Jeżdżę na całkowite zaćmienia Słońca po całym świecie. Widziałam Krater Barringera w Arizonie, widziałam obserwatorium astronomiczne Lowella we Flagstaff i prom kosmiczny w Nowym Jorku, widziałam Góry Błękitne i westernową Monument Valley, wchodziłam na Shanghai World Financial Center i na Harbour Bridge w Sydney. Wszędzie tam sklepy zachęcały gości asortymentem i sposobem ekspozycji. Czapeczka weterana wojny wietnamskiej w sklepie koło lotniskowca Intrepid krzyczy już po przekroczeniu kas, że wiele będzie się działo. I faktycznie dzieje się dużo.
A u nas koło Pola Bitwy Westerplatte można kupić figurkę górala i plastikowy czołg „Rudy 102”.
W końcu po latach, konkretnie 12 maja, wybrałam się znów na Westerplatte. Poziom zniszczenia, bynajmniej nie wojenny – porażający. A przecież byłam po wielkiej, ubiegłorocznej awanturze medialnej, kiedy magistrat w końcu zaczął porządkować teren.
A więc – teren już jest uporządkowany, było gorzej.
Chodźcie ze mną na krótką wycieczkę po Westerplatte. Mnie to zajęło 5 godzin, tutaj zajmie nam parę minut. Jeszcze jedna uwaga na początek: rzecz nie w tym, by zebrać śmieci i wypompować wodę ze schronów. Rzecz w tym, że to miejsce w ogóle nie jest atrakcyjne. Nie załatwi się problemu zbieraniem śmieci, bo to nie naprawi wylatujących cegłówek, nie wyprostuje pogiętych krat. Miejsce jest po prostu zapuszczone i źle opisane.
Na początku witają wszystkich cepelia i frytki. Nie porządna restauracja, fajne punkty gastronomiczne, interesujące sklepy z pamiątkami i literaturą. Nie. Są plastikowe mini czołgi „Rudy 102”.
Najpierw Mewi Szaniec. Tu tymczasowo przetrzymywano żołnierzy Westerplatte po kapitulacji 7 września 1939. Stąd Niemcy prowadzili ostrzał, tu nieopodal zacumował Schleswig-Holstein. Ale historia szańca sięga połowy XIX wieku albo i wcześniej. To dzieło sztuki fortyfikacyjnej miało bronić ujścia Wisły. Dzisiaj Mewi Szaniec prezentuje się jako piękna ruina.
Redita krzyżowa ma coś w sobie z wiszących ogrodów Semiramidy, jednego z cudów świata.
Mewi Szaniec ogólnie mógłby robić za ogród botaniczny. U niektórych okazów można już słoje drzewne liczyć.
Grusza, która karmiła Westerplatczyków:
Fruwające cegłówki:
Odcięte pancerne drzwi, a raczej to, co z nich zostało, i odcięty oryginalny płot fortyfikacyjny (resztka przy murze):
Pozostałości mocowań do armaty i ślady po szynach:
I jedyna inwestycja, jaką poczynił tu Paweł Adamowicz – reper.
Z Mewiego Szańca idę do Wojskowej Składnicy Tranzytowej. Po drodze patrzy na mnie oryginalny bruk, mijam betonowe słupy ze śladami po kulach i śmieci na historycznym torze.
Poprzez nieistniejącą stację kolejową, PRL-owski napis WESTERPLLATE kieruję się w kierunku placówki Fort. Po drodze mijam wały i tablice informujące, że stały tu magazyny amunicyjne. Na tablicach ciężko cokolwiek przeczytać, białe napisy są na przezroczystym tle, często trzeba się do nich schylać lub szukać odpowiedniego kąta, by światło nie padało. Poniżej zrekonstruowana rampa kolejowa:
Przede mną wieża obserwacyjna i schron załogi. Kiedyś miała tu być wystawa poświęcona oficerom Marynarki Wojennej zamordowanym po wojnie przez Informację Wojskową. Wieża służy jako pisuar.
Wzdłuż ścieżki można dojrzeć falochron sprzed 100 lat, ale próżno szukać o nim informacji. Falochron nosi ślady kul po bitwie w 1939, a swojego czasu wojewódzki konserwator zabytków Chmielewski wytyczył przez niego przejście.
Dochodzę do Placówki Fort urządzonej w betonowym schronie z 1911 roku. Tu powstrzymywano natarcie z morza. Tu zrobiłam zdjęcie, które stało się na swój sposób sławne w Polsce.
Dewastowany wał, a jak ktoś chce i ma zacięcie, to dopatrzy się w innym miejscu również okopów.
Potem mijam tablice edukacyjne i zmierzam do cepelii, a stamtąd do Cmentarza Wojennego, nieistniejącej Wartowni nr 5 i koszar.
Koszary czy koszmary?
Koszary są „niebezpieczne”, bo dezinformują turystów. Koszary zostały zbudowane w kształcie litery T w taki sposób, że powstał placyk osłonięty przed wścibskimi oczami z Nowego Portu. Ale placyku nie ma, bo jedno skrzydło zostało rozebrane w latach 60. Ten brak skrzydła burzy całe założenie. Stan budynku sugeruje, że tak wygląda na skutek zniszczeń wojennych. Na tablicy jest wprawdzie informacja o powojennych detonacjach niewybuchów i niewypałów w budynku, ale niewiele osób czyta i jest to dość spory szok, gdy rozmawia się z ludźmi. Informacja zresztą mówi o zniszczeniu zarówno wojennym, jak i powojennym, a przecież budynek trafiony dwoma bombami wyszedł w miarę dobrym stanie z wojny. Stabilności nie stracił. Był przed wojną całkiem nowoczesny, miał centralne ogrzewanie, dobre umeblowanie, spore łazienki. Część budynku wzięto do umacniania nabrzeża. Teraz to jest Prypeć. Przyroda zaczyna odbierać swoje.
Rampa, jak widać, prawie jak sławetna z Wielkiej Sali Rady. W końcu to samo muzeum.
Jednak nie w takim stanie wyszły koszary z wojny. I gdzie jest narracja o tym miejscu, oprócz tego, że koszary były i zostały zniszczone?
Pokój mjr Henryka Sucharskiego; widać ślady po oderwanej klepce:
Wisząca od 80 lat trzcina, którą służyła za pokład dla tynków:
Oryginalna podłoga:
Oryginalne okno, oczywiście bez szyb:
Zamaskowane okienko strzelnicze (pozorowane na prawdziwe okno):
Wszystkie informacje dostaję od mojego prywatnego przewodnika, bo na próżno ich szukać w opisie. Poniżej poziom łazienek.
Umocnienia izby bojowej Wartowni nr 3 i tablica od tyłu.
Jest jeszcze Wartownia nr 1, Wartownia nr 4 na terenie Straży Granicznej i Elektrownia, do której nikt nie dociera, choć jako jedyny budynek przetrwała w całości (wprawdzie już poza ogrodzeniem). Są również części radzieckich czołgów, z których jeden witał w 1987 Jana Pawła II napływającego od strony Wisły. Pagórek, na którym stoi pomnik, też nie oparł się wandalom.
W zimnym barze z głębokiego PRL-u zjadłam dorsza.
To było w niedzielę. W poniedziałek usłyszałam na konferencji prasowej zorganizowanej przez prezydent Dulkiewicz (a propos przejęcia terenu przez Skarb Państwa), że dyrektor Muzeum Gdańska Waldemar Ossowski najbardziej martwi się o obchody 45. rocznicy powołania placówki muzealnej w Wartowni nr 1, które mają być w czerwcu, i teraz nie wie – obchodzić czy nie? I kto mu wyceni odszkodowanie? Przyjąć je czy nie? Dyrektorze, naprawdę?
Po czym bez związku wskazała na „pierwsze za płotem” wykopaliska Muzeum II Wojny Światowej, więc chyba sugerując, że jednak zaniedbania są i winny jest temu dyrektor Karol Nawrocki poprzez prowadzenie prac archeologicznych. Ale nie musimy się martwić, bo wykopaliska zakończą się w czerwcu i teren ma wrócić w stanie niepogorszonym do miasta.
Całość wypowiedzi – 16 min. 50 s.
I tu pani prezydent ma rację. W dniu 7 marca 2019 cofnęła zgodę Muzeum II Wojny Światowej na prowadzenie wykopalisk. Śmiem twierdzić, że była to jej pierwsza decyzja po wygranych 4 marca wyborach na prezydenta Gdańska. A przynajmniej jedna z pierwszych. Pierwsza decyzja, jak pierwsza zagraniczna wizyta, pokazuje kierunek marszu.
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte. Jakiś wymiar zadań, które musi podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. – Jan Paweł II 12 czerwca 1987
Jakie to prawdziwe w odniesieniu do samego Westerplatte..
PS. Jeśli chcesz przeczytać oświadczenie Muzeum II Wojny Światowej w sprawie zagospodarowania Westerplatte, znajdziesz je tu -> Oświaczenie MIIWŚ w sprawie Westerplatte
Pisaliśmy również o tym w artykule Niemoralna propozycja z klubem nocnym w tle, z którego dowiesz się, że były plany budowy na Westerplatte klubów nocnych.
Przeczytaj również: Placówka Fort; niedokończona bitwa mata Bernarda Rygielskiego
A jeśli chcesz posłuchać głosu fachowców, to zapraszam do publikacji:
Tak gnidy z PO dbają o polską historię.
pani prezydent( celowo z małej litery) to godna kontynuatorka dzieła swojego mentora.
Portal władz miasta Gdańska podparł się w sprawie Westerplatte wypowiedzią – jak to sformułowano – prawicowego polityka i publicysty – na łamach Rzeczpospolitej:
https://www.rp.pl/Felietony/305159915-Kowal-Czy-potrzebujemy-wojny-o-Westerplatte.html
Artykuł pana Pawła Kowala jest jednak albo prostym kłamstwem – jeśli autor był na Westerplatte i widział jak wygląda, albo drażniącą nieodpowiedzialnością – skoro nie był, nie zbadał sprawy, a wypowiada się:
„Są w państwie miejsca nadzwyczajne, mające od lat swoich opiekunów, którzy ich „pilnują” dla całego narodu. Jest związana z nimi pewna tradycja i nie powinny być traktowane jako polityczny łup.”
I dalej:
„Takie kwestie jak zagospodarowanie i zachowanie Westerplatte powinny zostać w rękach samorządu, szczególnie że więź Westerplatte i jego historii z Gdańskiem to nie tylko techniczna sprawa, ale i kwestia zasadniczego znaczenia półwyspu dla miasta i jego ducha.”
Niestety, gazeta Rzeczpospolita przyjmuje komentarze jedynie via facebook, a ja nie zamierzam się do „twarzoksięgu” zapisywać, więc do rozumu może panu Kowalowi kto inny nakładzie, żeby zaprzestał swoich zabaw.
Zróbcie coś z tym czym rząd zarządza np dlaczego nie da się oglądać Elektrowni? Dlaczego nie można zrobić czegoś z Wartownią nr 4. Straż Graniczna może się trochę posunąć. zamiast walczyć z Gdańskiem pokażcie coś pozytywnego. Ten syf na Westerplatte zostawiają turyści.. np sa tacy którym nie chce się iść wokół pomnika schodzą po stoku, widziałem jakiś aparatów którzy niedaleko „Fortu” palili grila.. morze zabiera półwysep … Urząd Morski to instytucja rządowa…. co z tym robi? Dlaczego SG nie wyśle w nocy lub wieczorem jakiś patroli żeby pogoniła hołotę? widziałem rozbite tablice informacyjne o przeznaczeniu obiektów… wątpię żeby zrobili to miejscowi.
Jeszcze jedno … Mewi Szaniec jest zarządzany przez Urząd Morski i Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków … chyba ze się mylę.. zgoda, że poprzednia władza dała ciała ale za mc są wybory to już 4 lata nowej co z tym zrobili?
Ostatni raz zwiedzałem Westerplatte w 2003 r., podczas powrotu z konferencji fortyfikacyjnej w Jastarni. Myślałem wówczas, że gorzej już być nie może. A jednak myliłem się… Nawet nie wiedziałem, że można zwiedzać elektrownię czy wieżę ze schronem. Jak na takie miejsce, to kompletne zero informacji turystycznej. Bo raczej trudno uznać za informację zardzewiałe, rozkradzione odlewy liter z czasów wczesnego Gierka. Prywatnie uważam, że ten ohydny obelisk na pagórku powinien być zburzony i wywieziony na zwałkę. Poza wątpliwą estetyką zawiera przekłamania historyczne. W tym miejscu powinien stanąć inny obelisk o symbolice nawiązującej bezpośrednio do miejsca i września 1939 r.
Już bodaj że w 1997 roku nieżyjący już kolega Wojtek Różewicz pisał na łamach Infortu o postępującej degradacji Szańca