„Był jak rycerze dawni bywali.
Żołnierz bez skazy i trwogi.
Kuty na wielką miarę ze stali.
I w wielkie idący drogi…”
Jutro, 15 maja 2019 roku o godzinie 4.00 rano przypada 212. rocznica śmierci pod Gdańskiem gorącego patrioty i świetnego dowódcy, nadzwyczaj popularnego w oddziałach gen. Henryka Dąbrowskiego, 31-letniego podpułkownika Antoniego Parysa.
Jak zwykle niezauważona, jak zwykle wywołująca jedynie wśród miłośników epoki napoleońskiej i tradycji polskich walk niepodległościowych powinność wspomnienia tej wspaniałej postaci.
„Marsz, marsz Dąbrowski,
Do Polski z ziemi włoski,
Za twoim przewodem,
Złączem się z narodem.”
Cytat z oryginalnego tekstu pierwowzoru „Pieśni Legionów Polskich we Włoszech” (”Mazurka Dąbrowskiego”) z lipca 1797 roku.
Tak śpiewali polscy żołnierze-patrioci walczący pod rozkazami gen. Jana Henryka Dąbrowskiego, u boku gen. Napoleona Bonaparte, niepokonanego wodza armii francuskiej we Włoszech, mający głęboką nadzieję na zmianę układu sił w Europie i wskrzeszenie niepodległej Ojczyzny.
I tak śpiewał z nimi jeden z oficerów, młody Antoni Parys.
Antoni Parys, herbu Prawdzic, urodził się (miał jeszcze 1 siostrę i 6 braci) w 1776 roku w Pacanowie w powiecie wiślickim, niedaleko Sandomierza, z rodziców Adama Parysa i Józefy z Sołtyków, niezwykle zaangażowanych w działania patriotyczne i zrzucenie rosyjskiej dominacji. Wcześniej ojciec brał czynny udział w akcjach konfederacji barskiej, która powierzyła mu urząd marszałka sandomierskiego. Uczestniczył w walkach o Lwów. Zagrożony represjami schronił się wraz z żoną i małymi dziećmi w Bardiowie (wówczas Węgry), skąd organizował posiłki mające wesprzeć konfederację.
Po upadku ruchu, ojciec z rodziną powrócił do Pacanowa, gdzie aktywnie włączył się w działalność publiczną. W uznaniu tej działalności, król Stanisław August Poniatowski przyznał mu w 1792 roku Order Św. Stanisława. Najmłodszy z braci Antoni, w 1784 roku, w wieku 8 lat wstąpił do założonej przez króla słynnej, elitarnej Szkoły Rycerskiej (nazywanej również Korpusem Kadetów) w Warszawie. Wśród wielu wybitnych absolwentów Szkoły znaleźli się m. in. Tadeusz Kościuszko, Julian Ursyn Niemcewicz, Jakub Jasiński. Tutaj Parys nie tylko pobierał nauki od najlepszych nauczycieli, ale przebywając w stolicy wśród młodej elity ówczesnej Rzeczypospolitej, znalazł się w samym sercu wiekopomnych w historii Polski wydarzeń. Uchwalenie majowej Konstytucji i zbiorowa euforia, jaka temu towarzyszyła, II rozbiór kraju i wybuch Powstania Kościuszkowskiego musiały gruntownie kształtować psychikę i światopogląd młodego człowieka, wywodzącego się z rodziny o patriotycznych przekonaniach.
W wieku 18 lat, po wybuchu Powstania Kościuszkowskiego i Insurekcji Warszawskiej 17-18 kwietnia 1794 roku, z grupą kadetów przyłączył się do zwycięskich warszawiaków, zbuntowanych przeciwko rosyjskiemu okupantowi, którego rządy i zachowanie krępowały wolność, wyniszczając jednocześnie ekonomicznie stolicę i cały kraj. Początkowo grupie kadetów przewodził starszy szkolny kolega Józef Sowiński, późniejszy jednonogi generał, słynny z bohaterskiej obrony Woli podczas Powstania Listopadowego.
Dalsze losy powstania związały Parysa z dowodzonym przez płk. Grzegorza Komarnickiego 17 regimentem piechoty, z którym zdobywał pierwsze bojowe doświadczenia, zwieńczone nienaganną służbą i postąpieniem na porucznika. Po kapitulacji Warszawy i upadku powstania młody oficer powrócił do Pacanowa. Klęska insurekcji kościuszkowskiej i ostateczny, likwidujący państwo polskie III rozbiór, nie załamały Parysa. Wszak ojciec i matka również musieli odnaleźć się w nowym położeniu po wygaśnięciu Konfederacji Barskiej.
Wyniesione z domu i Szkoły Rycerskiej wartości oraz umiłowanie Ojczyzny zadecydowały, pomimo wydawałoby się beznadziejnej sytuacji, o kontynuacji starań o odzyskanie niepodległości i dalszej służbie wojskowej. Walcząca bowiem skutecznie z zaborcami, zwłaszcza z Austrią, republikańska Francja rozpalała wyobraźnię, budziła nowe nadzieje patriotycznie nastawionej młodzieży w zniewolonym kraju.
Po niespełna 3 latach, w kwietniu 1798 roku Parys przedostał się do Włoch, by wstąpić do istniejących od roku „Legionów Polskich posiłkujących Lombardię”. Przecież w zamyśle dowodzących tworzoną polska siłą zbrojną z gen. Janem Henrykiem Dąbrowskim na czele, było po pokonaniu wspólnie z Francją Austrii, przedostanie się na ziemie polskie i wzniecenie ogólnonarodowego powstania przeciwko znienawidzonym zaborcom. W stopniu porucznika służył w 1 batalionie 1 Legii, w maju awansował na adiutanta 1 Legii, by ponownie wrócić do 1 batalionu jako dowódca grenadierów.
Na ziemi włoskiej brał udział w tłumieniu powstania w departamencie Circeo, podczas kampanii neapolitańskiej do 13 marca 1799 roku pełnił funkcję komendanta Iri, w dniach 17-19 czerwca uczestniczył w 3-dniowych walkach nad rzeką Trebbią, następnie w obronie Genui, na koniec odniósł poważną ranę nad rzeką Var. W 1800 roku postąpił na kapitana. Jednak niezaleczona rana upominała się o dłuższą kurację i 22 czerwca 1801 roku, po 3 latach wyczerpującej, nieustannej służby Parys zdecydował się wziąć dymisję na podleczenie obrażeń i odwiedziny rodziców.
Po 5 latach rekonwalescencji i odpoczynku po bitewnym zgiełku w ciszy sielskich uroków sandomierskiej prowincji, znów w sercu kapitana obudził się zew wolności. Wieści o piorunujących zwycięstwach nad pruskimi armiami kolejnego zaborcy – Napoleona pod Jeną i marszałka Davout pod Auerstedt 14 października 1806 roku oraz pojawieniu się na początku listopada w Wielkopolsce wojsk francuskich i dawnego wodza Legionów gen. Jana Henryka Dąbrowskiego (organizującego nowe oddziały polskie mające posiłkować cesarza Francuzów w dalszej walce z Prusami), musiały zelektryzować imaginację weterana włoskich kampanii.
Czyżby właśnie teraz miały ziścić się tyle razy wyśpiewane, uważane powszechnie przez żołnierzy polskich we Włoszech za prorocze, słowa „Pieśni Legionów”?
Już w tym samym listopadzie Parys pojawił się we właśnie utworzonej dywizji gen. Jana Henryka Dąbrowskiego, w której w stopniu kapitana dowodził 1 batalionem 2 pułku piechoty.
W roku następnym, 25 stycznia, w wieku 31 lat, awansował na podpułkownika. 23 lutego uczestniczył w zdobyciu Tczewa, a od marca w oblężeniu Gdańska, bronionego przez wojska pruskie i sojusznicze rosyjskie.
Otrzymuje zadanie obsadzenia 2 ziemnych redut na pn.-wsch. od Gdańska, u ujścia rzeczki Łachy, ubezpieczających wyspę Ostrów.
Nad ranem 15 maja, w trudnych warunkach pogodowych, przez 2 godziny na czele swojego batalionu z wielkim wysiłkiem odpierał zaciekłe ataki upojonych alkoholem przeważających rosyjskich sił gen. Leontiewa. Przerwanie bowiem polskich linii skutkowałoby zniesieniem pierścienia oblegających wojsk francusko-polskich i odblokowaniem miasta.
O 4 rano, ustępujący, wyczerpani walką Polacy stali się świadkami bohaterskiej śmierci swojego dowódcy ugodzonego kulą w pierś. Wbrew przewidywaniom, nagły zgon popularnego oficera nie osłabił ducha bojowego Polaków. Wręcz przeciwnie, uruchomił nadzwyczajną reakcję „bitewnego szału”. Nieprzyjaciel został odrzucony, obrona redut utrzymana, pierścień oblężenia nieprzerwany.
Pozostało tragicznie okupione zwycięstwo. Poległ najpopularniejszy, niezwykle szanowany oficer, jak się później okazało najstarszy stopniem podczas całego oblężenia Gdańska. Pozostała ceremonia pochowania poległych żołnierzy i ich dowódcy. Przebieg działań wojennych pod Gdańskiem śledzono w całym kraju. Według „Gazety Poznańskiej” – „cała dywizja żałuje mocno, a jego batalion, któremu prawdziwie jako ojciec dzieciom przewodził, rozpacza”.
Natomiast „Gazeta Korespondenta Warszawskiego” dokładnie opisała ostatnia drogę pułkownika. Pogrzeb odbył się 17 maja o 10 rano na cmentarzu w Ujeścisku, z udziałem trzech generałów: Ignacego Giełguda, Amilkara Kosińskiego i Michała Sokolnickiego.
„W ten czas parada odprawiła się następującym porządkiem: Nayprzód szedł Plac-Major Mieyscowy w towarzystwie 2ch Adjutantów sztabu, za któremi postępowała muzyka żałobny marsz przegrywająca; 3ci Adjutant Polowy Pan Szembek poprzedzał ciało dzielnego woiownika niesione przez 6ciu Podofficerów. Sześciu Kapitanów trzymało całun nad zwłokami tego szanownego męża. Kompania strzelców otaczała trumnę, za którą szedł JW.Generał Giełgud maiąc po prawicy JO. Xiążęcia Jmci Alexandra Sapiehę, po lewey Malewskiego Adjutanta Polowego niosącego wieniec laurowy. Za niemi szli różnego stopnia oficerowie, za któremi postępował batalion piechoty. Gdy stanęła cała parada przy mieyscu na grob oznaczonym, JO. Xże Jmć Alexander Sapieha w mowie swoiey wyraził cnoty zdobiące Bohatyra |…|
Niedołężność Oyców nie potrafiła zatrzeć sławy Przodków waszych. Prowadźcie wzrokiem z tego wzgórka, na który was obrzęd święty sprowadził; rzućcie proszę okiem na ów Gdańsk, którego teraz powróceniem oyczyźnie zatrudniacie się. Odwaga Stefana Batorego nieposłusznych oyczyźnie zdobyła Gdańszczanów, i przez kilka wieków do Podziału Polski święcie go nam dochowała. Rzućcie okiem z drugiey strony na te nieprzeyrzane Pomorza niwy, powiernością naszą nam wyłudzone, wiarołomstwem wydarte. Kilka wieków bezpiecznieśmy ten kray piastowali |…| Widzicie ten niestały element, to niezmierzone okiem przestrzenie Bałtyku, i to było waszą własnością za Zygmuntów. Polskie nawy próły iego powierzchnię, strasznym na ów czas były Szwedom pogromem, i obfitość kwitnącym handlem w kray nasz wprowadzały, to wszystko sławne Przodki nasze w straż Oycom oddali, i to wszystko ich niedbałością stracone. – A teraz godną serc waszych żałobną ostatnią Kolledzy oddaymy poległemu usługę. Miłość braterska ią nakazuie i oyczyzna ią przeznacza iak ostatnią nad-grodę mężnie poległemu. Niech tu Przyiaciel i Kollega nie wstydzi się łzę uronić; dobry oby-watel niech hołd szacunku złoży, a ogół przytomnych przykład weźmie z tak chwalebnego zgonu. Poszanowaniem naszym dla poległych stwierdziemy opinią, którą zasługi Dywizyi trzeciey dały współobywatelom naszym.
USYPMY MU RĘKAMI NASZEMI MOGIŁĘ; NIECH TA NA TYM WZGÓRKU PANUIE NAD PRZESTRZENIĄ, ABY BYŁA WIZERUNKIEM WZNIESIENIA SIĘ ZASŁUG ZESZŁEGO MŁODZIEŃCA NAD ŻYCIE POZIOMYCH LUB OBOIĘTNYCH OBYWATELI. – MOŻE KIEDYŚ CHWILE POKOIU ZAGOIĄ RANY, KTÓRE NAM DŁUGIE NIESZCZĘŚCIA ZADAŁY; MOŻE KIEDYŚ LOSY PRZESTAWSZY NAS NĘKAĆ, POLAK POWRÓCONY DO DAWNEGO BYTU, OBSTĄPIONY SWOIIĄ RODZINĄ, WSKAZYWAĆ IEY BĘDZIE TEN GROBOWIEC IAK ŚLAD ZASŁUG WASZYCH, I NAUKĘ, IAK WIELE KOSZTUIE ODRODZENIE SIĘ UPADŁEGO NARODU. |podkreślenie moje AK|
|…| JW. Generał Giełgud kładąc laur na trumnie rzekł: „Parys! daię tobie ten wieniec w imieniu wdzięczney oyczyzny”. – Wystrzał potroyny całego Batalionu przy opuszczaniu ciała do grobu, zakończył pogrzeb Rycerza.”
Wspaniały oficer, patriota, zasłużony Ojczyźnie, marzący, jak wszyscy polscy uczestnicy zaciętych bojów o Gdańsk, o wskrzeszeniu polskiego państwa z nierozerwalnie z nim związanym głównym portowym miastem, nie posiada ani grobu, ani nazwy ulicy przypominającej jego poświęcenie i życie oddane najwyższym ideałom.
Na ironię zakrawa fakt nadania jednej z ulic w gdańskiej dzielnicy Osowa imienia Parys, ale nie polskiego Pułkownika – tylko Parysa, syna Priama króla Troi, niesławnie zapisanego w greckiej mitologii jako ten, który spowodował 20-letnie zmagania o to miasto i w konsekwencji jego unicestwienie.
Mają w naszym mieście cmentarze i pomniki Francuzi i Rosjanie, nie mają ich polscy żołnierze walczący o odzyskanie Gdańska Ojczyźnie w 1807 roku i w 1813 roku broniący go przed ponownym wcieleniem do Prus.
Uważam, że postawienie pomnika Parysowi i polskim żołnierzom jest nakazem patriotycznym, koniecznością naprawienia błędu zaniechania – vide fragment przemówienia księcia Sapiehy, brzmiący jak testamentowa powinność skierowana do następnych pokoleń. Pojawienie się takiego pomnika na prawdopodobnym miejscu nieistniejącego grobu Pułkownika – starym cmentarzu na Ujeścisku – nie tylko uhonorowałoby polskich bohaterów, ale i pomogło zrewitalizować niestety zapuszczoną nekropolię, nie przynoszącą miastu chluby.
Należy bowiem pamiętać o ofiarach życia, jakie złożyli pod Gdańskiem polscy bohaterowie, dla pamięci, dla refleksji, dla uznania ich poświęcenia Ojczyźnie i współobywatelom.
Ich najgodniejszym reprezentantem jest ppłk Antoni Parys, któremu można przypisać fragment wiersza napisanego w innych warunkach, dla innego legionisty, poległego w jednej z bitew toczonych przez I Brygadę J. Piłsudskiego, ale jakże symbolicznie łączącego łańcuch patriotów walczących przez ponad wiek o te same niezmienne ideały:
Był jak rycerze dawni bywali.
Żołnierz bez skazy i trwogi.
Kuty na wielką miarę ze stali.
I w wielkie idący drogi… (1)
Fragment wiersza legionisty I Brygady Legionów Polskich Stanisława Kusińskiego.
,, upojonych alkoholem przeważających rosyjskich”
Czasy się zmieniają ale ich obyczaje nie bardzo. Dziękuję za wspaniałe wspomnienie wspaniałego Polaka.
Piękny życiorys bohatera. Dziękuje za przypomnienie
Sowiński nie był ” dzielnym obrońcą Woli” . To mit niestety. Poddał się jako pierwszy i nawoływał swoich żołnierzy do tego samego. Ponieważ nastąpił kontratak polskiej piechoty, Rosjanie nie mogli ewakuować jeńców. Zginął zabity przez jegra jako jeniec.
Proszę nie klepać bzdur….
Owszem poddal się i został zabity jako jeniec.
Nie umniejsza to faktu dzielnej i do pewnego momentu skutecznej obrony prowadzonej przez generała Sowińskiego.
Można gdzieś o tym poczytać?