Minęliśmy go w drodze do Drawska Pomorskiego. Nikt z nas nie spodziewał się tu takiego domu, a tym bardziej pałacu. Gdy śmignął nam za oknami, cała nasza trójka jęknęła. W tył zwrot i już byliśmy przed schodami. Dziwne uczucie – olbrzymi,w połowie zniszczony pałac, olbrzymi park i zupełna cisza. Trochę straszno, jak na odludziu. Pałac w Siemczynie.
Historia pałacu i okolicznych ziem mogłaby posłużyć jako tło do historycznego thrillera. Pobliskie tereny były pod wpływem Askańczyków z Marchii Brandenburskiej oraz… Templariuszy, z których prawdopodobnie jeden z nich o imieniu Heinrich założył wieś Heinrichsdorf. Pierwsze wzmianki pochodzą z 1292 roku. Po rozwiązaniu zakonu część wsi trafiła w ręce Joannitów, którzy przekazali ją jako lenno w ręce rodu von der Goltz. W 1368 roku tereny te zostały włączone do Królestwa Polskiego i były w jego granicach aż do pierwszego rozbioru Polski.
Zanim powstał pałac, wieś była świadkiem ważnych wydarzeń. Kilkukrotnie dokonywał tu przemarszu król Władysław Jagiełło zdobywając pobliski zamek w Drahimie, a potem go wizytując. Nie jedyne to wojska, które odwiedziły tę wieś – z różnym skutkiem.
Własność Heinrichsdorfu potwierdził król Zygmunt III Waza w 1597 roku. W 1640 Balthazar von der Goltz przystąpił do budowy pałacu. Wieś leżała na granicy Rzeczpospolitej Polskiej i 21 lipca 1655 w tym właśnie miejscu rozpoczęły ofensywę lądową wojska szwedzkie rozpoczynając katastrofalny dla nas „potop”. 2 lata później zimował w Heinrichsdorf Stefan Czarniecki w pogoni za wojskami szwedzkimi.
W czasie Wojny Północnej maszerowali tu wszyscy: Szwedzi, Polacy, Rosjanie, Saksończycy. I grabili. Szwedzi przynieśli nawet dżumę ze sobą. 19 listopada 1726 nastąpiło zakończenie budowy pałacu. Pałac był na planie podkowy, na kształt rezydencji francuskich, z okazałym tarasem, holem, podwójnymi schodami dębowymi, licznymi, wysokimi na 4,5 m pomieszczeniami, salą rycerską i okazałymi piecami kaflowymi. W 1746 roku gościł tu hrabia Friedrich Wilhelm von Schwedt, szwagier króla Fryderyka Wielkiego, a także wcześniej wielokrotnie sam Fryderyk Wielki w drodze do Królewca. W czasie Wojny Siedmioletniej bogactwo pałacu nie spodobało się Kozakom. W 1796 nowy właściciel dobudował skrzydło południowe, a 11 lat później wojska napoleońskie zabrały, co mogły.
W ciągu wieku dziewiętnastego pałac i wieś kilkakrotnie zmieniały właścicieli, by ostatecznie w 1907 trafić w ręce rodziny von Bredow. Baron Hartwig von Bredow dobudował skrzydło północne, rozbudował pobliskie budynki folwarczne, przywrócił dawną świetność i przede wszystkim odnowił cudowny, przeogromny park, którego założenia są do dzisiaj widoczne. Po dojściu Hitlera do władzy majątek został rozparcelowany, ale rodzina von Bredow mieszkała tu do końca wojny.
W czasie wojny przebywali tu na robotach przymusowych jeńcy polscy, sowieccy i francuscy. Na początku 1945 wraz ze zbliżającym się frontem majątek opustoszał. Sowieccy żołnierze zrabowali i zniszczyli, co się dało, zamieniając pałac w szpital wojskowy. Wieś – nazwaną początkowo Henrykowo, a od 1947 Siemczyno – zasiedlili Polacy z Białorusi, Ukrainy i Litwy. W budynkach folwarcznych urządzono PGR, a w pałacu szkołę podstawową, która działała od 1950 do 1985. Przez cały ten czas majątek niszczał. Nadzieją było zakupienie dworu w 1999 r. przez braci Zbigniewa i Bogdana Andziak, który zadbali o budynki folwarczne i powołali do życia Henrykowskie Stowarzyszenie organizujące co roku Dni Henrykowskie. Gośćmi są zawsze członkowie rodu von Bredow.
Park udało się kupić od gminy Czaplinek w 2011 roku, po 11 latach starań. Są to trzy hektary z czterystoma drzewami: lipami, grabami (słynna aleja grabowa), kasztanowcami, dębami, świerkami i jesionami, a wśród nich można znaleźć pozostałości grobowca Hartwiga von Bredow. Prawdopodobnie chowano w nim również wcześniejszych właścicieli. Grobowiec został zdewastowany po II wojnie światowej.
W parku można również znaleźć wejście do tunelu. Ponoć łączył on pałac z kaplicą i korzystał z niego niepełnosprawny syn Georga Wilhelma von Grotz udając się na nabożeństwo. Pewnego razu zakochał się on w córce organisty, ale zmarł i powrócił pod tunel jako gołąb. Zmarła wkrótce również jego ukochana i w czasie nabożeństw koło kaplicy u wejścia można było spotkać parę gołębi.
Baronowa Masha von Bredow jako ostatnia wyjechała z pałacu, dosłownie w przeddzień wkroczenia żołnierzy sowieckich. Jej duch jest czasem widziany w pałacowych oknach.
Fascynujące opowiadania, dziękuję, oby miejsce odzyskało dawny blask
Należałoby do pałacu zawitać teraz… zobaczyć zadbany park, odkryte tunele na przypałacowych błoniach… częściowo wyremontowany dach skrzydła von Arnima i korpusu głównego von der Goltza oraz rozpoczęcie w br. prac remontowych piwnic i fragmentów parteru… w piwnicach urządzane jest Muzeum Baroku… zapraszamy…
Robert
Henrykowskie Stowarzyszenie w Siemczynie
Dziękuję! Miło to przeczytać!
Ciekawie napisany kawałek historii. Z przyjemnością przeczytałam.
piękna historia,jak i piękne miejsce, szkoda że zapomniane, a mogło by być piękną atrakcją turystyczną:))
W Siemczynie działa stoowarzysznie lokalne , nazwy dobrze nie pamiętam, chyba „Pałac Siemczyno” . Robią naprawdę dobra robotę. W perspektywie zbierają środki na dokumentację techniczną pomicna w renowacji tego zabytku. A tak a propos, Drahim czyli Stare Drawsko był centrum administracyjnym komendy /komandorii/ templariuszy. Templariusz, którego imię dało początek nazwie był komturem drahimskim.
Dziękuję za uzupełnienie.