6 maja 2019 r. o godz. 10 w Sali BHP w Gdańsku odbędzie się wernisaż wystawy – „Polskie drogi do Wolności w znaczkach Podziemnej Solidarności”. Są to zbiory Grzegorza Wołoszczaka, kolportera znaczków w okresie stanu wojennego oraz czasów późniejszych, a także Henryka Rzepy, zmarłego w 2014 r., prawnika i działacza w strukturach Regionu Świętokrzyskiego „S”, który również był kolporterem znaczków.

Cała kolekcja składa się z ponad 3 tys. znaczków, jednak na wystawie zostanie wyeksponowanych około 1,5 tys. Kolekcja znaczków Podziemnej Poczty „S” była już prezentowana w Rumi, Elblągu, Skarszewach. W gdańskiej Sali BHP potrwa do końca maja 2019 r.

Znaczki Solidarności podziemnej pełniły ważną rolę w walce z reżimem komunistycznym. Oprócz wartości poznawczych i artystycznych, były dla ludzi symbolem braku uległości wobec władzy. Dochód ze sprzedaży znaczków przeznaczony był na utrzymanie podziemnych struktur Solidarności oraz na pomoc dla  represjonowanych i ich rodzin. Szczególna wartość znaczków z tego okresu wynika z faktu, że nie były one wydawane oficjalnie, lecz drukowały je niezależne drukarnie w konspiracji przed reżimem. Za ich posiadanie lub rozprowadzanie groziła  kara więzienia i inne szykany. Czynem wręcz heroicznym było drukowanie czegokolwiek poza oficjalnym obiegiem.

Jak czytamy na stronie NSZZ „Solidarność”:  Tematycznie znaczki te można podzielić na trzy grupy. Do pierwszej zaliczają się prześmiewcze rysunki np. milicjantów przedstawionych jako smerfy, a Jaruzelskiego jako Gargamela. Drugą grupę stanowią znaczki o tematyce patriotyczno-historycznej np. wydawane z okazji rocznicy Zbrodni Katyńskiej, czy powstań narodowych. W trzeciej grupie znajdują się znaczki ukazujące sprawy bieżące, czyli protesty w Ursusie, w Radomiu…, pacyfikację kopalni „Wujek”.

Grzegorz Wołoszczak  zbiera znaczki od stanu wojennego. Kolportując ulotki, książki i znaczki w tym czasie zostawiał sobie po jednym egzemplarzu znaczka, mając nadzieję, że kiedyś będzie mógł je oficjalnie pokazywać. Bez strachu, że dostanie wyrok za taką działalność.

Staram się powiększać kolekcję przez wymianę z innymi kolekcjonerami, zakupy na allegro. – mówi pan Grzegorz – Uzupełnianie kolekcji jej i prezentowanie nie jest przeze mnie traktowane jako hobby; określiłbym to jako przekazywanie innym części historii stanu wojennego. Wystawy, które udało mi się zorganizować w Elblągu, Rumi  oraz Skarszewach, były robione na mój koszt. Instytucje, z którymi współpracuję, zapewniają mi możliwość zorganizowania wystawy.

Z kolportowaniem znaczków wiąże się wiele, czasem dramatycznych, wydarzeń. Pan Grzegorz wspomina jedno:

Koniec marca początek kwietnia 1982, jadę z torbą pełną znaczków, bibuły, książek samizdatowych pekaesem z Elbląga do Ostródy. Podróż mi się dłuży, więc wyciągam książkę i czytam, aż tu nagle autobus zatrzymuje się w szczerym polu i do akcji sprawdzania dokumentów wkraczają zomowcy. Dowód osobisty mam, przepustkę na podróż mam, ale w dowodzie wpis, że jestem studentem Uniwersytetu Śląskiego, a na kolanach „Archipelag Gułag” Sołżenicyna. Już widzę oczami wyobraźni, jak mnie zawijają. Zastanawiam się, co robić? Jak zacznę wykonywać gwałtowne ruchy, to po mnie zaraz wezmą na rewizję. Decyzja: czytać dalej, nie zwracać uwagi na to, co się dzieje w moim otoczeniu. Podchodzi zomowiec sprawdza wszystkie dokumenty, bierze książkę z moich kolan i szeroko się uśmiecha, bo książka jest napisana cyrylicą – mówi: co, egzamin? Potakuję i mówię: w torbie mam książki pokazać ? Nie, nie trzeba. Odchodzi. Nie było żadnego egzaminu bo akurat wywalili mnie z uczelni, ale tego nie mógł sprawdzić.

Na właścicielu największe wrażenie robi seria zdjęć wydanych 13 grudnia 1981 r.

Anna Pisarska-Umańska/Grzegorz Wołoszczak

Dodaj opinię lub komentarz.