Nie ma już praktycznie gminy, która nie wydaje własnej prasy. Z publicznych środków przeznaczane są tysiące złotych a nawet miliony, jak w przypadku. Coraz częściej podnoszone są hasła, by taką miejską prasę, zwyczajnie zlikwidować, a miejskie portale i gazety zamienić wyłącznie w biuletyny. Nie inaczej jest w Gdańsku. Portal gdansk.pl powinen zostać zdelegalizowany.

Portal gdansk.pl do delegalizacji

W dobie rosnącej dyskusji o przejrzystości i obiektywności mediów, coraz więcej głosów wzywa do likwidacji miejskich gazet finansowanych przez samorządy. Argumenty za ich zniknięciem opierają się na kwestiach etycznych, finansowych oraz związanych z pluralizmem mediów.

Gazety finansowane przez samorządy często są postrzegane jako narzędzia propagandowe władz lokalnych. Często przedstawiają wydarzenia przychylnym spojrzeniem dla rządzących. Wydawane za publiczne pieniądze, nierzadko pełnią funkcję promocyjną dla urzędujących polityków, zamiast rzetelnie informować o sprawach lokalnych. Tego rodzaju publikacje mogą sprzyjać jedynie określonym grupom interesów, co zagraża pluralizmowi mediów i rzetelności informacji.

Utrzymanie miejskich gazet stanowi znaczne obciążenie dla budżetów samorządów. Wydatki na druk, dystrybucję oraz wynagrodzenia dla redaktorów i dziennikarzy finansowane są z pieniędzy podatników. W dobie kryzysu finansowego i konieczności cięć budżetowych, takie wydatki mogą być postrzegane jako niepotrzebne marnotrawstwo.

Stajnia Augiasza #10 Portal gdansk.pl powinien zostać zdelegalizowany

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem filmowym

Zatem Gdansk.pl

Przykładem idealnym jest Gdańsk, gdzie miejski portal pochłania znaczne środki publiczne. W ostatnich latach utrzymanie takich publikacji kosztowało podatników miliony złotych, co budzi kontrowersje i pytania o zasadność takich wydatków. Krytycy argumentują, że te środki mogłyby zostać lepiej wykorzystane na inwestycje w infrastrukturę, edukację czy opiekę społeczną.

W latach 2020-2021 utrzymanie miejskiego portalu kosztowało 8,4 mln zł. Od początku 2022 r. koszty znowu wzrosły, bo nowa umowa jest jeszcze droższa. Trzyletni kontrakt ma opiewać na kwotę 15,4 mln zł. W skali roku na prowadzenie i rozwój miejskich serwisów miasto zamierza więc przeznaczyć około 5,1 mln zł, co oznacza wzrost o 900 tys. zł rocznie.

Powodem wyższych kosztów utrzymania jest niezbędny rozwój portalu. W związku z rozwojem technologii i rosnącą jakością zawartości serwisu, w tym multimedialnych, konieczne jest zwiększanie mocy obliczeniowych, poziomu transferu i zasobów służących do przechowywania danych.

Na ostateczny koszt wpływają również obowiązki związane z bezpieczeństwem danych oraz zapewnieniem dostępności wszystkich serwisów dla osób niepełnosprawnych.

Co można zrobić za 15 mln zł w Gdańsku? Choćby kompleksową rewitalizację Twierdzy Wisłoujście, którą niedawno mogliśmy podziwiać, a która została zrealizowana z pożyczki rewitalizacyjnej w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Pomorskiego na lata 2014-2020. W tej cenie można by wyremontować 15 km dróg. Zbudować kolejny parking dla rowerów podobny do tego we Wrzeszczu.

Likwidacja miejskich gazet finansowanych przez samorządy może przyczynić się do większej niezależności mediów lokalnych. Zamiast wspierać publicznymi pieniędzmi kontrolowane przez samorząd publikacje, warto inwestować w rozwój niezależnych mediów, które będą rzetelnie informować o lokalnych sprawach bez wpływu politycznego.

Środowisko ma stanowcze zdanie

Towarzystwo Dziennikarskie opublikowało raport z monitoringu mediów w wyborach samorządowych. „Jeśli urząd coś wydaje, to jest to biuletyn urzędowy, więc nie nazywajmy tego prasą, bo to zaprzeczenie wolności prasy” – powiedział PAP sekretarz Towarzystwa Dziennikarskiego i współautor raportu Andrzej Krajewski.

W opinii Krajewskiego zjawisko tzw. prasy samorządowej można określić jednoznacznie negatywnie.

„Jeśli urząd coś wydaje, to jest to biuletyn urzędowy, więc nie nazywajmy tego prasą, bo jest to zaprzeczenie wolności prasy! Ale jest to rejestrowane jako prasa, a miejscowe władze pokrywają koszty druku. To pozostałość czasów komunistycznych. Gdyby udało się to zlikwidować i wprowadzić prawny zakaz prasy samorządowej, to pozycja Polski w rankingu wolności prasy, które ostatnio wzrosła o dziesięć miejsc, podniosłaby się jeszcze bardziej o kilka kolejnych miejsc” – ocenił.

„Ich twórcy nie są dziennikarzami, tylko urzędnikami tych samorządów, w najlepszym razie – instytucji od nich zależnych, jak domy kultury czy biblioteki publiczne” – informuje raport. Wynika z niego, że samorządowcy przeznaczają duże środki na utrzymanie mediów samorządowych. „Wydawcą nie może być gmina, powiat lub województwo” – podkreślił Andrzej Krajewski, który wraz z zespołem obserwował tegoroczne wybory. „Mamy nadzieję, że nasze badanie wzmocniło argumenty za ograniczeniem prawa do własności mediów przez samorządy” – podsumował.

Obserwacje prasy samorządowej potwierdzają bezsprzecznie, że prasa ta jest przede wszystkim nośnikiem treści propagandowych, a sprzyjają temu utrzymywane pozory 'dziennikarskości’ – konkluduje raport.

„Niezależnie od mniejszej czy większej wartości informacyjnej objętych badaniem periodyków, każdy z nich był podporządkowany potrzebom marketingowym rządzącej władzy, ubiegającej się o reelekcję. Prasa samorządowa jest potrzebna lokalnej władzy właśnie dlatego, że uchodzi za prasę; że pod pozorem treści pseudodziennikarskich, w skryty sposób, uprawiana jest wyborcza perswazja” – podsumowuje Towarzystwo Dziennikarskie raport.

Tzw. prasę samorządową krytykował były RPO, Adam Bodnar

Adam Bodnar, Rzecznik Praw Obywatelskich (RPO) jeszcze 2017 r. napisał do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Piotra Glińskiego, o negatywnych skutkach wydawania prasy przez władze samorządowe. RPO wielokrotnie poruszał tę kwestię.

Według Rzecznika, niedopuszczalne jest łączenie funkcji biuletynu informacyjnego organu administracji z funkcją niezależnej prasy, której zadaniem jest sprawowanie społecznej kontroli nad działaniem władz lokalnych. Biuletyny samorządowe, uzurpując sobie rolę gazet, często utrudniają dziennikarzom prasy prywatnej, czy społecznej dostęp do informacji, co podważa fundamentalne zasady wolności słowa i prawa dostępu obywateli do informacji publicznej.

RPO wskazał, że mimo konstytucyjnych gwarancji istnieją zagrożenia dla wolności słowa, w tym wydawanie tytułów prasowych przez jednostki samorządu terytorialnego. Problematyczne jest również łączenie przez pisma samorządowe funkcji publicznych z działalnością gospodarczą. Samorządy mogą wydawać swoje pisma, korzystając ze środków publicznych i zatrudnionych urzędników, co stanowi nieuczciwą konkurencję wobec prywatnych wydawców.

Prasa samorządowa, często rozprowadzana bezpłatnie, jest pozbawiona standardowego źródła finansowania, co uzupełniane jest środkami publicznymi. Działalność ta negatywnie wpływa na rynek reklamowy, który jest kluczowy dla funkcjonowania prywatnej prasy lokalnej.

RPO wyraża również wątpliwości natury konstytucyjnej związane z wydawaniem płatnych tytułów prasowych przez jednostki samorządu terytorialnego. Taka praktyka budzi zastrzeżenia w kontekście art. 61 Konstytucji, który przewiduje prawo do informacji o działalności organów władzy publicznej.

Postulat zmian legislacyjnych

Adam Bodnar zaapelował o wprowadzenie normy ustawowej zakazującej działalności wydawniczej przez samorządy oraz o określenie zasad wydawania biuletynów informacyjnych. W 2017 r. podsekretarz stanu w MKiDN, Paweł Lewandowski, zapewniał, że kwestia ta będzie poruszona w trakcie nowelizacji ustawy z 26 stycznia 1984 r. – Prawo prasowe. Jednak do dziś regulacje prawne pozostają niezmienione, co wywołuje negatywne skutki dla obywateli.

RPO podał przykład mieszkańców powiatu hajnowskiego, którzy sprzeciwiali się planom zwiększenia wycinki drzew w Puszczy Białowieskiej. W lokalnej gazecie „Głos Białowieży” prezentowana była tylko jedna strona sporu, związana z Lasami Państwowymi, współfinansującymi gazetę, co uniemożliwiało mieszkańcom prezentowanie odmiennego zdania.

W sprawę zaangażował się UOKiK

Łukasz Religa, wydawca Portalu Kujawskiego, skierował skargę do UOKiK na bezpłatne wydawnictwa Urzędu Miasta Bydgoszczy, takie jak pismo „Bydgoszcz Informuje” i portal o tej samej nazwie. Religa argumentuje, że urząd stwarza nieuczciwą konkurencję dla niezależnych mediów działających w regionie.

Wydawanie gazet nie jest zadaniem samorządu. Mamy w tych mediach publikowane treści, relacjonujące m.in. przebieg sesji Rady Miasta, gdzie osoba podległa bezpośrednio prezydentowi opisuje, co mówili radni. Trudno nazwać to relacją obiektywną – mówi Religa w wywiadzie dla portalu Wirtualnemedia.pl.

W sprawie skargi złożyli wspólne stanowisko wszyscy niezależni wydawcy z Bydgoszczy. Redaktorzy naczelni tych mediów zamierzają również wystąpić ze wspólnym stanowiskiem na jednym z ponadregionalnych forów.

Helsińska Fundacja Praw Człowieka w październiku 2018 roku poinformowała, że popiera regulację ograniczającą wydawanie prasy przez samorządy. W 2018 roku posłowie Kukiz’15 złożyli projekt nowelizacji Prawa prasowego, zakładający bezpośredni zakaz wydawania tytułów prasowych przez samorządy gminne, powiatowe i wojewódzkie.

Sprawa mediów samorządowych w Brukseli

Kosma Złotowski postanowił przenieść sprawę na forum Komisji Europejskiej. W interpelacji pyta, czy wydawanie portali, pism i gazet przez samorządy jest zgodne z unijnym prawem, zwracając uwagę na artykuł 10. Europejskiej Konwencji Praw Człowieka oraz artykuł 11. Karty Praw Podstawowych, które podkreślają prawo do otrzymywania informacji bez ingerencji władz publicznych.

W przypadku czasopisma i portalu wydawanych przez władze Bydgoszczy, zarówno redaktor naczelny, jak i osoby redagujące treści są pracownikami Urzędu Miasta. Autorzy tekstów podlegają służbowo prezydentowi i są zobligowani do przestrzegania kodeksu etyki pracowników samorządowych, który zobowiązuje ich do lojalności wobec urzędu i zwierzchników – argumentuje Złotowski.

Problemy z pluralizmem mediów

Złotowski zwraca również uwagę na problem monopolizacji rynku medialnego przez samorządy. Pyta Komisję Europejską, czy wykorzystywanie przez samorząd uprzywilejowanej pozycji do tworzenia monopolu na lokalnym rynku medialnym nie łamie zasady wolności i pluralizmu mediów.

Złotowski zauważa w piśmie, że w kontekście artykułu 10. Europejskiej Konwencji Praw Człowieka oraz artykułu 11. Karty Praw Podstawowych, a także orzeczeń ETPC podkreślających prawo każdego człowieka do otrzymywania informacji bez ingerencji władz publicznych, wydawanie gazet czy mediów przez samorządy budzi szereg wątpliwości.

W przypadku czasopisma i portalu wydawanych przez władze Bydgoszczy zarówno redaktor naczelny jak i osoby redagujące treści są pracownikami Urzędu Miasta. Autorzy tekstów podlegają służbowo prezydentowi i są zobligowani do przestrzegania kodeksu etyki pracowników samorządowych, który w rozdziale 2 zobowiązuje ich do lojalności wobec urzędu i zwierzchników„, argumentuje europoseł.

W obecnej układance politycznej trudno spodziewać się likwidacji mediów samorządowych. Są one bowiem zbyt cennym narzędziem w walce politycznej, stanowiąc swoistą „przechowalnię” dla dziennikarzy przychylnych władzom lokalnym i regionalnym. Z tego powodu, mimo licznych protestów i apeli ze strony niezależnych wydawców oraz organizacji broniących wolności mediów, nie należy oczekiwać istotnych zmian w tej kwestii. Media samorządowe, wspierane przez publiczne fundusze, nadal będą funkcjonować, wpływając na kształtowanie opinii publicznej i służąc interesom rządzących.

Maciej Naskręt

Sfinansowano ze środków Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego Rządowego Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018–2030 PROO

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *