Ulica Kotwiczników ciągnęła się wzdłuż Motławy i przecinała Podwale Przedmiejskie, i jeszcze dalej się ciągnęła. Podwale natomiast kończyło się na pierzei domów placem Wintera (Targ Maślany, po lewej, ucięty).
Prawa nitka Podwala, patrząc z tej strony, została utworzona po wojnie, a samochód na niej przejeżdża właśnie po piwnicach domu Augusta Lobegott Randta. Malarz końcówkę życia spędził na Kotwiczników 17. Widoku na Podwale nie miał, bo nie był na wprost, ale otwierał okna i widział po lewej stronie Targ Maślany. W zasadzie piwnic pewno już nie ma. Budowa jezdni zapewne wyczyściła, co mogła. Ale kto wie?
August Lobegott Randt urodził się już pod zaborem pruskim, tj. w roku 1793. Żył lat 66. Ten nauczyciel, kupiec, poligraf i prokurent, w zasadzie księgowy, w firmie handlującej zbożem malował piękne akwarele. Był członkiem Towarzystwa Przyjaciół Sztuki w Gdańsku. Za młodu mieszkał na Grobli IV 4, gdzie w latach międzywojennych rozgościła się apteka Adler.
Na Kotwiczników 17 po jego śmierci ta sama firma handlująca zbożem, w której był prokurentem (firma Simona Ludviga Adolpha Hepnera), miała tu swój kantor, ale całkiem możliwe, że kamienica cały czas należała do Hepnera, a Randt korzystał z uprzejmości kupca. Przed wojną w tym miejscu miał swój skład węgla H. Wandel. Ten sam H. Wandel, który reklamował się hasłem „Cały Gdańsk pali węglem od Wandla”. W marcu 1945 brzmiało to jak podła groteska. Z tego właśnie miejsca rozpoczął się pożar Starego Przedmieścia.
Z księgowym Randt wiąże się jeszcze jedna lokalizacja: Petersiliengasse 12, czyli Pietruszkowa 12 (dzisiaj Warzywnicza). Tutaj mieszkał jego ojciec Jacob Lobegott Randt, handlarz suknem. Dziadek Johann Jacob Randt przybył do Gdańska z Wielkich Lichnowych i w roku 1756 otrzymał gdańskie obywatelstwo. Być może właśnie tutaj malarz się urodził. Mieszkał tu na pewno w roku 1800.
Ze względu na bliskość kościoła św. Jana całkiem możliwe, że młody Randt podjął pierwszą edukację w tej właśnie szkole parafialnej. W tym czasie zmieniała ona profil wprowadzając stopniowo przedmioty związane z kupiectwem i handlem. Wiadomo, że w latach 1809-10, a więc w czasie ciężkiej okupacji francuskiej, August uczęszczał do Szkoły Sztuk Pięknych mieszczącej się w Bramie Długoulicznej, założonej na polecenie Fryderyka Wilhelma III i prowadzonej przez Adama Breysiga (w 1804 roku jako Królewska Prowincjonalna Szkoła Sztuk i Rzemiosła).
Nauka w szkole prowadzona była w trzech grupach, uczniowie podzieleni byli wg zdolności i zamiłowania:
- 1 grupa – uczniowie gorliwi, oddani sztuce
- 2 grupa – uczniowie oddani rzemiosłu artystycznemu
- 3 grupa – dyletanci i zwykli miłośnicy
Nietrudno zgadnąć, do której grupy przydzielono przyszłego malarza. Tak, do trzeciej. Ale szkoła była solidna. Uczniami zajmowano się indywidualnie, uczono perspektywy, rysunku, malarstwa, rzeźby, form, modelowania, wzornictwa, pieczęci i stempli, drzeworytnictwa oraz rzemiosła budowlanego. Uczeń przechodził do następnej klasy, jeśli uznano, że posiadł on określone UMIEJĘTNOŚCI. „Nie chodziło o to, żeby wszystko zrobić, ale wszystko POTRAFIĆ zrobić”*.
W 1817 roku Randt mieszkał przy wspomnianej Grobli IV 4 i był podoficerem w szóstym batalionie piechoty oddziałów Landsturmu. Jego ojciec mieszkał na końcu Straganiarskiej, tuż przy Bramie. Malarz pracował jako kupiec, ale ciągle utrzymywał kontakty z Breysigiem (porządkowali zbiory grafiki Jacoba Kabruna podarowane miastu). Pierwsza, publiczna wystawa dzieł sztuki, w tym właśnie zbiorów Kabruna, miała miejsce w roku 1821 przy Długim Targu 15, w siedzibie sławnej resursy Concordia. Na wystawie zorganizowanej przez Breysiga w Bramie Straganiarskiej w roku 1829 Randt wystawił również swoją pracę – „Wnętrze Dworu Artusa”. Celem było wsparcie poszkodowanych w tragicznej, kwietniowej powodzi.
Powyższe prace Augusta L. Randta były prezentowane w Zielonej Bramie 3 lata temu (proszę wybaczyć jakość). Artysta nie mógł przypuszczać, że powróci tu po 178 latach. W roku 1836 jego dzieła znalazły się w tym miejscu na pierwszej wystawie zorganizowanej przez Towarzystwo Przyjaciół Sztuki. Randt niedługo potem przeprowadził się z Grobli IV na Piwną 56, do dawnej kamienicy innego malarza – Johanna Gottlieba Triebel (jego nieletni syn Konrad spoczywa pod amboną w kościele św. Katarzyny – ot, ciekawostka).
Randt aktywnie działał w stowarzyszeniu. Prawdopodobnie dzięki tej działalności poznał przyszłego pracodawcę, który zatrudnił go jako księgowego. Można zaryzykować twierdzenie, że był najlepszym malarzem wśród księgowych i najlepszym księgowym wśród malarzy. Ale nie tylko malował. Zajmował się popularyzacją wiedzy o sztuce i kulturze Gdańska, dużo pisał, interesowała go również historia gdańskiego handlu. To, czego nie zdążył opublikować, zaginęło w roku 1945. To, co jemu zwłaszcza zawdzięczamy, to duże widoki architektoniczne Gdańska i podmiejskie pejzaże.
Dojrzałe życie Augusta L. Randta przypadło na czasy po-napoleońskie i rodzący się kapitalizm. Był świadkiem zrujnowania miasta (dwa oblężenia) i zniszczenia na skutek powodzi. Posiadał dzieła Curickiego i Ranischa, posiadał bogaty księgozbiór, miał dostęp do dzieł Deitscha i podziwiał Johanna Carla Schultza. Wydaje się, że w czasie zachodzących zmian architektonicznych i urbanizacyjnych starał się zachować stare piękno miasta i okolic.
O księgowym-malarzu można pisać więcej, analizując panoramy i zabudowę, które uwieczniał. Ale chciałabym zakończyć widokiem z jego okna. Na początku pisałam, że Randt z lewej strony widział Targ Maślany. Co widział z prawej? Tej zabudowy już dzisiaj nie zobaczymy.
*cytat z książki „Tradycjonalizm i neotradycjonalizm w sztuce XIX i XX wieku na Pomorzu” pod red. Józefa Tarnowskiego i Romana Nieczyporowskiego, Oddział Gdański Stowarzyszenia Historyków Sztuki, 2012 r., która okazała się bardzo pomocna przy szukaniu wiadomości o malarzu