Do prężnych działaczy przedwojennej gdańskiej Polonii należeli niewątpliwie Apolonia i Roman Ogryczakowie. Warto przybliżyć ich sylwetki.

Apolonia Ogryczakowa, z domu Tomaszewska, urodziła się 8 V 1875 r. w wielkopolskiej miejscowości Mogilno, jako córka Walerii i Jakuba. Została wcześnie osierocona. Pewien okres swego życia spędziła w Berlinie, gdzie uczyła się sztuki kulinarnej. W wieku dwudziestu siedmiu lat przyjechała do Gdańska, gdzie od początku swego pobytu  zaczęła udzielać się w organizacjach polonijnych. Miała zdolności muzyczne, więc wstąpiła do Towarzystwa Śpiewaczego „Lutnia”. Być może tu poznała Romana Ogryczaka, także Wielkopolanina (urodzonego 14 II 1873 r. we wsi Utrata k. Jarocina), działacza tutejszych organizacji polonijnych. Śpiewał we wspomnianym chórze, działał w Towarzystwie Ludowym „Jedność”.
Apolonia i Roman pobrali się 11 X 1904 r. Według innego źródła ich ślub miał miejsce rok wcześniej.
Roman był stolarzem i prowadził nieduży warsztat przy ob. ul. Dolnej (wtedy Hirschgasse) na Dolnym Mieście.

Na poniższych zdjęciach fragmenty ul. Dolnej (łączy ul. Łąkową z ul. Kamienna Grobla) –  stan obecny.

Początkowo małżonkowie żyli skromnie, Roman miał kłopot z uzyskiwaniem zamówień jako stolarz. W takiej sytuacji Apolonia wykazała się przedsiębiorczością i założyła sklep z artykułami spożywczymi (zwany wtedy składem kolonialnym), który z czasem zaczął przynosić zyski. Dzięki temu małżonkowie stopniowo mogli zmienić mieszkanie na większe, a w 1912 r. Roman kupił dom przy obecnej ul. Żabi Kruk 5 (wtedy Poggenpfuhl), gdzie przeniósł swój warsztat, a jego żona  sklep. Tam także zamieszkali.

Na załączonym zdjęciu fragment obecnej ul. Żabi Kruk  wraz z kościołem św. Piotra i Pawła oraz miejsce, gdzie stała kamienica pp. Ogryczaków.

Oto reklama sklepu Apolonii Ogryczakowej z przedwojennego przewodnika (cytowana przez Gabrielę Danielewicz):

Masło, wędliny, drób, owoce, pierwszorzędnej jakości oraz wszelką żywność dobrze i tanio kupisz tylko w sklepie A. Ogryczak . Gdańsk, Poggenpfuhl 5.

W innym przewodniku podano dodatkowo numer telefonu do tego sklepu: 282-32.

źródło: www.poschodkach.eu

Część swoich dochodów małżonkowie przekazywali na cele charytatywne. Byli małżeństwem bezdzietnym, co pozwalało im na przeznaczanie całego swego wolnego czasu na działalność społeczną. Wykorzystywali  go  na spotkania w gronie tutejszej Polonii, próby chóru „Lutnia” oraz teatru amatorskiego. Roman grał role męskie w spektaklach organizowanych przez Koło Przyjaciół Sceny; pełnił tam także funkcję dekoratora.

W 1908 r. Apolonia przyczyniła się do powstania Towarzystwa Polek, którego hasłem było zachowanie polskości i walka z germanizacją. Przy czym główną inicjatorką utworzenia tej organizacji była Ida Zielkowa. Wśród innych aktywnych działaczek były m. in. panie Czyżewskie, Maria Muzykowa, Jadwiga Kręglewska, Eleonora Kochanowska, Helena Hoffmann oraz Franciszka Tylewska.

Apolonia była wrażliwa na ludzką biedę i krzywdę. Choć była kobietą drobnej postury, nie brakowało jej werwy i zapału do działania. W czasie pierwszej wojny światowej zaczęła opiekować się sierotami, ludźmi wysiedlonymi i bezdomnymi. Próbowała zaradzić biedzie przeznaczając również własne fundusze. Czyniła to także w okresie międzywojennym wspierając wówczas także takie przedsięwzięcia, jak budowę polskich ochronek. Udzielała się również w Polskim Czerwonym Krzyżu i w Polskiej Misji Dworcowej. Po powstaniu Wolnego Miasta Gdańska przekonała się, że nadal zamieszkałym tu Polakom grozi wynarodowienie. Zaczęła podejmować różne inicjatywy dotyczące walki  z germanizacją. Aktywnie włączyła się w działalność rozmaitych organizacji polonijnych. Gabriela Danielewicz napisała na ten temat:

Śmiało można powiedzieć,że nie było w Gdańsku polskiej placówki społecznej bez udziału Ogryczakowej. Nie odstraszały jej żadne trudności, przeszkody ani szykany (…) Żyła z myślą o innych i w tym widziała dla siebie największą satysfakcję i radość. Nie liczyła na wdzięczność, nie czyniła niczego dla zyskania popularności, jedynie z głębokiego altruizmu.

W 1919 r. Apolonia Ogryczakowa założyła Towarzystwo Sług Polskich Św. Zyty, w którym pełniła przez wiele lat funkcję przewodniczącej. Organizacja ta rozrastała się – jej filie z czasem powstały w różnych dzielnicach Gdańska. Powodem założenia tej organizacji było zagrożenie zniemczeniem polskich kobiet pracujących jako służące w niemieckich domach. Masowe było zjawisko zatrudniania  Polek przybywających do Gdańska z prowincji w poszukiwaniu pracy w charakterze służących u niemieckich pracodawców.
Apolonia dbała, aby na spotkaniach Towarzystwa panowała rodzinna, serdeczna atmosfera. Sama służyła radą i pomocą członkiniom. W czasie spotkań odbywały się recytacje polskiej poezji, śpiewano polskie ludowe piosenki oraz słuchano pogadanek np. na temat historii Polski. Ponadto organizowane były kursy szycia i haftu, wymieniano się przepisami kulinarnymi.

Oto relacje dwóch członkiń Towarzystwa:
„Z przyjemnością wspominam zebrania w Towarzystwie św. Zyty. Schodziłyśmy się tam gnane silną potrzebą uczestniczenia w zbiorowości polskiej. Czułyśmy się pod skrzydłami pani Ogryczakowej jak w rodzinie i nie mogę zapomnieć jej szczerej troski o nasz los”.
„Na zebrania czekałyśmy niecierpliwie, chcąc znowu spotkać się w miłym gronie, rozmawiać po polsku, śpiewać, pożalić się i razem poweselić się. Niektóre członkinie przynosiły swoje ciasta i tak przy kawie z mlekiem schodził nam czas. Pani Ogryczakowa traktowała nas na równi, dla każdej miała życzliwe słowo i każda mogła liczyć na jej pomoc. Była to bardzo dobra i skromna osoba. Chociaż była dość zamożna, nie wynosiła się ponad innych i ubierała bez pretensji.”

W mieszkaniu państwa Ogryczaków często odbywały się spotkania Polaków; przychodzili tam czołowi działacze różnych organizacji polonijnych.
Tu należy wspomnieć, że Roman po zakończeniu pierwszej wojny światowej został działaczem Komisji Szkolnej przy Naczelnej Radzie Ludowej w Gdańsku.
W dwudziestoleciu międzywojennym udzielał się w Gminie Polskiej (był członkiem od momentu utworzenia tej organizacji w 1921 r.); pełnił w niej funkcję prezesa tuż przed jej rozwiązaniem i utworzeniem Gminy Polskiej Związku Polaków. Cały czas czynił wysiłki w kierunku zjednoczenia gdańskiej Polonii.

Apolonia organizowała różne imprezy dla Polaków, głównie o charakterze charytatywnym. Były to festyny rodzinne, zwane popularnie „bazarami”. W czasie takich spotkań miały miejsce loterie; Apolonia wraz z innymi paniami przygotowywała fanty. Gospodynie przynosiły także własne wypieki. Dochód z loterii przeznaczany był na cele dobroczynne.
Imprezy te miały także na celu zacieśnianie więzów pomiędzy Polakami, nawiązywanie nowych znajomości.

Na poniższych fotografiach siedziby różnych organizacji polonijnych w dwudziestoleciu międzywojennym: Dom Polski przy ob. ul. Wałowej (na drugim zdjęciu tablica pamiątkowa na fasadzie tego budynku) oraz gmach Dyrekcji Kolei przy ob. ul. Dyrekcyjnej. Mieściły się w nich organizacje, w których udzielali się Apolonia i Roman: Gmina Polska i Towarzystwo Polek w pierwszym z wymienionych oraz Koło Przyjaciół Sceny – w drugim.

W 1939 r. Ogryczakowie odrzucili propozycję wyjazdu z Gdańska, mimo perspektywy zbliżającej się wojny, czego oboje byli świadomi.  Czuli się w obowiązku pozostać w tym mieście.
Niestety Roman (jak większość działaczy polonijnych) został w przededniu wojny aresztowany. Znalazł się w Victoriaschule (przy ob. ul. Kładki na Starym Przedmieściu), gdzie poddano go torturom. Zmarł wkrótce w szpitalu dla więźniów w obozie dla Polaków w Nowym Porcie na skutek odniesionych  obrażeń. Żona pochowała go – według jednego źródła na cmentarzu katolickim na Chełmie, według innego – na cmentarzu przy ob. ul. Powstańców Warszawskich.

Na zdjęciach dawny gmach Victoriaschule (szkoły dla dziewcząt im. Victorii) oraz główne wejście do niego.

Wkrótce uwięziono też Apolonię; znalazła się w obozie w Ravensbruck, gdzie przebywała do zakończenia wojny. Tu udzielała się w konspiracji. Więźniarki kilkukrotnie ocaliły ją od komory gazowej.
W 1945 r. Apolonia pod opieką szwedzkiego Czerwonego Krzyża przybyła do Szwecji. 11 XII 1945 r. wróciła do kraju. Tu schorowaną krewną zaopiekował się inny znany przedwojenny działacz polonijny Kazimierz Banaś-Purwin (1890-1952), który przygarnął ją do swego mieszkania w nieistniejącym dziś budynku przy Jaśkowej Dolinie.

Tu umarła po ciężkiej chorobie 18 VI 1949 r. Pochowano ją na Cmentarzu Ofiar Faszyzmu przy ul. Chrobrego w Gdańsku, gdzie spoczęły także ekshumowane szczątki jej męża. Na zdjęciu symboliczny nagrobek Romana Ogryczaka oraz grób Kazimierza Banasia-Purwina – oba na cmentarzu przy ul. Chrobrego.

Za swą działalność  Apolonia Ogryczakowa została dwukrotnie odznaczona Srebrnym Krzyżem Zasługi.

Apolonia i Roman Ogryczakowie są patronami ulicy na terenie jednostki administracyjnej Gdańska, zwanej VII Dwór.

Maria Sadurska

 

 

7 thoughts on “Kim byli Ogryczakowie?

  • Mam pytanie co za budynek znajduje się na drugim zdjęciu podpisanym jako Żabi Kruk?

    Odpowiedz
  • Nie zgadzam się z informacją o umiejscowieniu sklepu.
    W Gdańsku obowiązywała okrężna numeracja budynków. Nr 1 był po prawej stronie na skrzyżowaniu z Podwalem. Numery rosły po prawej stronie ulicy i następnie numeracja wracała drugą stroną ulicy. Przedwojenny numer 5 był prawdopodobnie tam gdzie dziś klatka D budynku Żabi Kruk 2, a na pewno nie w miejscu dzisiejszej szkoły nr 67 (Żabi Kruk 5). Budynek na skrzyżowaniu z dzisiejszą Toruńską nosił nr 60 i numeracja dalej rosła w kierunku kościoła.

    Drugie pytanie dotyczy kwestii daty i miejsca urodzenia Ogryczaka. W ramach projektu Basia http://www.basia.famula.pl/ dostępne są w internecie wszystkie akty urodzenia z terenów Wielkopolski z lat 1800-1899. Utrata podlegała pod USC w Nowym Mieście nad Wartą. Nie ma informacji o urodzinach takiego dziecka. Są inne dzieci z Utraty o nazwisku Ogryczak, nie ma Romana :(

    Odpowiedz
    • Panie Marku, chyba robi Pan burzę w szklance wody. „Na załączonym zdjęciu (…) miejsce, gdzie stała kamienica pp. Ogryczaków.”. Gdzie tu jest napisane, że kamienica była np. na rogu albo pierwsze 10 m? Mogła stać na końcu budynku albo na miejscu kiosków. Pan wskazuje lokalizację raptem 10 m dalej i do tego pisząc „prawdopodobnie”. Może tak, może nie. Na zdjęciu jest miejsce orientacyjne. Wnikliwi (bądź drobiazgowi) niech szukają.

      Odpowiedz
  • Datę urodzenia Romana Ogryczaka zaczerpnęłam z Encyklopedii Gdańskiej. Pod każdym hasłem w elektronicznej wersji Gedanopedii znajduje się ikonka „zgłoś poprawki lub uzupełnienia do hasła”. Może Pan przekazać swoje uwagi Redakcji tejże Encyklopedii. Jednakowoż nie zawsze Redakcja jest chętna do takiej wymiany uwag; niektóre moje uwagi pozostały bez odpowiedzi i w niektórych hasłach nadal są nieścisłości.
    Odnośnie numeracji budynków nie będę się spierać; możliwe,że Pan ma rację.

    Odpowiedz
    • Pani Anno.
      W treści podała Pani adres Żabi Kruk 5 (pod tym numerem znajduje się Szkoła Podstawowa nr 67 im. kapitana ż.w. Tadeusza Ziółkowskiego) oraz prezentuje Pani zdjęcie z widokiem tej szkoły.

      W miejscu budynku prezentowanego na drugim zdjęciu mieściły się budynki pod adresem Vorstädtischer Graben 30 i 29.

      Nie chodzi o „burzę w szklance wody” tylko znając te tereny starałem się podać informacje prawdziwe i dokładne oraz wyjaśniłem, że adresy Poggenpfuhl 5 i Żabi Kruk 5 nie mają ze sobą nic wspólnego.

      Pozdrawiam
      Marek

      PS. Dzięki za informację o źródle skąd czerpała Pani informacje o miejscu i dacie urodzenia Romana.

      Odpowiedz
      • To nie ja podałam, tylko autorka. I nie podała Żabi Kruk 5 (nowa numeracja), tylko Poggenpfuhl 5. Cytuję: „Masło, wędliny, drób, owoce, pierwszorzędnej jakości oraz wszelką żywność dobrze i tanio kupisz tylko w sklepie A. Ogryczak . Gdańsk, Poggenpfuhl 5.”
        Poggenpfuhl 5 mieściło się na wysokości robiącego zdjęcie (mniej więcej).

        Odpowiedz
        • Sorry za błędne uznanie, że to autorka raczyła odpowiedzieć.
          A jeśli chodzi o to co autorka napisała to pozwolę sobie zacytować fragment: „a w 1912 r. Roman kupił dom przy obecnej ul. Żabi Kruk 5 (wtedy Poggenpfuhl), gdzie przeniósł swój warsztat, a jego żona sklep.”
          Czy to ja źle zrozumiałem czy też to autorka popełniła błąd?
          Wie Pani, że co jak co ale spędziłem przy tej ulicy kilkadziesiąt lat i raczej okolice Żabiego Kruku znam dość szczegółowo.

          Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *