Ciekawostki

Dragonady, które przypędziły nam Williama Davissona

Ten pan to William Davisson, francuski botanik pochodzenia szkockiego, lekarz i doradca Ludwika XIV. Jest to pierwszy w historii nauki europejskiej profesor chemii (1647 r.), a także intendent ogrodów królewskich, które były zaczątkiem Narodowego Muzeum Historii Naturalnej w Paryżu, o którym wspomniałam w artykule o remizie.

Mimo takich stanowisk musiał uciekać z Francji z powodu prześladowań hugenotów.  Krwawych prześladowań jednak wówczas nie było. To był czas między edyktem nantejskim przyznającym wolność wyznania po wojnach religijnych i Nocy św. Bartłomieja a edyktem z Fontainebleau cofającym tę wolność.
Ludwik XIV, zanim to uczynił, wymyślił sposób nękania hugenotów zwanym dragonadami. Był to sposób dosyć brutalny. Każda rodzina hugenocka dostała do wyżywienia i mieszkania dragonów, a ci mieli wolną rękę, a wręcz przykaz dręczenia gospodarzy. Mogli rabować, gwałcić, nawet mordować, dewastować i nie dawać spać. To miał być sposób na zmuszenie hugenotów do przejścia na katolicyzm.

Prekursorem dragonad wydaje się być cesarz Ferdynand II Habsburg, który tępił protestantyzm, gdzie mógł, począwszy od edyktu restytucyjnego w 1629, nakazującym protestantom zwrot wszystkich dóbr kościelnych zagarniętych po układzie passawskim w 1552. „Najhaniebniej postępowano w Głogowie, gdzie bezbronnych zmuszano do wyrzeczenia się wiary, zadawano kary cielesne, odbierano sen aż do zwątpienia, matkom niemowlęta wyrywano i przed ich oczyma męczono i popełniano rzeczy jeszcze gorsze”.

Dragoński misjonarz. Karykatura z 1686 r., hugenot podpisuje deklarację na bębnie, w który pewno łomotano w nocy.

Davisson jednak hugenotem nie był. Prześladowania bowiem nie dotyczyły tylko hugenotów. Represjonowano również inne wyznania. Davisson był kalwinem i prawdopodobnie nie otrzymał dragonów do domu, a był szykanowany przez środowisko uczonych – również z powodu swojego pochodzenia.
W efekcie liczba hugenotów spała z 900 000 do 1 500. Wyprowadzili się. Wyprowadził się również Davisson. I ten pierwszy profesor chemii wyprowadził się do Polski, do Warszawy. Został doradcą i lekarzem Jana Kazimierza i był nim od 1651 do 1667. Objął również funkcję zarządcy ogrodu królewskiego w Warszawie. Po śmierci królowej Marii Luizy Gonzagi w 1667 wrócił  do Paryża i trafił na służbę do księcia Ludwika de Bourbon-Condé – Wielkiego Kondeusza, które życie również splotło się w jakiś sposób z Polską. Tam zmarł dwa lata później.

Uczony był  pionierem krystalografii i klasyfikował kryształy jako sześciokątne, sześcienne, pięciokątne, oktaedryczne i rombowe. Podzielił kwasy na mineralne, zwierzęce i roślinne.
Davissonowi zostało zadedykowane dzieło „Catalogus plantarum tam exoticarum quam indigenarum, qua anno 1651 in hortis regiis Varsaviae et circa eandem in locis sylvaticis, pratensibus, arenosis et paludosis, nascuntur.” przez Martina de Bernitza, dworzanina i chirurga Jana Kazimierza. Był to spis roślin z botanicznego ogrodu królewskiego i okolic Warszawy. Egzemplarz tej książki znajduje się w muzeum w Paryżu, a książka została wydrukowana, jakże by inaczej, w Gdańsku.

Anna Pisarska

Dodaj opinię lub komentarz.