W roku 1955 Prezydium Polskiego Rządu zdecydowało o budowie samochodu dla (cokolwiek to znaczy) zwykłych mieszkańców naszego pięknego kraju. W ten sposób 20 marca 1955 roku światło dzienne ujrzała Syrena model 100.

Syrena

Magia dwusuwu

Syrenę zaczęto produkować w roku 1957 w Fabryce Samochodów Osobowych w Warszawie z cienkiej, komunistycznej stali. Silnik jaki w niej zastosowano to mały, cherlawy, niewysilony, dwucylindrowy, dwusuwowy silnik benzynowy o pojemności 746 ccm, co stanowi objętość butelki wody. Ten silniczek miał oszałamiające 27 koni mechanicznych i dymił na niebiesko, co pozwalało osiągnąć zabójczą prędkość 100 kilometrów na godzinę. Skrzynia biegów miała 4 przełożenia, a dźwignię, z niezrozumiałych powodów, umieszczono pod kierownicą, których precyzja, mówiąc delikatnie, pozostawiała wiele do życzenia.

Mistrz niedoskonałości

W roku 1960 świat ujrzała Syrena model 101. W porównaniu do modelu 100 zmieniono zawieszenie i układ kierowniczy, gaźnik i jeszcze kilka innych rzeczy, które nie zrewolucjonizowały ogólnego postrzegania samochodu. W związku z tym w 1962 roku pokazano model 102, w którym zmieniono wiele rzeczy, ale głównie tych, nie mających żadnego znaczenia. Model 103 zadebiutował w październiku 1963 roku, z nowym silnikiem oraz, co spodobało się estetom, nowym przodem. Syrena 104 miała nowy silnik o mocy 40 koni mechanicznych, co w sumie nie zmieniło osiągów samochodu i to nawet pomimo nowej, zsynchronizowanej skrzyni biegów. Za to model 105 to już szczytowa i jednocześnie ostatnia wersja Syreny. Produkowana w latach 1972-83 w Fabryce Samochodów Małolitrażowych w Bielsku-Białej różniła się od poprzedniczek drzwiami nieotwieranymi pod wiatr, tylko normalnie, po ludzku. W 1975 roku zadebiutowała wersja nazwana 105 Lux, i to pomimo faktu, że nie była „lux”. Miała za to lewarek skrzyni biegów i dźwignie hamulca ręcznego w podłodze, radio i osiągała 120 km/h. Ale ze stromej górki.

Syrena na placu przed Dworem Miejskim rok 1976.

Maszyna uwielbiana

Oprócz wyżej wymienionych modeli produkowano jeszcze Bosto oraz R-20, a także pokazywano niezliczone prototypy i koncepty. Syrenę było słychać na kilometr, skrzynia biegów nie działała, silnik dymił na niebiesko, wnętrze było spartańskie i niewygodne, a samochód był powolny i irytujący. I pomimo tych wszystkich wad Polacy ją pokochali. Wyprodukowano ponad 500 tysięcy egzemplarzy i każdy z nich można było naprawić, używając młotka i śrubokrętu. Jej prostota, charakter oraz fakt, że była w pełni nasza, swojska, sprawiły że stała się obiektem pożądania, a w dniu dzisiejszym jest kultowym klasykiem.

 

Maciej Zieliński, Globmedium

Dodaj opinię lub komentarz.