Gdy robiłam to zdjęcie, za plecami z boku miałam Mały Młyn. Na wprost Winifera, z lewej NOT i Mercure, trochę dalej za mną Wielki Młyn. Mały Młyn to nie był młyn, tylko magazyn, ale prawdziwy młyn stał kiedyś za tym drzewem. Jest widoczny na planie Buhsego, znika z ksiąg adresowych w latach 30. XX wieku, choć może budowla istniała do końca wojny.
To był młyn konny. Konie chodziły w kieracie i pracowały. Działali przy nim: murarz miejski Mattis Berg i w 1577 r. cieśla Gert Holwerff, zaproszony później przez króla Danii Fryderyka II do budowy zamku Kronborg (robotami kierował Antoni van Obberghen).
Otóż w 1577 r. król Stefan Batory oblegał Gdańsk i odciął wodę w Kanale Raduni. Młyny wodne nie mogły więc pracować, ale mogły konie. Tak więc młyn powstał najpóźniej w 1577 r. i mógł być uruchamiany dopiero w momencie takiego zagrożenia, bo po co konie miałyby pracować, gdy była woda i obok produkował Wielki Młyn? Choć może to myślenie błędne, ponieważ cała okolica była kombinatem przemysłowym i taki kierat konny mógł równie dobrze pełnić jakieś pomocnicze funkcje produkcyjne.
Istnieje zapis, że w 1704 r. miasto wydało 656 florenów na uruchomienie młyna „przy Wielkim Młynie”. Mełł również w 1734. Takich urządzeń konnych było więcej, np. przy Bramie Wyżynnej, gdzie konie pompowały wodę z fosy do sieci wodociągowej. Fundamenty tego niewielkiego młyna być może istnieją do dzisiaj.
Za podstawowe informacje do tego artykułu dziękuję jak zwykle p. Andrzejowi Januszajtisowi.