W Gdańsku nie rozwiązano kwestii toalet publicznych i skutki tego są opłakane i wstrętne. Gdańsk jest miastem – mówiąc oględnie – zasikanym i zarobionym.

Zacznę od kwestii najbardziej wyrazistej: od roku 1989 na placu „Solidarności” – czy w jego pobliżu – nie pobudowano publicznej toalety. Odbywało się tam przez te lata mnóstwo uroczystości, imprez, przyjeżdżało wielu gości od prezydentów państw po wycieczki szkolne. Jaki to wstyd, co za prostactwo! Póki na obrzeżu placu, za kioskiem z pamiątkami rosło trochę krzaków i drzew, ludzie w potrzebie ratowali się chodzeniem w owe krzaki, ale proszę sobie wyobrazić co tam się działo! Gnojowisko! Co za wstyd, co za upokorzenie. Jaka nienormalność! Jak można nie dostrzegać i nie załatwić tak podstawowej sprawy?! Czy tak trudno w pobliżu takiego miejsca postawić jakiś ładny szalet – gdzie można w spokoju i kulturalnie załatwić te tak oczywiste potrzeby? Choćby wejść umyć ręce czy przejrzeć się w lustrze? Czy zapewnienie takich możliwości nie jest podstawowym obowiązkiem wobec zapraszanych gości? I czyż nie jest to podstawowa sprawa do załatwienia – jeśli się chce ekonomię miasta budować na turystyce? Tak! Ale dlaczego zatem: – nie?!

toalety

Niedostateczna ilość i koszmarny stan toalet były stałym problemem PRL. Niestety, w tej kwestii zmieniło się nie tak wiele. Naprawdę, gdy widzę w mieście przybyłych z różnych stron świata turystów – nieraz kulę się ze wstydu. Przyjeżdżają tu zwabieni rozgłaszaną legendą – a oto zapyziała, zasikana, obrobiona mieścina, gdzie gości wysyła się za potrzebą gdzie bądź. Szczególnym dramatem stają się bramy, różne przesmyki i przejścia. Budowane były by przydawać miastu uroku, ułatwiać poruszanie się w nim. Niestety! W tych bramach ludzie załatwiają swoje potrzeby. A z istoty, rzeczy miejsc tych nie spłukuje deszcz. Po latach są tak przesiąknięte moczem, taki unosi się w nich ohydny odór, że przechodząc trzeba wstrzymywać oddech. Są mieszkańcy, którzy próbują tam zaprowadzać czystość, ale – uwaga – wiele tych bram po prostu zamykają. Wstawiają kraty, zamykają na zamki. Nie dziwię się. Gdy ktoś ma z takiej bramy wejście do klatki schodowej, do mieszkania – to jest nie do zniesienia.

toaleta Lektykarska

Wszystko to razem wstyd, świństwo i skandal. Jak można dopuścić do takiej sytuacji. Jak można nie reagować na to przez lata! Przez już blisko 30 lat! I to współcześnie, gdy jest taka różnorodność technicznych rozwiązań, możliwości! A skutkuje to jeszcze innym zjawiskiem – właściciele kawiarni, restauracji, barów wprowadzają w sezonie radykalne obostrzenia. Na drzwiach wywieszają zakazy korzystania z ich toalet – jak tylko klientom. Nietrudno to zrozumieć, przy tych ilościach ludzi lokal traciłby pieniądze i zmieniłby swój charakter – w publiczny szalet. Ale zauważmy, jaki to z kolei buduje obraz i klimat miasta. Popegeerowski.

Tak zatem potencjalnie urocze zakątki stają się zlewiskami gnojówki, cuchną i odrażają. Mieszkańcy tracą od dziesiątków lat używane przejścia, swoje skróty – do niektórych miejsc, aby się dostać trzeba nadkładać drogi, chodzić dookoła. I – nieraz po prostu nie sposób wejść do śmietników, by wyrzucić śmiecie. A pomyślmy, co w tej sytuacji przeżywają śmieciarze!

podwórka
Aby mądrze i skutecznie rozwiązać ten problem trzeba mieć na uwadze, że w Gdańsku żyje wielu bezdomnych i wielu ludzi biednych. Także wielu przyjeżdżających tu w sezonie liczy każdy grosz. Dlatego powinna być w mieście sieć toalet ogólnodostępnych, z których można korzystać nieodpłatnie. Należy zapewnić w ten sposób tym ludziom możliwość załatwiania potrzeb – nie spychać ich jeszcze w dół, nie poniżać, nie desperować, nie stawiać w ohydnej sytuacji. A wtedy tych, którzy uporczywie, ze złej woli zanieczyszczają – skutecznie dyscyplinować. Nie wiem jak, ale trzeba coś mądrego wymyślić. Oprócz toalet darmowych niech będą wtedy i płatne, o podwyższonym standardzie. Wszystko to zarządzający miastem muszą skalkulować i wdrożyć – to jest sytuacja przymusowa. Bo stan jaki jest degraduje, przynosi wstyd, odstręcza gości i jest oczywiście wbrew idei „miasta solidarności” – kompromituje ją i wszystkich nas.

Przypominam znów, także i przy tej kwestii – w Gdańsku jest Akademia Sztuk Pięknych i znana politechnika, żyje tu wielu ludzi mających rozliczne talenty. Dlaczego nie zaangażuje się ich w rozwiązanie tych spraw?

toaleta za 300 000Postawienie niedawno w Gdańsku trzech płatnych toalet-kosmosów świecąco-błyszczących i elektronicznych – w żadnym razie nie rozwiązuje problemu. Nadto, jakież to jest zupełnie fałszywe, fajerwerkowe myślenie o estetyce miasta! I z pewnością są one bardzo kosztowne (czytam, że w sumie te trzy toalety kosztowały blisko milion złotych!). Nie wiem ile osób z nich korzysta, ale nie wyobrażam sobie, aby przy opłatach rzędu dwóch złotych z groszami – a kalkulując jeszcze koszty prądu i utrzymania czystości – aby zatem kiedykolwiek koszt tych toalet się zwrócił. Zresztą – naprawdę – widziałem, jak zagraniczni goście wyglądający na całkiem kulturalnych załatwiali się pod tą toaletą – zapewne nie mieli tej dwuzłotówki do wrzucenia? No, i tak to się dzieje.

Naprawdę – to nie jest tak, że się czepiam, że doszukuję się jakiejś sensacji, że wyolbrzymiam, czy chcę epatować – nie – to jest notoryczne, nagminne, to jest na porządku dziennym, to się dzieje cały czas i w nocy, i w dzień. Chodzę po tym mieście i przecież nie, aby wypatrywać specjalnie tego rodzaju sytuacji – a co i rusz napotykam załatwiających się ludzi, czasem dramatycznie przymuszonych i boleśnie to przeżywających – jak niedawno kobietę robiącą siusiu w biały dzień, w południe pod kościołem, po prostu na ulicy… No, to jest dramat, jakie upokorzenie, jakie zawstydzenie dla niej, ale i przecież dla mnie. No, co to jest, żeby po prostu idąc do sklepu czy gdzieś, nagle takie przeżycia…
Albo niedawno moja sąsiadka – „przyłapała” kobietę załatwiającą się w bramie. Kobieta się tłumaczy: „proszę panią idę tak i idę i już nie mogę wytrzymać, a tu nie ma się gdzie załatwić, co ja miałam zrobić?” O jakich tu mówić ideach, o jakiej solidarności – tu potrzeba rozumienia najbardziej podstawowych, najelementarniejszych rzeczy! Podstawowa empatia i przyzwoitość, podstawowe zasady gościnności – podstawy elementarz!

Niestety sprawa toalet jest niekończącym się polskim problemem. Ciągle jesteśmy w romantycznych porywach, mamy wielkie role do odegrania, wielkie posłannictwa, przedmurze itd. – ale gdzie jest oczywiste załatwianie oczywistych spraw, spraw elementarnych, najbardziej podstawowych? Wielkie czyny, wielkie zmagania i dzieła – ale gdzie: toalety są? Jesteśmy wychowani w romantycznej tradycji – wysokości ducha i: dołu fizjologicznego traktowanego bez należnej, zwykłej racjonalności. To, co wymaga zwykłego ludzkiego zadbania, rozumnego ogarniania – to jest u nas jakąś czarną dziurą, jakimś okrytym milczeniem koszmarem – wylewającym się na ulice. Co za nienormalność. Jak widać dotyka ten problem – zaskakująco poważnych spraw, kwestii zdrowia ciała i duszy, kwestii człowieczeństwa, a nawet kwestii wiary.

Kramarska

I jeszcze, przykry to temat, wstrętny i mówić się o tym nie chce, ale jeśli do miasta zaprasza się wielkie ilości gości – i to zaprasza na zabawę, to trzeba się liczyć także z różnymi innymi biokonsekwencjami i trzeba być na nie przygotowanym. Niestety, w wielu miejscach starego miasta można natknąć się na przykre skutki nadużycia alkoholu, a może też nagłej niestrawności, smażące się w słońcu lata. Widok to ohydny, nie nastrajający do podziwiania okolicy i do konsumpcji w takim sąsiedztwie. Więc zarządzający miastem powinni powołać też jakąś odpowiednio wyposażoną służbę, która według potrzeby patrolowałaby ulice i uprzątała tego typu nieczystości. Po prostu.

Zbigniew Sajnóg

3 thoughts on “Na przykładzie Gdańska – cz. 16 Toalety

  • Uczcie się od Pisma św. każdy Żyd w Izraelu musiał posiadać szpadkę(( w starożytnosci)) aby zakopać swoje odchody , gdyż muchy ,,komary oraz inne insekty znakomicie roznosiły choroby,, dobrze wiedziano już wtedy że nie można pić wody stojącej gdyż w niej były zarazki różne między innymi duru brzusznego tylko żołnierz Amerykański może w krytycznych przypadkach robić wlewy z wody stojącej aby przeżyć do odbytu nap. w warunkach pustynnych ,,,niedawno odbywały się Kongresy Świadków Jehowy w Gdańsku 14 tysięcy w Warszawie ponad 20 tysięcy a w Chorzowie ponad 30 tysięcy oraz w innych miejscach wojewódzkich i nie pozostał ani jeden papierek i butelka leżąca,,,i tak np jak odbywał się kongres w Bydgoszczy na „”Zawisza Czarny”” w latach 1991blub 1994 już wszystkich dat nie pamiętam ale przed Kongresem 100 ludzi sprzątało i wywieziono około 5 przyczep śmieci znajdujących się wokół stadionu i na stadionie właściciel był zadowolony bo sprzątnięto oraz zapłacono podwójny interes…..

    Odpowiedz
  • Jestem przewodnikiem i kiedyś na spotkaniu w Radzie Miasta z Komisją chyba ds. Turystyki (z 7 lat temu) głośno mówiłam o bezpłatnych toaletach, np. takich jakie mamy na parkingach przy autsotradzie. Ze stali, trudne do zniszczenia. Inne moje koleżanki też często poruszają ten temat na różnych spotkaniach z zarządzającymi miastem. Wystarczyłoby zamienić tę pod Zielonym Mostem. Z drugiej strony Urząd Miasta niedawno opublikował listę kawiarni, które udzielają bezpłatnego wejścia do toalet. No, tak – pojedynczy turysta skorzysta, ale ja miewam kilkanaście osób na raz. A miejsce jest skromniutkie (np. na św. Ducha malutka kawiarenka).

    Odpowiedz
  • Tak, to wstyd i skandal.Lata całe obserwuję mój ukochany Gdańsk, i w kwestii toalet nic się nie zmienia….Dalej obsikujemy ( za przeproszeniem) w wstydzie i zniewadze naszej godności, co się da i gdzie się da….
    Jest Budżet Obywatelski, może pomyśleć o bezpłatnych toaletach?
    Pani Prezydent, kulę się ze wstydu przed gośćmi z kraju i zagranicy, kiedy zapytaja Gdańszczankę o WC. Wstyd mi przed moimi wnukami, których ciągnę, aby czem prędzej znaleźć ustronne miejsce.
    Pani Prezydent, o te przybytki też trzeba zadbać.

    Odpowiedz

Dodaj opinię lub komentarz.