W pierwszym artykule „Jak masz parchy, to nie zdejmuj czapki” zawarłam kilka uwag na temat życia w średniowieczu. Dziś kolejna porcja średniowiecznych ciekawostek  na „odczarowanie” tej niezwykle barwnej epoki. Do szerszej lektury zapraszam do źródeł podanych na końcu.

Fotografia niżej to nagrobek Kazimierza IV Jagiellończyka. Spójrzcie na narożny kapitel – to, co jest na górze kolumny. Olbrzymia kula. Mamy rok 1492. Kolumb jeszcze nie wyruszył do Ameryki i tym bardziej Magellan nie opłynął świata.

Nagrobek Kazimierza IV Jagiellończyka

Około 1180 r. powstała „Pieśń o Aleksandrze” i oto co w niej mamy:
„A we dłoń mu włożyli jabłko pozłacane,
Jabłko potężnie wielkie, krągło formowane; […]
Rzeźba ta wielkie miała znaczenie przydane: […]
Bo jabłko krągłe, co mu w dłoń włożyli, to był
Ów okrąg świata, co go Aleksander zdobył.”

Okrąg świata.
Kapitel z kulą przedstawia Boga stwarzającego Wszechświat. Mit o tym, że średniowiecze uważało Ziemię za płaską, powstał w XIX wieku za sprawą spreparowanego fałszywego drzeworytu. Jeszcze wcześniej, bo w XVIII wieku oświecenie dołożyło swoje trzy grosze, wyśmiewając się ze średniowiecza. To oświecenie, które jako pierwsze zakwestionowało władzę królewską i przyniosło ludobójstwo wraz ze spodniami z ludzkiej skóry. To oświecenie uczyniło sobie ze średniowiecza chłopca do  bicia. Jabłko, które dzierżył w ręce każdy władca (lub kula z krzyżem), symbolizowało krągły świat – władzę daną od Boga, który ten krągły świat stworzył.

Miniatura z XIII w, Bóg stwarzający. Taki Bóg nie mieści się w naszych wyobrażeniach, dlatego stopa wystaje mu za ramę.

Średniowiecze nie miało problemu z kulistością Ziemi. Miało problem z… równikiem. Nie mogło sobie wyobrazić, co jest „pod spodem”. Skoro im bliżej równika, tym cieplej, więc wyobrażano sobie, że w połowie Ziemi musi być niesamowicie gorąco i to tak, że nie można tam żyć ani się przedostać niżej. Był to zresztą pogląd przyjęty od Cycerona, czyli od starożytnych. Zastanawiano się, czy są ludzie na drugiej półkuli, ale jak mogli być, skoro zostali stworzeni „u góry”, a na równiku jest taki upał, że przejść nie można? Powiem więcej: św. Tomasz z Akwinu pisał, że system Wszechświata z Ziemią w środku nie jest jedynym możliwym.

Spreparowany drzeworyt mający świadczyć o płaskości Ziemi

Aż do XV wieku nieznany był zakaz pracy w dni świąteczne. Może nam się wydaje, że średniowiecze było takie świętoszkowate, ale wcale tak nie było. Wokół kościoła działały karczmy, były otwarte ławy mięsne i ludność często nie docierała do świątyni. Żeby ich ściągnąć, komtur krzyżacki w Gdańsku, wraz z radą Prawego Miasta i proboszczem NMP, wydał w 1427 roku zakaz handlu w dni świąteczne i nakazał zamykanie piwnic z winem i piwem przed południem. Zakazał również pracy fizycznej, nauczania i przeprowadzania rozpraw sądowych. Jak widać, gdańszczanie normalnie pracowali w niedzielę. Jeszcze później pojawił się zakaz przedstawiania w kościele ofert kupna i sprzedaży nieruchomości. Czy to pomogło?

W kościele nie wszyscy siedzieli, a niektórzy wcale do niego nie wchodzili. Kościół to było „coś lepszego”. Być może średniowieczne społeczeństwo miało dużą świadomość własnych grzechów i zaniedbań. Rozpowszechniony był zwyczaj wchodzenia na mszę dopiero na sygnał dzwonków przed Przeistoczeniem i wychodzenia…. tuż przed komunią. Komunię przyjmowano najwyżej 3 razy do roku, więc większość ludzi opuszczała kościół zaraz po Przeistoczeniu. Starano się temu zapobiec, zamykano przed sumą bramy miejskie, pobliskie karczmy i stragany. Ołtarze w nawach bocznych, które tak podziwiamy, były swoistą konkurencją dla mszy głównej (choć nie wiem, czy dla samej sumy), bo odbywały się tam msze prywatne i ponoć plagą było bieganie po kościele od ołtarza do ołtarza. W XV wieku w celu przyciągnięcia ludzi wprowadzono przedstawienia, grę na fletach, trąbkach i innych cudach. Co pobożniejsi kaznodzieje potępiali to, ale stan utrzymał się do reformacji.

Średniowieczne stragany na niemieckiej miniaturze z XV w.

W średniowieczu nie używano takiego pojęcia jak „pieniądze”. Owszem, gotówka, moneta – tak, ale nie pieniądz. Monety nie służyły do oszczędzania, ale do wydawania – kupowania ziemi, domów, kosztowności, obdarowywania klasztorów i biednych. Te ostatnie po to, by modlić się za darującego i zapewnić mu zbawienie. Po to były potrzebne. Gdy ich brakowało, przetapiano jakieś precjoza, choćby nie wiadomo, jakie to były cacka. Zależność biednych od bogatych dawała tym drugim władzę polityczną. Pieniądze więc miały swój konkretny cel i nie były gromadzone dla samego gromadzenia.

Pojęcie pieniądza pojawia się w wieku XVII. Pieniędzy w średniowieczu było niewiele, ze względu na brak kruszcu. Sytuacja się poprawiła dopiero po wielkich wyprawach. Rozwój handlu wymógł szersze zapotrzebowanie na pieniądz jako środek wymiany.

Artykuły o średniowiecznej tematyce:

W XIII w. małżeństwa były kojarzone w obrębie tej samej grupy społecznej, ale mogło dojść do ruchów pionowych, np. czeladnik poślubiał bogatą wdowę mistrza. Mógł otrzymać wtedy nieruchomość po zmarłym, czy jego ubrania. Małżeństwa aranżowano, ale Kościół kładł nacisk na wyrażenie zgody przez przyszłych małżonków. Soborem, który walnie przyczynił się uregulowania kwestii małżeńskich był Sobór Laterański IV z 1215 r. Dopuszczalna granica wiekowa to 12 lat dla dziewcząt i 14 dla chłopców. Narzeczeni nie mogli być ze sobą spokrewnieni do czwartego stopnia (to chyba nawet dzisiaj obowiązuje, przed soborem – do siódmego). Mówię o Kościele, czyli katolickim, bo w średniowieczu tylko taki był.

Średniowieczna randka

Żenić się mogli wszyscy. Katolicy z heretykami też, a także z ludźmi ekskomunikowanymi, ale z poganami nie, bo ci ostatni byli nieochrzczeni. Do soboru nie mógł się cudzołożnik ożenić z osobą, z którą cudzołożył, ani porywacz z porwaną. Rozwody były rzadkością. Był możliwy w trzech przypadkach: gdy została złamana zasada wieku, zgody lub pokrewieństwa. Wydaje się, że rządzący wykorzystywali zawiłości koligacji rodzinnych, by pozbyć się swoich małżonek.

Średniowieczni kopiści uratowali wiele ksiąg starożytnych. Aż do XIII wieku przepisywaniem ksiąg zajmowali się mnisi, co nie dziwi. W XIII wieku zaczęły powstawać skryptoria w miastach, koło uniwersytetów i szkół. Kopiści również często mieszkali koło tych instytucji lub koło katedr. Zajmowali się również korespondencją, gdy ktoś chciał mieć ładnie napisany list.

Jean Miélot, średniowieczny kopista, Brussels Royal Library

Przepisywanie było bardzo żmudnym procesem. Jak im ręka nie mdlała, to nie wiem. Mniej więcej tak to wyglądało (miniatura powyżej), pergamin przymocowany był do pulpitu paskiem ze skóry jeleniej. Kopista siedział często w pobliżu ognia lub misy z węgielkami, żeby atrament szybciej sechł. Atrament trzymano w wolim rogu, który wstawiano do dziury w desce. Jak widać, nasze peerelowskie ławki z dziurami na kałamarz miały coś ze średniowiecza. Dziur na tej rycinie jest kilka. Zapewne kopista wsadzał tam swoje przybory: brzytwę lub ostry nożyk do zdrapywania, gęsie pióro, szydło, pumeks, ząb knura do polerowania.

Pierwszą czynnością było zeskrobanie pergaminu, czyli wyczyszczenie go. Potem wygładzano go przy pomocy pumeksu i wyznaczano linie i kolumny szydłem i linijką z pergaminu. Atrament czasami był bajecznie kolorowy, a całość oprawiona w kość słoniową i metal. Takie książki były bardzo drogie. Jednak większość miała drewniane okładki, czasami oklejone nieobrobioną skórą. Te z kolei były trochę mniej drogie, ale książki i tak były cenne i to głównie ze względu na ogrom włożonej pracy. Jedna książka to rok roboty. Często ostatnia strona kończyła się słowami: „Koniec, Bogu niech będą dzięki” (Explicit, Deo Gratias). Niektórzy studenci, którzy wypożyczali księgi i je sobie kopiowali (bądź fragmenty), kończyli bardziej dowcipnie, np. „Za pracę jego pióra, niech skrybie trafi się piękna dziewczyna”, albo „Niech pisarz dostanie krowę i piękną dziewczynę”.

Średniowieczny kopista, ok. 1470 r.

Książek nie trzymano na półkach, ale w zamykanych skrzyniach. W ogóle bardzo je szanowano. Nauczyciel nie mógł grzmocić książką niesfornego ucznia ani uczeń nie mógł się książką zasłaniać. Niektórzy uczeni pożyczali książki i ukradkiem je kopiowali. Ale nie tylko przepisywano stare księgi. Pisano swoje. Tekst pierwotny umieszczany był na woskowych tabliczkach. Proces zróżnicowania małych i wielkich liter również zawdzięczamy średniowieczu. Pierwszym takim pismem była karolina (minuskuła karolińska), od Karola Wielkiego. W XIII wieku przyszedł gotyk.

Karolina – minuskuła karolińska/Wikipedia

A skoro książki , to zatrzymajmy się przy początkach uniwersytetów. Tutaj na rycinie poniżej mamy średniowiecznych żaków. Jak widać, nie wszyscy są zasłuchani, można by powiedzieć: jest normalnie. Ale żacy u zarania uniwersytetów nie mieli pięknych budynków i sal wykładowych. Często siedzieli w domach wykładowców albo na ulicach. W Paryżu w XIII wieku chodzili na wykłady na „ulicę Słomianą”. Brali kule słomy i siadali na nich, bo żadnych krzeseł czy ławek nie było. Takie były początki Uniwersytetu Paryskiego, zwanego później Sorboną.

Istniało wówczas pięć uniwersytetów w płn-zachodniej Europie: w Paryżu, Orleanie, Angers, Oksfordzie i Cambridge. Poza tym trzy w Hiszpanii i jedenaście w Italii. Najważniejsze były dwa: Paryż i Bolonia. Sorbona leży w Dzielnicy Łacińskiej. Łacińskiej – właśnie od łaciny, która była językiem wykładowym. Niezły syf musiał panować od tej słomy. Wykłady trwały do południa, kiedy rozchodzono się na obiad i po południu kolejna sesja wykładów oraz dyskusji. Wieczorem student mógł robić, co chciał. A co chciał?

Wykład uniwersytecki, ilustracja z połowy XIV w., Laurentius de Voltolina

Owszem, niektórzy mogli się uczyć albo kopiować teksty, ale ponieważ sportu nie uprawiano, więc wielu uganiało się za prostytutkami, piło i uprawiało hazard. Tego ich życia nikt nie kontrolował. Zważywszy, że student rozpoczynał studiowanie w wieku 14-15 lat, to naprawdę sama gównażeria latała po mieście. Ciekawe, co robił nasz Kopernik. Stałe budynki uniwersyteckie zaczęły powstawać dopiero w XV wieku. W Bolonii wykłady odbywały się pod gołym niebem lub w budynkach użyteczności publicznej. Czasem domy wykładowców stały drzwi w drzwi z domami publicznymi. Na górze mądre dyskusje, a na dole alfonsi i ulicznice. Sport właściwie żacy posiadali jeden – bijatyki.

Scena w łaźni, miniatura z rękopisu Factorum et dictorum memorabilium libri novem Waleriusza Maksymusa, 1470 r.

Na Sorbonie wielkim autorytetem był Arystoteles. Nauka trwała 6 lat, a potem egzamin. Absolwent mógł wtedy nauczać albo zostać na uczelni, albo zostać urzędnikiem kościelnym, albo być kopistą, albo wstąpić na służbę do jakiegoś wysoko urodzonego, albo kształcić się na prawnika lub lekarza, co było bardzo prestiżowe. Nie na temat, ale powiem – w 1401 Uniwersytet Paryski przeprowadził proces inkwizycyjny przeciwko Joannie d’Arc i skazał ją na śmierć; po jej rehabilitacji przez papieża w 1457 zaczął tracić przywileje i popadać w zależność od króla.

Spójrzmy teraz na drogi handlowe w Polsce i na prawo składu. Prawo składu to był przywilej miasta: kupiec musiał, przejeżdżając przez nie, wystawić swój towar na sprzedaż. Prawo to wiązało się z tzw. przymusem drogowym, czyli obowiązkiem podróżowania po ściśle określonych drogach, oczywiście po tych, przy których leżały miasta. Także zachodziła korelacja odwrotna – miasta leżące na szlakach zabiegały, by otrzymać prawo składu. Chodziło o to, by kupiec nie przejechał przez nie nic nie sprzedając.

Stanisław Lewicki Lewicki, Drogi handlowe w Polsce w wiekach średnich i w. XVI, 1926 r., www.polona.pl

Prawo składu było całkowite lub częściowe, względne lub bezwzględne. I tak Gdańsk np. na sól miał prawo składu bezwzględne, tzn. cała sól przywieziona do miasta musiała być sprzedana. Były w tym pewne niebezpieczeństwa dla kupców, bo jak przywiózł za dużo i nie sprzedał, to ta sól leżała i jej cena spadała. Może akurat w przypadku soli tak nie było, ale ogólnie miasta zabiegały o prawo składu, bo było to narzędzie polityki gospodarczej w mieście. Na mocy Wielkiego Przywileju z 1457 r. nadanego przez Kazimierza Jagiellończyka wszystkie towary zmierzające do Gdańska z Polski, Prus i Litwy nie mogły być po drodze okładane żadnymi cłami, ani nie mogły być zatrzymywane w innych miastach, czyli nie ciążyło na nich prawo składu.

Załączona mapka nie za bardzo jest wyraźna. Zamieszczam więc jej  fragment. Tam, gdzie widzicie brązową kreskę koło kółka, to znaczy, że miasto miało prawo składować wszystkie towary (Gdańsk był takim miastem). Takie oznaczenie, jak przy Kazimierzu oznacza prawo składowania niektórych towarów. Prawo składowania soli miały miasta z trójkącikiem (np. Łomża). Największe czarne kropki to najważniejsze ogniska dróg handlowych. Im mniejsze, tym mniej ważne. Podkreślenie miasta oznacza przynależność do Hanzy.

Fragment mapy Lewickiego

Czy w średniowieczu ludzie się śmiali? Ogólna opinia jest taka, że średniowiecze było smutne, bo zdominowane przez Kościół, a ten, kto myśli o sprawach metafizycznych nie może być wesoły (Wolter). Oświecenie miało dobry PR, bo ta opinia poszła dalej, wzmocniona przez wiek XIX. Historycy pisali, że skoro ludzie bali się roku 1000, to musieli wszystkiego się lękać i byli śmiertelnie poważni. Ten przekaz umacniają powszechne opinie i filmy typu „Imię róży”, które bierze się za dowód epoki. Jednak brakuje świadectw historycznych o powszechnej psychozie ludzi średniowiecza. To tak, jakbyśmy uważali, że „Potop” Sienkiewicza jest dokumentem z XVII wieku.

Błazen, Bible Historiale, Paryż i Clairefontaine, 1411

Ci ludzie śmiali się do rozpuku i to wszystkie stany. We wczesnym średniowieczu krążyły „mnisze dowcipy”, a sami mnisi parodiowali postacie biblijne od Adama i Ewy po Jezusa Chrystusa. Romański Bóg jest przedstawiany jako surowy i głównie jako sędzia na sądzie ostatecznym. Pomijając to, że sąd może nie być przyjemny i jak najbardziej będzie poważny, to sztuka romańska nie potrafiła oddać wszystkich subtelności twarzy. Lepiej wychodziło jej nadawanie upiornych grymasów diabłom. Uśmiechy w sztuce tak naprawdę przyszły dopiero w epoce katedr. Mamy nawet roześmiane anioły i całą gamę innych emocji. Wysokie, strzeliste katedry i portale zaowocowały w wiele roześmianych figur, które czasem trudno nam dostrzec z ziemi. Może dlatego myślimy, że dopiero renesans to był śmiech i zabawa?

Uśmiechająca się Maryjka z Dzieciątkiem, Niemcy, poł. XV w., zbiory MN w Warszawie.

Zbiór średniowiecznych kazań przeznaczonych dla ludu „Sermones Vulgares” zawiera 74 opowiastki obficie okraszone anegdotą i średniowiecznym humorem. Mogą nas dzisiaj nie bawić, ale świetnie bawiły ludzi przed wiekami. Pewna uboga kobieta miała proces przed zepsutym i przekupnym sędzią. Z góry uprzedzono ją, że nie doczeka się sprawiedliwości, o ile nie posmaruje mu dłoni. Kobieta przyszła więc na salę z kubłem smalcu i na oczach wszystkich zaczęła smarować nim ręce sędziego. Kiedy ten zszokowany zapytał co się dzieje, podsądna odparła: »No przecież mówiono, że muszę posmarować, by dostać sprawiedliwy wyrok« (Kamil Janicki, www.wielkahistoria.pl).

Sędzia na XIII-wiecznej miniaturze.

To tylko niektóre aspekty średniowiecznego życia, siłą rzeczy mocno okrojone. A przecież średniowiecze to również rozwój architektury, malarstwa, poezji, prawa, medycyny, filozofii, idei uniwersalizmu dzięki chrześcijaństwu. To pierwsze uniwersytety, to higiena i łaźnie, a także proces tworzenia miast, wzorce osobowości, piesze wędrówki przez całą Europę i podróże Marco Polo, rozwój technologii w rolnictwie, rozwój szlaków handlowych i szklane lustra. Średniowiecze przyniosło nam prasę drukarską, okulary, proch strzelniczy i zegar mechaniczny. Zegar  zorganizował życie miast. Godziny pracy mogły zostać odmierzone, a my ze swoim pędem przez życie i powiedzeniem, że „czas to pieniądz” potwierdzamy dziedzictwo średniowiecza.

Naprawdę ciemne wieki?

Anna Pisarska

źródła:

  • D. Jones „Świt królestw. Jasna historia wieków ciemnych”, Wyd. Znak Horyzont 2023
  • F. Gies, J. Gies „Życie w średniowiecznym mieście”, Wyd. Znak Horyzont 2018
  • F. Gies, J. Gies „Życie w średniowiecznej wsi”, Wyd. Znak Horyzont 2018
  • J. Huizing „Jesień średniowiecza”, PIW 1967, t. 1 i 2
  • N. Davies „Europa. Rozprawa historyka z historią”,  Wyd. Znak 2010.
  • J. Kowalski „Średniowiecze. Obalanie mitów. Podręcznik bojowy”, Wyd. Zona Zero 2019
  • https://wielkahistoria.pl/
  • Jacques de Vitry „Sermones Vulgares”
  • https://histmag.org
  • https://polona.pl

Sfinansowano ze środków Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego Rządowego Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018–2030 PROO

2 thoughts on “Średniowiecze – chłopiec do bicia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *