Chciałabym przypomnieć sylwetkę profesora Witolda Andruszkiewicza, człowieka nietuzinkowego, o bogatej osobowości. Wielce zasłużonego dla powojennego Gdańska i Pomorza, człowieka o niespożytej energii, pełnego pasji, określanego niejednokrotnie mianem wizjonera. Gdyby żył, obchodziłby w tym roku sto lat. Umarł trzy lata temu, mając lat dziewięćdziesiąt siedem, do ostatnich swych dni  w pełni sił i o jasnej świadomości, do końca czynny zawodowo jako pedagog.

Urodził się 29 IX 1917 r. w mieście Omsk na Syberii, w polskiej rodzinie kolejarskiej, która w 1922 r. powróciła do Polski. Jako młody człowiek, uczęszczał do gimnazjum matematyczno-przyrodniczego w Bydgoszczy. W 1937 r. podjął studia w prywatnej Akademii Handlowej w Poznaniu (z powodu wybuchu drugiej wojny światowej ukończył je dopiero w 1946 r. otrzymując tytuł magistra nauk ekonomiczno-handlowych).W międzyczasie przez rok (w 1938 r.) był praktykantem w Banku Polskim w Gdyni.
Z chwilą wybuchu drugiej wojny światowej został zmobilizowany do wojska; wziął udział w Kampanii Wrześniowej. Potem jako żołnierz Związku Walki Zbrojnej (przemianowanego w 1942 r. na Armię Krajową), walczył w Małopolsce.
W 1946 r. przyjechał do Gdańska. Całe swoje przyszłe życie związał z morzem, gospodarką morską, żeglugą. Jego swoistą myślą przewodnią stała się  często powtarzana przez niego maksyma:”in mari via tua”, co można tłumaczyć jako „twój sposób na morzu”.

Po przyjeździe na Wybrzeże Witold Andruszkiewicz został kierownikiem spółdzielczego Przedsiębiorstwa Przeładunków Morskich „Społem” (początkowo w Nowym Porcie , następnie w Gdyni), które w 1950 r. zostało włączone do Przedsiębiorstwa Spedycji Międzynarodowej Morskiej C. Hartwig. Witold Andruszkiewicz otrzymał w nim posadę dyrektora. Równolegle w latach 1947-52 pracował na stanowisku profesora w Wyższej Szkole Handlu Morskiego w Sopocie. Szykanowano go; w wyniku represji stracił posadę dyrektora we wspomnianym przedsiębiorstwie oraz stracił posadę w sopockiej uczelni.
W tym czasie uczestniczył w Seminarium Doktoranckim (zlikwidowanym w 1952 r.) prowadzonym przez prof. Leona Koźmińskiego w Szkole Głównej Planowania i Statystyki w Warszawie.
W latach 1957-61 r. otrzymał posadę dyrektora ds. eksploatacji w Porcie w Gdyni. Następnie został kierownikiem założonego przez siebie Zakładu Portów w Instytucie Morskim (siedziba Instytutu Morskiego w Złotej Kamieniczce przy Długim Targu) .

Równolegle wykładał w Wyższej Szkole Morskiej w Gdyni i tam zainicjował utworzenie studiów inżynierskich z zakresu eksploatacji portów (przełom lat 60-tych i 70-tych).
W 1962 r. obronił pracę doktorską (otrzymując tytuł doktora nauk ekonomicznych), w 1971 r. został profesorem tytularnym, zaś w 1979 r.- profesorem zwyczajnym.

Profesor Andruszkiewicz wykładał na następujących uczelniach: Politechnice Gdańskiej, w Gdańskiej Wyższej Szkole Humanistycznej (ul. Kopernika 16), w Wyższej Szkole Bankowej w Gdańsku (ob. siedziba przy ul. Grunwaldzkiej 238a) ,  w Europejskiej Szkole Hotelarstwa, Turystyki i Przedsiębiorczości Sopocie ( ul. Zamkowa Góra, Sopot), Bałtyckiej Wyższej Szkole Humanistyczno-Ekonomicznej w Koszalinie (uczelnia zlikwidowana w 2011r.), Gdańskiej Wyższej Szkole Humanistyczno-Ekonomicznej (od niedawna w Domu Technika, ul. Rajska 6, Gdańsk), w Wyższej Szkole Bezpieczeństwa w Poznaniu (przy ul. Orzeszkowej, Poznań).

Profesor Andruszkiewicz specjalizował się w w dziedzinie ekonomiki portów morskich i żeglugi. Był jednym z najbardziej cenionych autorytetów w tej dziedzinie, nie tylko w naszym kraju. Od 1970 r. pełnił funkcję eksperta Organizacji Narodów Zjednoczonych (w latach 1971-72 był doradcą rządu Konga).

W latach siedemdziesiątych opracował (zrealizowane) koncepcje portów: głębokowodnego portu w Świnoujściu (o nośności 65 tys. ton) oraz najgłębszego portu Morza Bałtyckiego – Portu Północnego w Gdańsku (o nośności 150 tys. ton), za który (wraz z innymi twórcami tego projektu) otrzymał w 1976 r. Nagrodę Państwową I stopnia. Ponadto według jego koncepcji zagospodarowano małe porty i przystanie morskie: w Krynicy Morskiej, Tolkmicku, Darłowie i Pucku oraz dokonano przekopu przez Mierzeję Wiślaną (co miało związek z turystycznym zagospodarowaniem Mierzei) oraz powiązania autostrady A1 z portem w Gdańsku (terminalem w Wiślince) i Transeuropejskiej Autostrady Północ- Południe (A1) z liniami żeglugowymi Bałtyku (1972 r.). [Ten fragment wymaga zmiany – przyp. red.]
Nie wszystkie projekty profesora Andruszkiewicza zrealizowano: dotyczyło to koncepcji Portu Wschodniego w Gdańsku.

Prof. Andruszkiewicz był autorem około pięciuset fachowych publikacji z dziedziny ekonomiki portów morskich i żeglugi , przykładowo: „Polskie porty handlowe” (1960 r.) oraz „Dzisiaj i jutro Portu Północnego”(1976 r.)

Za swe zasługi otrzymał następujące odznaczenia:
Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski,Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski, Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, Medal Księcia Mściwoja, Złota Odznaka Honorowa Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego z Wieńcem.

Profesor otrzymał od Stowarzyszenia „Nasz Gdańsk” wyróżnienie honorowego członkostwa. Skromność nie pozwoliła mu na przyjęcie takiej prestiżowej propozycji. Chciał być zwykłym członkiem tego Stowarzyszenia, brać jak inni udział w spotkaniach.

Był członkiem Oddziału Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego w Gdańsku, wieloletnim wiceprezesem, a następnie prezesem tego oddziału.

W 2009 r. został uznany przez „Gazetę Wyborczą” ostatnim najstarszym, czynnym zawodowo  profesorem w Polsce.

Profesor zmarł 28 X 2014 r., pochowano go na cmentarzu Łostowickim w Gdańsku.
W 2015 r. został patronem ulicy zlokalizowanej w okolicy Portu Północnego w Gdańsku.

Syn profesora Witolda Andruszkiewicza, Zbigniew, jest absolwentem Wydziału Budowy Okrętów Politechniki Gdańskiej. Wieloletni pracownik firm żeglugowych i przemysłu okrętowego, dziś pracuje w Zarządzie ds. handlowych Gdańskiej Stoczni Remontowej Holding SA.

Maria Sadurska

Wszystkie zdjęcia prof. Andruszkiewicza pochodzą z portalu Czas Pomorza.

6 thoughts on “Wizjoner z pasją

  • Poznałem Profesora osobiście. Spotykaliśmy się kilkakrotnie – najdłużej w Gdańskiej Wyższej Szkole Humanistycznej. Miałem honor współpracować z nim prowadząc zajęcia z marketingu.

    Prawdziwa jest opinia o jego dobrym usposobieniu. Dla każdego znajdował chwilę czasu. Słyszałem o grupie smakoszy niezbyt drogich trunków, którzy zawsze wieczorem oczekiwali przed jego domem w wiadomym celu. Zawsze miał dla nich kilka monet.

    Byłem na pogrzebie. To było w ogniu ostatniej kampanii wyborczej – przede mną stał pewien radny z kieszeniami pełnymi własnych ulotek wyborczych. Na szczęście nie wyjął ich na cmentarzu ;-) Nie powiem kto to był, ale to powszechnie szanowany radny (może sam się przyzna?).

    Ostatni raz spotkałem Profesora przy promocji Jego książki biograficznej. Jak zwykle był spokojny a zarazem pełen energii. Pewnie Piotr Dwojacki też pamięta to spotkanie. Usłyszeliśmy wówczas po raz kolejny historię Jego życia. Znaliśmy ją już, bo Profesor lubił wspominać. Jednak ta pasjonująca historia po raz kolejny mnie wówczas zachwyciła.

    RIP

    Odpowiedz
    • Nawet dla mnie miał czas. Pisałam pracę magisterską z portów i przyjął mnie na Długim Targu. Praca miała być o rollowcach w powiązaniu z autostradą północ-południe, której oczywiście wtedy nie było. I profesor opowiadał o swoich wizjach rozwoju. Pamiętam jak dziś: „Zobaczy pani, ta autostrada powstanie”. To był rok 1985.

      Odpowiedz
  • Mam jedno pytanie dotyczące tekstu. „…dokonano przekopu przez Mierzeję Wiślaną…”.
    Gdzie dokonano przekopu oraz kiedy?

    Odpowiedz
    • To błąd tekst zostanie poprawiony. Przepraszamy.

      Odpowiedz
  • Miałem zaszczyt uczestniczyć w Jego zajęciach tuż przed śmiercią… Pan profesor do końca był pełen energii i pogody ducha, ze studentami rozmawiał jak przyjaciel. Na trzecie piętro wchodził zawsze po schodach, mimo że była dostępna winda. Największy autorytet jakiego poznałem. Zmarł dzień przed moimi zajęciami. Razem z całą grupą i wykładowcą zamiast zajęć udaliśmy się na Jego pogrzeb, uroczystość była przepiękna. Na pewno zapamiętam Go na całe życie

    Odpowiedz
  • Zaszczyt to chyba najlepsze określenie na spotkania z Profesorem. Spotykaliśmy się przez 15 lat i zaesze był to dla mnie zaszczytem.
    Pamiętam, że miał dziwną metodę „zatrzymywania czasu”. Gddy byłem mocno zbiegany wyczuwał to od razu. Częstował cukierkiem, czekoladą, mandarynką i już nie wypadało spieszyć się na następne spotkanie. Zawsze zachwycał mnie teczką (szufladą biurka, kieszenią) w której zawsze coś miał jako pretekst do zwolniebia czyjegoś tempa.

    Odpowiedz

Dodaj opinię lub komentarz.