Jan Kazimierz II Waza abdykował w 1668 r. W związku z tym rok później musiała odbyć się elekcja. Tajemnicą Poliszynela było, że następcą ma zostać Wielki Kondeusz, czyli Ludwik Bourbon, książę de Conde.

W Polsce wspierał go Jan Sobieski ze swoim stronnictwem. Nie na darmo obaj z byłym królem  byli gratyfikowani przez Francję: Jan Kazimierz otrzymał tytuł opata klasztoru Saint Germain des Pres, a Jan Sobieski walczył o dożywotnią pensję, księstwo i tytuł marszałka Francji, gdzie zamierzał emigrować (a Marysieńka o wielki diament).
Na elekcję mógł przybyć każdy szlachcic. Powinna była ona trwać 6 tygodni. Koszty przyjazdu i utrzymania były znaczne, więc nikomu nie zależało, by ją przeciągać. No, ale polityka ma swoje prawa.

Sejm elekcyjny rozpoczął się 2 maja 1669 r.  Na poniższej grafice widać, jak ułożone było pole elekcyjne na Woli. Pośrodku wolny plac. Na przodzie krzesła senatorskie, za nimi i wokół posłowie i było to centrum obrad.

Pole elekcyjne w 1669 r.
  • A – tzw. szopa – prosty, drewniany budynek, miejsce zebrań w razie deszczu
  • B – Koło Rycerskie (od strony szopy widać wystający daszek, to miejsce marszałka sejmu, naprzeciw niego po drugiej stronie siedział prymas)
  • A i B otoczone były rowem i okopem
  • bramy od lewej: litewska, małopolska, wielkopolska
  • dookoła konno ustawiała się województwami szlachta, która nocowała w namiotach lub po wsiach

Trzeba przyznać, że warunki nie były luksusowe, a tym razem przyjechało 11 000 szlachciców. Moment był szczególny, kończyła się epoka Wazów i pojawiło się aż trzech kandydatów: wspomniany Kondeusz (popierany przez stronnictwo francuskie i Ludwika XIV nieoficjalnie), książę Karol Lotaryński (mający wsparcie w dworze wiedeńskim) i palatyn reński, książę neuburski Filip Wilhelm (protegowany elekta brandenburskiego i oficjalnie Ludwika XIV).

Ludwik Bourbon, książę de Conde

Przy tylu kandydatach pieniądze lały się szerokim strumieniem.  Dają, czarują, sypią, leją, częstują, obiecują – Jan Chryzostom Pasek.  Obrady, a  raczej zakulisowe rozmowy, przedłużały się, intrygi kwitły, a do zgromadzonej szlachty docierały wieści o kolejnych tajnych ustaleniach (zwłaszcza dotyczących przeforsowania nielubianego Kondeusza). Zniecierpliwiona szlachta zażądała uchwalenia przysięgi, że każdy głosować będzie tylko na takiego, „na którego imię nigdy nie wziąłem” (Volumina Legum). Gdy wszyscy przysięgli, zażądano wykluczenia wszystkich kandydatów, ponieważ przysięga nic nie dała. Ostatecznie wykluczono tylko Kondeusza. Miało być łatwiej, ale łatwo nie było, bo teraz zwolennicy pozostałych kandydatów przekupywali stronników francuskich. Obrady więc przedłużono i nie było widać końca.

Zniecierpliwieni szlachcice, obawiający się jakiejś tragifarsy i kolejnych przekupień, wszczęli tumult. Nie odzywajcie się, kondeuszowie, bo tu będą kule koło łba latały. Zdrajcy, wytniemy was, nie wypuściemy was stąd. – szlachcic z województwa łęczyckiego, Jan Chryzostom Pasek. Czy był to dowód na warcholstwo szlachty? Nie. Wręcz odwrotnie. Raczej wyraz oburzenia na krętactwa okołowyborowe i chęć podjęcia jasnych decyzji. Prawdopodobnie rozpoczęła go niezależna część szlachty w trosce o wyeliminowanie demoralizacji życia publicznego. Część senatorów chciała sabotować obrady. Prymas i Jan III Sobieski specjalnie wyjechali (Marysieńka była umówiona na kolejne pertraktacje na 21 czerwca). Tłumy na rumakach jednak nastawały na rozpoczęcie głosowania, pod groźbą obrania własnego króla, bez zgody senatorów.

Głosowano województwami. Między nimi kursowali gońcy i donosili informacje, jak głosują lokalni notable. Procedura musiała być tak długo powtarzana, aż  osiągnięto jednomyślność. Tak więc pierwsze głosowanie nie musiało przynieść rozstrzygnięć.  Gdy pierwsze województwo dogadało się co do kandydata i wiwatowało na cześć nowego króla, kolejne mogły głosować inaczej, więc wszystko szło od nowa.  A nawet pojawiali się kolejni kandydaci.

Michał Korybut Wiśniowiecki

I wtedy nastąpiło coś, o czym nie wspomina Pasek, ale wspomina wojewoda podolski, Stanisław Bełżecki. Nad polem elekcyjnym pojawił się rój pszczół. Natychmiast skojarzono go z Piastem  (Piast w XVII w. nie był kołodziejem-oraczem, ale „pszczelnikiem”), gruchnęło po całym polu i postanowiono wybrać Piasta na króla. Nie znam powiązań rodzinnych Wiśniowieckich, ale wszyscy jednomyślnie wskazali go na następcę Jana Kazimierza. Sam Michał był zaskoczony. Nawet nie brał udziału w knowaniach, ale może dlatego dawał nadzieję ucięcia wszystkich spisków.

Wiśniowiecki nie był przygotowany do panowania, nie miał doświadczenia politycznego. A zaraz po wyborach musiał ściąć się z ówczesną totalną opozycją, tzw. malkontentami. Jan Sobieski wraz z częścią sprzyjającej mu magnaterii próbował najpierw unieważnić wybory, potem nie dopuścić do koronacji i pozbawić  tronu (spisek detronizacyjny). Oczerniano Wiśniowieckiego na wszelkie możliwe sposoby. Szlachta kochała nowego króla, ale nie udało mu się stworzyć silnego, prokrólewskiego stronnictwa. Mimo swojego oszczędnego trybu życia, skromności i politycznego osamotnienia, dostał za żonę córkę austriackiego cesarza. Wojsko jednak ciągnęło na stronę opozycji, która żądała jego abdykacji. Na sejmikach dochodziło do ostrych konfliktów, nawet walk w obronie króla, gdy magnateria próbowała w Środzie Wielkopolskiej przeforsować antykrólewskie uchwały.  Nawet zawiązano konfederację prokrólewską, podczas gdy Sobieski zamierzał złamać polskie prawo i wprowadzić na tron Kondeusza.

Król nie zrobił porządku z magnaterią, nie potrafił na to się zdecydować. Sam Kondeusz stanął do elekcji jeszcze raz, po śmierci Michała Korybuta, ale nie był w stanie sprostać mocnej pozycji Jana Sobieskiego.

Nawiasem – gdyby był królem Polski, pewno przeżyłby jego kucharz, Francois Vatel, wynalazca bitej śmietany, i to w Polsce tego wynalazku by dokonano.

A gdy będziecie kiedyś u Matki Boskiej Jasnogórskiej, to poszukajcie na jej brylantowej sukience, pod ręką,  szmaragdowo-perłowego motyla, symbolu piastowskiego narodu.

Anna Pisarska-Umańska

Literatura:

  • Jan Chryzostom Pasek „Pamiętniki”, opr. Roman Pollak, Państwowy Instytut Wydawniczy, 1987.
  • Jacek Kowalski „Sarmacja. Obalanie mitów. Podręcznik bojowy”, Wyd. Zona Zero 2016.
  • „Pszczeli król”, blog „Z widelcem wśród książek”

Dodaj opinię lub komentarz.