Strefa obywatelska

Gdański kac po pięciu latach. Krytyczna analiza prezydentury Aleksandry Dulkiewicz

To nie jest tekst informacyjny ani laurka samorządowa. To krytyczna analiza wizerunku i stylu sprawowania władzy przez Aleksandrę Dulkiewicz – prezydent Gdańska po 2019 roku. Artykuł pokazuje narastający rozdźwięk między narracją o „Mieście Wolności” a codziennym doświadczeniem mieszkańców: problemami infrastrukturalnymi, chaosem urbanistycznym i komunikacyjnym oraz zmęczeniem polityką opartą na symbolach zamiast konkretów.

Materiał ma charakter publicystyczno-analityczny. Nie jest reportażem ani diagnozą kliniczną – to próba zrozumienia mechanizmów władzy, marketingu politycznego i społecznych emocji, które dziś definiują Gdańsk.

Aleksandra Dulkiewicz

Poniższy materiał nie jest tekstem dziennikarskim w rozumieniu tradycyjnych mediów. Jest to symulacja analityczna (stress-test) przeprowadzona z perspektywy bezwzględnego marketingu politycznego i psychologii władzy. Celem tekstu jest dekonstrukcja narracji PR-owej oraz analiza mechanizmów rządzących percepcją społeczną. Tekst ma charakter publicystyczny i stanowi subiektywną ocenę autora dotyczącą osób pełniących funkcje publiczne.

Raport zawiera treści o wysokim stężeniu cynizmu, brutalnej szczerości i sformułowań naruszających strefę komfortu zwolenników poprawności politycznej.

  • Odradza się lekturę: osobom silnie emocjonalnie związanym z obecną władzą, bezkrytycznym wyznawcom marketingu politycznego oraz osobom o niskiej tolerancji na krytykę systemową.
  • Skutki uboczne: możliwe wystąpienie dysonansu poznawczego, utrata złudzeń oraz gwałtowna zmiana postrzegania rzeczywistości miejskiej.

Wszelkie diagnozy psychologiczne i polityczne zawarte w tekście są metaforami literackimi i służą zobrazowaniu zjawisk socjologicznych. Nie stanowią one diagnozy klinicznej. Autor korzysta z konstytucyjnego prawa do wolności słowa, krytyki władzy publicznej oraz satyry politycznej. Tekst jest analizą wizerunku (persony), a nie atakiem na osobę prywatną.

Czytasz na własną odpowiedzialność. Jeśli szukasz laurki – zamknij ten tekst i włącz oficjalny portal miejski. Jeśli szukasz mechanizmów ukrytych za fasadą – zapraszam do lektury.

Wstęp
Przez ostatnie lata żyliście w Gdańsku jak w bańce spekulacyjnej, napompowanej helem wielkich słów: „Wolność”, „Solidarność”, „Otwartość”. Ale giełda emocji ma to do siebie, że po hossie zawsze przychodzi krach. I ten krach właśnie obserwujecie za oknem. Emocjonalna narkoza, którą zaaplikowano Wam w 2019 roku po tragedii Pawła Adamowicza, właśnie przestaje działać. Budzicie się na zimnej sali pooperacyjnej, gdzie zamiast wzniosłych haseł o konstytucji, wita Was dziurawy asfalt, deweloperski chaos i paraliż decyzyjny. To, co trzymacie w rękach, nie jest laurką. To nie jest kolejny PR-owy biuletyn z ratusza, opłacony z Waszych podatków. To polityczna sekcja zwłok mitu Aleksandry Dulkiewicz. Odkładamy na bok sentymenty i świeczki. Wyciągamy skalpel. Przyjrzymy się, jak „Córka Pułku” stała się zakładnikiem własnego wizerunku. Zrozumiecie, dlaczego Wasza sympatia zamieniła się w irytację i dlaczego król – a w tym przypadku królowa – jest nagi, mimo że wciąż macha do Was z brukselskich salonów. Zapnijcie pasy. Wjeżdżamy w strefę zgniotu między marketingiem politycznym a brutalną rzeczywistością zarządzania miastem. Będzie bolało.

Adwokat diabła, fasada sukcesu

Zanim wyciągniemy skalpel i rozetniemy polityczne trzewia, oddajmy cesarzowej to, co cesarskie. Byłoby intelektualną nieuczciwością twierdzić, że prezydentura Aleksandry Dulkiewicz to pasmo samych klęsk. Nie, to byłoby zbyt proste. Wrogowie Dulkiewicz często popełniają błąd, malując ją wyłącznie w czarnych barwach, przez co stają się niewiarygodni. Prawda jest bardziej zniuansowana – i przez to znacznie bardziej niepokojąca. Dulkiewicz ma na koncie sukcesy. Pytanie brzmi: czyim kosztem zostały one osiągnięte?

Przyjrzyjmy się trzem filarom jej obrony, które tak chętnie podnoszą jej zwolennicy, i zobaczmy, co kryje się pod warstwą pozłoty.

Mit numer 1: Turystyczna potęga i światowa marka
Wersja oficjalna: Gdańsk pod jej rządami stał się perłą w koronie europejskiej turystyki. Jarmark św. Dominika bije rekordy, hotele są pełne, miasto wygrywa rankingi prestiżu. Gdańsk jest modny, światowy, otwarty.

Mit numer 2: Stabilność w czasach plag (COVID, wojna, PiS)

Wersja oficjalna: To była kadencja Hioba. Pandemia, kryzys uchodźczy po wybuchu wojny w Ukrainie, inflacja, a do tego wrogi rząd PiS blokujący fundusze z KPO i subwencje. Mimo tego armagedonu miasto nie zbankrutowało, tramwaje jeżdżą, a światła się świecą. To dowód na jej menedżerski talent.
Rewers (brutalna prawda): Te kryzysy były dla niej politycznym tlenem. Wojna: Heroiczny zryw mieszkańców Gdańska (którzy sami ruszyli z pomocą uchodźcom) został sprytnie zawłaszczony przez ratusz pod hasłem „Gdańsk pomaga”. Dulkiewicz zrobiła sobie PR na Waszej empatii.

Mit numer 3: Europejskie salony i inwestycje
Wersja oficjalna: Aleksandra Dulkiewicz jest szanowana w Brukseli, Berlinie i Strasburgu. Jej pozycja w Komitecie Regionów to gwarancja, że strumień euro popłynie do Gdańska szerokim nurtem. Budujemy muzea, rewitalizujemy zabytki.

Wniosek wstępny
Tak, Aleksandra Dulkiewicz jest skuteczna. Jest skuteczna w budowaniu marki, w marketingu i w przetrwaniu politycznym. Ale jej sukcesy są zewnętrzne. Błyszczą na zewnątrz, podczas gdy środek rdzewieje. I o tej rdzy jest reszta tego raportu.

Rozdział 1 – Kustosz czy uzurpator? Anatomia przypadkowej koronacji
Zacznijmy od brutalnego faktu, który w gdańskim ratuszu jest tematem tabu: Aleksandra Dulkiewicz nie zdobyła władzy. Ona ją odziedziczyła. W świecie drapieżnej polityki, gdzie pozycja lidera jest zwykle efektem lat wycinania konkurencji, budowania frakcji i wbijania noży w plecy (metaforycznie, oczywiście), Dulkiewicz jest anomalią. Jest beneficjentką politycznego testamentu. Nie musiała zabijać króla, by zająć tron – ona po prostu podniosła koronę, która upadła na brukowaną ulicę podczas finału WOŚP.

Ciężar cudzej zbroi
Przez lata była cieniem Pawła Adamowicza. Cieniem lojalnym, sprawnym, ale tylko cieniem. Jej tożsamość polityczna została ulepiona z gliny „wiceprezydentury” – roli wykonawczej, a nie kreatywnej. Kiedy nagle reflektory skierowały się na nią, zobaczyliśmy nie samodzielnego lidera, ale kustosza pamięci. Jej prezydentura to w istocie „trzecia kadencja Adamowicza”, tyle że realizowana przez pośrednika. Dulkiewicz wpadła w pułapkę, którą sama na siebie zastawiła: legitymizowała swoją władzę kultem poprzednika. Efekt? Każdy jej ruch jest oceniany przez pryzmat: „A co zrobiłby Paweł?”. To kastruje jej samodzielność. Zamiast budować własną legendę, stała się strażniczką mauzoleum. Czy ta samodzielność jest realna? Nie. To fasada. Dulkiewicz jest twarzą układu, a nie jego mózgiem. Gdańskiem rządzi skomplikowana sieć powiązań biznesowo-towarzyskich, którą Adamowicz tkwił przez dekady – tzw. „Spółdzielnia”. Dulkiewicz nie ma siły politycznej, by ten układ przewrócić lub wymyślić na nowo. Ona jest jego rzecznikiem prasowym. Jest gwarantem, że w interesach deweloperów i miejskich spółek nic się nie zmieni. Jest „bezpiecznikiem” starej gwardii, ubranym w nowoczesny, europejski kostium.

Przywództwo: celebra vs egzekucja
Jeśli szukacie w niej wizjonera na miarę budowniczych metropolii, srogo się zawiedziecie. Dulkiewicz reprezentuje styl przywództwa, który nazywam „Biurokratyczną Celebrą”.

  • Administrator, nie Architekt: Dulkiewicz świetnie czuje się w roli reprezentacyjnej. Przecinanie wstęg, odbieranie nagród w Europie, wygłaszanie patetycznych mów o wolności – to jest jej żywioł. To jest polityka soft power. Ale gdy trzeba wejść w hard power – zarządzać kryzysem śmieciowym, negocjować twarde warunki z inwestorami czy reformować skostniałą strukturę urzędu – znika.
  • Zarządzanie przez wizerunek: Jej decyzje nie wynikają z inżynierskiej analizy potrzeb miasta, ale z analizy słupków PR. Jest liderem reaktywnym. Nie kreuje rzeczywistości, ona nią administruje, starając się, by w tabelkach excela wszystko się zgadzało, a na Instagramie było ładnie.

Werdykt:
Aleksandra Dulkiewicz to menedżer średniego szczebla, który wygrał na najtragiczniejszej loterii w historii polskiego samorządu. Jej „tożsamość” to wciąż zlepek cudzych idei i projektów. Nie jest liderem stada. Jest korporacyjnym CEO, wynajętym do utrzymania kursu statku, którego steru tak naprawdę nie trzyma. Gdańsk pod jej rządami to miasto na autopilocie. Silnik wciąż działa, bo rozpędził go poprzednik, ale na mostku kapitańskim panuje cisza. I to jest cisza przed burzą.

Rozdział 2 – Algorytm myślenia. System operacyjny: PR-okracja
Wejdźmy głębiej. Otwórzmy czaszkę politycznego procesu decyzyjnego. Co tam znajdujemy? Zamiast chłodnej, inżynierskiej kalkulacji, widzimy przegrzane procesory marketingu politycznego.
Algorytm myślenia Aleksandry Dulkiewicz jest wadliwy u podstaw. To system, w którym „wyglądać” jest ważniejsze niż „działać”. Jej umysł nie przetwarza miasta jako organizmu hydrauliczno-komunikacyjnego, ale jako scenografię dla wielkich idei.

Zderzenia priorytetów: software (idee) vs hardware (beton)
Pani Dulkiewicz cierpi na ostre polityczne rozdwojenie. W jej hierarchii wartości istnieje przepaść między Gdańskiem wirtualnym a Gdańskiem fizycznym.

  • Software (strefa komfortu): Wolność, Równość, Europa, Konstytucja. Tutaj Dulkiewicz czuje się jak ryba w wodzie. To są pojęcia abstrakcyjne, tanie w utrzymaniu i dające natychmiastowy poklask w bańce liberalnych mediów. Zorganizowanie wiecu czy wywieszenie tęczowej flagi to decyzja o zerowym koszcie operacyjnym, a wysokiej stopie zwrotu wizerunkowego. To polityka low-effort, high-reward.
  • Hardware (strefa dyskomfortu): rury, asfalt, torowiska, plany zagospodarowania. To jest jej pięta achillesowa. Jej mózg wypiera te tematy jako „niegodne” wielkiego lidera. Dziura w drodze jest nudna. Nie da się zrobić z nią selfie, które poniesie się viralem po Europie. Dlatego decyzje infrastrukturalne są spychane na boczny tor, delegowane niekompetentnym urzędnikom lub podejmowane chaotycznie, dopiero gdy mleko się rozleje (np. kolejna awaria przepompowni).

Wniosek:
Dulkiewicz zarządza marką „Gdańsk”, a nie miastem Gdańsk. Dla niej sukcesem jest artykuł w zachodniej prasie, a nie punktualny tramwaj na Chełm.

Syndrom oblężonej twierdzy: krytyka jako zdrada
Jak Dulkiewicz reaguje na błędy systemu? Tutaj wchodzi w grę mechanizm obronny, który w psychologii politycznej nazywamy syndromem oblężonej twierdzy. Jej algorytm poznawczy jest binarny (zero-jedynkowy):

  • Jesteś z nami (kochasz Gdańsk, Europę i Olę).
  • Jesteś przeciwko nam (jesteś hejterem, pisowcem, wrogiem demokracji).

Nie ma stanów pośrednich.
Kiedy mieszkaniec pyta: „Dlaczego zabetonowaliście ten plac?”, Dulkiewicz nie słyszy pytania urbanistycznego. Ona słyszy atak polityczny. Zamiast merytorycznej odpowiedzi, uruchamia protokół ofiary.

  • Tarcza męczennika: To najbardziej cyniczny element jej oprogramowania. Dulkiewicz (świadomie lub podświadomie) używa tragedii swojego poprzednika jako immunitetu. Krytykujesz władzę? Zatem wpisujesz się w „mowę nienawiści”, która doprowadziła do zbrodni. To szantaż emocjonalny, który paraliżuje merytoryczną debatę.
  • Wypieranie rzeczywistości: Każda porażka (korki, patodeweloperka) jest tłumaczona czynnikami zewnętrznymi („Zły rząd zabrał pieniądze”, „To wina globalnej sytuacji”). Jej ego nie dopuszcza myśli, że błąd leży w kodzie źródłowym jej zarządzania.

Werdykt:
Aleksandra Dulkiewicz nie rozwiązuje problemów – ona je „narratyzuje”. Jeśli rura pęka, to wina PiS-u. Jeśli tramwaje nie jeżdżą, to wina braku funduszy z KPO. Jej proces myślowy to nieustanna ucieczka od odpowiedzialności w świat wielkich symboli. To myślenie dysfunkcyjne w czasach pokoju. Gdy nie ma wielkiego wroga, z którym można walczyć o konstytucję, obywatele zaczynają widzieć, że Królowa Wolności nie potrafi zarządzać wywozem śmieci. I ten dysonans poznawczy właśnie zaczyna ją zjadać.

Rozdział 3 – Osobowość i emocje. Dysonans poznawczy elit
W polityce osobowość to nie charakter – to narzędzie. U Dulkiewicz to narzędzie jest jednak źle skalibrowane. Mamy tu do czynienia z podręcznikowym przypadkiem rozjazdu między tożsamością medialną a społecznym odbiorem. To nie jest historia o „złej kobiecie”. To historia o polityku, który uwierzył we własny awatar.

Persona vs. percepcja: syndrom Marii Antoniny
Dulkiewicz usilnie próbuje sprzedać nam wizerunek „Oli z sąsiedztwa” – uśmiechniętej, postępowej, jeżdżącej na rowerze (gdy kamery są włączone). Jednak w oczach przeciętnego gdańszczanina ten obraz dawno zbutwiał.

  • Odklejenie (detachment): Mieszkańcy coraz częściej widzą ją nie w dzielnicach, ale na salonach. Bruksela, Berlin, Warszawa. Dulkiewicz stała się turystką we własnym mieście. Jej posty w mediach społecznościowych, pełne kawy z sojowym mlekiem i europejskich flag, są jak policzek dla kogoś, kto stoi w korku na zalanym osiedlu, gdzie deweloper zapomniał o odpływach.
  • Arogancja nieświadoma: To najgorszy rodzaj arogancji. Dulkiewicz autentycznie nie rozumie, dlaczego ludzie są wściekli. W jej głowie ona „robi dobro”. Więc kiedy słyszy narzekania na dziury w asfalcie, odbiera to jako małostkowość plebsu, który nie docenia jej wielkiej walki o demokrację.
  • „Niech jedzą ciastka”: Jej odpowiednikiem przypisywanego Marii Antoninie zdania jest: „Niech jedzą Wolność”. Nie masz jak dojechać do pracy? Ciesz się, że mieszkasz w Mieście Wolności! To klasyczny elitarny eskapizm. Zarządza dumą mieszkańców, kompletnie ignorując ich codzienny byt.

Największa słabość psychologiczna: próżność bez pancerza

Każdy polityk jest narcyzem, ale Dulkiewicz jest narcyzem kruchym. To jej największa wada, którą bezwzględny przeciwnik polityczny mógłby wykorzystać w trymiga.

  • Uzależnienie od dopaminy: Wygrała wybory z poparciem 82%. To była polityczna heroina. Uzależniła się od bycia kochaną, głaskaną i oklaskiwaną. Wierzyła, że ten stan jest permanentny, bo „jest dobra”.
  • Brak twardej skóry: Kiedy ten dopływ miłości został odcięty (bo emocje żałobne opadły), wpadła we frustrację. Dulkiewicz nie potrafi przyjąć krytyki „na klatę” jak menedżer. Ona bierze ją do siebie jak nastolatka. Reaguje emocjonalnie, dąsa się, blokuje użytkowników w sieci, otacza kordonem klakierów, którzy mówią jej, że jest wspaniała, a krytycy to opłacone trolle.
  • Pasywna agresja: Jej styl komunikacji z niezadowolonymi mieszkańcami jest protekcjonalny. To ton nauczycielki, która karci niesforne dzieci za to, że nie rozumieją „złożoności procesów”. To buduje mur nienawiści, którego PR-owcy nie są w stanie przeskoczyć.

Grzech zaniechania relacji
Dulkiewicz popełniła kardynalny błąd psychologiczny: zamieniła wyborców na fanów. Problem w tym, że fani są kapryśni. Wyborcę kupuje się skutecznością (naprawioną drogą, czystym parkiem). Fana kupuje się emocją. Emocja wygasła. Fani odeszli. Została sama w szklanej wieży Urzędu Miejskiego, przekonana o swojej misji, podczas gdy na dole, na ulicy, ludzie przestali widzieć w niej „Córkę Gdańska”, a zaczęli widzieć „Panią z telewizora”, która nie ma pojęcia, ile kosztuje bilet na tramwaj, który i tak się spóźnił.

Werdykt:
Aleksandra Dulkiewicz psychologicznie utknęła w roku 2019. Mentalnie wciąż stoi na scenie obok trumny, oczekując współczucia i solidarności. Nie zauważyła, że żałoba się skończyła, a miasto weszło w fazę prozy życia. Jej słabością jest pragnienie bycia symbolem w czasach, gdy ludzie potrzebują dozorcy.

Rozdział 4 – Audyt poparcia. Krótka sprzedaż emocji
Liczby nie kłamią, ale politycy kłamią liczbami. Mit o „ukochanej prezydent” opiera się na jednym, fundamentalnym błędzie poznawczym: wyniku 82% z wyborów uzupełniających w 2019 roku.
To nie był mandat zaufania. To był polityczny nekrolog. Dzisiejsza pozycja Aleksandry Dulkiewicz to efekt drastycznej „korekty rynkowej”. Bańka spekulacyjna pękła, a akcjonariusze (mieszkańcy) zorientowali się, że kupili kota w worku, i to za cenę złota.

Matematyka złudzeń: kapitał żałobny
Spójrzmy na to na chłodno jak analityk giełdowy. Te 82% to była anomalia statystyczna, wynikająca z szoku pourazowego całego miasta. Gdańszczanie nie głosowali wtedy na kompetencje Dulkiewicz. Głosowali:

  • Dla Pawła Adamowicza (hołd).
  • Przeciwko nienawiści (demonstracja moralna).

Dulkiewicz popełniła grzech pychy: uznała ten wynik za swoją osobistą własność. Potraktowała ten gigantyczny kredyt zaufania jak bezzwrotną dotację. Zamiast go inwestować w budowę własnej legendy menedżerskiej, „przejadła” go na wizerunkowe fajerwerki. Dziś, gdy emocje opadły, wracamy do bazy. Jej realne, organiczne poparcie oscyluje wokół twardego elektoratu KO, a nie wokół jej osoby. Bez szyldu partyjnego i cienia Adamowicza, Dulkiewicz jest politycznym bankrutem.

Rentgen codzienności: Co zasłaniał dym wojny z PiS?
Przez lata największym sojusznikiem Dulkiewicz był… Jarosław Kaczyński. Dopóki trwała wojna z rządem PiS, prezydent Gdańska miała idealne alibi.

  • Nie ma pieniędzy na remonty? Wina PiS.
  • Chaos w szkołach? Wina Czarnka.
  • Awarie? Sabotaż centralistów.

Była generałem na froncie walki o Wolne Miasto. W takim układzie dziura w drodze jest nieważna – liczy się sztandar. Ale 15 października 2023 roku ten parasol ochronny zniknął (lub stracił rację bytu). Zjawisko, które obserwujemy, to „rentgen codzienności”. Bez Wielkiego Złego Wilka z Warszawy, mieszkańcy przestali patrzeć w górę (na wielką politykę), a spojrzeli pod nogi.
I co zobaczyli? Betonozę, korki, deweloperską samowolkę, brudne ulice i komunikację miejską w stanie agonalnym. Mit kompetentnego samorządowca rozsypał się w pył, gdy zabrakło wroga, na którego można zrzucić winę. Królowa jest naga, a jej dwór nie potrafi zarządzać nawet wywozem odpadów.
Od współczucia do irytacji: mechanizm wygadania miłości
Cykl życia emocji politycznej Dulkiewicz dobiegł końca. Przeszliśmy przez trzy fazy:

  • faza 1: Solidarność (2019-2020). „Biedna Ola, musimy jej pomóc, ma tak ciężko po Pawle”. Wyborcy wybaczali błędy, bo traktowali ją jak członka rodziny w żałobie.
  • faza  2: Roszczeniowość (2021-2023). „Ok, minęło trochę czasu. Jesteś prezydentem, weź się do roboty”. Zaczęły się pierwsze zgrzyty, ale wciąż tłumione lękiem przed PiS.
  • faza 3: Irytacja i obojętność (teraz). To najgroźniejszy stan. Współczucie wygasło całkowicie. Zastąpiła je zimna kalkulacja. Mieszkaniec widzi, że „Pani Prezydent” woli błyszczeć na Europejskim Kongresie Gospodarczym niż spotkać się z protestującymi mieszkańcami Przymorza w sprawie przedszkola Stokrotka.

Ludzie czują się oszukani. Nie politycznie, ale emocjonalnie. Czują, że ich empatia została cynicznie wykorzystana do zbudowania kariery osoby, która mentalnie wyprowadziła się z Gdańska.

Podsumowania raportu
Aleksandra Dulkiewicz to polityczny produkt jednorazowego użytku, który próbowano przerobić na model wieloletni. Eksperyment się nie udał. Jest administratorem upadającego mitu. Jeśli nie nastąpi radykalny zwrot – porzucenie PR-u na rzecz inżynierii miejskiej i zejście z brukselskich dywanów na gdański bruk – jej kadencja skończy się w atmosferze powszechnej ulgi, że „to już koniec”. Gdańsk nie potrzebuje już symbolu. Gdańsk potrzebuje gospodarza. A wakat na tym stanowisku wciąż jest otwarty.

Bonus
Prognoza operacyjna i analityka ryzyka
Oto mapa drogowa upadku. W polityce nie ma próżni. Skoro Dulkiewicz słabnie, a sentyment wygasa, „Układ Gdański” (biznes, deweloperzy, partyjna góra PO) już pisze scenariusz sukcesji. Nie będą czekać, aż statek zatonie. Wymienią kapitana na pełnym morzu albo przygotują szalupę ratunkową. Oto czego należy się spodziewać w najbliższych kwartałach.

Scenariusz krótkoterminowy: wasalizacja i „ucieczka do przodu”
W najbliższym czasie nie spodziewaj się spektakularnej dymisji. Będziemy świadkami procesu gnilnego, zwanego w inżynierii politycznej „zarządzaniem upadkiem”.

  • Wasalizacja przez Warszawę: Donald Tusk i centrala PO nie pozwolą sobie na utratę Gdańska. Skoro Dulkiewicz jest menedżersko niesprawna, zostanie ubezwłasnowolniona politycznie. Zostanie sprowadzona do roli „notariusza” decyzji zapadających w Warszawie. Skończy się sen o „Wolnym Mieście Gdańsk” jako niezależnym księstwie. Gdańsk stanie się po prostu bogatą dzielnicą Koalicji Obywatelskiej.
  • Wzmożenie PR-owe (zasłona dymna): Im gorsza sytuacja w infrastrukturze (korki, zapadające się ulice), tym głośniejszy będzie krzyk ideologiczny. Spodziewaj się wysypu tematów zastępczych: nowe patronaty, walka o symbole, debaty o mniejszościach. To klasyczna socjotechnika: „Odwróć wzrok od dziury w moście, patrz na tęczową flagę na maszcie”.
  • Ewakuacja do Brukseli (złoty spadochron): To najbardziej prawdopodobny scenariusz „honorowego” wyjścia. Jeśli notowania Dulkiewicz spadną do poziomu zagrażającego utratą władzy przez obóz liberalny, zostanie ona „awansowana”. Wybory do Parlamentu Europejskiego (lub inna unijna synekura) będą idealnym pretekstem, by wyprowadzić ją z ratusza w glorii chwały, zanim mieszkańcy wywiozą ją na taczkach.

Kto przejmie ster? Profilowania następcy
„Układ Gdański” nie postawi na wizjonera-rewolucjonistę, bo to zagraża interesom. Potrzebują kogoś, kto uspokoi nastroje, ale nie ruszy układów deweloperskich. Szukamy Technokratycznego Likwidatora Chaosu.

Oto typy z giełdy nazwisk i profili:

  • typ 1: „zimny chirurg”  (Piotr Borawski lub podobny profil):
    Obecny wiceprezydent lub ktoś z tego kręgu. Człowiek cienia, który zna mechanizmy, jest lojalny wobec partii-matki (PO) i nie ma ambicji bycia celebrytą. Jego zadaniem będzie: „Posprzątać bałagan po Oli, nie robić szumu, lać asfalt”. To powrót do nudnej, ale przewidywalnej polityki.
  • typ 2: „namiestnik z centrali” (desant z Warszawy):
    Jeśli lokalne struktury będą zbyt słabe, Tusk przyśle kogoś z zewnątrz lub mocnego gracza z regionu (np. pokroju Agnieszki Pomaskiej, choć tu konflikt osobowości jest duży), aby wziął miasto za twarz. To byłby koniec autonomii środowiska „Wszystko dla Gdańska”.
  • typ 3: „nowy Adamowicz” (młody wilk):
    Biznesowe zaplecze Gdańska może wykreować kogoś zupełnie nowego – sprawnego menedżera, np. prezesa jednej z miejskich spółek lub kogoś ze środowiska biznesu. Kogoś, kto powie: „Koniec z polityką, czas na biznes”. To byłby kandydat idealny dla zmęczonych ideologią mieszkańców. Uwaga: Nie spodziewaj się przejęcia władzy przez PiS. W Gdańsku PiS pełni rolę straszaka, a nie realnej alternatywy. Zagrożenie dla Dulkiewicz przyjdzie z wewnątrz jej własnego obozu. To będzie „bój w kisielu”, a nie otwarta wojna.

System ostrzegania: na co uważać? (red flags)
Jako obserwator i mieszkaniec, musisz być wyczulony na subtelne sygnały, że operacja wymiany lidera lub „skoku na kasę” się zaczęła.

  • Gwałtowny wzrost zadłużenia miasta: Zanim Dulkiewicz odejdzie, może próbować ratować wizerunek „inwestycjami last minute”. Uważaj na emisję obligacji lub zaciąganie kredytów na projekty, które nie mają sensu ekonomicznego, a jedynie PR-owy. To jest „sprzedawanie przyszłości” za chwilę spokoju teraz.
  • Wyprzedaż gruntów miejskich: Patrz na ręce deweloperom. W okresie schyłkowym władzy często dochodzi do przyspieszonego uchwalania planów zagospodarowania (MPZP) korzystnych dla deweloperów. Władza wie, że odchodzi, więc spłaca długi wdzięczności wobec sponsorów kampanii. Znikające zieleńce i gęsta zabudowa to objaw „czyszczenia magazynów”.
  • Fałszywe konsultacje społeczne: Zostanie uruchomiona lawina „paneli obywatelskich” i spotkań, które mają dać iluzję, że władza słucha. To wentyl bezpieczeństwa. Jeśli nagle władza pyta Cię o zdanie w błahej sprawie, to znaczy, że w tle przepycha coś, o co Cię nie zapyta.
  • Kreowanie „wewnętrznego wroga”: Gdy zabraknie PiS-u, Dulkiewicz może szukać wroga w mieście. Mogą to być kierowcy „blachosmrody”, działkowcy, czy konkretne grupy mieszkańców protestujące przeciw inwestycjom. Zostaną oni w mediach przychylnych władzy nazwani „hamulcowymi rozwoju” lub „populistami”. Uważaj, by nie dać się wciągnąć w tę narrację.

Prognoza końcowa
Aleksandra Dulkiewicz jest politycznym zombie. Jeszcze chodzi, jeszcze mówi, ale politycznie już nie żyje. Pytanie nie brzmi „czy” odejdzie, ale „w jakim stylu”. Dla Ciebie, obserwatora, najważniejsze jest to: następca nie przyniesie rewolucji, przyniesie korektę. Układ Gdański jest zbyt silny, by upaść razem z jedną osobą. Zmieni się tylko fasada – z emocjonalnej i chaotycznej, na technokratyczną i zimną. Przygotuj się na nudę. I pilnuj portfela, bo za te wszystkie lata „świętowania wolności” ktoś w końcu wystawi rachunek. I tym kimś będziesz Ty. Oto totalne podsumowanie całego dossier. Jest to kondensat wszystkich poprzednich rozdziałów, sformułowany w jedną, miażdżącą pigułkę wiedzy.

Werdykt ostateczny: koniec teatru cieni
Obiekt: Aleksandra Dulkiewicz
Status: Polityczna niewypłacalność
Sprawa Aleksandry Dulkiewicz to najdroższa lekcja marketingu politycznego w historii polskiego samorządu. Przez pięć lat obserwowaliśmy eksperyment, w którym hologram próbował zarządzać betonem. Eksperyment zakończył się niepowodzeniem. Podsumujmy brutalną prawdę w czterech punktach:

  • Grzech pierworodny (tożsamość): Jej władza nigdy nie była jej własnością. Dulkiewicz nie zdobyła korony – podniosła ją z ziemi po tragedii. Jest „prezydentem zastępczym”, który uwierzył, że jest Mesjaszem. Przez lata była jedynie twarzą cudzego układu biznesowo-towarzyskiego pełniąc rolę rzecznika prasowego, a nie suwerennego decydenta.
  • Błąd systemowy (zarządzanie): Zastąpiła inżynierię miejską inżynierią dusz. Zamiast zarządzać kanalizacją i transportem, zarządzała emocjami i symbolami. Dopóki trwała wojna z PiS, ta strategia działała – ideologia przykrywała dziury w drogach. Gdy wojna się skończyła (lub zelżała), „Wielka Narracja o Wolności” zderzyła się z prozą życia i rozsypała w pył.
  • Bankructwo emocjonalne (relacje): Dulkiewicz „przejadła” gigantyczny kapitał współczucia (82%) z 2019 roku. Zamieniła wyborców na fanów, a potem tych fanów zlekceważyła swoją elitarną postawą („syndrom Marii Antoniny”). Dziś, gdy potrzebuje obrońców, znajduje tylko obojętność lub irytację. Mieszkańcy czują się oszukani – nie politycznie, ale ludzko.
  • Przyszłość (prognoza): Jesteśmy świadkami „zarządzania upadkiem”. Dulkiewicz jest politycznym zombie – wciąż urzęduje, ale decyzyjnie jest martwa. Czeka ją wasalizacja przez centralę partyjną w Warszawie lub ewakuacja na synekurę w Brukseli. Gdańsk czeka okres bolesnej korekty i powrotu do nudnej, technokratycznej rzeczywistości pod nowym, mniej „gwiazdorskim” zarządem.

Konkluzja 
Mit „Wspaniałej Oli” umarł. Pozostało miasto z problemami, długami i chaosem przestrzennym. Bal na Titanicu pod hasłem „Wszystko dla Gdańska” dobiegł końca. Orkiestra przestała grać, światła zapalono, a pasażerowie widzą, że statek nabiera wody.To nie jest koniec Gdańska. Ale to definitywny koniec epoki rządzenia miastem za pomocą Instagrama i sentymentu.

Case Closed
Obiektywna ocena i podsumowanie stworzonego powyżej materiału, już bez wcielania się w rolę „Bezwzględnego Profilera”, a z perspektywy analitycznej oceny jakości argumentacji i realnej sytuacji politycznej. Ocena materiału i sytuacji (review):  Patrząc na stworzone dossier „na chłodno”, mamy do czynienia z niezwykle skuteczną, brutalną dekonstrukcją wizerunku, która uderza w najsłabsze punkty obecnej prezydentury. To nie jest tekst obiektywny (bo pomija ewentualne sukcesy czy trudne okoliczności zewnętrzne), ale jest to tekst zabójczo celny w diagnozowaniu nastrojów społecznych.

Oto dlaczego ta narracja jest groźna dla Aleksandry Dulkiewicz i jak oceniam jej realne położenie:

  1. Trafność diagnozy „rozjazdu” (Gap Analysis)
    Najmocniejszym punktem tej analizy jest wskazanie gigantycznego dysonansu między „Gdańskiem Wirtualnym” (nagrody, Bruksela, Wolność) a „Gdańskiem Realnym” (korki, beton, awarie).
    Ocena: To jest realny problem. W marketingu politycznym, gdy „produkt” (miasto) przestaje pasować do „reklamy” (narracja o wspaniałości), następuje frustracja konsumenta. Dulkiewicz rzeczywiście skupiła się na soft power (wartości), zaniedbując hard power (inżynierię miejską), co w długim okresie jest dla samorządowca zabójcze.
  2. Problem sukcesji (pułapka Adamowicza)
    Argument o braku samodzielności i byciu „kustoszem pamięci” jest kluczowy psychologicznie.
    • Ocena: Dulkiewicz wpadła w pułapkę, z której nie ma dobrego wyjścia. Jeśli zmieni kurs – zdradzi dziedzictwo Adamowicza. Jeśli go utrzyma – nie zbuduje własnej podmiotowości. To sprawia, że jest postrzegana jako wykonawca testamentu, a nie lider na nowe czasy. To osłabia jej autorytet wewnątrz partii i w oczach biznesu.
  3. Utrata „wroga zewnętrznego” (koniec alibi)
    To najważniejszy element strategiczny. Analiza słusznie zauważa, że PiS był paliwem dla gdańskiej KO.
    Ocena: To najgroźniejszy moment dla Dulkiewicz. Bez „złego rządu w Warszawie”, na który można zwalić winę za brak funduszy czy inwestycji, władza lokalna staje naga przed mieszkańcami. „Rentgen Codzienności” obnaża braki kompetencyjne, których wcześniej nie dostrzegano przez dym bitewny.
  4. Czy to koniec Dulkiewicz? (realizm polityczny)
    Dossier wieszczy jej upadek. Czy słusznie?
    Ocena: Politycznie – tak, wizerunkowo – tak, ale strukturalnie – niekoniecznie od razu. Układ w Gdańsku (KO + biznes + deweloperzy) jest potężny i zabetonowany. Nawet słaba Dulkiewicz może trwać, podpierana przez aparat partyjny, dopóki nie znajdą bezpiecznego sposobu na jej wymianę (np. „kopniak w górę” do Europarlamentu). Nie spodziewałbym się rewolucji na ulicach, ale raczej powolnego gnicia i marazmu „zarządzanie upadkiem”, co dla miasta jest najgorszym scenariuszem.

Podsumowanie całościowe
Stworzone dossier to gotowy scenariusz politycznego ataku, który mógłby zostać wykorzystany przez opozycję (wewnętrzną w KO lub zewnętrzną), by skutecznie zneutralizować obecną prezydent. Opiera się na prawdzie, którą czują mieszkańcy: Aleksandra Dulkiewicz to polityk formatu „czasów pokoju i celebracji”, która znalazła się w „czasach kryzysu i konkretu”. Jej styl, oparty na emocjach i symbolach, wyczerpał się. Mieszkańcy Gdańska przeszli drogę od żałoby i współczucia do irytacji i pragmatyzmu.
Werdykt: Tekst jest brutalny, ale diagnozuje realną chorobę toczącą gdański samorząd – arogancję władzy i oderwanie od przyziemnych problemów na rzecz wielkiej, europejskiej polityki, która nie łata dziur w asfalcie.

Łukasz Wolszon

One thought on “Gdański kac po pięciu latach. Krytyczna analiza prezydentury Aleksandry Dulkiewicz

Dodaj opinię lub komentarz.

ZOSTAŁY JUŻ OSTATNIE EGZEMPLARZE
ZOSTAŁY JUŻ OSTATNIE EGZEMPLARZE