to będzie po publicznych plażach. Mówiliśmy o tym już w 2016 r., ale wtedy toczył się konflikt z Zatoką Sztuki, więc atmosfera wokół tego odcinka plaży nie była dobra do takich hopsztosów. Ale teraz …

Foto: Małgorzata Tarasiewicz

Opisane powyżej sprawy wydają się niemożliwe? Wystarczy poczytać o Międzyzdrojach, gdzie realizowany jest właśnie czarny scenariusz zabudowy okolic Wolińskiego Parku Krajobrazowego w bezpośredniej bliskości plaży:

„Planowane dziś, dwukrotnie wyższe bloki, staną na obszarze objętym planem zagospodarowania przestrzennego. Ich lokalizacja zgodna jest też ze studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego. Obszar parku krajobrazowego zostanie więc znacząco zdeformowany, a wszystko to nastąpi zgodnie z prawem uchwalonym przez lokalne władze. Promenada Gwiazd 5, bo taką nazwę będzie nosić inwestycja, jest więc kolejnym przykładem prywatyzacji dobra wspólnego, jakim są wartości przyrodnicze nabrzeża. Niszczący dla krajobrazu projekt, to kolejny, po m.in. gigantycznym Hotelu Gołębiewski w Pobierowie, projekt, który eksploatuje unikalne walory nadmorskich miejscowości”.

Foto: Małgorzata Tarasiewicz

W tekście wykorzystałam fragmenty mojego felietonu z Gazety Gdańskiej.

Małgorzata Tarasiewicz, Stowarzyszenie „Mieszkańcy dla Sopotu”

5 thoughts on “Zostawcie w spokoju nasze plaże

  • Gdańsk ma swoje „piękne” przedłużenie Długiej z „zbawiennym” tunelem, który miał odkorkować Hucisko + na deser horondalne opłaty za parking również w weekend. Sopot widać nie chce zostać w tyle w niechlubnym rankingu „Największych wałków Polityków”. Sprzedaż plaży ma duże szanse na podjum, ale walka z warszawskimi projektami „sprawiedliwych i prawych” będzie zażarta! Brawo! :(

    Odpowiedz
  • Wyyyyjjjjjjeeeebbbbaaaać wreszcie tego Karnowskiego zniszczył cały Sopot

    Odpowiedz
  • 15m wysokości, 100-200m2 no szeroko idą Dubaj się może uczyć…

    Odpowiedz
    • A dlaczego ta sprawa o wydzierżawienie za grosze bez przetargu nie znalazła się w sądzie? Przecież to chyba nie jest zgodne z prawem, zaniżanie wartości ziemi…

      Odpowiedz

Dodaj opinię lub komentarz.