Każdy naród w opowieściach o swoich początkach odwołuje się do mitów. Jednak mity to jedno, a ustalenie faktów to drugie. Jean-Pierre i Isabelle Brancourt, profesorowie-historycy uniwersytetu w Tours, członkowie francuskiego Krajowego Centrum Badań Naukowych, w „Czarnej księdze Rewolucji Francuskiej” opisali fakty i obalili mit wielkiego wybuchu w 1789 r.: szturmu i zdobycia Bastylii jako spontanicznego zrywu uciśnionego ludu i początku Wielkiej Rewolucji Francuskiej.
Wokół zdobycia Bastylii narosła masa kontrowersji. Do stworzenia mitu przyczyniło się 200 następnych lat podsycających narrację o bojownikach o wolność. Wzburzenie 14 lipca 1789 r. nie było niczym wyjątkowym, ale posłużyło za stworzenie mitu ludu Paryża atakującego spontanicznie despotyczny ustrój pod symbolem Bastylii.
Zamieszki w Paryżu zaczynają się w niedzielę 12 lipca, kiedy to ogłasza się odwołanie Jacquesa Neckera, królewskiego ministra finansów silnie związanego z klubami i lożami masońskimi. Przed Palais Royal zbiera się tłum, pojawiają się mówcy, wśród nich charyzmatyczny Kamil Desmoulins, publicysta i adwokat, ubiegający się o mandat w Stanach Generalnych. Ciskają gromy, wzywają do zamieszek i do szturmu na Bastylię. Pojawiają się popiersia Neckera i księcia Orleanu, a wieczorem zajęte są już ogrody Tuileries. Do tej pory jest to tylko manifestacja, ale niemiecki regiment królewski otrzymuje rozkaz odbicia wejścia do ogrodów. To powoduje, że tłum atakuje w nocy rogatki i z pięćdziesięciu czterech pali czterdzieści. Rankiem 13 lipca zostaje złupiony klasztor Świętego Łazarza, który codziennie żywi pięćset osób. Biedocie i bezdomnym, korzystającym z posiłków, nie przeszkadza to w atakach na szpital.
Tłum przenosi się następnie pod więzienia, które otwierają się i wypuszczają więźniów. Jednak ten sam tłum odmawia pójścia pod Bicêtre i Châtelet, gdyż znane są z przetrzymywania niebezpiecznych zbrodniarzy. W tym samym czasie tworzące się oddziały milicji mieszczańskiej potrzebują broni i rozpoczyna się szukanie jej po całym mieście. Rankiem 14 lipca grupa podżegaczy kieruje tłumem wdzierając się do Pałacu Inwalidów i rabując ponad 30 000 muszkietów, parę dział i jeden moździerz. Ponieważ chodzą słuchy, że proch jest w Bastylii, pod bramą św. Antoniego gęstnieje od ludzi. Bastylia obsadzona jest przez 82 weteranów i 32 żołnierzy szwajcarskich, przybyłych parę dni wcześniej, pod dowództwem porucznika Deflue. Z jego ust pochodzi jedyna relacja z „tamtej” strony.
Gubernatorem Bastylii jest markiz Bernard-René Jordan de Launay, który ustawia piętnaście armat na wieżach więzienia. Przyjmuje jednak delegację ludu i wycofuje armaty. Po czym zaprasza ją na obiad. Przed końcem uczty pojawia się druga grupa emisariuszy, zniecierpliwiona czekaniem i zaczyna się eskalacja żądań. Już nie ma „Chcemy broni!”, jest „Chcemy Bastylii!” i „Precz z żołdakami!”. Tłum gęstnieje i dokonuje ataku na most Przedni. Gdy zbliża się do głównego mostu zwodzonego, Bastylia zaczyna się bronić. Wzajemna strzelanina trwa około czterech godzin i nie przynosi rezultatu.
Po południu zjawia się sierżant ze szwajcarskiej gwardii, Pierre-Augustin Hulin (później nazwany „dowódcą ochotników Bastylii”), który przyłącza się do atakujących i ustawia dwa działa naprzeciwko mostu zwodzonego. To skłania markiza de Launay do kapitulacji pod warunkiem, że garnizonowi nie stanie się żadna krzywda. Krzywda jednak się stanie. Głowa Launaya, odcięta nożem, powędruje na pice przez cały Paryż. Powędruje w towarzystwie głowy burmistrza Flessellesa, podczas gdy tłum będzie pił krew ofiar. – Czyn wątpliwy pod względem dobrego smaku, który jednak w kolejnych latach staje się bardzo powszechny, jako forma 'grzeczności’ rewolucyjnej względem znaczniejszych ofiar – prof. Jean Tulard.
W czasie ataku na Bastylię zginęła jedna osoba garnizonu (trzech rannych plus zamordowany gubernator, trzech oficerów i kilku weteranów). Po drugiej stronie zginęło 98 osób i było 73 rannych. „Tragedia wyszła na ulicę” powiedział dramaturg Ducis, którego zapytano podczas Wielkiego Terroru, dlaczego już nie pisze tragedii.
Wbrew uparcie powtarzanej legendzie, Bastylia nie została zdobyta szturmem, ale sama się poddała. Na wszystkich grafikach przedstawiany jest patriotyczny tłum, który pikami i muszkietami zmusza do kapitulacji potężną średniowieczną twierdzę – w odwecie na ostrzał gubernatora markiza de Launaya. Przekazy, które pojawiły się później, szczerze wierzyły w spontaniczny charakter powstania. Lud mógł być tylko uczciwy i przede wszystkim sprawiedliwy – ten lud naturalnie dobry i odważny, którego patriotyczny zapał był tak wielki, że aż przerażał złych obywateli (deputowany Jean Dusaulx). Dlatego przekazywano i utrwalano narrację o zamieszkach z powodu głodu. Głód, bezrobocie, bieda, recesja gospodarcza – tego lud nie mógł znieść, musiał powstać przeciwko znienawidzonej władzy, a zwłaszcza przeciwko królowej, która plecie bzdury o pączkach, gdy nie ma chleba (co jest absolutnie bajką wyssaną z palca). Francuski historyk rewolucji Jacques Godechot twierdził, że impulsem był głód. Odwołanie Neckera, który trzymał w ryzach spekulantów, mogło tylko oznaczać inflację, a atak na klasztor Świętego Łazarza był rozpaczą głodnych nędzarzy. Tak się jednak składa, że pod Bastylią nikt nie skandował haseł o głodzie, nikt nie domagał się żywności. Tymczasem Francja zmagała się z pewnym kryzysem gospodarczym z powodu pogody, ale zbiory w roku 1789 zapowiadały się nadspodziewanie dobrze.
Część historyków opisuje dzień 14 lipca jako bunt przeciwko „symbolowi despotyzmu”. Było to niczym żałobno-radosne święto wyzwolonych niewolników. Bastylia nabrała symbolicznego sensu: oto państwowe więzienie, w którym zamarzały ofiary królewskiej samowoli, zostało sforsowane, otwarte, wyzwolone. Ponury znak poddaństwa przestał istnieć. – Michel Winock
Jest to klasyczny mit Bastylii. Badania przeprowadzane od początku XIX w. potwierdzają, że takim symbolem Bastylia stała się dopiero po tych wydarzeniach. Owszem, w Bastylii zamykano ludzi, ale już przestała być ciężkim więzieniem, a więźniami byli wywrotowi pisarze i rozpustni synowie wielkich rodzin, zamykani na ich prośbę, by uniknąć skandalu. Zamykani byli na podstawie tzw. „lettres de cachet”, czyli listów z pieczęcią króla (listów ze znaczkiem), podpisanych przez sekretarza stanu. Zwykłego ludu na ulicy te listy w ogóle nie dotyczyły. W lipcu 1789 r. w Bastylii przebywało siedmiu więźniów: czterech fałszerzy, dwóch chorych psychicznie i hrabia de Solages, oskarżony o kazirodztwo. W dodatku traktowano ich przyzwoicie. Nie było w Europie więzienia, gdzie więźniowie byliby otoczeni takimi względami i wygodami; nawet dziś takiego nie ma. – Frantz Funck-Brentano po przestudiowaniu archiwów Bastylii, w tym rejestru protokołów więzienia.
Z twierdzy należało więc uczynić miejsce kaźni. Gdy ją burzono, deputowany Dusaulx obwieścił o znalezieniu lochów i ciemnic (w rzeczywistości lodowni i latryn), połączył znalezione stare kości z ciężkim łańcuchem i kulą oburzając się na potworne traktowanie więźniów gnijących z kulą u nogi. Żelazną zbroję nazwał żelaznym gorsetem – narzędziem tortur, a skonfiskowaną prasę drukarską – maszyną wymyślną i niszczycielską, której nazwy ni zastosowania nikt nie odgadnie. Takie „świadectwa” zaczęły tworzyć legendę.
Sytuacja z ministrem Neckerem, ponieważ już od dawna szeptano o jego odwołaniu, stworzyła mit dworsko-arystokratycznego spisku. Krążyły pogłoski o knowaniach kleru, szlachty i parlamentu w celu zguby Neckera. Te same plotki zniekształcały zachowania księcia de Lambesc, gdy na czele niemieckiego regimentu królewskiego próbował zająć wejście do ogrodów Tuileries 12 lipca. Książę miał czelność wedrzeć się ze swym uzbrojonym oddziałem do ogrodu publicznego w chwili, gdy niezmierzony tłum obywateli bezpiecznie zażywał tam spaceru. (…) Był tak nieludzki, że posiekał starca, który przypadkiem stanąwszy mu na drodze, padł na kolana, błagając o litość. – Cousin Jacques
Zupełnie co innego pisze w „Pamiętnikach” dowódca Gwardii Szwajcarskiej w 1789 r., Besenval de Bronstatt. Oddziały udające się na plac Ludwika XV zostały obrzucone obelgami, kamieniami i zaatakowane strzałami z pistoletów. Wielu ludzi poważnie raniono, choć ze strony żołnierzy nie został wykonany ani jeden agresywny gest. Gdy atakowano Bastylię, rozpuszczono pogłoskę, że to Launay kazał opuścić pierwszy most, by lepiej strzelać do ludzi. Dlatego zamordowano go za zdradę.
Wielu XIX-wiecznych badaczy francuskich, po przeanalizowaniu świadectw zarówno przeciwników, jak i zwolenników rewolucji, stawia tezy, iż zamieszki były przygotowane przez rozmaite „frakcje” oraz potwierdzają manipulowanie tłumem i krwawy przebieg działań. Pojawiają się przekupni najemnicy, czyli zwykłe bandy płatnych podżegaczy.
Pierwszy trop wiedzie do Ludwika Filipa Józefa Orleańskiego, Filipa Égalité, wolnomularza, księcia wywodzącego się z orleańskiej linii Burbonów, a więc królewskiej krwi. Książę nie tyle chciał zniszczenia monarchii, ile zrzucenia z tronu Ludwika XVI i wprowadzenia liberalnych instytucji państwowych. W 1789 r. Palais Royal, należący do linii orleańskiej i z tego względu korzystający z immunitetu, był zarzewiem ciągłego buntu. W galeriach pałacu, jego kawiarniach, księgarniach, klubach i domach schadzek, odbywały się niekończące się antyrządowe tyrady. Galart de Montjoie odnotował: Przeklinano rząd, atakowano nawet głowę państwa. Księgarz Hardy mówił o „straszliwym wrzeniu w Palais Royal” 10 lipca, a podróżujący po Francji Arthur Young dziwił się, że „ministerstwo toleruje takie gniazda i ogniska buntu i rewolty”. Ludwik Filip pojawiał się we wszystkich rozruchach antykrólewskich i antyrządowych, owacyjnie przyjmował dezerterów gwardii francuskiej, a jego pałac pełen był najemników, których zatrudniał do wzniecania buntu. Co ciekawe, listy proskrypcyjne z nazwiskami Launaya, Flessellesa i innych przeciwników politycznych wyszły z tego pałacu już na początku lipca. Pałac był także punktem kontaktowym podczas późniejszych wydarzeń rewolucyjnych.
Augustin Cochin o roli kawiarni i klubów: Łatwo zgadnąć, w jakim stanie są te umysły – to najbardzie puste, najbardziej spuchnięte od spekulacji i najbardziej podniecone wśród umysłów, jakie zrodziła Francja. W tym politycznym chaosie nikt nie wie, kto właściwie przemawia i nikt nie czuje sie odpowiedzialny za to, co mówi.
Archiwa orleańskie zostały dwukrotnie wyczyszczone: raz za Napoleona, drugi raz za Ludwika Filipa I, syna Filipa Égalité, ale zachowały się inne świadectwa współczesne rewolucji. Ludwik XVI oskarżył wprost kuzyna o spisek. Najemnicy księcia rozwieszali plakaty z jego podobizną, wzywające do przybycia i uratowania Francji. Jego agencji kontrolowali i przejmowali konwoje żywności zmierzające do Paryża. Szerzenie strachu o głodzie było częścią planu przejęcia władzy. Wyznaczona była również data wywołania zamieszek: 13 lipca. Rewolucja, jak wiemy, pożarła swoje dzieci. Książę, który w czasie procesu króla oddał swój głos za karą śmierci, sam został zgilotynowany, a przed śmiercią wyznał spowiednikowi: Jestem winien śmierci niewinnego człowieka.
Drugi trop jest powiązany z pierwszym: wolnomularstwo. Niektórzy francuscy historycy stawiają tezę o spisku masońskim przeciwko panowaniu Ludwika XVI. Sam Ludwik Filip był tylko narzędziem i został zmanipulowany. Książę był Wielkim Mistrzem loży Wielki Wschód, od 20 lat wkładał znaczne pieniądze w reorganizację lóż i był wygodnym narzędziem do przekazywania wywrotowych treści. Wokół księcia, z racji urodzenia i majątku, był zawsze potężny tłum zainteresowanych w forsowaniu swoich interesów. Bertrand de Molleville, który przygotowywał plany ucieczki króla, twierdził, że Filip Orleański był próżnym światowcem, żywiącym nienawiść do panującej władzy; żeby stał się niezastąpionym źródłem pieniędzy, wystarczyło dać mu złudzenie, że jest szefem. Na wszystkich poziomach rewolucji i jej inicjatywach pojawiają się nazwiska związane z lożami masońskimi. Zawsze jako podżegacze lub przywódcy. Ich nazwiska zachowały się w zbiorach francuskiej Biblioteki Narodowej.
Ten sam Molleville: O ataku na Bastylię postanowiono podczas zebrania loży Zjednoczonych Przyjaciół. Większość ludu nie podejrzewała, że trzeba będzie maszerować na twierdzę, ale jest pewne, że zdobycie Bastylii zostało zaplanowane.”
Gustave Bord, historyk francuski: Trzy czwarte aktorów tego powstania należało do lóż masońskich. (…) Trudno zaprzeczyć, że masoneria kierowała tych ruchem.
Gaston Martin: 14 lipca jest kulminacją fermentu, który trwał wiele miesięcy, i którego zsynchronizowanie z datą zwołania Stanów Generalnych nie może być jedynie dziełem przypadku… Obalenie monarchii absolutnej było dziełem przygotowanym w najdrobniejszych szczegółach.
Masoneria głęboko infiltrowała armię. Wiele lóż miało charakter militarny. Jej działaniem można tłumaczyć bierność wojska podczas ataku na Bastylię. To właśnie weterani namówili Launaya do poddania się. Najważniejszą sprawą w lipcu 1789 było przeciągnięcie sił porządkowych na swoją stronę. Odnośnie wspomnianego na początku Neckera – minister nie protestował przeciwko zwolnieniu, spokojnie wyjechał do Brukseli. Współcześni oskarżali go o fałszowanie liczb i szarlatańską elokwencję, a jego kult był sztucznie tworzony. Wydaje się, że on sam był rozdarty między różnymi frakcjami.
Przy zdobyciu Bastylii szczególnie uderza słabość władz, wręcz rejterada. Pierre Victor baron de Besenval, dowódca gwardii szwajcarskiej, zaprzyjaźniony z Neckerem, kompletnie nie robił nic, nawet nie można go było oskarżyć o strzelanie do ludu. Gubernator twierdzy Launay skapitulował przed tłumem jeszcze, gdy ważyła się szala zwycięstwa. François-René de Chateaubriand, pisarz i polityk, pisał: 14 lipca, zdobycie Bastylii. uczestniczyłem, jako widz, w tym ataku na kilku inwalidów i strachliwego gubernatora. Gdyby nie otwarto mu drzwi, lud nigdy nie wdarłby się do twierdzy. Widziałem, jak wystrzelono dwa lub trzy razy z działa i nie uczynili tego inwalidzi, ale gwardziści, którzy weszli na wieże.
Louis Auguste de Breteuil, następca Neckera, w obliczu zamieszek zachowywał się jak sparaliżowany. Do Paryża z Wersalu nie docierały żadne rozkazy, archiwa francuskie milczą na ten temat. Trwają rozruchy i nic. Nie ma żadnych reakcji w dokumentach organów wymiaru sprawiedliwości, policji, parlamentu Paryża, żadnych wniosków i rozporządzeń.
Jeśli jednak mówimy o bierności władz, to najbardziej brzemienna w skutki była ucieczka Ludwika XVI. I wcale nie chodzi o wyjazd z Paryża, bo 17 lipca król przybywa, ale o jego rozgrzeszenie buntu i uznanie powstańczych instytucji (Gwardii Narodowej i Komuny Paryża – rządu paryskiego). Symbolicznym wyrazem tej postawy jest pozwolenie na przypięcie sobie w ratuszu trójkolorowej kokardy. Król nawet nie mrugnął, gdy głowy przedstawicieli jego władzy były noszone na pikach.
Czy król był głupkiem? Czy tylko był tak słaby?
Głupkiem nie był, ale historycy XXI wieku podążają tropem wpływów filozoficznych XVIII wieku na panowanie króla. Sama władza, ogarnięta wątpliwościami, pełna jest wahania co do swej prawomocności i wkracza tak miękko, gdy wybucha rewolta, że to jej działanie równa się niemal aprobacie. (Guy Chaussinand-Nogaret). Wydaje się, że król już nie wierzył w legalność swojej władzy. Wcześniejsi władcy francuscy potrafili jednoczyć się ze swoim ludem przy ważnych wydarzeniach politycznych: Filip II August przeciwko obcemu rycerstwu (wyparcie Jana I Bez Ziemi, króla Anglii), Karol VII wstępując na tron, Ludwik XII w wojnach włoskich, Henryk IV w czasie wojen religijnych czy Ludwik XIII i Ludwik XIV w czasie swoich wojen. Jednak Ludwik XVI umknął przed rebelią i nie odwołał się do miłości swojego ludu.
- przeczytaj: Wolność, Równość, Kłamstwo
- Jak umierał Ludwik XVII? Umęczone dzieciństwo króla Francji
- Conciergerie – przedpokój Gilotyny
Jest jeszcze kwestia Zgromadzenia Narodowego, które wyłoniło się z obrad Stanów Generalnych. Od samego początku było ono podatne na wpływy dworu orleańskiego, Filip Orleański był przewodniczącym i wszystkie ważne osoby lipcowej rewolty wywodziły się z tego ciała. Wszyscy przywódcy stanu trzeciego byli członkami paryskiej loży Zjednoczonych Przyjaciół bądź Stowarzyszenia Przyjaciół Czarnych. Działali pod szyldem „partii patriotycznej”. Lud miał wolną rękę w karaniu arystokratów, bo tylko dla nich zgromadzenie zarezerwowało całą swą surowość (Bertrand de Molleville). Jeszcze 15 i 16 lipca król mógł tupnąć nogą, przywrócić prawo i z powrotem sięgnąć po władzę.
Dni lipcowe roku 1789 ustaliły taktykę działania: taktykę strachu. Chateaubriand: De Launay, wyciągnięty z ukrycia, obrzucony wieloma obelgami, zginął w końcu na schodach ratusza; przywódcy paryskich kupców, Flessellesowi, rozłupano czaszkę strzałem z pistoletu. Durnie bez serca właśnie to widowisko uznali za piękne. Pośród tych wszystkich zbrodni oddawano się orgiom, jak podczas rzymskich rebelii za Ottona i Witeliusza. Zgromadzenie Narodowe zmusiło króla do ustępstw dzięki ekscesom ludu. Łatwo osiągnięte zwycięstwo skierowało rewoltę w kierunku eskalacji i nieustającego powstania. Kij ma jednak dwa końce. Gdy zabrakło króla, bunt skierował się przeciwko samemu Zgromadzeniu Narodowemu.
- Jean-Pierre i Isabelle Brancourt „14 lipca 1789 roku: spontaniczna premedytacja” – „Czarna księga Rewolucji Francuskiej” pod red. Renaud Escande, wyd. Dębogóra 2015
Bardzo fajny artykuł. Super się czytało
dziękuję
Bardzo ciekawe! Właśnie czytam „Anioła Pitou” Aleksandra Dumas. Dziękuję serdecznie!
Muszę powiedzieć, że moje zainteresowanie czasami Ludwików XIII-XVI wzięło się właśnie z lektury Aleksandra Dumas.