Rozmowa z Jerzym Bohdanem Szumczykiem – autorem rzeźby „Komm Frau”. Dzieło przedstawiające radzieckiego żołnierza gwałcącego ciężarną kobietę ponad rok spędziło „w areszcie”. Niedawno wróciło do autora, a ten zapowiada, że nadal będzie je prezentował w różnych miejscach w Polsce.

Dariusz Olejniczak: Zanim zajmiemy się pretekstem naszej rozmowy, czyli rzeźbą „Komm Frau” i jej uwolnieniem przez wymiar sprawiedliwości, chcę zapytać pana o artystyczne korzenie. Kto był pańskim artystycznym guru?

Komm Frau fot. archiwum artysty
Komm Frau fot. archiwum artysty

Jerzy Bohdan Szumczyk: Bezapelacyjnie moim wzorcem, inspiracją i mistrzem był i jest Grzegorz Gwiazda. Mój przyjaciel od najmłodszych lat, a dziś znany i ceniony rzeźbiarz. W dzieciństwie znaliśmy się z podwórka, uczęszczaliśmy razem na zajęcia artystyczne. Bardzo chciałbym mu dorównać jako artysta. Jestem na początku swojej artystycznej drogi, ale mam już, w znacznej mierze skonkretyzowane plany twórcze.

D.O.: To znaczy?

J.B.S.: Niebawem w Sieci pojawi się strona internetowa nieformalnej grupy artystycznej Rokosz. Grupę współtworzą Aleksandra Michałowska, Agata Markos, Marlena Olszewska i ja. To będzie twórcze zespolenie architektury, wzornictwa i rzeźby. Przed nami realizacja wspólnych przedsięwzięć artystycznych.

D.O.: Jakie to przedsięwzięcia?

J.B.S.: Jednym z nich jest projekt, który będziemy realizować wspólnie z więźniarkami, jednak szczegółów na razie nie chcę zdradzać.

D.O.: Pańska sztuka zawsze musi być społecznie zaangażowana?

J.B.S.: Tak to się układa. Odbiorcy sztuki na ogół kojarzą mnie z dwiema akcjami – ustawieniem w przestrzeni miejskiej Gdańska rzeźby „Komm Frau” oraz z instalacją „S.O.S” zaprezentowaną na terenach postoczniowych, która była głosem sprzeciwu wobec dewastacji symbolu ważnego nie tylko dla gdańszczan. Tymczasem mało kto wie, że przed dwoma laty uczestniczyłem także w akcji zawieszenia dużego logo NSZZ „Solidarność” na bramie numer 2 Stoczni Gdańskiej. Dokładnie chodziło o przykrycie zainstalowanego tam przez władze Gdańska napisu „im. Lenina”. Napis miał nawiązywać do przeszłości stoczni i początkowo miał służyć za scenografię do filmu Andrzeja Wajdy. Zdjęcia w stoczni zakończono, a napis pozostał. Byłem w grupie studentów, która zakryła Lenia „Solidarnością”. Swoją drogą całość prezentowała się bardzo „oldskulowo” i jeszcze mocniej nawiązywała do historii tego miejsca.

D.O.: Skąd zainteresowanie stocznią, przeszłością i co za tym idzie, historią?

Instalacja S.O.S na zapleczu Wydziału Rzeźby ASP
Instalacja S.O.S na zapleczu Wydziału Rzeźby ASP

J.B.S.: W czasie studiów na gdańskiej ASP przez dwa lata mieszkałem przy ulicy Kosynierów, naprzeciwko stoczni. Chodziłem tamtędy codziennie, byłem sąsiadem Michała Szlagi. Poznaliśmy się jednak dopiero przy okazji akcji „S.O.S”. Nawiasem mówiąc, to świetny człowiek, bardzo wspiera młodych twórców. Interesowałem się stocznią, „Solidarnością”, ponieważ uważam się za patriotę, tak zostałem wychowany. Mam takie powiedzenie „Sarmatyzm, Solidarność, Szumczyk” i czerpię z niego moc. Zamiast garnituru noszę żupan. Ale nie ma w tym nic wyniosłego, to raczej zachowanie rodzinnej tradycji. Mój ojciec jest polskim Litwinem, rodzina mamy pochodzi z Żywca. W domu panowała atmosfera patriotyzmu, ale i otwartości na inne kultury. Brzydzi mnie rasizm. Sarmatyzm może kojarzyć się z liberum veto i „popuszczaniem pasa”, ja jednak nawiązuję do tradycji Polski wielokulturowej z jednej strony i miłości do Ojczyzny z drugiej. Kocham Europę Środkowo-Wschodnią, czuję się związany z tym rejonem kontynentu.

D.O.: Jak to się przełoży na pańską drogę artystyczną?

J.B.S.: Zobaczymy. Na razie chcę zrealizować jedno duże przedsięwzięcie, które – mam nadzieję – wniesie pozytywną energię w kulturę polska i kulturę Europy Środkowo-Wschodniej. Dziś sprawy w tej części świata idą źle, ale wierzę w miłość i pozytywną energię.

D.O.: Rzeźba przedstawiająca radzieckiego żołnierza gwałcącego ciężarną kobietę to chyba nie był przejaw pozytywnej energii…

J.B.S.: Nie uciekam od tematów ciężkich. Ta rzeźba, ten problem, tkwił we mnie od dawna. Czułem, że muszę to z siebie wyrzucić, musiałem to zrobić. Kiedy już zrealizowałem tę rzeźbę, poczułem ulgę. Przy okazji temat przedostał się do świadomości społecznej i do publicznej debaty. A na tym zależało mi najbardziej. Wierzę, że i Rosja dojdzie do momentu, w którym otwarta dyskusja o trudnych prawach z przeszłości będzie możliwa. Szkoda, że ta rzeźba została zatrzymana i przez rok nie miałem możliwości jej zobaczenia. To swoista cenzura, chciałbym stworzyć dokumentację dotyczącą całego procesu „aresztowania” i schowania przed opinia publiczną tej rzeźby. Zapewniam jednak, że projekt, o którym wspomniałem odpowiadając na poprzednie pytanie, tym razem nie będzie budził niczyich kontrowersji a tylko pozytywne odczucia.

D.O.: A stoczniowe „S.O.S.”?

J.B.S.: Cóż, coraz mniej ze Stoczni Gdańskiej zostaje, moja praca była protestem przeciwko takiemu stanowi rzeczy. Dlatego stanęła na terenach postoczniowych w pobliżu Europejskiego Centrum Solidarności. Teraz umieszczona jest na zapleczu Wydziału Rzeźby ASP, a ja zbieram różne pamiątkowe drobiazgi związane ze stocznią. Pewnie dołączę je do tej instalacji.

Komm Frau – tę rzeźbę Szumczyk umieścił w październiku 2013 roku przy al. Zwycięstwa, w pobliżu słynnego czołgu, który w 1945 r. brał udział w walkach o wyzwolenie Gdańska. Rzeźba została usunięta i zatrzymana przez policję, a artyście postawiono kilka zarzutów, m. in. niewłaściwego rozporządzenia cudzą własnością jednak gdańska ASP nie zgłosiła roszczeń do rzeźby, sąd odmówił wszczęcia postępowania w prawie nieobyczajnego wybryku.

Dariusz Olejniczak

One thought on “Szumczyk – artysta zaangażowany

  • SOS stoi w ogródku Irish Pub – przy Ratuszu Staromiejskim.

    Odpowiedz

Dodaj opinię lub komentarz.