Według słownikowej definicji, mianem wandalizmu określa się działanie mające na celu zniszczenie mienia prywatnego bądź publicznego. Nauka sklasyfikowała różne jego odmiany, podzielone według pobudek i motywacji, jakie kierowały czynnymi uczestnikami danego aktu dewastacji. Jednym z najbardziej znanych rodzajów, określa się mianem wandalizmu ideowego. Niestety, jak historia pokazała, sztuka była częstą ofiarą składaną na ołtarzu fanatyzmu.

Sam termin „wandalizm” został utworzony przez katolickiego księdza Henriego Grégoire (a właściwie Henri Jean-Baptiste Grégoire), w reakcji na zachowanie ludności podczas rewolucji francuskiej. Duchowny, nie bez przyczyny dla swojej definicji, wybrał nazwę pochodzącą od rzekomo najbrutalniejszej grupy plemion swoich czasów – Wandalów znanych m.in. z ograbienia Rzymu w V wieku naszej ery. Porównanie zdziczałej tłuszczy do plemienia pochodzenia germańskiego miało na celu uświadomienie społeczeństwu ich niegodnych i dosłownie barbarzyńskich postępków.

Rewolucja Francuska oprócz słusznych idei braterstwa i równości zasłynęła wyjątkowo krwawym terrorem, do tej pory znanym z zamierzchłych przekazów i co więcej, niedotyczącym nobliwie urodzonych. Oprócz królewskich i szlacheckich głów a później i sprzymierzeńców (bo jak wiemy Rewolucja, jak Saturn, pożera własne dzieci), posypało się dziedzictwo Francji. Wraz ze znienawidzoną Bastylią zostało rozgrabione i zdemolowane wiele z przejętych majątków świeckich (jak choćby pałac w Tuileriach w którym przebywała rodzina królewska do czasu szturmu), jednak w ostatecznym rozrachunku, najbardziej ucierpiały świątynie i zakony.

Szturm na pałac

Gdy proletariat rozprawił się z głównym wrogiem ludu – arystokracją, przyszła kolej na obranie kolejnego celu ataku, dla podtrzymania jedności (a przy okazji zasilenia kiesy komitetu dodatkowymi środkami). Padło na duchowieństwo, które do niedawna było dość liczną grupą zasilającą szeregi ruchu rewolucyjnego, w tym szczególnie zakonnicy i księża pochodzący z niższych warstw społecznych (jak wspomniany wyżej Henrie Grégoire, który został nawet jednym z biskupów konstytucyjnych, utworzonego w początkowych fazach rewolucji kościoła narodowego). Nagłą niechęć proletariatu obrazują słowa jednego z najradykalniejszych działaczy wywrotowych Jacques-René Héberta – Dzięki św. Gilotynie uwolniliśmy się od Królestwa, teraz pora na klechów.

Niestety, nie pomogły liczne świadectwa duchownych zaangażowanych w sprawę rewolucji. Rosnące nastroje antyklerykalne społeczeństwa (zręcznie podsycane przez licznych podżegaczy pokroju Héberta), doprowadziły nie tylko do ograniczenia praw instytucji kościoła (m.in. utworzenie konstytucji cywilnej dla kleru, zniesienie ślubów zakonnych, przejmowanie majątków opactw czy prześladowanie i zabijanie duchownych, którzy nie złożyli przysięgi proletariatowi), ale w późniejszym okresie, do szeroko zakrojonej akcji rozkradania i niszczenia świątyń.

W tym okresie historii zdewastowano, sprzedano lub zburzono wiele bezcennych zabyków, a to co dziś możemy oglądać w ich miejsce, jest w dużej części XIX wieczną rekonstrukcją. Rewolucja nie oszczędziła m.in. kaplicy zamkowej Saint Chapelle, bazyliki Saint Denis, opactw Cluny czy mont Saint-Éloi. Wyposarzenie ruchome, takie jak monstrancje, krzyże czy relikwiarze (często inkrustowane drogocennymi kamieniami), wywożono hurtem, zaś elementy z metalu (fragmenty figur, okucia czy ramy witraży) przetapiano na kule, a z większych części (dzwony, nagrobki) wykonywano działa armatnie. Resztę, której nie dało się sprzedać lub ponownie wykorzystać często rozbijano na kawałki.

W tym miejscu należy nadmienić, że rozwścieczona tłuszcza nie poprzestała na niszczeniu tylko zabytkowych kościołów, czy znienawidzonej Bastylii, ale nie pohamowała się przed zbezczeszczeniem miejsc spoczynku władców Francji, znajdujących się w bazylice Saint Denis. Szczególnego pecha miały np. dobrze zachowane szczątki Henryka IV Burbona (zmarłego w 1610 roku z rąk zamachowca), które widocznie nie wyglądały na wystarczająco martwe i wymagały publicznej egzekucji, za pomocą najbardziej rozpoznawalnego dzisiaj symbolu Rewolucji Francuskiej – świętej gilotyny.

Sama głowa monarchy przetrwała do dziś i po wielu perturbacjach, (sprzedawana na aukcjach jako pamiątka tych krwawych czasów), przechodziła przez kilka prywatnych kolekcji, by w pierwszej dekadzie XXI wieku zostać przekazaną żyjącemu potomkowi dynastii Burbonów, Księciu Andegawenii i znów spocząć (miejmy nadzieję, że na zawsze) w krypcie Saint-Denis.

Daria Cichowlas

Dodaj opinię lub komentarz.