Mrówkowiec, termitiera, ogon, falowiec, choć prawidłowa jego nazwa to „galeriowiec”. Gościła tu księżniczka angielska, przybywają tu tłumnie turyści z Polski i zagranicy, mieszkają tu na co dzień tysiące ludzi – często tymczasowo, są też letnicy (zaraz obok są piaszczyste plaże!), a budynek upodobali sobie także… samobójcy i bezdomni. Być może dlatego, że na klatkę łatwo wejść, a na galeriach nigdzie nie ma krat?

Gdański falowiec: 50 lat architektonicznej ikony nad Bałtykiem

Krążą o nim niezliczone plotki, dużo mają o nim do powiedzenia ci, co nigdy tu nie mieszkali. Napisano o nim setki artykułów, nakręcono dziesiątki filmów na YouTube, powstała książka, zrealizowano o nim nawet sztukę Teatru Telewizji oraz przedstawienie w gdańskim teatrze “Miniatura”. Aktualnie można wybrać się do Gdańskiej Galerii Miejskiej przy ul. Powroźniczej, by obejrzeć o nim wystawę.

Chodzi o słynny falowiec stojący przy ulicy Obrońców Wybrzeża. Najdłuższy budynek w Polsce! No i jego “rodzeństwo” – bloki stojące po sąsiedzku i nowoporcki rodzynek.

Czy na dachu falowca miała powstać kawiarnia? Czy w mieszkaniach urządzono sklep meblowy, czy amerykańscy dziennikarze wyjechali z wizyty w falowcu pijani? Zapraszam do lektury!

Urodziny galeriowca
Czy możemy mówić o okrągłych urodzinach budynku? Jak najbardziej! A w jaki sposób wyznaczyć dzień urodzin dla budynku?

Pewnego dnia znalazłem w “Dzienniku Bałtyckim” notkę, a w “Głosie Wybrzeża” artykuł z dnia 26 września 1973, mówiące o zakończeniu budowy. Rzecz jasna, przed terminem i o pięć miesięcy wcześniej… ale wiedząc, że w tym okresie z prawdomównością w prasie bywało różnie, postanowiłem, że zapytam o to “u źródła”, a więc w Powszechnej Spółdzielni Mieszkaniowej “Przymorze”.

Może najpierw powiedzmy dwa słowa o samej spółdzielni.

Jak możemy przeczytać na ich stronie internetowej: “prace budowlane rozpoczęto w kwietniu 1959 roku, zaś pierwsze mieszkania oddano do użytku w przeddzień 1 maja 1960 roku. Równocześnie z budową Małego Przymorza rozpoczęto budowę Dużego Przymorza, czyli falowców, inaczej zwanych galeriowcami”.

Aktualnie spółdzielnia zarządza ponad piętnastoma tysiącami mieszkań, a także szczyci się tym, że nie bierze żadnych kredytów na bieżące remonty. Nazwę spółdzielni, która potem “awansowała” na nazwę dzielnicy, wymyślił ówczesny architekt wojewódzki, Wiesław Gruszkowski.

Budowę falowca rozpoczęto od strony morza, obecny adres to ul. Obrońców Wybrzeża 10A. Pozwolenie na użytkowanie pierwszej klatki nastąpiło 28.12.1970 r. Zakończenie budowy falowca nastąpiło po wybudowaniu ostatniej klatki (obecny adres to ul. Obrońców Wybrzeża 4D). Pozwolenie na jej użytkowanie nastąpiło 06.11.1973 r.
Choć jest mowa o okrągłych 50. urodzinach, nie będzie zaskoczeniem, że ktoś może tu mieszkać 51 czy 52 lata. Budynek przez swoje załamania sprawia, że z jednego końca falowca widać drugi koniec, więc mieszkańcy, którzy już się do niego wprowadzili, widzieli jak dobudowuje się jego kolejne klatki.

Falowiec posiada 16 klatek, w których są 1792 mieszkania. Długość falowca to 860 metrów bieżących!

Wiemy nawet, kto był ostatnim szczęśliwcem, który się do niego wprowadził – informuje o tym “Głos Wybrzeża” z 26 września 1973: “Na wrzesień przypadły dwie daty, które zanotowane zostaną w kronikach budowy Przymorza. W dniu 6 bm. odbył się odbiór falowca przy ul. Obrońców Wybrzeża, a w dniu 17 bm. Ryszard Podczaski otrzymał klucze do ostatniego wolnego mieszkania w tym kolosalnym obiekcie. W ten sposób przymorskie osiedle “C” wyczerpało swój program inwestycji mieszkaniowych (…).

Projektantami tak śmiałej konstrukcji są Janusz Morek, Danuta Olędzka (która projektowała też wnętrza i lokale w budynku), oraz Tadeusz Różański jako generalny projektant.

Projektantami tak śmiałej konstrukcji są Janusz Morek, Danuta Olędzka (która projektowała też wnętrza i lokale w budynku), oraz Tadeusz Różański jako generalny projektant, choć dodatkowo “Litery” z lutego 1965 roku i “Głos Wybrzeża” z 1971 r. wspominały jeszcze o niejakim Tomaszu Kempskim. Koncepcję urbanistyczną zrealizowali Tadeusz Różański oraz Józef Chmiel.

Na poczatku był konkurs
Wszystko zaczęło się od konkursu SARP (Stowarzyszenia Architektów Rzeczypospolitej Polskiej) nr 285 z dnia 4 marca 1959 roku Ogłoszono go m. in. na łamach prasy, w “Dzienniku Bałtyckim” dzień wcześniej, 3 marca 1959 r. Termin rozstrzygnięcia konkursu przesunięto: dla pierwszego etapu z kwietnia na maj 1969, drugi etap z lipca na sierpień.

“ZARZĄD ODDZIAŁU SARP W GDAŃSKU zawiadamia…

Oto treść ogłoszenia:
“ZARZĄD ODDZIAŁU SARP W GDAŃSKU zawiadamia, że w dniu 4. III. 59 r. zostaje ogłoszony konkurs SARP NR 285 na opracowanie urbanistyczno – architektoniczne osiedla „Oliwa – Przymorze” w Gdańsku. Konkurs jest otwarty, ograniczony, dla członków SARP i TUP. Warunki konkursu, podkłady, wszelkie materiały pomocnicze i załączniki znajdują się w Oddz. SARP w Gdańsku, Targ Węglowy 27, tel. 34152 w godz. od 11 do 13 codziennie z wyjątkiem sobót”.

Ostatecznie wyniki ogłoszono w “Dzienniku” z 10 września 1959r.:

“Jak nas informuje SARP, II etap konkursu na projekt urbanistyczno – architektoniczny dzielnicy Oliwa – Przymorze został rozstrzygnięty. Decyzją Sądu Konkursowego I nagroda w wysokości 40.000 zł została przyznana zespołowi w składzie: Józef Chmiel SARP (Politechnika Gd.), Tadeusz Różański – SARP (Miastoprojekt Gdańsk), współpraca przy projekcie – Tadeusz Zwolak, projekt organizacji budowy – Marian Kossakowski, uzbrojenie terenu – Michał Kukiełło.

O głównych założeniach śmiałego projektu budowy “Przymorza Wielkiego” możemy przeczytać w ówcześnie wydawanym przez SARP miesięczniku “Architektura”, który jest udostępniany przez Mazowiecką Bibliotekę Cyfrową. Zajrzyjmy więc do wydania nr 11 z 1968 roku: osiedle opisuje Jerzy Olkiewicz. Widzimy ogólny plan osiedla oraz wizerunki konstruktorów.

ogólny plan osiedla

Część opisowa projektu całego Przymorza Wielkiego wygląda następująco:

  • Autorzy architekci: Tadeusz Różański – generalny projektant, Janusz Morek, Danuta Olędzka.
  • Koncepcja urbanistyczna: architekci Józef Chmiel, Tadeusz Różański.
  • I nagroda w konkursie SARP nr 285 w 1959 r.
  • Dokumentacja wykonana w Gdańskim Biurze Projektów Budownictwa Ogólnego.
  • Realizacja: Gdańskie Przedsiębiorstwo Budownictwa Miejskiego.
  • Powierzchnia terenu: 200 ha.
  • Zaludnienie: 50 000 mieszkańców.
  • Gęstość zaludnienia: 700 osób/ha (netto).
  • Kubatura zabudowy: 350000 m3 (z tego 75% zabudowa mieszkaniowa).
  • Użyteczność publiczna: 25% zabudowy – 70% terenu.
  • Budynki mieszkalne: 5 i 11 kondygnacyjne (średnia wysokość 6 kondygnacji).
  • Konstrukcja budynków mieszkalnych: prefabrykowana (5 kondygnacyjne – wielkopłytowe 11 kondygnacyjne – wielkoblokowe).
  • Średnia powierzchnia użytkowa mieszkania: 40 m2.
  • Średnia powierzchnia użytkowa na 1 osobę: 12 m2.
  • Mieszkania: 1- i 2- osobowe – 20%, 3- i 4-osobowe – 65%, 5- i 6-osobowych – 15%.
  • Handel, gastronomia, rzemiosło – 0,7 m2 na 1 mieszkańca.
  • Garaże – 30 na 1000 mieszkańców.
  • Miejsc parkingowych – 70 na 1000 mieszkańców.
  • Tereny sportowe – 2,5 m2 na 1 mieszkańca.
  • Ogrody dziecięce – 1 ha/8000 mieszkańców.
  • 1 kinoteatr – na 700 miejsc.
  • 6 szkół zawodowych – (pow. 13 ha).
  • 1 szkoła podstawowa – dla 960 dzieci (kubatura 15 000 m3).

Oddajmy głos fachowcowi:

“Generalny projektant, Tadeusz Różański, konsekwentnie zaakcentował tę podstawową koncepcję przestrzenną opartą na prześwitach, projektując wzdłuż nich 11 – kondygnacyjne galeriowce o niespotykanej w naszym kraju długości, unikając monotonii długich nieprzerwanych ścian przez zygzakowate ich połamanie — stąd nazwa tych niezwykłych budynków: falowce. (…) Ustawione liniowo falowce stanowią architektoniczną dominantę każdego z wydzielonych osiedli; właściwą zabudową wypełniającą są bloki 5 – kondygnacyjne skupione w grupy; u prześwitów zlokalizowano niskie obiekty usługowe. (…) Zasadą układu komunikacyjnego jest ograniczenie liczby ulic przy zwiększeniu dróg dojazdowych. Sieć ulic pokrywa się z układem prześwitów, a drogi dojazdowe organicznie wnikają w teren osiedli w sposób umożliwiający tworzenie bezkolizyjnych ciągów pieszych”.

Mało kto wie, ale naprzeciwko gigantycznego bloku, tam, gdzie stoi teraz Galeria Przymorze, komisariat policji czy sieciowe markety, miał powstać w czasie budowy budynku kompleks usługowo – rozrywkowy. Trzy projekty przedstawili: Stefan Philipp, Janusz Morek oraz duet Danuty Olędzkiej i Ryszarda Ścigacza. “Dziennik Bałtycki” 6 sierpnia 1971 roku pisał:

“Przystępując do opracowania centrum handlowego Przymorza projektanci oparli się na ogólnym planie zabudowy, wykonanym przez mgra inż. arch. Tadeusza Różańskiego. Przyszłe centrum to teren, leżący na północ, a więc naprzeciw najdłuższego, obecnie budowanego falowca i zamknięty ulicami: Czerwonego Sztandaru (Obrońców Wybrzeża), Chłopską i Dąbrowszczaków (Lecha Kaczyńskiego). Ogólna jego powierzchnia sięga 25 tys. m kw., na której gospodarzyć będzie 82 użytkowników (liczba ta również świadczy o związanych z tym komplikacjach). Mają się tu znaleźć takie usługi, jak: gastronomia, przychodnia zdrowia, pływalnia, boiska i hala sportowa, parkingi, bezkolizyjne przejście nad ul. Czerwonego Sztandaru oraz wszelkie inne usługi z zakresu powszechnego użytku, także sklepy: jubiler, fotooptyka, apteka”.

Szło opornie, bo “ostateczną decyzję” podjęto po ok. dwóch latach.

“DB”, 17 kwietnia 1973 r.: “Zapadła już ostateczna decyzja w sprawie lokalizacji centrum handlowo-usługowego na Przymorzu. Ważne dla tysięcy mieszkańców osiedli, położonych na terenie Oliwy wschodniej, zaplecze handlowe będzie zbudowane przy ul. Obrońców Wybrzeża, jako inwestycja wspólna, realizowana przez ponad 30 kontrahentów. Inwestorem zastępczym jest Powszechna Spółdzielnia Mieszkaniowa ,,Przymorze”, która ma za zadanie przygotować tereny pod budowę, zawrzeć odpowiednie umowy itp. (…)”.

„Przymorze” było handlową i kulturalną pustynią

Ostatecznie nie powstało tam nic, projekt nie doszedł do skutku. W okolicy mówiło się, że miał tam być podobóz obozu koncentracyjnego Stutthof, lub też jakiś obóz dla jeńców. Przez bardzo długi czas “Przymorze” było handlową i kulturalną pustynią – w gazetach skarżono się na kolejki do kas w SAMie, albo ciągłe ograniczanie godzin handlu.

Punkt widokowy i kawiarnia
Za to możemy potwierdzić pomysł… urządzenia na dachu budowli punktu widokowego i kawiarni! Pomysł opisano w “Głosie Wybrzeża” z dnia 17 kwietnia 1969r. W artykule “Na najdłuższym dachu w Polsce” czytamy:

“Przymorskie falowce. Tym razem pomińmy dyskusję, czy tak mają wyglądać przyszłe miasta, czy termitiera to miejsce przyszłej egzystencji człowieka. Jedno jest pewne – to architektura żywa. (…) Na falowiec w celach turystycznych wjeżdżają całe rodziny, snując się pod oknami mieszkań na najwyższej kondygnacji, dla wycieczek otwiera się zamknięte zazwyczaj wejście na dach pierwszego falowca, chociaż dach nie jest przystosowany do odbywania spacerów. W częstych rozmowach projektantów ze spółdzielnią narodził się ciekawy projekt stworzenia na falowcu kawiarni i punktu widokowego. Na zlecenie Spółdzielni Mieszkaniowej „Przymorze” współtwórca falowców architekt Janusz Morek z Gdańskiego Biura Projektów Budownictwa Ogólnego opracował projekt wstępny pozytywnie oceniony przez Wydział Budownictwa, Urbanistyki i Architektury Prezydium WRN i Prezydium MRN oraz przez komisję inwestycyjną PSM ,,Przymorze”.

Projektowana kawiarnia będzie nadbudowana na szczycie najdłuższego 800-metrowego falowca. Od strony morza, na dwunastej kondygnacji powstanie punkt widokowy, nad nim na trzynastej kondygnacji kawiarnia o zróżnicowanych poziomach, umożliwiających z każdego miejsca dobrą widoczność pejzażu. Oddzielenie w pionie kawiarni od mieszkań punktem widokowym izolować będzie cichą część mieszkaniową od głośnej rozrywkowej. Przewidując duży ruch turystyczny na górę zaprojektowano oddzielną windę, aby nie zakłócać codziennego życia mieszkańców domu. W hallu przy wejściu do wind przewidziana jest tablica świetlna, informująca o wolnych miejscach w kawiarni na szczycie. Należy tylko życzyć sobie, żeby ta inicjatywa nie umarła na jakimś administracyjnym szczeblu. Dach będzie miał 800 metrów długości, z czego punkt widokowy według projektu – zajmie 17 metrów. Punkt widokowy będzie oddzielony od reszty nieurządzonego dachu projektowaną suszarnią bielizny. Czy nie należałoby od razu pomyśleć o zagospodarowaniu całego dachu, o stworzeniu na nim odpowiednio zabezpieczonego prawie kilometrowego deptaka spacerowego z ławkami, trawnikami, kwiatonami? Dlaczego sztucznie wydzielać tylko jeden kraniec dachu na punkt widokowy, ograniczając nie tylko widoczność, ale zawężając swobodę poruszania się do 110 m2, skoro do dyspozycji jest 10.400 m2? Dach przestałby wówczas być dachem z punktem widokowym, a stałby się tarasem, z którego, nie tylko można byłoby podziwiać morze i panoramę Gdańska, lecz również na nim wypoczywać”…

Szkoda że to nie wypaliło, co prawdopodobnie jest to wina gastronomów, bo w “Głosie”, dwa lata później dowiadujemy się, że “projekt urządzenia superkawiarni na szczycie falowca z widokiem na morze, niestety również upadł (obok pomysłu budowy megakina) z braku zainteresowania naszej nieruchawej i wątpiącej w sens przedsięwzięcia gastronomii”…

Teraz pomysł budowy kawiarni chyba nie ma już sensu, bo co można by z niej oglądać – wieżowce stojące po drugiej strony ulicy?

Pomysł budowy kawiarni chyba nie ma już sensu, bo co można by z niej oglądać – wieżowce stojące po drugiej strony ulicy?

Falowec kryty szklem?
W marcu 1971 r. dziennikarze “Głosu Wybrzeża” rozmawiają z projektantami. Dowiadujemy się, że ze względów oszczędnościowych projekty zmieniono:

“Chcieliśmy początkowo, aby galerie były kryte szkłem, osłona chroniłaby przed przeciągami, śniegiem i deszczem. Rozwiązanie to oceniono jako zbyt kosztowne. Inż. Różański sugerował, aby falowce stały na kolumnach, co przydałoby im lekkości. Ze względów praktycznych i z tego trzeba było zrezygnować (…).

Podali też ciekawy przykład tego, jakie bariery trzeba było omijać, by wygospodarować choć kilka dodatkowych metrów kwadratowych lokalu:

“(…) loggie natomiast zgodnie z przepisami wlicza się – do powierzchni mieszkalnej, a obowiązujące metraże i tak są niewielkie. Trzeba było znaleźć jakieś wyjście kompromisowe. Ponieważ terminem “loggia” określa się wnęki obudowane z czterech stron, postanowiliśmy zrobić mały unik. Zdecydowaliśmy się na ukośne ścianki działowe, aby wymknąć się z ram ściśle określonej definicji. Mieliśmy prawo nazywać to „,coś” pośredniego balkonami, w ten sposób oszczędziliśmy lokatorom parę metrów powierzchni mieszkaniowej (…)”.

W sierpniu 1972 budowę również odwiedzają reporterzy “Głosu”: “Montaż falowca przebiega bez zakłóceń (…) Plany roku bieżącego zakładają oddanie do użytku 625 mieszkań. Całość robót – jak przewiduje kierownictwo Gdańskiego Przedsiębiorstwa Budownictwa Mieszkaniowego – zostanie zakończona na kilka miesięcy przed pierwotnie planowanym terminem tzn. we wrześniu przyszłego roku”.

Montaż falowca

Miesiąc później zaoferowano mieszkańcom nietypową atrakcję

“Zarząd Spółdzielni Mieszkaniowej Przymorze udostępnił cztery nowe mieszkania – dwa typu M-3 i dwa typu M-4 w falowcu przy ul. Obrońców Wybrzeża na parterze, w klatce 6A. Lokale zostały całkowicie umeblowane przez WPHM oraz wyposażone przez Eldom i ZURiT w sprzęt potrzebny w gospodarstwie domowym.

Wystawa zostanie udostępniona publiczności w najbliższą niedzielę 10 bm. i będzie czynna do 20 bm. (…) W mieszkaniach, które można zwiedzać w dni powszednie od godz. 13 do 19, a w niedzielę od 10-15, organizowane będą przez instruktorki Ligi Kobiet cztery razy dziennie pokazy obsługi zmechanizowanego sprzętu gospodarstwa domowego. Również instruktor “Eldomu” będzie prezentował działanie pełnoautomatycznej pralki (!) (…)”.

Wyjątkowa budowla
Gdański falowiec jest konstrukcją wyjątkową, choć pani Danuta Olędzka chyba nie jest do końca zadowolona z realizacji swojej wizji. W filmie dokumentalnym “Bloki” dość smutno wyznaje: “Nie odczuwam specjalnej winy, że zaprojektowałam. Zaprojektowałam i koniec. Niestety”…

W rozmowie z Jakubem Knerą, na stronie “Nowe Idzie Od Morza” (link znajdziecie na końcu artykułu) mówi: “Cały czas spotykam się z różnymi opiniami. Jestem nawet zdziwiona, że tak mało się narzeka”. W 1994 roku w “DB” stwierdziła: “Falowce z Piastowskiej są inne niż ten najdłuższy przy ul. Obrońców Wybrzeża. Zaprojektowaliśmy je tak, że na ciągnących się wzdłuż galeriach miały być zamontowane okna. Zabrakło kilkuset tysięcy złotych. Potem wzięto nasz projekt, obniżono jeszcze koszty budowy i powielono w kilku egzemplarzach, budując kolejne falowce o monstrualnej długości. Ja nie mam z tym już nic wspólnego”.

Mówi też, że “nie czuje się odpowiedzialna za urbanistykę osiedla Przymorze, zajmowałam się tylko mieszkaniami”.

Pani Danuta, jako jedyna projektantka, jeszcze jest z nami! Można było z nią porozmawiać – w sobotę, 13 maja, o godz. 12.30 w hali AmberExpo, spotkanie poprowadził Michał Tokarczyk, dziennikarz Polsat News. Spotkanie odbyło się pod nazwą “Ukryte piękno falowca. Jak powstawał i jak wpływa na Gdańsk?” – okazją do rozważań na ten temat jest pięćdziesiąta rocznica ukończenia budowy falowca przy ul. Obrońców Wybrzeża”.

Ukryte piękno falowca

Ile jeszcze postoi? 
Temat rychłego zawalenia się bloków z czasów PRL pojawił się “mniej więcej” w latach 90. Ludzie jakby przypomnieli sobie, że jakość budowli na wielkich osiedlach nie była najwyższa, a dodatkowo pojawiła się plotka o bliżej nieokreślonej “normie”, która przewidywała że te budynki postoją zaledwie… 50 lat. Może wzięła się stąd, że pani Danuta mówiła (we wcześniej wspomnianym wywiadzie) o 50 latach użytkowania, a po tym okresie należy przeprowadzić generalne remonty, wymienić piony? Resztę dopowiedzieli sobie i przekręcili mieszkańcy.

Znalazłem zresztą artykuł w “Dzienniku Bałtyckim” z kwietnia 1994, w którym cytuje się niejakiego pana Janka, który pracował 20 lat w budowlance, a który obwieścił zawalenie się falowca najwyżej do 2021 roku. Oto jak opisywał swoją pracę: “Było tak: ze ściany wystawały dwa druty, łączyło się je spawarką z drugą ścianą i szafa gra. Po czym szybko na ścianę następną, by dwa razy smarknąć spawem na druty i gotowe. I dalej… Nikt nie zważał na to, że deszcz leje, a druty mokną. Rdzę zalewało się zaprawą, byle szybciej, byle dalej. A kiedy to wszystko przerdzewieje, to falowiec się zawali jak karciany domek. Według normy wytrzyma 50 lat, zatem gdzieś w dwutysięcznym dwudziestym pierwszym ściany zaczną pękać, a stropy walić się na siebie…”

Bardziej optymistycznie na sprawę patrzy pan Zdzisław, też budowlaniec: “(…) Pan Zdzisław był brygadzistą na budowie kilku falowców. Między innymi tego najdłuższego. Jak budowali, to nawet Gierek przyjeżdżał ze świtą, a autobusy z towarzyszami z NRD i Wietnamu co drugi dzień były, żeby podziwiać. Falowiec nigdy się nie zawali”. Temat trwałości bloków powraca regularnie. Władze spółdzielni mieszkaniowych zapewniają, że ten budynek, jak i podobne budowane w tym okresie – oczywiście odpowiednio konserwowane, postoją jeszcze długie lata.

Jeszcze słowo o podziwianiu – rzeczywiście, wieść o olbrzymich blokach rozniosła się po świecie… nagranie z osiedla z roku 1971 możemy na przykład zobaczyć w materiale brytyjskiej kroniki filmowej “British Pathe”, a w 1979 roku “Głos Wybrzeża” podzielił się ciekawostką:

Na przykład dziennikarzom amerykańskim wprost w głowie się nie mieściło, że jest to chyba najdłuższy na świecie dom (…) Kiedy jeden z nich napisał o tym do swojej gazety, szef uznał, że reporterowi coś się pokręciło i przysłał do spółdzielni „Przymorze” prośbę o potwierdzenie tych oszałamiających informacji…”

Wróćmy do teraźniejszości i lokatorów.
Udało mi się porozmawiać z Marzeną, która mieszkała w owym budynku ćwierć wieku, z czego większość tego okresu przypadło na lata 90. I uświadomiła mi, że zła sława tego budynku nie wzięła się znikąd – sądziłem, że wiele z tych historii było podkoloryzowanych przez opowiadających.

Marzena mówi:

“Mieszkałam w falowcu ćwierć wieku. Falowiec przywodzi mi na myśl trzy hasła – alkoholizm, choroby psychiczne i samobójstwa. Nie spotkałam drugiego miejsca o tak wysokim natężeniu wariatów. Mamy „pana ze słuchawkami” dzierżącego każdego dnia puszkę z piwem. Spaceruje po okolicy, wykrzykując dziwne hasła, czasem groźby zabójstwa. Mamy drugiego pana, który jednego dnia potrafi zarzucić biały sweterek, drugiego wyzywać matkę z dzieckiem, a trzeciego siedzieć na przystanku wybrudzony kałem po pachy”.

Sąsiedzi wszędzie to zawsze temat – rzeka… Marzena kontynuuje:

“Zgraja osiedlowych pijaczków przesiadujących od kilkudziesięciu lat na tej samej klatce, niby niegroźni, ale zasikane klatki to standard, a i “cięższy kaliber” potrafią zostawić na wycieraczce. Zimą przesiadują na wyższych piętrach, lubią zbić szybę, która oczywiście z wysokości leci na chodnik. A lista rzeczy, którymi można tutaj oberwać jest naprawdę długa. Zaczynając od jedzenia, słoików, pieluch z “zawartością”, rybich głów, moczu, a kończąc na ludzkim ciele. Powiedzieć, że to popularne miejsce dla samobójców, to jak nie powiedzieć nic. Określenie “trójmiejska mekka samobójców” lepiej oddaje naszą sytuację. Wychodząc z klatki zastanawiasz się co zaraz poleci – radzę patrzeć w górę! Sąsiedzi tutaj to chyba loteria, jednak alkoholizm gra pierwsze skrzypce – ilość dramatów rodzinnych – niezliczona, włącznie z przesiadywaniem na klatce od rana do wieczora z małymi dziećmi. No i robactwo. Możesz sprzątać każdego dnia, a i tak “w pakiecie” z falowcem dostaniesz mrówki i karaluchy, a i szczur potrafił do nas zawitać pionami. Osobiście nie polecam – wiem, że wielu chwali, ale to chyba ostry “syndrom sztokholmski”…

Mrówkowiec, termitiera, ogon, falowiec

Tak o tym problemie mówiła ”Głosowi Wybrzeża” 28 października 1993 Jadwiga Stablewska, zastępca kierownika ds. ekonomicznych w Spółdzielni Mieszkaniowej „Przymorze”:

“Falowce budowano wiele lat temu. Dzisiaj mamy z nimi tylko same problemy. W takiej masie mieszkań i mieszkańców trudno o porządek. Uczciwi ludzie boją się wszystkich i wszystkiego. Żyją anonimowo. Tam sąsiad nie chce znać sąsiada. To prawda, że najwięcej łobuzów działa w rejonie falowców. Demontują windy, rozbrajają klatki schodowe. Pieniędzy starczy ledwo na bieżące remonty. O planowanych inwestycjach radzę zapomnieć. I problem, który pojawił się niedawno. Bezdomni okupują coraz więcej piwnic. Wchodzą również do węzłów ciepłowniczych, gdzie regulują zawory. Głównie dla własnych potrzeb. Jak tu zrobić z nimi porządek?”.

Ostatnio prowadzone są działania mające podnieść estetykę falowca od strony balkonów – usuwane są dziesiątki kilometrów kabli różnych firm, a z galerii usuwa się zabudowy. Remontuje się wejścia do klatek, a niektórym marzy się przemalowanie całego falowca na biało… Niestety, na facebookowej grupie sąsiadów z falowca można też obejrzeć zdjęcia zasikanych wind, butelek, puszek, petów, wszelakich śmieci wywalanych zazwyczaj z balkonów… no ale to jak wielkie miasteczko, upchnięte do szesnastu klatek schodowych.

Tak wielki budynek budzi zainteresowanie twórców w wielu dziedzinach.
Dla żądnych kontaktu z kulturą mogę zaproponować sztukę, film dokumentalny lub książkę – oprócz wspomnianej już na początku wystawy:

Podczas pisania artykułu korzystałem z następujących źródeł:

  • Miesięcznik “Architektura”, nr 11/1968: mbc.cyfrowemazowsze.pl/dlibra/docmetadata?id=85884
  • Rozmowa z Danutą Olędzką: noweidzieodmorza.com/pl/7952-danuta-oledzka-projektowanie-falowca-w-epoce-normatywow/
  • Archiwa “Głosu Wybrzeża” i “Dziennika Bałtyckiego”, zgromadzone w Pomorskiej oraz Bałtyckiej Bibliotece Cyfrowej.

Dziękuję za pomoc Administracji Osiedla nr 4 PSM Przymorze.

Janusz Ch.

Dodaj opinię lub komentarz.