Kuźnia Wodna to nie tylko obiekt muzealny z pięknymi dziejami sprzed wieków. To także historia ostatniego półwiecza. Tę historię tworzyli sympatycy, społecznicy, goście, ale przede wszystkim gospodarze. Ostatnich kilkadziesiąt lat stoi pod znakiem jednego nazwiska. Sami wiecie jakiego (Wilk, Wilk!).

Z tych kilkudziesięciu lat ostatnie były dla Kuźni złe pod względem finansowym. Właściciel – Muzeum Techniki i Przemysłu z Warszawy – zaniedbał swój oddział. Nie był w stanie przeprowadzić remontu. Nie pozwolił mu nawet na samodzielne zdobywanie dotacji europejskich.

Z początkiem 2017 roku wydawało się, że nowy właściciel – Miasto Gdańsk – będzie jak książę z bajki. Że normalna działalność będzie kontynuowana, ale też zyska szansę rozkwitu. Stało się inaczej.

Nowy właściciel owszem, uznał, że ważny jest obiekt budowlany, który trzeba wyremontować (chwała za to).

Nowy właściciel uznał jednak, że nie jest ważny duch miejsca. Uznał, że działalność nie ma żadnej wartości i przez dwa lata nie będzie wznowiona. Że społeczność skupiona wokół Kuźni nie jest godna żadnej propozycji. Nowy właściciel usiłuje przekreślić dorobek związany z jednym nazwiskiem. Sami wiecie jakim (Wilk, Wilk!).

„Pokaz kucia bez pokazu” będzie nowym początkiem dyskusji, a może dialogu. Może władze Miasta Gdańska odwiedzą społeczność Kuźni zgromadzoną w sobotę, 13 maja o godz. 13. Sami wiecie gdzie…

Piotr Dwojacki

Pokaz kucia bez pokazu 13 maja 2017

Dodaj opinię lub komentarz.