Pierwszy raz o Osowej usłyszałam od rodziców dawno temu. To był czas podstawówki. Tę chwilę pamiętam do dziś, kiedy wybraliśmy się z torbą piknikową nad jezioro – bodajże Wysockie. Wtedy jeszcze nie było tak dobrej komunikacji z resztą świata jak teraz.
Wyprawa była taka, jakbyśmy jechali gdzieś za granicę… Mały człowiek ma taką wyobraźnię przestrzenną. Chociaż mój kolega, który przelicza wszystko na godziny marszu, często mówi, że Osowa to już jest za granicą, bo piechotą z Nowego Portu idzie się 4 godziny.
Tego dnia zapowiadało się pięknie. Pogoda słoneczna, zero chmurki. Jednak nikt nie przewidział, że piknik nad wodą tak krótko potrwa. Zerwała się burza, słoneczko zaszło i wylał się potok deszczu… Później jeździłam tam już jako dorosła osoba, ale bardziej na grzybobranie lub do koleżanki, która tu mieszka na miejscu. Tak było i tym razem, zatrzymałam się na dłużej, by przenikliwie spojrzeć na tę uroczą, dość młodą dzielnicę Gdańska, która może mieć z 48 lat.
Nie nastawiałam się specjalnie, na odkrycie jakiś wyjątkowych miejsc i zakątków. Byłam tu po prostu wypocząć, nie tracąc ani chwili z ciszy okolicy i z zachwytem pochylając się nad roziskrzonymi wodami i idąc leśnymi ścieżkami wiodącymi gdzieś przed siebie. Skupiona chłonęłam urodę zielonych miejsc i przejrzystego nieba. Poranki nad jeziorem były puste i ciche, czuć było chłodzące powietrze, którego za dnia brakowało, skwar zachęcał do długich kąpieli w rozgrzanej wodzie. Głęboko, bardzo głęboko było – wystarczyło zrobić kilka kroków i już woda była po szyję.
W zespoleniu wody z lądem i promieniami wschodzącego Słońca, czułam, jak promienie przenikają przez skórę i opalają. Cudowne uczucie i samotność tym cenniejsza, kiedy za chwilę wyłonią się z lasu wczasowicze i buchnie gwar i jezioro nabierze większych fal. Nie można mieć tego wszystkiego tylko dla siebie. Mew tu nie ma, są tylko długie szyje i gęste piórka czapli, żurawi, perkoza, nie mówiąc o kaczkach, bo one są zawsze i wszędzie.
W wodzie przepływają jak na autostradzie ławice małych rybek, które widać stojąc w wodzie lub na brzegu, jakby się bawiły w berka. Kaczki w tatarakach chłodzą się i dają znać o sobie. Czapla leniwa – zawsze na pomoście ją widzę – jakby sama na wędkę ryby łowiła. Taka jest osowska przyroda. Ogólnie ciekawa rzecz, na dnie wód leżą zamknięte muszle – to małże. Opowiadała mi jedna pani, że skoro są skorupiaki, to i woda czysta. Czy ktoś to obserwował jeszcze?
Sama Osowa też coś w sobie ma, ale gdyby nie te jeziorka… oki.. sięgając do korzeni.
Osowa to już Kaszuby, co widać zaraz za obwodnicą zatrzymując się na stacji benzynowej, gdzie na sklepowych półkach leżą gadżety z wzorkami kaszubskimi. Osowa rozrosła się jak każde miasteczko z małej wioseczki, wymienianej w dokumentach już w drugiej połowie XIX wieku. Nazwa pochodzi od drzewa zwanego osika, po kasz. ośa, oska. Pierwszy raz o niej pisał Florian Ceynowa i Stefan Ramułt, polski badacz kaszubszczyzny. Niemcy nazywali jedną z osowskich karczem Espenkrug, tzn. „osikowa karczma”. Nazwa Espenkrug odnotowana jest m.in. na mapie Langaua z 1659 r. i to jest w sumie najstarsze poświadczenie istnienia Osowej. Większość obszaru Osowej do XIX w uznawana była za część Chwaszczyna.
Sam pobyt
Dzielnica, w której przeważają domki jednorodzinne, prawie w każdym domu pies, dwa psy i jeszcze kot. Na ulicach czysto, mieszkańcy segregują śmieci, jak wszędzie, ale w prywatnych domach dostają worki do segregacji. Tego wcześniej nigdzie nie zauważyłam. W dzielnicy są dwa kościoły św. Polikarpa i Chrystusa Zbawiciela. Ludzie mają do kościoła blisko, a i tak chyba większość wybiera się samochodami. Parkingi zawsze pełne. Niektórzy prowadzą tu małe gospodarstwa, mają swoje kury. Co dzień rano z pokoju słyszałam pianie koguta, szczekające psy i psotne sroki, które budzą najbardziej z tej całej elity. Nie wspominam już o gwarze z ulicy. Tego słychać trochę mniej, bo ulicę zasłania szpaler pięknych dużych drzew.
Czasem trzęsie się ziemia od ciężkich pojazdów, jednak da się przyzwyczaić. Dobre miejsce na wypoczynek to nie tylko jeziorka, ale również duży las TPK oraz Park Chirona. Park powstawał przez sześć lat. Oficjalne otwarcie miało miejsce w październiku 2010 roku. Bagnista łąka otoczona domami jednorodzinnymi zamieniła się w miejsce rekreacji i wypoczynku okolicznych mieszkańców. Wybagrowano staw, powstało na nim molo i malownicza wyspa. Jest duży plac zabaw dla dzieci i siłownia na świeżym powietrzu. Nie zabrakło nawet ogrodzonego wybiegu dla psów oraz mobilnej biblioteki. Co ważne, stoi też toi toi.
W Osowej, gdzie by nie spojrzeć, ”na każdym rogu” kapliczki przydrożne. Można przycupnąć pomodlić się, wyciszyć. Niektóre są nowe, inne zabytkowe. Na terenie dzielnicy znajdują się odmienne domy w stylu angielskim, widać je niemal z każdej strony Jeziora Osowskiego.
Podsumowując
Przyroda jest tu bardzo obfita. Udało mi się zaobserwować : lisy, sarny, ślady po dzikach, zające biegające na polu w okolicy Jeziora Wysockiego, jaszczurkę w lesie, a w nocy nad wodą latają nietoperze. Z ptaków wodnych i lądowych: bociany, czaple, żurawie, kurkę wodną, perkozy, kormorany, kaczki, gołębie i wróble, bez których świat byłby smutny.
Jezioro Wysockie jak dla mnie ciekawsze, dobrze usytuowane, wszędzie blisko – od kolejki czy autobusu. Łatwo obejść wokoło i podziwiać widoki, polne drogi. W lasku rosną jagody i krzaki z malinami. Mniam. Przy jeziorze Wysockim znajduje się stanica Polskiego Związku Wędkarskiego i płynie strumyk, ale nie wiem dokładnie, skąd. Po drugiej stronie jeziora są tereny prywatne, ale ja oczywiście musiałam żurawia zapuścić. Na Kawle, gdzie biegnie ul. Sambora I, można wypożyczyć łódki i chyba kajaki.
W Osowej jest szkoła z basenem, latem nieczynne, tak, że nie skorzystałam.
Ludzie są tu mili, przynajmniej ci, których spotkałam na drodze. Kiedy miałam problem ze znalezieniem czegoś, wyjaśnili, a nawet zaprowadzili na miejsce. Niektórzy chętnie dali się sfotografować.
Po lesie chodzi się dość prosto, szlaki oznakowane. Nie da rady się zgubić, można dojść do duktu konnego budowanego za Niemca tzw. kocie łby, przejść przez most kolejowy i dojść do Źródła Marii. Po drodze pastwiska krowie, końskie i ugory. Grzybów mało póki co, ale bywają w tych lasach borowiki.
O Osowej można wiele więcej napisać. Ja jestem z pobytu w pełni usatysfakcjonowana. Dziękuję wytrwałym za przeczytanie do końca. Jeszcze tu wrócę.
Źródło:
E. Gołąbek- Dzieje okolic Gdańska i Gdyni
trojmiasto.pl/wiadomosci/Park-w-Osowie-najpiekniejsza-przestrzenia-publiczna-Pomorza-n64438.html
Dziękuję za miłą lekturę. Ja mieszkam w okolicy j. Wysockiego od 8 lat i jest mi tu coraz lepiej,,,tu znalazłam swoją oazę szczęscia i spokoju…
Pozdrawiam,