W osi skweru Jana Heweliusza ustawiono kosztowny zegar słoneczny. Na niejakim podwyższeniu elegancko, w formie cylindra, obrobiona płyta piaskowca. Pięknie wykute oznaczenia godzin, do tego tabliczki i fachowo, pod kątem ustawiony, kuty gnomon. Piękna robota – drobiazg, rzecz może nie warta zachodu: zegar przez blisko pół roku, od końca września jest w cieniu rzucanym przez bryłę Wielkiego Młyna. Tak.
Jan Heweliusz, oprócz tego, że był wielkim astronomem, był też wielkiej miary specjalistą w dziedzinie budowy zegarów słonecznych. Jakie wystawiamy sobie świadectwo stawiając na jego cześć zegar słoneczny – w cieniu?

Zegar słoneczny w cieniu Wielkiego Młyna, fot. Zbigniew Sajnóg

Gorzką wymowę tego aktu pogłębia jeszcze wykuta w kamieniu dedykacja: Wielkiemu astronomowi – wdzięczni gdańszczanie. Wdzięczni? Jak to wdzięczni, skoro nie rozpoznają nawet najbardziej elementarnych podstaw dziedzin, którymi się zajmował?

Gdybyś – Szanowny Czytelniku, Szanowna Czytelniczko, zechciał/a umieścić gdzieś zegar słoneczny, czy nie byłoby pierwszą Twoją myślą – sprawdzić, czy w miejscu tym świeci słońce? Jeśli włodarze miasta ustawiają zegar słoneczny – nie mając tej myśli, to o czym to świadczy? Że myślą o czym? I że: jaki jest cel umieszczania tego zegara słonecznego? Edukacyjny? Ma zaświadczyć o naszej kulturze? Ozdobny – świadczący o naszym wyszukanym guście? Francuzi robią zgliwiałe sery – a my, o, stawiamy sobie zegary słoneczne w cieniu.

Czy uznamy, że prowadzący miasto myślą o nim poważnie? Myślą o tym, jakie ma znaczenie dla miasta i dla ludzi to, co robią? A czy nie jest tak, że stawiają durnostojkę, aby ich zbyć, żeby uważali, że pięknieje, że się rozwija. Taki lapsus wystawia nas na pośmiewisko, staje się naocznym potwierdzeniem, że dać Polakom coś, to zaiste jak małpie zegarek. Lud – psuj, ciemny – każdy widzi.

Ale też – zadajmy uczciwie pytanie sobie, czy nie jest to czasem słuszne, bo gdańszczanie przecież smacznie drzemią i naturalnie głosują na swoich fachowców. Czy ktoś z gdańszczan zauważył, że zegar słoneczny na skwerze Heweliusza przez blisko pół roku jest w cieniu? Ktoś w tej sprawie podniósł larum? Przecież to nie jest błaha sprawa, to jest świadectwo, jakie o sobie wystawiamy.

Zbigniew Sajnóg

6 thoughts on “Na przykładzie Gdańska – cz. 15 Zegar słoneczny w cieniu

  • Przyznaję – nie wiedziałem. A wnioski Pana w pełni popieram. Tak właśnie (tu symbolicznie) wygląda troska „włodarzy”. Wiele innych zdarzeń także to pokazuje – śmieszny w „potędze” budżet obywatelski (poniżej 0,5% całego budżetu ) i jeszcze śmieszniejszy w realizacji (głosowanie); czy choćby ostatnio dyskusja w sprawie zamachu Polski na „nasze wolnogdańskie Westerplatte”. Tak pięknie od lat utrzymane (tu ciekaw jestem czy Jaśnie Nam Panująca była tam kiedy prócz służbowego 1 września o brzasku).
    Durnostrojka – pięknie Pan to ujął.

    Odpowiedz
  • Szanowny Autorze,

    Sadze, ze Panskie oburzenie z powodu ustawienia zegara slonecznego w cieniu Wielkiego Mlyna jest nieco na wyrost. Szkoda, ze jest Pan pesymista, bo optymista cieszylby sie jednak, ze zegar jest oswietlony w porze wiosenno-letniej, czyli przez pozostale pol roku. Poza tym, lepiej byc w cieniu Wielkiego Mlyna niz Wielkiego Brata. Poniewaz nie mieszkam na stale w Gdansku, a przyjezdzam tutaj w porze letniej, wiec nie mialem okazji zauwazyc zacienienia zegara slonecznego.

    Ale zarty na bok. Dlaczego zegar stoi tam gdzie stoi? Odpowiedzial Pan sobie na to pytanie zamieszczajac stosowna fotke: zegar jest na drugim koncu alejki, ktora otwiera (albo konczy) pomnik J.H. Zapewne calosc zostala zaplanowane jako zwarta kompozycja artystyczna. Zegar w przeszlosci byl niszczony, glownie gnomon, przez lokalnych pijaczkow badz znudzonych turystow i wladze miasta cierpliwie to naprawiaja. Gwoli scislosci i informacji, w Gdansku jest kilka czynnych zegarow slonecznych, chocby na ratuszu przy ulicy Dlugiej, czy na kosciele Mariackim.

    Nie krytykowalbym tak bardzo Polakow, bo to jest zdolny narod i ktos kto czyta Panski tekst, a Polakow nie zna, gotow jest pomyslec, ze to rzeczywiscie ciemny lud.

    Jezeli tak bardzo potrzebuje Pan precyzji czasowej, prosze udac sie do Muzeum Zegarow Wiezowych, po schodach w kosciele sw. Katarzyny (100m w linii prostej od rzeczonego zegara slonecznego). Tam Pan znajdzie najdokladnieszy na swiecie zegar, ktory pracuje pobierac impulsy wysylane przez pulsary; zero bledu! Skonstruowany przez dr. inz. Grzegorza Szychlinskiego i jego zespol. Tenze sam dr. Szychlinski skonstruowal zegar wiezowy z najdluzszym wahadlem na swiecie (31,5m). Dlaczego wynalazek ten nie zostal jeszcze umieszczony w Ksiedze Guinessa, zostaje dla mnie tajemnica. Tak wyglada ten gdanski ciemny lud?

    Co do Francuzow, owszem produkuja zgliwale sery, ale rowniez produkuja zegary sloneczne; w malej, ale historycznej wiosce Roussilon widzialem przepiekna i prosta konstrukcje, ktora mozna wykonac na zajeciach praktyczno-techniczych w gimnazjum.

    Mam wrazenie, ze istnieje „drugie dno” w Panskim tekscie, a mianowicie chodzi o „przykopanie” wlodarzom miasta, tak mi na to wyglada.

    Odpowiedz
  • W moim tekście, szanowny panie, nie ma jakiegokolwiek dna – jeśli zechce pan przeczytać całość książki ufam pan to dostrzeże. Co do ultradokładnego zegara pana Szychlińskiego – byłem ostatnio na zorganizowanym przez redakcję niniejszego portalu spotkaniu poświęconym gdańskiej nauce i wiele się tam nasłuchałem o stosunku władz miasta do tego dzieła.
    W mojej książce znajdzie pan także refleksję na temat kradzieży gnomonu przez złomiarzy. Znajdzie tam głębię jakiej szuka – jak rozumiem. Popisuje się pan swoją erudycją, ale stawianie zegara słonecznego, w miejscu przez pół roku zacienionym jest kompromitujące i tyle. Jestem mieszkańcem tego miasta i owszem nasłuchałem się tu niemieckich rechotów. Nie dopiekam naszemu narodowi, choć przyznam, że niezwykle mi przykro z powodu onego snu. Ale właśnie nie dopiekam, a staram się grzecznie budzić.
    Co do kwestii jakie pan akcentuje – estetycznych, artystycznych kompozycji – Gdańsk doznaje w ostatnich latach po prostu szału niszczenia. Wystarczy popatrzeć co wyłoniło się ostatnio zza gdańskich bram – w perspektywach ulic: Ogarnej, Chlebnickiej, Świętego Ducha. Tudzież podziwić blokowiska – osiedla na historycznym terenie naszego miasta. To jest katastrofa – estetyczna, kulturowa, intelektualna – jaką pan chce, do wyboru. Jak pan widzi – nie ukrywam pod jakimiś dnami – mówię, nazywam wprost.
    A poza wszystkim – miasto jest – pardon – zasrane, zaszczane i zarzygane – dotkliwie brakuje publicznych toalet. To jest proszę pana piekący wstyd. Więc proszę nie zajeżdżać może od strony jakoby dojrzałości i estetycznego wyszukania tutejszych władz.

    Odpowiedz
  • Luzik! Jezeli rzeczywiscie nie ma drugiego dna w panskiej nocie, to przepraszam za domniemanie. Niemcami nie ma sie co przejmowac, bo ich przywara narodowa jest wlasnie ten rechot.
    Do panskich obserwacji dotyczacych upychania blokowisk w Gdansku dorzuce jeszcze hotel wybudowany wzdluz ulicy Grzaskiej, nie wiem jak teraz, ale od poczatku swojej dzialalnosci nie mial on wymaganych atestow. Generalnie, robi sie coraz ciasniej w Gdansku. Jak by nie patrzec, przed wojna bylo to miasto gesto zabudowane. Od 1945 roku nie byl on scisle odbudowywany wg przedwojennych planow. Oszczedzano na materialach budowlanych, cegly, stolarka, etc. Jak mawiaja nasi poludniowi sasiedzi, – To se ne vrati.
    Co do szaletow publicznych, to rzeczywiscie jest ich niewiele, ale to jest nie tylko gdanska specjalnosc.
    Ksiazke panska pobralem, ale nie mialem jeszcze czasu sie w nia zaglebic, znam fragmenty publikowane na tym portalu.
    To tyle w temacie, zdrowia zycze.

    Odpowiedz
  • Ten zegar jest nieczynny. Najbliższy czynny zegar słoneczny jest we Wrocławiu.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *