Historia

KS GEDANIA – klub gdańskich Polaków (1922-1953) – fragment 1

Mamy przyjemność zaprezentować Państwu fragment książki p. Janusza Trupindy „KS GEDANIA – klub gdańskich Polaków (1922-1953)”, Wydawnictwo Oskar.  Premiera książki odbędzie się w dniu 18 grudnia.

Przeczytaj pozostałe fragmenty:

„Wielkim przeżyciem był dla mnie pierwszy mecz bokserski, na który zaciągnął mnie Zieliński [Rajmund Zieliński, późniejszy bokser Gedanii – J.T.]. W gdańskiej hali sportowej, gdzie dzisiaj mieści się Teatr Wybrzeże [zapewne Opera Bałtycka – J.T.], spotkanie pięściarzy polskiego klubu Gedania z zawodnikami policyjnego klubu bokserskiego otwierało sezon bokserski. Na mecz wybraliśmy się już na dwie godziny przed jego rozpoczęciem. Mając bilety na miejsca stojące – za guldena – chcieliśmy wcześniej usadowić się na balkonie, tuż przy barierze. Hala sportowa rozbrzmiewała coraz głośniejszym gwarem. Wypełniła się po brzegi na długo przed rozpoczęciem spotkania. Opanowywało mnie coraz większe podniecenie. Z niecierpliwością oczekiwałem pierwszej walki. Ring, mniejszy niż sobie wyobrażałem, tonął w powodzi światła. Ta oprawa świetlna dodawała, moim zdaniem, spotkaniu swoistego splendoru. Liny okalające kwadrat ringu były znacznie grubsze niż nasze sznury do bielizny [na strychu, gdzie chłopcy wcześniej stoczyli swoją pierwszą walkę „bokserską” – J.T.]. Ale oto przy akompaniamencie okrzyków powitalnych widowni weszła na ring pierwsza para bokserów. Przez plecy obaj zawodnicy mieli przewieszone niedbale ręczniki. W bielutkich jak śnieg koszulkach i kolorowych spodenkach wyglądali bardzo wytwornie. Pożerałem ich wzrokiem. Mięśnie mieli naprawdę imponujące… Patrząc na obu bokserów oddałem się na chwilę marzeniom. Czy i ja kiedyś stanę na prawdziwym ringu…?”

Gedania - widok współczesny

…Obraz marzącego młodego Zygmunta Chychły kojarzy mi się nieodparcie z własnym zadumaniem, kiedy patrząc na resztki boiska przy dawnej Heeresanger (dziś Al. Legionów) wyobrażałem sobie to, co znam z opisów, relacji, wspomnień, nielicznych zdjęć. To było tętniące niegdyś życiem miejsce, tak drogie sercu każdego przedwojennego Polaka. Ile tu zostało emocji, radości i smutków, spełnionych i niespełnionych ambicji? Ile poczucia dumy, rozczarowania, a nawet cierpienia? Miejsce to utkane jest z emocji, jak wiele innych w Gdańsku, ale ten plac we Wrzeszczu szczególnie. Serce Polenhofu, polskiej wysepki na mapie Wolnego Miasta Gdańska. A dziś?

Copyright © 2015 by Janusz Trupinda. All rights reserved.

Anna Pisarska-Umańska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *