Pamiętacie, że kilkanaście lat temu w sopockiej Operze Leśnej doszło do tragedii? W 1996 roku zadeptano młodą, 14-letnią Alicję Ż., kilka kolejnych osób doznało obrażeń.
Właśnie wtedy, kilkanaście lat temu ogromną popularność zdobywały boysbandy – wymuskani chłopcy o delikatnej, niekiedy wręcz chłopięcej urodzie, niekoniecznie posiadający umiejętności wokalne, ale mówiąc szczerze – one były mało ważne. Boysbandy śpiewają z playbacku, a muzykę i wykonawców zagłuszają rozhisteryzowane nastolatki. Zespół “Backstreet Boys”, bo o tragedii na ich koncercie tu mowa, założono w 1993 roku. Pierwszy album wydano w maju 1996r., a w grudniu otrzymał w Polsce status “platynowej płyty”. Sprzedano ich 229 000 sztuk.

Koncert zaplanowano cztery miesiące po wydaniu debiutanckiego kompaktu, czyli 7 września w sobotę w sopockiej Operze Leśnej. Z jakiegoś powodu występ w ogóle nie był reklamowany ani zapowiadany w prasie, a nazwa zespołu w “Dzienniku” i “Głosie” po raz pierwszy pada już po tragedii, 9 września (8 września to niedziela, w niedzielę prasa nie ukazywała się).
Co się stało na imprezie?
Na koniec koncertu nastolatki zostają stratowane przez tłum. Kilka osób zostało rannych, część z nich opatrzyło wezwane na miejsce pogotowie. Najciężej ranna była 14 letnia Alicja z Gdyni, która pojechała do szpitala w stanie śmierci klinicznej.
Co ciekawe, poniedziałkowe wydanie “Głosu Wybrzeża” ani słowem nie wspomina o tragicznym zdarzeniu – prawdopodobnie znudzony dziennikarz (lub dziennikarka) wyszedł z koncertu wcześniej. Oto fragment relacji z imprezy:
“Ten dość kontrowersyjny zespół pięciu młodych amerykańskich muzyków ściągnął do Opery Leśnej w sobotni wieczór dzikie, szalejące tłumy, głównie dziewcząt w różnym wieku. Przywieźli ze sobą w europejską trasę półplaybacki i zaprezentowali koncert niezwykle profesjonalny, utrzymany w charakterystycznym stylu pop-rock-dance. (…) I choć Backstreet Boys mają po swojej stronie szalejące tłumy, a po drugiej dość krytycznie nastawionych oponentów, identyfikujących ich z kiczowatym disco-polo, reprezentują przyzwoity poziom zawodowstwa.
Natomiast o gatunku można dyskutować… Tłumy tańczyły przez cały koncert między rzędami, a na podnieconych twarzach fanek widać było rozmazane od łez makijaże. To był show!”.

Tego samego dnia konkurencyjny “Dziennik” opisał niebezpieczną sytuację:
“Sześć osób odniosło obrażenia podczas sobotniego koncertu Backstreet Boys w Operze Leśnej w Sopocie. Rozhisteryzowany tłum fanów stratował je pod koniec koncertu. Pięć z nich, po udzieleniu pomocy, zwolniono do domu, 14-letnią Alicję przewieziono do szpitala. Jej stan jest krytyczny. Po zakończeniu koncertu około 300 nastolatków napierało na zamknięte bramy mimo zapewnień organizatorów, że zespół opuścił już Operę Leśną. Pięć osób zemdlało na skutek ścisku. Policja i żandarmeria wojskowa patrolujące okolice opery wyniosły je z tłumu. Pracownicy Agencji Ochrony „Protector”, którzy pilnowali porządku w trakcie koncertu, nie pomogli im”.
“Dziewczynka była w stanie śmierci klinicznej” – twierdzi dr Maria Michałkiewicz z sopockiego pogotowia.
“Upłynęło sporo czasu, zanim wyciągnięto ją z tłumu i reanimowano. Nasza karetka była o godz. 22 na miejscu”.

Na drugi dzień “Głos” doprecyzował: nastolatki napierały na bramę zaplecza Opery, bo chciały zdobyć autografy swoich idoli. “Dziennik” również:
“Sześcioro dzieci od 12 do 17 lat odniosło obrażenia. 14-letnia Alicja Ż. przebywa na Oddziale Intensywnej Terapii Instytutu Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni. Po koncercie, pod naporem tłumu, potknęła się i przewróciła. Na nią przewracali się następni”.
Chociaż oficjalnie miejsc w Operze Leśnej było dokładnie 4472, Policja twierdziła że fanów było około 5000, to rodzice twierdzili, że to i tak mało.
W rozmowie z “Głosem” jeden ojciec powiedział:
”Policja twierdzi, że było tam około 5-6 tys. osób. Jestem amatorem, ale moim zdaniem było tam około 10 tys. osób. Zarówno wszystkie miejsca, jak i przejścia między rzędami były ściśle wypełnione, głowa przy głowie. Organizatorzy w pogoni za pieniędzmi specjalnie nie numerowali biletów. Wiedzieli, że dziewczęta są szczupłe, więc da się ich upchnąć znacznie więcej”.
Panował chaos
Rodzice, a także część nastolatek miała więcej uwag do działania organizatora koncertu, Agencji Koncertowej “Good Music” z Gliwic. Na koncercie panował chaos.
Włodzimierz Sokolnicki, główny specjalista ds. techniczno-administracyjnych Opery Leśnej powiedział “Dziennikowi”, że za bezpieczeństwo odpowiedzialny był organizator. Warunki omówione zostały w umowie, którą 16 sierpnia zawarto między agencją, a Bałtycką Agencją Artystyczną, zarządcą Opery Leśnej. Bramy miały otworzyć się o godz. 18, o 18:30 otwarto tylko boczne furtki. Młodzi ludzie gromadzili się pod bramami już od południa, bo miejsca nie były numerowane, a każdy chciał być jak najbliżej sceny. Rodzice narzekali na bierność policji, ale ta została wpuszczona dopiero, gdy ochrona przestała radzić sobie z tłumem.

Kamila z Sopotu – “Byłam na koncercie z koleżankami. Ochroniarze powinni być grzeczniejsi i nie powinni wpuszczać za pół darmo (tak weszły trzy moje koleżanki)”.
Maria z Oliwy – “Na koncercie było dużo więcej młodzieży niż numerowanych miejsc. Niektóre dzieciaki stały od rana, aby zająć najlepsze. Ponadto na imprezach, na których przeważają dzieci, nie powinno się sprzedawać piwa. A tymczasem sprzedawano”.
Rodzice i dzieci twierdzili, że ochroniarze wpuszczali na koncert osoby bez biletów, które płaciły im 10 zł (bilet kosztował 30 zł). 16-letni Mariusz powiedział reporterowi „Dziennika”, że on i jego czterej koledzy zapłacili ochroniarzom za wejście, w sumie 32 zł. Dzieci wpuszczano przez dziury w płocie. Podobno sprzedawano też piwo niepełnoletnim.
Przedstawiciel organizatora koncertu Jarosław Guc, odmówił wszelkich komentarzy.
11 września “Dziennik” informuje:
“Władze miasta zamierzają powołać specjalną komisję, która dokładnie zbada sopocki amfiteatr pod względem bezpieczeństwa. Jak poinformował nas Jacek Karnowski, wiceprezydent Sopotu, Zarząd Miasta zamierza powołać specjalną komisję, która ponownie sprawdzi przystosowanie Opery Leśnej do organizowania imprez masowych”.
Przewidziano:
- nakaz numerowania miejsc
- sprzedaż biletów przez agencję BART
- powołanie profesjonalnej ochrony na czas imprez.
- montaż megafonów koło bram.
20 września 1996 r. “Dziennik” poinformował na okładce o śmierci dziewczynki dzień wcześniej.
“(…) Jak twierdzą świadkowie, na poszkodowaną z dużym impetem upadła inna uczestniczka imprezy. (…) Jak poinformował nas Tadeusz Piaskowski, prokurator rejonowy, przesłuchanych zostanie około 300 świadków: ochroniarze, policjanci, widzowie i organizatorzy. Z nieoficjalnych informacji wynika, że przedstawiciele gliwickiej agencji Good Music, organizującej koncert, już zeznawali przed sopocką policją. Stwierdzili, że nie został popełniony żaden błąd organizacyjny i nie czują się odpowiedzialni za nieszczęśliwy wypadek. W toku śledztwa ustalono, że nad bezpieczeństwem 6-tysięcznej publiczności czuwała ponad 100-osobowa grupa nieprofesjonalnych ochroniarzy zwerbowanych przez Bałtycką Agencję Artystyczną z trójmiejskich klubów sportowych.
Przeczytaj też:
- Gdański falowiec: 50 lat architektonicznej ikony nad Bałtykiem
- Lody Calypso! Calypso lody! Zjesz je dla smaku i dla ochłody!
- Ten szczęście ma – kto w Jantara gra!
Pogrzeb odbył się 24 września 1996 r. na Cmentarzu Witomińskim, jego przebieg również zrelacjonował “Dziennik”, w artykule pod wzruszającym tytułem “Zabrała ciebie muzyka”:
“Przed koncertem w notatce pozostawionej w domu Alicja napisała: „Chyba umrę ze szczęścia, kiedy zobaczę Backstreet Boys”. Wczoraj odbył się jej pogrzeb. Kilkaset osób pożegnało na deszczowym witomińskim cmentarzu zmarłą w ubiegły czwartek Alicję.
“Na dwie rzeczy nie ma lekarstwa: na śmierć i bezczelność” – powiedziała podczas pogrzebu jedna z nauczycielek Alicji ze Szkoły Podstawowej nr 2 w Gdyni.
“Bezczelność ludzi, którzy zorganizowali koncert nie powinna ujść bezkarnie”.

Na ceremonię przybyło kilkuset uczniów, nauczyciele, rodzina. Byli też rodzice innych osób obecnych na wydarzeniu.
“Myślałam, że po pożarze w stoczni już nigdy coś podobnego się nie stanie. Jestem bardzo zbulwersowana” – powiedziała „Dziennikowi” matka koleżanki Alicji.
“Przecież płacąc za bilet dziecka, płacę też za jego bezpieczeństwo”. Cieszy się, że jej córka Kasia nie poszła z Alą po autografy…
Następnego dnia zorganizowano spotkanie urzędników, policji i przedstawicieli Opery Leśnej.
“Histeryczne zachowanie fanek” – a nie zaniedbania organizacyjne – było przyczyną tragedii podczas koncertu Backstreet Boys. Tak uważają m.in. władze Sopotu, dyrekcja BART i policja. Zostanie opracowany specjalny regulamin Opery Leśnej, w której najprawdopodobniej nie będą organizowane imprezy dla młodzieży.
Ogólnie cała sprawa “rozeszła się po kościach”. Nikt nie miał sobie nic do zarzucenia. Karnowski stwierdził, że winna jest agencja koncertowa, i “trochę też dzieci”.
Nie było natomiast winnych sprzedawania piwa 14 latkom (!!!), a Włodzimierz Sokolnicki, dyrektor BART jest oburzony łączeniem koncertu ze zdarzeniem, “bo przecież Alę zadeptano już po nim”, gdzie w Operze “miało zostać już tylko 1500 osób”.

Śledztwo prokuratury trwało. W styczniu 1997 r. przesłuchano już ponad 100 świadków, niebawem miano postawić surowe zarzuty – z art. 152 (nieumyślne spowodowanie śmierci), za co grozić będzie kara od 6 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Pod koniec miesiąca stanowisko stracił dyrektor BART, Andrzej Kowalik. Przy składaniu rezygnacji jej powodów miał nie podać, choć sam w rozmowie z mediami stwierdził, że został zmuszony do opuszczenia stanowiska.
W międzyczasie nowym dyrektorem został Eugeniusz Terlecki.
Na początku maja 1997 zarzut nieumyślnego sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia postawiono dwóm współorganizatorom wrześniowego koncertu grupy Backstreet Boys w Operze Leśnej. (…) Zarzuty postawiono – Bogusławowi O., z agencji artystycznej „BART” i Grzegorzowi Z. odpowiedzialnemu za ochronę obiektu podczas wrześniowego koncertu. W trakcie śledztwa, prowadzonego przez sopocką prokuraturę, stwierdzono, że podczas koncertu w Operze Leśnej przebywało o wiele więcej osób, niż zezwalały na to przepisy. Kolejnego Włodzimierza S. oskarżono w czerwcu. W stosunku do Andrzeja K. akt zostanie wniesiony później, ze względu na jego stan zdrowia.

Co działo się później, czy kogoś skazano? Dostępna prasa nie wspomina o tym ani słowem. Może skazano kogoś po roku 2004?
Jedyne dostępne video z koncertu – w fatalnej jakości – można znaleźć w serwisie YouTube
Grób Alicji stoi na Cmentarzu Witomińskim.

Podczas tworzenia tego materiału wykorzystałem następujące źródła:
Skany i artykuły z “Głosu Wybrzeża”, opublikowane przez Pomorską Bibliotekę Cyfrową, pbc.gda.pl
Skany i artykuły z “Dziennika Bałtyckiego, opublikowane przez Bałtycką Bibliotekę Cyfrową, bibliotekacyfrowa.eu
Cały czas pamietam tą roześmianą buźe