Jan Nagórski, który patronuje od ponad czterdziestu lat ulicy w gdańskiej dzielnicy Zaspa – Młyniec był jednym z pierwszych polskich pilotów i pierwszym wykonawcą akrobacji lotniczych wodnosamolotem. W historii światowego lotnictwa zasłynął również jako pierwszy pilot polarny.
Jak podaje Wikipedia Jan Alfons Nagórski urodził się 8 II 1888 r. we Włocławku jako syn Józefata, właściciela niewielkiego gospodarstwa rolnego. Jednakże w artykule poświęconym polskiemu pilotowi, zamieszczonym na stronie www.polskieradio.pl przeczytamy, że jego pierwsze imię brzmiało „Alfons”, a drugie „Jan”, przy czym pierwszego nigdy nie używał.

Jan Nagórski kształcił się w gimnazjum we Włocławku, którego nie ukończył. Z powodu braku środków finansowych przerwał naukę po ukończeniu 6. klasy. W 1905 r. zdał egzamin uprawniający go do pracy pedagogicznej, po czym rozpoczął pracę w szkole w Krośniewicach, w ob. województwie łódzkim. Praca wiejskiego nauczyciela nie zaspokajała jednak jego ambicji. Dlatego rok później zdał eksternistycznie egzamin maturalny, zrezygnował z pracy i wyjechał do Odessy, gdzie wstąpił do Szkoły Wojskowej. Po jej ukończeniu trzy lata później został przydzielony do 23. Pułku Strzelców w Chabarowsku nad rzeką Amur na Syberii. W 1912 r. wstąpił do Szkoły Inżynierów Morskich w Petersburgu, którą ukończył rok później z dyplomem inżyniera morskiego.
W tym samym czasie zainteresował się lotnictwem. Odbył szkolenie pilotażu w I Wszechrosyjskim Aeroklubie, otrzymując międzynarodowe świadectwo pilota. Ułatwiło mu to przyjęcie do nowoutworzonej szkoły pilotów wojskowych w Gatczynie, którą ukończył z tytułem „lotnika wojennego”. Był jednym z pierwszych lotników carskiej Marynarki Wojennej. Został zatrudniony w Głównym Zarządzie Hydrograficznym Ministerstwa Marynarki.
W 1914 r. zwierzchnicy polecili mu opracowanie możliwości wykorzystania samolotu w warunkach arktycznych. Admirał carskiej floty, Michaił Żdanko, przygotowywał bowiem specjalną ekspedycję poszukiwawczą, której celem było odnalezienie w Arktyce zaginionych członków trzech rosyjskich wypraw polarnych dowodzonych przez: geologa Władimira Rusanowa oraz poruczników Georgija Siedowa i Georgija Brusiłowa.

Pierwszy z nich w 1912 r. dowodził ekspedycją badawczą na Spitsbergen (wyspę w archipelagu Svalbard na Morzu Arktycznym), której celem było poszukiwanie tam złóż węgla. W drodze powrotnej statek „Herkules”, którym płynęli członkowie tej wyprawy, zaginął.
Druga z wymienionych ekspedycji, dowodzona przez Gieorgija Siedowa wypłynęła w 1912 r. z Archangielska. Statek „Swiatyj Foka” wyruszył w kierunku Ziemi Franciszka Józefa (archipelagu położonego w północno – zachodniej części Morza Barentsa), do której wybrzeży dotarł dopiero w sierpniu kolejnego roku. Celem tej wyprawy było zdobycie Bieguna Północnego. Po dłuższym postoju na Wyspie Hoockera (znajdującej się w środkowej części wspomnianego archipelagu) Siedow postanowił wyruszyć w dalszą drogę w psich zaprzęgach. Z uwagi na niesprzyjające warunki klimatyczne uczynił to dopiero pół roku później. Towarzyszyło mu wówczas dwóch polarników. Niestety nie udało im się osiągnąć zamierzonego celu: tuż przed dotarciem do Wyspy św. Rudolfa zmarł dowódca wyprawy. Towarzysze pochowali go na tej wyspie, po czym zawrócili.
W drodze powrotnej natrafili na dwóch ocalałych członków trzeciej z wymienionych ekspedycji: dowodzonej przez oficera Rosyjskiej Marynarki Wojennej, Georgija Brusiłowa. Wcześniej – po dwuletnim dryfowaniu po wodach Morza Karskiego – na polecenie dowódcy, Brusiłowa, załoga rozdzieliła się. Z dziesięciu marynarzy, którzy podjęli próbę dotarcia do Ziemi Franciszka Józefa, tylko dwóch przeżyło – zostali uratowani właśnie przez załogę statku „Swiatyj Foka”. Nie wiedzieli, że Brusiłow i ci uczestnicy jego ekspedycji, którzy pozostali na Morzu Karskim, na statku „Święta Anna”, zmarli z głodu i wyziębienia.

Zarząd Hydrograficzny rosyjskiej Marynarki Wojennej planując w 1914 r. akcję poszukiwawczą uczestników wspomnianych trzech wypraw polarnych, postanowił po raz pierwszy wykorzystać w takiej sytuacji samolot. Wybór odpowiedniego samolotu zlecono Nagórskiemu, jako że to on miał przeprowadzić planowaną akcję.
Po latach Jan Nagórski wspominał: „Przyszedłem do przekonania, po zaznajomieniu się z warunkami klimatycznymi Arktyki, że należy brać z sobą hydroplan, który pozwalałby startować i lądować na lodzie i na wodzie i żeby silnik był chłodzony powietrzem i poza tym, by był stały silnik samochodowy na ciągłość pracy, stałość”. Oznaczało to, że „maszyna musiała być wyposażona w pływaki, spełniające także rolę nart, co pozwalało na starty i lądowania na wodzie oraz powierzchni pokrytej lodem” (www.polskie radio.pl). Takie kryteria spełniał wodnosamolot Farman MF. 11 z silnikiem Renault, produkowany we Francji. Rosjanie zdecydowali się na zakup takiego modelu. Nagórski sam udał się do Paryża, gdzie osobiście nadzorował montaż maszyny w warsztatach Renaut. Miał on moc 85 KM, zdolny był osiągnąć prędkość 100 km / h.
Samolot w częściach, zapakowanych w ośmiu skrzyniach został przewieziony drogą morską do Oslo, ponieważ tam były ówcześnie ekwipowane statki ratownicze. Statkiem tym płynął Nagórski wraz z marynarzem – mechanikiem, Eugeniuszem Kuzniecowem, który miał mu towarzyszyć w lotach poszukiwawczych w Arktyce.
W stolicy Norwegii obaj spotkali się ze słynnym badaczem Arktyki, pierwszym zdobywcą bieguna południowego – Roaldem Amundsenem. Wcześniej Nagórski prowadził z nim korespondencję, dzięki czemu zdobył niezbędne informacje na temat warunków klimatycznych panujących w Arktyce.

Pierwszy etap wyprawy prowadził drogą morską z Oslo do Aleksandrowska (ob. Murmańsk). W połowie sierpnia statek z Nagórskim i Kuzniecowem dotarł do wybrzeży Nowej Ziemi (archipelagu na Oceanie Arktycznym). W czasie rejsu załoga statku wyśmiewała się z misji powierzonej polskiemu lotnikowi. Marynarze nie wierzyli w jej powodzenie.
Po dotarciu do Nowej Ziemi przez klika dni – w panujących tam skrajnie trudnych warunkach klimatycznych – Nagórski i Kuzniecow, własnymi rękami, nie posiadając odpowiednich urządzeń – zmontowali samolot. Wydało się, że w tej sytuacji to zadanie jest niewykonalne, lecz na przekór wszystkiemu, nie poddawali się.

Stamtąd rozpoczęli serię lotów rozpoznawczych; pierwszy miał miejsce 21 VIII 1914 r. Do 13 – ego września wykonali pięć długich lotów (kilkugodzinnych) oraz kilkanaście krótkich, pokonując w sumie ponad tysiąc sto kilometrów nad lądem i Morzem Barentsa na wysokości od 800 do 1200 m. W czasie ostatniego z nich przekroczyli 76 – ty stopień szerokości geograficznej północnej.
Zaginionych polarników niestety nie odnaleźli. W jednej z opuszczonych chat (którą dostrzegli z samolotu) na Wyspie Pankracego natrafili jedynie na ślad bytności Gieorgija Siedowa: znaleźli tam sporządzony przez badacza dziennik z wyprawy oraz list adresowany do Marynarki Wojennej. Nie wiedzieli jednak, że Siedow już wtedy nie żył.
Nagórski wraz z Kuzniecowem zakończyli wyprawę 23 IX 1914 r. Dotarła bowiem do nich ekspedycja z okrętu „Peczora” z rozkazem zakończenia misji z powodu wybuchu I wojny światowej. Zdemontowawszy samolot, drogą morską udali się do Archangielska.
Adm. Żdanko wysoko ocenił misję przeprowadzoną przez polskiego pilota. Okazała się ona przełomem zarówno w lotnictwie, jak i w badaniach Arktyki. Nagórski przekonał się, że samolot jest jedynym środkiem lokomocji, dzięki któremu możliwe będzie dokładne zbadanie Arktyki, dotarcie do Bieguna Północnego. Zdjęcia wykonane z samolotu pozwoliły poprawić mapy tego terenu, które były bardzo niedokładne: niektóre lądy odkryte przez polarników, okazały się lodowcami. Z doświadczeń Nagórskiego skorzystali już w niedalekiej przyszłości piloci planujący podobne wyprawy. Należał do nich kontradmirał Richard Evelyn Byrd Jr., amerykański lotnik, pionier wypraw polarnych, jak również szwajcarski pionier lotnictwa, Walter Mittelholzer. Pierwszy z nich w połowie lat 20 – tych nawiązał kontakt z Janem Nagórskim, w celu uzyskania szczegółowych danych dotyczących Arktyki.

W czasie I wojny światowej Jan Nagórski służył w eskadrze lotnictwa morskiego Floty Bałtyckiej w Rewlu (ob. Tallin); brał udział w lotach patrolowych nad wodami Bałtyku. Wraz z końcem 1915 r. został dowódcą eskadry wodnosamolotów stacjonujących na transportowcu „Orlica”, a w kolejnym roku dowódcą eskadry stacjonującej na półwyspie Zerel na wyspie Sarema (ob. należącej do Estonii).
Warto wspomnieć, iż 17 IX 1916 r. podczas lotu wodnopłatowcem – jako pierwszy na świecie – Nagórski wykonał „figurę akrobacji lotniczej zwaną pętlą” (Wikipedia); wyczyn ten powtórzył dwukrotnie następnego dnia. Fakt ten został oficjalnie zarejestrowany w Aeroklubie Rosji.
W listopadzie 1916 r. samolot, którym kierował, zestrzelony przez Niemców spadł do morza. Pilot otrzymał strzał w nogę. Na ratunek przyszła mu załoga okrętu podwodnego. W międzyczasie został jednak uznany za zaginionego, a meldunek o jego ocaleniu nigdy nie dotarł do dowództwa. Chaos spowodowany dwiema rewolucjami Rosji, do których doszło w 1917 r., a następnie wojną domową – sprawił, że akta osobowe Jana Nagórskiego zaginęły, a on został uznany za poległego.
W rzeczywistości po krótkim pobycie w szpitalu w Rydze powrócił do służby wojskowej jako dowódca wodnopłatowców, stacjonujących w rosyjskiej bazie na terenie ob. Finlandii.
Po rewolucji październikowej dywizjon, w którym służył, został wcielony do formowanej wówczas przez bolszewików, Armii Czerwonej.
W 1919 r. Nagórski opuścił Rosję Sowiecką. Zgłosił się do polskiej Marynarki Wojennej. Nie został jednak przyjęty z uwagi na roczną służbę w Armii Czerwonej. Zamieszkał na południu Polski, podjął pracę jako inżynier i projektant urządzeń energetycznych i chłodniczych. Pracował również w przemyśle naftowym. Działał społecznie.

W ZSRR pilot Iwan Nagurski – uważany za zmarłego – został w 1936 r. patronem stacji meteorologicznej na Ziemi Franciszka Józefa (istniejącej tam do 1997 r.). W wydaniu Wielkiej Encyklopedii Radzieckiej z 1954 r. określono go jako „zmarłego rosyjskiego pilota”. W II RP z kolei, osiągnięcia Jana Nagórskiego nie były w ogóle znane. Po II wojnie światowej Nagórski zamieszkał najpierw w Gdańsku, potem w Warszawie. Pracował jako inżynier.
Dziesięć lat po zakończeniu II wojny światowej miało miejsce ciekawe zdarzenie, swego rodzaju punkt zwrotny z życiu dawnego lotnika. Jan Nagórski wybrał się wtedy z żoną na spotkanie z Czesławem Centkiewiczem, znanym pisarzem, podróżnikiem, kierownikiem pierwszej polskiej wyprawy polarnej. Tematem tegoż spotkania były badania Arktyki. W pewnym momencie pisarz wspomniał o „dawno zapomnianym pionierze lotnictwa, rosyjskim pilocie Iwanie Nagurskim, który zginął w 1916 roku” (Wikipedia). Po usłyszeniu tych słów Nagórski wstał i wyjaśnił zebranym, iż to on jest owym pilotem. I nie jest Rosjaninem, tylko Polakiem, a po drugie „absolutnie nie czuje się martwy” (Wikipedia). Informacja ta wywołała wielkie poruszenie, szybko dotarła do mediów, również w ZSRR, dokąd zresztą został zaproszony.
W wydaniu Wielkiej Encyklopedii Radzieckiej z 1976 r. umieszczono poprawiony biogram Jana Nagórskiego; usunięto z niego informację dotyczącą jego śmierci w czasie I wojny światowej.
Za namową Centkiewicza Nagórski spisał swoje wspomnienia, które zawarł w dwóch publikacjach: „Pierwszy nad Arktyką” (1958 r.) i „Nad płonącym Bałtykiem” (1960 r.). W 1957 r. został członkiem Klubu Seniorów Lotnictwa Aeroklubu PRL. Zajął się popularyzacją historii lotnictwa w naszym kraju. Brał również udział w spotkaniach z pilotami arktycznymi. Odznaczono go Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Zmarł w Warszawie 9 VI 1976 r. Spoczął na warszawskim cmentarzu w Wólce Węglowej na Bielanach. Dwa lata później został patronem ulicy w gdańskiej dzielnicy Zaspa – Młyniec.
Wspomnienie o Janie Nagórskim napisałam na podstawie:
- Wikipedii
- „Encyklopedii Gdańskiej”
- www.polskieradio.pl Wspomnienia Jana Nagórskiego. Audycja z cyklu „Pół wieku polskiego lotnictwa” prowadzona przez Tadeusza Kaźmierskiego, Polskie Radio 20 IV 1958 r.