Na kanwie tegorocznej afery z budżetem obywatelskim w Gdańsku szykował się thriller polityczny, ale nie wyszedł nawet westernowy pojedynek czarno-białych charakterów.
Z tzw. sekwencji zdarzeń układa się wprawdzie historia pełna mrożących krew w żyłach momentów, naładowana emocjami i zaskakująca nieoczekiwanymi zwrotami akcji, jednak kiedy kurtyna opadła, wśród pierwszych refleksji pojawia się i ta, że nawet do greckiej tragedii tu daleko. O klasycystycznej bajce z morałem nawet nie wspomnę. Choć pewnie morał każdy może sobie z tej historii wysnuć własny…
Kolejność zdarzeń
- 23 września 2019 r. dziennikarz portalu Trójmiasto.pl Krzysztof Koprowski opublikował tekst, w którym ujawnił nieprawidłowości w zabezpieczeniach internetowego systemu do głosowania w gdańskim budżecie obywatelskim na rok 2020. W odpowiedzi – jeszcze tego samego dnia – władze miasta, reprezentowane przez rzecznika prasowego prezydent Aleksandry Dulkiewicz, zagroziły dziennikarzowi prokuraturą.
- 24 września redaktor naczelny portalu Trójmiasto.pl Michał Kaczorowski wydał oświadczenie, w którym przeprosił prezydent Dulkiewicz za użycie jej danych osobowych przez autora tekstu. Tego samego dnia Krzysztof Koprowski indagowany przez media mówi, że w Gdańsku mieście wolności panują zasady rodem niczym z Białorusi.
- 25 września swoje oświadczenie wydała pani prezydent. Pisze w nim, że przyjmuje przeprosiny redakcji i wycofuje się z groźby skierowania sprawy do prokuratury. Wynik głosowania w budżecie obywatelskim ma zostać uznany. Podsumowując – sprawa była, ale już jej nie ma.
To oczywiście bardzo skrótowe podsumowanie wydarzeń, które w tym tygodniu poruszyły, raczej zmieszały, niż wstrząsnęły, gdańską opinię publiczną.
Lista przegranych (w kolejności przypadkowej)
W tej historii – i tu widzę pewien związek ze sceną antyczną – nie ma zwycięzców. Wszyscy główni bohaterowie przegrali. Każdy przegrał co innego i każdy różne będzie lizał rany. Nie ma znaczenia, kto otrzymał najdotkliwsze ciosy, niektórzy wręcz zadali je sobie sami.
Krzysztof Koprowski, dziennikarz portalu Trójmiasto.pl, autor tekstu.
Miał odwagę wykazać błędy w systemie logowania się do platformy, z której można było oddać głos na projekty budżetu obywatelskiego 2020. Jest pozytywnym bohaterem tej historii, mimo zarzutów stawianych mu przez władze Gdańska o bezprawne wykorzystanie danych osobowych m.in. prezydent Aleksandry Dulkiewicz.
Koprowski nie poinformował o sprawie biura pani prezydent przed publikacją tekstu, przez co uniemożliwił władzom miasta odniesienie się do sprawy. Być może czegoś się obawiał? Warto, by to wyjaśnił. Zresztą – władze odniosły się w piśmie swojego rzecznika. Poza tym, jednak z kimś z Urzędu dziennikarz rozmawiał…:
„Skontaktowaliśmy się z wiceprezydentem Piotrem Borawskim i dyrektorem ZTM Sebastianem Zomkowskim. Potwierdzili, że głosowali już w BO, ustalone przez nas terminy głosowania uznali za >>możliwe<<”.
Reporter portalu jest równocześnie bohaterem przegranym, bo został sam ze swoją publikacją. Jego przełożony, redaktor naczelny portalu, w którym tekst się ukazał, zaparł się go, publikując przeprosiny skierowane do prezydent Dulkiewicz. A wyobrażałem sobie w pierwszych chwilach po wyartykułowaniu przez gdański magistrat „gróźb prokuratorskich”, że redaktor naczelny portalu, i zarazem patron Koprowskiego, stanie w jego obronie. Że zaprotestuje na piśmie w obronie wolności mediów, że zauważy konieczność posłużenia się danymi pani prezydent, że zaapeluje do kolegów dziennikarzy, innych redakcji, rzecznika praw obywatelskich, Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, branżowych organizacji w kraju i za granicą itp.… No dobra, przesadziłem. Podskórnie wiedziałem, że nic takiego nie nastąpi. Zastanawiam się, jak Koprowski odnajdzie się w nowej, „poaferalnej” rzeczywistości w swojej redakcyjnej rodzinie…
Daniel Stenzel, rzecznik prezydent Aleksandry Dulkiewicz, który firmował oświadczenie władz miasta.
Napisał w nim m.in. tak: „Informuję, że NIE BĘDZIEMY KASOWALI GŁOSU, ani prezydent, ani żadnej innej osoby, w imieniu której autor tekstu oddał głos. W związku z czym, zgłosimy do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na nieuprawnionym wykorzystaniu danych osobowych prezydent A. Dulkiewicz i jej współpracowników. Podobnie zawiadomiony zostanie Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych.
Zwracam uwagę, iż osoba przygotowująca materiał nie zwróciła się do nas w celu uzyskania komentarza do prezentowanych w tekście tez. Co poddaje w wątpliwość rzetelność artykułu. Takie działanie jest niezgodne ze standardami pracy dziennikarskiej, zapisanymi w ustawie o Prawie Prasowym i najzwyczajniej w świecie pozbawia czytelników pełnej i rzetelnej wiedzy w poruszanej sprawie.” (pisownia oryginalna)
Stenzel zarzucił Koprowskiemu nierzetelność (w domyśle także działanie nieetyczne), odejście od zasad warsztatu dziennikarskiego, a w ogóle to przestępstwo kwalifikujące się pod rozwagę prokuratury i prezesa UODO. Właściwie taka jest rola Stenzla jako rzecznika. Ma reprezentować pracodawcę na dobre i na złe. Był on jednak przez wiele lat dziennikarzem, a dziś sekuje dziennikarzy. To nie może podobać się jego dawnym kolegom i koleżankom. Ale… wszak dziennikarze z Urzędem Miejskim muszą jakoś żyć…
Za co dziennikarze (nie tylko jeden Koprowski) mogliby mieć pretensje do Stenzla? Ano – i tu wyjaśnienie istotne dla całego oglądu sprawy, a nie jedynie dla opinii Daniela Stenzla czy Aleksandry Dulkiewicz: wykorzystanie danych osobowych pani prezydent przy logowaniu się do feralnego systemu miało dla sprawy znaczenie fundamentalne. Gdyby Koprowski zalogował się korzystając z danych sąsiada lub kolegów z pracy, pies z kulawą nogą w Urzędzie problemem by się nie zajął. Tymczasem dziennikarz wykazał, że system nie gwarantuje bezpieczeństwa nikomu, bez względu na jego stanowisko, pozycję, urząd. Wywołanie Aleksandry Dulkiewicz do tablicy było niezbędne. Gdyby nie to, skończyłoby się na oświadczeniu, że głosy nie zostaną unieważnione, a system opiera się na wzajemnym zaufaniu władzy i mieszkańców, którego nie należy nadwyrężać. Mniej więcej to właśnie klarował opinii publicznej i Koprowskiemu Daniel Stenzel.
Michał Kaczorowski, redaktor naczelny, wydawca i właściciel portalu Trójmiasto.pl.
Przeprosił prezydent Aleksandrę Dulkiewicz za swojego dziennikarza, a powinien go wspierać z całych sił i środków. Powinien go wspierać ponieważ dziennikarz nie zrobił niczego w złej wierze. Działał na rzecz dobra publicznego chcąc wstrząsnąć mieszkańcami miasta, ale, jak sądzę, przede wszystkim władzami Gdańska. U podstaw jego działania leżało dobro publiczne, a nie chęć ataku personalnego na kogokolwiek. Niestety, redaktor naczelny Trójmiasto.pl zrobił coś, co dla wielu już na zawsze będzie kojarzyć się z gestem poddania się. Dla pracujących w jego redakcji dziennikarzy to nie jest dobry sygnał. Ale biuro pani prezydent Dulkiewicz na pewno odebrało przeprosiny bardzo pozytywnie.
Aleksandra Dulkiewicz, prezydent Gdańska.
Jej głos został wyrażony w tym co mówił i pisał na temat publikacji Daniel Stenzel – to oczywiste. Druga strona medalu jest taka, że słowo wolność tak często przez panią prezydent przywoływane w kontekście mediów i nie tylko, ma od dziś w Gdańsku inny smak, czy jej się to podoba, czy nie… a już fragment sygnowanego jej podpisem oświadczenia i pytanie: „Jak zatem mamy żyć ze sobą, jeśli nie możemy zaufać sobie w takich sprawach? Wszak wzajemne zaufanie jest podstawą istnienia i rozwoju wspólnoty, naszej gdańskiej wspólnoty też. (…)” może budzić wątpliwości, czy aby pani prezydent nie wykazuje się pewną dozą naiwności. Przy okazji sprowadza jej górnolotne często słowa w wymiar bardziej ziemski. Bo hasła o wolności i solidarności to jedno, a realia życia to drugie. Kolejny wymiar porażki Aleksandry Dulkiewicz to zwyczajnie odpowiedzialność polityczna za wszystko, co wiąże się z całą sprawą. Z wadliwym systemem weryfikującym głosujących w budżecie obywatelskim włącznie.
Środowisko dziennikarskie, gdańskie, trójmiejskie, ogólnopolskie.
Wsparcie udzielone Krzysztofowi Koprowskiemu, poza kilkoma pojedynczymi głosami, było znikome. Właściwie nie było go wcale. Gdyby wrócić do konwencji antycznej tragedii, powinienem powiedzieć, że jestem rozczarowany brakiem chóru tuz dziennikarskich wcielających się w taką rolę ze wszystkimi jej konsekwencjami. Gdzie podziali się: Tomasz Lis, Krzysztof Piątek, Katarzyna Włodkowska, Jacek Żakowski, Renata Kim i tak dalej, i tak dalej. Ich wsparcie gdańskiego dziennikarza byłoby cenne, bo że ujmują się za nim „prawicowi publicyści” to oczywista (choć także cenna) oczywistość.
Budżet obywatelski jako idea i przedsięwzięcie.
W Gdańsku nie po raz pierwszy źle zarządzany na poziomie platformy do głosowania. (Nie sposób nie wspomnieć przy okazji o problemach ze znikającymi w odmętach internetu głosami w roku 2017). Czy opinia publiczna w mieście jakoś tym się przejęła? Trudno powiedzieć, choć nie sądzę. Można by uznać to za klęskę opinii publicznej, gdyby nie to, że procentowy poziom głosujących w budżecie obywatelskim wyniósł 11,36 procent mieszkańców. Od początku idea współdysponowania niewielkim fragmentem budżetu miasta nie cieszy się dużą popularnością, więc i cała afera mało kogo obeszła.
Tymczasem miasto zadowolone jest z sukcesu. Oto bowiem, w tegorocznej edycji BO zagłosowało 53025 osób. Przed rokiem głosujących było 48760. Tyle, że teraz mógł głosować każdy mieszkaniec miasta – łącznie z niemowlakami – lub osoba płacąca w nim podatki. Przed rokiem wymogiem było ukończenie 16 roku życia.
Natomiast deklaracje Daniela Stenzla, że teraz odbędą się konsultacje na temat tego, czy wirtualny system oddawania głosów ma być bardziej szczelny, zakrawa na żart. Dlaczego nikt nie pytał mieszkańców o zdanie, kiedy władze miasta uznały, że system, który każdy może zhakować bez większych umiejętności informatycznych, będzie odpowiednim na potrzeby budżetu obywatelskiego 2020? Wtedy konsultacje potrzebne nie były? A nie warto zapytać ludzi, czy w ogóle ogłoszone dziś głosowania wyniki uznać za obowiązujące?
Tłumaczenie rzecznika, że „Jeżeli ktoś będzie chciał działać w złej wierze, to niezależnie od przyjętych zasad weryfikowania głosowania – może próbować pozyskać pozostałe dane” to banał. Gdyby trzymać się tego założenia, systemy zabezpieczeń bankowych powinny być mniej restrykcyjne, bo i tak cyberzłodzieje, jeśli zechcą w złej wierze pozyskać i wykorzystać dane… Właściciel czy też dzierżawca systemu pełniącego swoje zadania w oparciu o dane osobowe zawsze i bezwzględnie powinien dbać o to, by ich niewłaściwe wykorzystanie maksymalnie utrudnić, czy wręcz uniemożliwić.
No i te odniesienia do wzajemnego zaufania podnoszone przez panią prezydent m.in. podczas ogłaszania wyników głosowania nad budżetem obywatelskim.… Czyżby Gdańskiem rządzili nie realiści, a pięknoduchy? Miłe to, ale niebezpieczne.
Może jednak jakiś morał, albo chociaż podsumowanie?
|Czemu nie! Moim zdaniem warto otworzyć miejską debatę o kształcie budżetu obywatelskiego w przyszłych latach. I nie chodzi tylko o jego zaplecze wirtualno-technologiczne, o sposób oddawania głosów i ich weryfikację oraz o wiek głosujących. Warto porozmawiać o tym, czy gdańszczanie w ogóle potrzebują budżetu obywatelskiego, co z nim jest nie tak, że absorbuje uwagę tak niewielkiej liczby ludzi, czy możliwości, jakie stwarza to narzędzie, odpowiadają rzeczywistym potrzebom mieszkańców, dlaczego kwota przeznaczona na jego realizację jest taka, a nie inna i czy nie powinna być większa, co zrobić by mieszkańcy aktywniej włączyli się do głosowania? A może część kompetencji miasta przy organizacji BO należy scedować na podmiot zewnętrzny? Jak go wybrać? Jak to działa w innych miastach i za granicą? I tak dalej, i tak dalej. Jeszcze raz powtórzę – warto o tym rozmawiać (także w formule panelu obywatelskiego, ale szeroko, a nie jedynie o formie weryfikacji głosujących) zanim władze miasta ogłoszą nabór projektów do kolejnej edycji BO i nim rozpocznie się przyszłoroczna tura głosowania. Bo jeśli za rok najważniejszym sukcesem okaże się to, że internetowy system głosowania nie nawalił, to cała górnolotna wspólnotowo-wolnościowo-obywatelsko-solidarnościowa polityka społeczna miasta okaże się warta tyle, ile wyniesie procentowy udział mieszkańców w głosowaniu na budżet obywatelski 2021.
Komunikat prasowy:
Zwycięskie projekty budżetu obywatelskiego 2020
W tym roku do podziału było 18 543 609 zł, w tym 14 943 609 w projektach dzielnicowych, a 3 600 000 w projektach ogólnomiejskich. Zagłosowało 53 025 osób, czyli o 4265 osób więcej niż przed rokiem. Chętniej głosowały kobiety (29 321) niż mężczyźni (23 704).
W prezentacji zwycięskich projektów udział wzięła prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz, która podziękowała wszystkim głosującym – Dziękuję gdańszczankom i gdańszczanom za udział w głosowaniu, wybraliśmy 75 projektów, w tym 5 ogólnomiejskich i 70 dzielnicowych, wśród nich jest także jeden niezwykle ciekawy, to budowa tężni solankowej w Gdańsku Oliwie, jestem ciekawa realizacji tego pomysłu. Zasady kolejnej edycji, w tym weryfikacji głosujących chcielibyśmy poddać pod konsultacje panelu obywatelskiego”.
Rzecznik prezydent Daniel Stenzel poinformował o zastrzeżeniach dotyczących zwycięskiego projektu w Gdańsku Kokoszkach – W tym tygodniu odebraliśmy kilka telefonów dotyczących nieuprawnionego głosowania w tej dzielnicy, poprosiliśmy mieszkańców o przekazanie tych wątpliwości Policji, także my informujemy służby o wykorzystaniu danych osobowych. Realizacja tego jednego projektu stoi pod znakiem zapytania, ostateczną decyzję podejmie zespół konsultacyjny ds. budżetu obywatelskiego. – Czekamy na wyjaśnienia odpowiednich służb, nie mamy narzędzi do tego, żeby stwierdzić, czy ktoś faktycznie za kogoś się podał podczas głosowania – dodała Sylwia Betlej, kierownik Referatu ds Partycypacji Społecznej i Rad Dzielnic. Realizacja projektów jest przewidziana na lata 2020-2021. Mamy trochę czasu, żeby podjąć w ramach zespołu konsultacyjnego decyzję co dalej z wątpliwym projektem w Kokoszkach – podsumował Stenzel.
Więcej informacji o zwycięskich projektach: https://www.gdansk.pl/wiadomosci/budzet-obywatelski-2020-sprawdz-ktore-projekty-wygraly-w-tegorocznym-glosowaniu-wyniki,a,155529