Armia Czerwona, która weszła do Polski w roku 1944 i przetoczyła się przez nią w roku następnym była jak tsunami. Zmiotła wszystko na swojej drodze. Żywioł sowiecki rozlał się po polskich ziemiach w trzech falach.
- Pierwsza fala – oddziały frontowe;
- Druga fala – jednostki kwatermistrzowskie i wojska drugiego rzutu, czyli uzbrojone bandy, których głównym zajęciem na zdobytych terenach były gwałty i grabieże;
- Trzecia fala – formacje NKWD, doskonale zmotywowane, gotowe rozstrzelać każdego, komu nowa władza się nie podobała.
Potem szły bandy polskich szabrowników.
Temat gwałtów i grabieży (choć niepoliczonych) jest dosyć znany. Sowieci, wchodząc do Polski, uważali, że skoro walczą o nią trzeci rok, to mają prawo do wszystkich Polek. Antony Beevor tak pisał w książce „Berlin 1945. Upadek”:
Gdy alkohol rozgrzał żołnierską duszę i ciało, narodowość ofiar nie miała już najmniejszego znaczenia. Lew Kopielew opisał wydarzenie z Olsztyna, gdy usłyszał „straszny krzyk” i zobaczył dziewczynę „z długimi blond włosami w nieładzie, w podartej sukience”, która przerażająco krzyczała: „Jestem Polką! Jezus, Maria! Jestem Polką!”. Dziewczynę goniło dwóch pijanych czołgistów, a wszystko to rozgrywało się na oczach innych żołnierzy i oficerów.
Do takich wydarzeń dochodziło w całej Polsce. Także w Gdańsku, gdzie np. polskie kobiety pracujące w radzieckim garnizonie „po 15 razy gwałcono”. Po wsiach i miasteczkach krążyły hordy pijanego żołdactwa i urządzały obławy na kobiety.
przeczytaj:
Polacy bardzo szybko zostali odarci z euforii pierwszych dni po „wyzwoleniu”. Sowieci to już nie byli wyczekiwani wyzwoliciele, ale banda pijanych prymitywów. Ale nie o gwałtach chciałam pisać ani o grabieżach, a o tych, przy których nawet żołdacy milkli. Właściwie o tym, co zostawili po sobie. Na ziemiach zajmowanych przez sowietów od razu zaczynały działać komendantury wojenne. Ich zadaniem było zaopatrzenie oddziałów idących na Berlin w żywność i amunicję, wprowadzenie struktur sowieckiej władzy i zabezpieczenie tyłu frontu przed sabotażem. W praktyce oznaczało to przede wszystkim likwidację żołnierzy polskiego niepodległościowego ruchu oporu. Komendanci wojenni powoływali lokalne władze samorządowe i „czyścili” teren z osób niewygodnych. Akowcy odmawiający wstąpienia do armii Berlinga byli rozbrajani, umieszczani w więzieniach, torturowani i mordowani. Stanisław Dąbrowa-Kostka, podporucznik AK, wspominał, że w Rzeszowie „akowska krew lała się prawie rynsztokami”. Sam Kostka zdołał uciec przed NKWD.
przeczytaj:
Formowanie aparatu bezpieczeństwa na Pomorzu Gdańskim rozpoczęło się już od początku kwietnia 1945. Do Gdańska przybyli partyzanci Gwardii Ludowej i Armii Ludowej skupieni wokół Grzegorza Korczyńskiego – dąbrowszczaka (odpowiedzialni na Lubelszczyźnie za mordy na ludności żydowskiej), absolwenci szkół bezpieki i delegowani z wojska. W sierpniu Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Gdańsku zatrudniał 319 osób, pod koniec roku było ich już 1350 (WUBP, urząd miejski w Gdańsku, urząd miejski w Gdyni, 15 urzędów powiatowych). Struktura administracyjna co jakiś czas się zmieniała, sama bezpieka też zmieniała strukturę, ale przetrwała do roku 1956, kiedy UB zlikwidowano, a przy każdej komendzie milicji utworzono Służbę Bezpieczeństwa.
Oprócz bezpieki działał też kontrwywiad wojskowy oparty na wzorcach sowieckich. O ile w bezpiece enkawudziści pełnili rolę doradców, a stanowiska obsadzone były przez „polskich towarzyszy”, to w służbach wojskowych oficerami byli sowieci z kontrwywiadu sowieckiego Smiersz, ubrani w polskie mundury. Wojskowa bezpieka powstała już w ZSRS, jej struktura też ulegała pewnym zmianom, a w 1957 roku stała się Wojskową Służbą Wewnętrzną.
Brak jest dokładnych danych, ale wiadomo, że WUBP zatrzymał w województwie gdańskim w latach 1948-54 ponad 5 000 osób. Powszechnie stosowano przemoc w czasie śledztwa. Metody ulegały wyrafinowaniu i ewoluowały w kierunku niezostawiania śladów. Nie trzeba już było bić do nieprzytomności, wystarczyło świecić żarówką w oczy przez kilka dni bez przerwy. Niekończące się przesłuchania (jednorazowo 40 godzin) pozwalały czasem na 7-godzinny sen.
Oto niektóre z metod:
- „baletnica” – bicie linijką lub cienkim prętem po piętach i palcach stóp
- „dywan” – bicie, kopanie i gniecenie więźnia zawiniętego w dywan
- „kajdanki amerykańskie” – uciski powodujące silny napływ krwi do dłoni, co powodowało pękanie skóry i tryskanie krwi spod paznokci
- „kobyłka Andersa” – siedzenie odbytem na odwróconej nodze taboretu
- „siodełko Andersa” – siedzenie w bezruchu na krawędzi taboretu, z wyciągniętymi rękami i wyprostowanymi nogami
- „rękawica” – wkładanie prętów między palce i ściskanie dłoni
- „stójka” – stanie nago przed otwartym oknem przez kilkanaście godzin przez wiele nocy
- „śruba skroni” – ściskanie rękoma i przedmiotami skroni przesłuchanego
Pokażę miejsca, z którymi związana była gdańska władza. To nie będzie lekka lektura.
ulica Orzeszkowej 2 – Miejski Urząd Bezpieczeństwa Publicznego
Tu ulokowała się grupa oddelegowana przez Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego do stworzenia MUBP. Na czele stał por. Józef Kowalski, szybko zastąpiony przez partyzanta Armii Ludowej – Mieczysława Dunin-Pawłowskiego. Urząd również szybko zlikwidowano, bo w grudniu ’45, ale cała willa została zajęta przez wydziały administracyjne WUBP. W roku 1945 MUBP zajmował się głównie ludnością niemiecką, nie tylko ich umieszczając w więzieniach, ale także znęcając się podczas wysiedleń.
ulica Kaprów 13 – Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego
Siedziba placówki powiatowej była tu od kwietnia 1945 do czerwca 1945; wtedy urząd tutaj został przekształcony w placówkę podległą PUBP w Sopocie. Oliwa występowała wówczas jako odrębna jednostka administracyjna. Był to pierwszy urząd bezpieczeństwa powstały w obecnych granicach Gdańska i urzędował w tym miejscu do 1950 roku. W piwnicy jedno okno zamurowano, pomieszczenie pełniło funkcję aresztu, na ścianach i drzwiach zachowały się inskrypcje więźniów.
Willa bezpieki stoi w sąsiedztwie innych podobnych instytucji. Willa, w której rozgościł się NKWD (Kaprów 15):
…oraz willa MO (zresztą policja jest tam do dzisiaj, Kaprów 14):
Stocznia Gdańska – Delegatura nr 11
Placówka UB powstała w stoczni w roku 1949 zgodnie z polityką państwa, by wprowadzać takie komórki w dużych zakładach pracy. Działała do roku 1956. 21 osób zapobiegało strajkom, zwalczało „szeptaną propagandę” i tropiło nielegalne organizacje. Komórka prawdopodobnie zlokalizowała się w budynku dyrekcji.
ulica Kładki 24 – Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego
WUBP przejął ten obiekt na przełomie 1948 i 49. Działało tu kilka jednostek operacyjnych, były sale konferencyjne, bufet i stołówka, a w rozległych piwnicach areszt i karcery o wymiarach 1,5 x 1,5 x 1 m. W 1955 roku planowano rozbudować budynek tak, by cała bezpieka tu się zmieściła, ale te plany pokrzyżowały projektowane zmiany drogowe na Podwalu Przedmiejskim. W 1956 r. bezpieka opuściła ten budynek przekazując go Prezydium Miejskiej Rady Narodowej. Część pomieszczeń zamurowano i przebudowano. Zachował się oryginalny układ klatki schodowej i części korytarzy. Dawne pokoje przesłuchań zamieniono na sale wykładowe, pomieszczenia dla kadry naukowej i laboratoria (to wtedy, gdy budynek stał się własnością seminarium nauczycielskiego i Uniwersytetu Gdańskiego).
W momencie przejęcia budynku w 1956 r. istniały oczywiście cele – wg opisów nie zawierały sprzętów, w oknach kraty, ściany pokryte inskrypcjami, w tym kilka wyrytych krwią, drzwi w okuciach metalowych z zasuwami i wizjerami. Na strychu znaleziono 10 kg młot, który służył do uśmiercania więźniów: mordowano ich na strychu kładąc ich plecami na podłodze (głowami do belki stropowej), do pięt przystawiano deskę, uderzano w nią młotem powodując pęknięcie kręgosłupa.
ulica Nowe Ogrody 28/29 – Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego
W kwietniu 1945 budynek przy ówczesnej Neugarten (a wkrótce Nowy Świat i Karola Świerczewskiego) zajęła grupa operacyjna, której zadaniem była cała organizacja bezpieki. Areszt podręczny umieszczono w piwnicach. Grupa działała tu kilka miesięcy do czasu, gdy wprowadził się tu Specjalny Sąd Karny, Sąd Apelacyjny i Sąd Okręgowy wraz z prokuratorami. Jednym z członków grupy operacyjnej był szczególny sadysta Jan Wołkow, kierownik sekcji zajmującej się zwalczaniem podziemia niepodległościowego. Związany z przedwojennym ruchem komunistycznym, mówił łamaną polszczyzną, ale „za to” celnie uderzał tępą krawędzią szabli po piszczelach. Lubił katować kablami.
ulica Nowe Ogrody 30/34 – Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego
Ten budynek został przejęty przez bezpiekę pod koniec 1945, co było naturalną koleją rzeczy, skoro obok UB już działała, a na zapleczu było więzienie. Sąd w czasie wojny uległ uszkodzeniu, ale mógł działać w nim początkowo sowiecki szpital. Podręczny areszt utworzono w piwnicach, zachował się oryginalny układ korytarzy i zaspawane wizjery w drzwiach. W 1946 r. wprowadził się tu sąd: grodzki, apelacyjny i okręgowy. W lutym ’46 miał tu miejsce proces bp. Carla Marii Spletta.
ulica Okopowa 9 – Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego
To miejsce jest najbardziej kojarzone z UB. Nic dziwnego, funkcja budynku pozostała do dziś taka sama, choć metody się zmieniły. Początkowo rozgościło się tu dowództwo Okręgu Wojskowego nr 2, ale wiosną 1946 budynek został przekazany Komendzie Wojewódzkiej MO, by na przełomie lat 46/47 trafić w ręce WUBP. Po 1956 UB zmienił nazwę na Służbę Bezpieczeństwa (był tu także Wojewódzki Urząd Spraw Wewnętrznych), w latach 1990-2002 był to Urząd Ochrony Państwa, a od 2002 Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Areszt wewnętrzny mieścił się w piwnicach, a przesłuchania prowadzono na parterze i I piętrze. Był tu prawdopodobnie karcer, a na jednej z kondygnacji znajdują się oryginalne drzwi do celi. Miejsce „specjalizowało się” w przesłuchaniach członków młodzieżowych organizacji antykomunistycznych, trafiali tu także obcokrajowcy, tak samo traktowani jak obywatele polscy.
ulica Batorego 5 – Wojskowa Prokuratora Rejonowa i Wojskowy Sąd Rejonowy
Obie instytucje podzieliły się tą piękną willą po połowie. Początkowo był tu sąd 16. Dywizji Piechoty i Sąd Grodzki, ale budynek przekazano WSR i WPR w 1946 i instytucje te nie wyszły stąd przed 1955. Prokuratura zajęła pokoje na pierwszym piętrze i na poddaszu, sąd – na parterze. A co działo się w piwnicy i na poddaszu, to mieszkańcy po cichu sobie opowiadali. Śladów krwi nie można było zmyć.
Prokuratorzy współpracowali ściśle z bezpieką. W zasadzie decydującą rolę w przygotowaniu aktów oskarżenia mieli śledczy UB. Prokurator miał tylko przygotować wykładnię prawną. Zeznanie złożone w obecności prokuratora miało moc wiążącą bez możliwości odwołania. Obrona nie funkcjonowała. Obrońcy byli, ale byli tylko formalnością. To tu działał Wacław Krzyżanowski, odpowiedzialny za mord na Danucie Siedzikównie, pochowany z honorami w 2014 r.
WPR oskarżyła 6752 osoby (3777 spraw), w ich sprawach zapadło 41 wyroków śmierci, z czego wykonano 18. Sędzia Zygfryd Turek miał problemy ze swoim nazbyt łagodnym sądzeniem. Wydał tylko dwa wyroki śmierci, a orzekając w sprawie Tadeusza Słomińskiego, odczytał wprawdzie prawidłowo łączny wyrok, tj. karę śmierci, ale w dokumentach wpisał dożywocie. Kosztowało go to degradację i zwolnienie z sądu. Wszystkie wyroki WSR były oczywiście wcześniej uzgadniane z bezpieką i partyjnymi dygnitarzami.
ulica Kurkowa 12 – Więzienie Karno-Śledcze, Więzienie Centralne
Więzienie zostało zajęte przez Rosjan już 27 marca 1945. Proces przekazywania go władzy polskiej rozpoczął się 9 kwietnia i trwał aż do końca 46-go. Do 1955 roku była to jednostka karno-śledcza, potem centralne więzienie w województwie gdańskim, w końcu areszt śledczy po 1956. Był tu także oddział szpitalny dla skatowanych ofiar UB. Więzienie mogło pomieścić 652 mężczyzn i 190 kobiet. Już na początku maja przebywało w nim 901 osadzonych, a w czerwcu 1500. W lipcu przyszedł tyfus. Rok później liczbę więźniów ustalono na 1200, w styczniu ’47 było ich 1600.
przeczytaj:
W drugiej połowie roku 1945 z Pawilonu Centralnego wyodrębniono Pawilon VI, podległy bezpośrednio WUBP i przeznaczony dla więźniów politycznych. Administracja nie miała tam prawa wstępu. Śledczy bezpieki mieli swoje biura na ostatnim piętrze, a obok kilka cel na przesłuchania. W przyziemiu znalazły się karcery – zarówno pod Pawilonem Centralnym, jak i „Szóstką”. Były podzielone na segmenty, każdy zawierał osobne wejście, w każdym było kilka pomieszczeń – ciemnych, nieszczelnie zamurowanych, przez które wlewała się woda, co widać po zaciekach na ścianach. Drzwi podwójne, bite kutym metalem, na podłodze asfalt, pośrodku metalowe kółko, do którego można było przymocować kajdanami więźnia. Zimno, szczury i fekalia.
Karcery zostały zasypane w 1956 r. i dopiero w 2001 odgruzowano jeden segment – pod „Szóstką”. Natrafiono wówczas na jeszcze jedno małe pomieszczenie, w którym nie można było się w żaden sposób wyprostować i gdzie dochodził odór z kanalizacji.
W latach 1945-56 w więzieniach województwa pomorskiego stracono 109 osób (w tym 8 kobiet). W tej liczbie 83 osoby zabito na Kurkowej. 24 z nich to ofiary terroru komunistycznego – 23 mężczyzn i 1 kobieta. Egzekucje wykonywano przez powieszenie lub rozstrzelanie. Plutonem egzekucyjnym dowodził oficer WUBP lub oficer Informacji Marynarki Wojennej. Oprócz niego w skład plutonu wchodziło 3-4 ochotników z szeregów WUBP lub Służby Więziennej. Tylko w przypadku Danuty Siedzikówny i Feliksa Zagończyka ta liczba była większa. Egzekucje odbywały się w porze apelu porannego o 6 rano lub wieczornego o 18. Wówczas spotykały się dwie zmiany i aparat przemocy ulegał wzmocnieniu. Apele wtedy nie odbywały się.
Skazani czekali na wykonanie wyroku w tzw. celach śmierci w II Pawilonie Centralnym. Paliło się w nich non stop światło i pilnowano, by skazany nie popełnił samobójstwa. Wyroki wykonywano w przybudówce przyległej do Pawilonu VI, zwanej salą śmiechu. Ściany i sufit były zbryzgane krwią, w podłogowej terakocie wydrążono rowek, by krew mogła spływać na bok. Leżały tam trociny . Ciało przenoszono do kostnicy – do istniejącej po dziś dzień przybudówki na dziedzińcu wewnętrznym Pawilonu VI.
Areszt śledczy Kurkowa 12 – mapy Google, kolorem czerwonym zaznaczyłam kostnicę (istniejącą do dziś jako magazyn) i nieistniejącą „salę śmiechu”.
Park Przyforteczny – mogiła zbiorowa więźniów
W latach 1945-46 na Kurkowej wybuchła epidemia: tyfusu (plamistego i brzusznego) i czerwonki. Pierwsze objawy zaznaczyły się wraz z przyjściem sowietów, moment szczytowy przypadł na lipiec i sierpień ’45 (682 zgonów). Łącznie zmarło ok. 1100 więźniów. Jak wspominał jeden z grabarzy: „tysiące wszy zżerało nas żywcem”. Ciała umierających wynoszono na dziedziniec Pawilonu Centralnego, rozbierano je i w stanie agonalnym przenoszono do jednej ze śluz w pawilonie. Nad ranem zwłoki wywożono i zakopywano niedaleko w zbiorowej mogile, przesypując ciała warstwami ziemi i wapna. Do 2002 roku na mogile był plac zabaw dla dzieci. Po jej odkryciu stanął w tym miejscu pomnik Ofiar Epidemii Tyfusu. Takich miejsc było kilka (np. kilka pochówków odbyło się na poboczu ulicy Powstańców Warszawskich).
ulica Marii Skłodowskiej – Curie 3a – Akademia Lekarska
W „Księdze pozyskiwania i wykorzystywania zwłok Akademii Lekarskiej w Gdańsku lat 1945-1956” można wyczytać, że w to miejsce przekazywano studentom zwłoki z więzień Gdańska, Sztumu, Starogardu Gdańskiego, Elbląga i Wejherowa w celach ćwiczeniowych z anatomii. Z Gdańska trafiło tu 152 ciał zmarłych i straconych (większość jako N.N), ze Sztumu 91 zwłok, z pozostałych miast znacznie mniej. Ciała przyjmowano także z obozu pracy przymusowej „Narwik”.
Na studenckich kursach wykorzystywano od kilku do kilkunastu zwłok dziennie. Wiadomo, że tak potraktowano ciało Wiktorasa Jantcauskasa, żołnierza podziemia niepodległościowego, którego nazwisko widnieje na tablicy umieszczonej na bramie aresztu od strony ul. 3 Maja.
ulica Generała Henryka Dąbrowskiego 2 – Cmentarz Garnizonowy
Ten cmentarz składa się z trzech części: historyczny Cmentarz Garnizonowy, cmentarz szpitalny przy ewangelickim kościele Bożego Ciała i Cmentarz Związku Wolnoreligijnego. Od połowy 46-go roku do początków lat 50-tych chowano tu zmarłych i straconych na Kurkowej. Poszukiwanie miejsc ich pochówku było utrudnione z powodu zaginięcia powojennych akt cmentarza. Przełomem był rok 2014, kiedy natrafiono na szkielety dość płytko pod cmentarnianym chodnikiem, w tym na szkielety Danuty Siedzikówny i Feliksa Selmanowicza. W 2015 roku odkryto pochówki sanitarne (zmarłych w gdańskich szpitalach oraz ofiar wojny znajdowanych w różnych punktach miasta).
Szczątki Inki (po lewej) i Zagończyka (po prawej) na Cmentarzu Garnizonowym, fot. W. Kowalski, IPN
ulica Srebrniki 2 – Cmentarz Centralny Srebrzysko
Na tym cmentarzu pochowano 9 osób straconych w Gdańsku, ofiar systemu politycznego lat 1945-56. Pochowano ich w 1952. Cztery nagrobki zachowały się, reszta szczątków być może leży pod nowymi grobami. Wstępna lokalizacja jest ustalona.
ulica Zakopiańska – Cmentarz św. Barbary
Ten cmentarz formalnie od 1945 roku był nieczynny. Ostatecznie zamknięto go w kwietniu 1964, a 4 lata później przekształcono w park. Cmentarz był systematycznie rozkradany. Nigdy tu nie przeprowadzono ekshumacji. Przy niwelacji cmentarza odkrywano szczątki i nie zabezpieczano ich. Dzieci bawiły się między kośćmi, a wędkarze przychodzili po robaki. W miejscu kostnicy wybudowano piaskownicę. W latach 1945-46 obowiązywał tu zakaz wstępu całkowity. W relacji Jerzego Pawłowskiego, strażnika więziennego z Kurkowej, ludzi przywożonych z więzienia chowano pod biało-czerwonym murem widocznym na zdjęciu poniżej. Rozkopywano istniejące mogiły i dokładano do nich nowe ciała. O tych pochówkach świadczą również jednostkowe informacje w aktach więziennych. Ile ich było? Nie wiadomo.
Z działalnością bezpieki związane są również obozy pracy Narwik I i Narwik II, choć raczej jako miejsce penetracji, pozyskiwania i wczesnej eliminacji ludzi.
przeczytaj:
- D. Kaliński „Czerwona zaraza”, wyd. Ciekawostki Historyczne.pl, 2017 r.
- „Mapa terroru. Śladami zbrodni komunistycznych w województwie gdańskim (1945-1956)” – pod red. Karola Nawrockiego, wyd. IPN Gdańsk 2016
- D. Czerwiński „Pierwsza dekada. Aparat bezpieczeństwa w województwie gdańskim w latach 1945-1956”, wyd. IPN Gdańsk 2016
- W. Kowalski „Dwie strony krat. Z historii więzienia w Gdańsku”, wyd. IPN, Gdańsk 2003
- „Skazani na karę śmierci przez Wojskowe Sądy Rejonowe w Bydgoszczy, Gdańsku i Koszalinie” – pod red. D. Burczyka, I. Hałagidy i A. Paczoskiej-Haude, wyd. IPN Gdańsk, 2009
- D. Burczyk „Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku (1946-1955)”, wyd. IPN, Gdańsk 2012