Choć lody „Calypso” zaczęto produkować w 1959 roku, to dopiero 16 lipca 1960 nazwa ta pojawia się w „Dzienniku Bałtyckim” po raz pierwszy: gazeta poinformowała, że w remontowanym sklepie na ul. Świętojańskiej w Gdyni pojawi się specjalne stoisko do sprzedaży lodów „Calypso” i napojów chłodzących z ulicy.
Dwa miesiące później „Dziennik” pisał, że „wielką „karierę” zrobiły na targach (w Poznaniu) popularne u nas lody „Calypso”, — produkowane przez Gdańską Chłodnię Składową. Codziennie do Poznania przywozi się z Gdańska lody dwoma furgonetkami i są one z miejsca rozchwytywane. Odnieśliśmy wrażenie, że wielka popularność tych lodów leży m. in. w ich praktycznym i estetycznym opakowaniu”.
Gdynia nie chciała
17 stycznia 1961 roku dziennikarze po raz pierwszy złożyli wizytę w fabryce przy ul. Długa Grobla 4. Czytelnicy w artykule „Tam, gdzie powstają lody Calypso” poznali panie: mgr. inż. Irenę Jarmac, mgr. inż. Marię Wesołowską (i nieobecną na zdjęciu mgr. inż. Henrykę Barlińską) – autorki receptury lodów. Nie chciały zdradzić receptury reporterowi, choć powiedziały, że „są robione z naturalnych produktów podstawowych, jak i smakowych, i nie zawierają żadnych surogatów”.
„Jak się dowiadujemy od p. inż. Ireny Jarmac i inż. Marii Wesołowskiej produkcję lodów na skalę przemysłową Chłodnia Składowa w Gdańsku prowadzi — zupełnie przypadkowo. Pierwotne plany przewidywały uruchomienie tej wytwórni przy chłodni gdyńskiej, ponieważ jednak dyrekcja chłodni gdyńskiej nie wyraziła zgody na tego typu dodatkową działalność, ulokowano „podrzutka” w Gdańsku”.
Jak mówi stare przysłowie „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”…
Tak samo stało się z wytwórnią lodów. (…) Zainstalowano aparaturę sprowadzoną z Anglii i Niemiec i produkcja ruszyła. O powodzeniu, jakie zdobył nowy produkt, nie trzeba chyba pisać. Świadczyły o tym stosy opakowań i etykiet „Calypso” w koszach no i… na ulicach trójmiasta. W okresie ub. roku wyprodukowano 300 ton lodów.
Nowe smaki
W czerwcu 1961 roku po raz kolejny dziennikarze złożyli wizytę w fabryce, gdzie z taśmy produkcyjnej zjeżdżały 4 tony „mrożonych cegiełek” dziennie. Lody cieszyły się większą popularnością od warszawskich lodów Bambino, i przewidywano, że do sprzedaży trafią kolejne nowe smaki – „już niebawem będziemy mogli wybierać, gdyż do produkowanych obecnie śmietankowych i czekoladowych dojdą jeszcze truskawkowe, rodzynkowe i waniliowe.” Kwiecień 1962 r. to czas oczekiwania na nowe maszyny. “Na jesieni chłodnia spodziewa się ważnej przesyłki: nowego zestawu maszyn — angielskiego zamrażalnika i pakowaczki z NRF. Koszt nowych maszyn wyniesie około półtora miliona złotych, ale na pewno bardzo szybko ten wydatek się zamortyzuje”.
W maju wykorzystano dość nietypowy środek transportu lodów – kolej!
„Ostatnio w DOKP Gdańsk uzgodniono transport koleją tych smacznych lodów. Będą one w ilości około 150 kg dziennie przewożone pociągiem ekspresowym z Gdańska do Torunia. Po nadaniu ich o godz. 6:30 rano znajdą się na stacji w Toruniu już o godzinie 9.15 tak, że ok. 9:30 będzie można sprzedawać je mieszkańcom grodu Kopernika”.
Ale i bywały też problemy z produkcją. W sierpniu 1963 roku „dyrektor naczelny gdańskiej Chłodni Składowej p. Zbigniew Kruszyński nie był zaskoczony wizytą przedstawicieli „Dziennika”. Poszło o… smaki lodów. Czytelnicy narzekali, że smak śmietankowy to za mało. Wina była po stronie nowego rozporządzenia i odnalezienia w kakao i przecierze truskawkowym bakterii.
„Ostatnio prowadzimy próby trzech smaków lodów: cytrynowych, pomarańczowych i migdałowych. Może poszczęści się z nowym koncentratem truskawkowym z przetwórni w Warce. Czekamy na wynik analizy. Chcemy naprawdę rozszerzyć asortyment, choćby ze względu na posiadany znak jakości. „Calypso” to jedyne lody w kraju posiadające wysokie wyróżnienie”.
Czasem nawalał też handel. W 1963 roku w lecie „Calypso” ciężko było dostać, bo handel nie chciał magazynować lodów zimą i wiosną, żeby móc sprzedawać je latem, co robiły inne województwa. „Województwa: katowickie, bydgoskie, poznańskie i wrocławskie zaopatrują się w nasze „Calypso” właśnie zimą i stąd obecnie łatwiej tam o gdański specjał, niż w Gdańsku, pod bokiem wytwórni. Trzeba pamiętać, że lody „Calypso” są bardzo wytrzymałe, nawet po upływie 6 miesięcy nie różnią się w smaku od świeżo wyprodukowanych”.
Monopol Barów Mlecznych
W 1965 r. Wojewódzka Rada Narodowa przyznała Barom Mlecznym monopol na sprzedaż, co zdaniem Dyrektora było nieporozumieniem, „bo przecież „Bary” nie mają możliwości rozprowadzać „Calypso” po całym województwie. Efekt — woj. gdańskie pod względem liczby zamówień figuruje na III miejscu. Najwięcej lodów sprzedajemy Śląskowi i Poznaniowi. Proponowaliśmy gdańskim Barom Mlecznym na obecny rok 7000 ton lodów, podpisali umowę na 300. Chyba komentarze zbyteczne…”.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sto milionów
2 maja 1966 roku wyprodukowano stumilionową kostkę — brygadzistka zmianowa Karolina Swistułska złożyła dyrektorowi Chłodni Składowej Zbigniewowi Kruszuńskiemu meldunek o zejściu z taśmy produkcyjnej 100 mln kostki lodów „Calypso”. Przy taśmie automatu do pakowania lodów stoi pracownica Feliksa Harnia. W grudniu można było kupić lody o smaku: waniliowo-śmietankowym, śmietankowo-kakaowym, śmietankowo-migdałowym oraz śmietankowo-karmelowym.
W roku 1969 przysmak można było nabyć w 15 całorocznych kioskach na terenie Trójmiasta, zamówiono 580 ton, ale popyt był tak wielki, że Gdańskie Przedsiębiorstwo Barów Mlecznych na rok 1970 chciało zamówić aż 900 ton lodów. „Otóż od stycznia do maja br. rozprowadzono w trójmieście (w tym 60 proc. w Gdańsku) i poza trójmiastem — 185 ton tego smakołyku. Tylko w czerwcu — mimo nie najlepszej pogody — zjedliśmy 220 ton, podczas gdy w analogicznym okresie ubiegłego roku — 150 ton, a w ciągu 5 dni bm. rozprowadzono 21 ton lodów”.
W lipcu 1973 cena kostek wahała się od 3.10 zł do 3.50 zł (droższy wariant kawowy).
W 1975 roku sprzedawano też „lody familijne (typu calypso) w sporych tekturowych opakowaniach, o wadze 0,25 kg, w cenie 16 zł. Jak sama nazwa wskazuje — są to lody „na wynos do domu”. Familijne calypso są o trzech smakach — rumowe, waniliowe i kawowe”.
Inne artykuły Janusza Ch. o Gdańsku:
- Obchody milenijne w Gdańsku 1997
- Kto pamięta gdański Cricoland?
- Gdzie są obrazy ze szkoły 64?
- Ten szczęście ma – kto w Jantara gra!
Rok 1976 to kolejne nowe smaki
„Jak informuje inż. F. Wróbel, z-ca dyrektora do spraw technicznych Zakładów Chłodniczych w Gdańsku, wyprodukowano ostatnio 20 ton lodów korzennych (smak piernika). W przyszłym tygodniu, następną nowością będą lody anyżkowe, w kwietniu — wermutowe. Przygotowano też recepturę na dalsze smaki jak: cytrynowy, porzeczkowy i bakaliowy. W ub. roku trafiło na wybrzeżowy rynek 50 ton „Calypso” truskawkowych. Miały olbrzymie powodzenie, w związku z czym, w bież. r. postanowiono zwiększyć produkcję tego gatunku do 250 ton”.
W 1977 r. sprowadzono z Danii nowe urządzenie do produkcji lodów „marmurkowych” – produkowanych tak, żeby po przekrojeniu było widać poszczególne warstwy smakowe. Również wtedy cztery inne zakłady produkowały deser. Rok 1978 to zwiększenie produkcji i nowe lody „familijne” – „Dziennik” zaproponował, by nazwać je lodami „Dominikańskimi”.
W roku 1979 zaczęły się problemy z opakowaniami, w 1980 – “Calypso” sprowadzano z… Częstochowy. Wzrost poziomu produkcji do tego wyliczonego w roku 1978 planowano dopiero na rok 1984, tj. 3200 ton.
W Czechosłowacji też lizano lody Calypso
W 1986 roku problemy gospodarcze się pogłębiają, nie ma chętnych do pracy, fabryka pracuje tylko na jednej linii na jedną zmianę, nie ma opakowań i kartonów na lody. W 1988 nasze “Calypso” zawędrowało do Czechosłowacji.
Firma dotrwała do transformacji ustrojowej nawet rozszerzając swoją działalność w 1990: “Przedsiębiorstwo Przemysłu Chłodniczego w Gdańsku, które do roku ubiegłego produkowało tylko lody “Calypso”, wykonuje także usługi: mrożenie artykułów żywnościowych i składowanie półfabrykatów (dań półgotowych) różnych zakładów produkcyjnych z niemal całego kraju”. W Jankowie, Kowalach i Bąkowie wynajęto grunty od PGR-ów pod uprawę owoców.
Firma musiała poradzić sobie w nowej rzeczywistości. W marcu 1995 ukazuje się rozmowa z pracownikami firmy LODMOR – 20 marca 1993 państwową firmę przekształcono w spółkę pracowniczą.
Nie było kolorowo
“Kapitał akcyjny wyniósł niecałe 6 miliardów złotych. Do spółki dopuszczono 3 osoby fizyczne spoza zakładu – wydawało się wówczas, że ich kapitał pozwoli na rozwój produkcji. (…) Wtedy nie mieliśmy specjalnego wyboru – ocenia Adam Jacewicz, prezes “LODMORU”. – W tym czasie nie było możliwości zaciągnięcia kredytu na cele prywatyzacyjne, nie można też było na ten cel robić odpisów z zysku przedsiębiorstwa”.
Pracownicy mieli stracić jak najmniej. Popełniono też błędy – cena za zakład była wygórowana, pracownicy też niespecjalnie chcieli lub potrafili zmienić swojej mentalności i stosunku do poprzedniego systemu.
Aktualnie Calypso to jedyny produkt marki własnej Lodmoru. Na stronie głównej firmy nowości to lody wprowadzone na rynek cztery lata temu. Oficjalna strona facebookowa lodów jest nieaktywna od dwóch lat, strona internetowa jest nieaktualizowana, a same lody ciężko dostać w ciągle zmniejszającej się liczbie prywatnych, niesieciowych sklepików.
Przydałoby się popracować nad promocją.
A Wy, jecie Calipso, jak już gdzieś uda Wam się je dostać?
Jak zwykle nieudolność zarządu. Kilka lat temu w Lewiatanach były bez problemu dostępne. To nie można uderzyć do sklepów typu sieciowego? W tej chwili to nawet pojęcia nie mam gdzie to można dostać i dziwne, ze się interes nie kręci… Jeszcze trochę, ludzie zapomną że takie lody były i będzie można polamentować i zgasić światło. Zaorać taką legendę to trzeba mieć duże zdolności….
W małych sklepach można dostać bez problemów. Tak istnieją takie…
Ps.
Uwielbiam Calipsiaki z galaretką