Mało kto wie, że obecna stolica Estonii dawno temu zwana była po naszemu Koływaniem, po niemiecku Revalem, po szwedzku Lindanäs, a po estońsku – właśnie Tallinnem czyli „miastem Duńczykow”. Tallinn, imieniu zadość, został założony przez duńskich wojów, a dokładniej przez zbrojnych króla Waldemara II Zwycięskiego, który to król wywiązując się z przypisanemu chrześcijańskiemu władcy obowiązku walki z poganami odbił był ziemie obecnie uznawane za Estonię z rąk dzikiego i czczącego bałwany plemienia Estów i uczynił je poddane wyznawcom Chrystusa.
Przy okazji tejże pełnej poświęcenia pracy zdarzył się królowi dobrze zasłużony cud – otóż to 15 czerwca 1219 roku, w czasie bitwy pod Lindanäs zrządzeniem bożym u stóp przejętego walecznym zapałem Waldemara Zdobywcy wylądował zesłany bezpośrednią drogą z niebios solidny kawał czerwonej tkaniny naznaczony białym krzyżem. Znak od Boga, wiadomo! Alleluja! Według innych źródeł – na czerwonym niebie ukazał się biały krzyż i tak trwał….w każdym razie przez jakiś czas. Symbol ten, zwany Dannebrog, do dziś stanowi flagę Danii. Bitwę Duńczycy oczywiście wygrali, a flaga duńska jest tym sposobem najstarszą flagą świata. Jednym z najpiękniejszych zakątków Tallinna są tzw. Ogrody Duńskiego Króla, gdzie ponoć Waldemar miał swoją siedzibę.Miasto wielokrotnie przechodziło z rąk duńskich w ręce niemieckie aż do roku 1345, kiedy to mając dość kłopotów z powstańcami estońskimi Duńczycy sprzedali zajmowane terytorium zakonowi Kawalerów Mieczowych, po których to odziedziczyli Tallinn Krzyżacy. W wyniku XVI wiecznych wojen o Inflanty trafił w końcu Tallinn pod rządy rosyjskie i tak zostało aż do 1918 roku, kiedy to Estonia ogłosiła niepodległość.
Otoczony niemal w całości średniowiecznym murem, z dobrze zachowanymi basztami, pięknie odnowionym (w większości) starym miastem i atmosfera godną pozazdroszczenia jest Tallin miastem pełnym uroku i czaru. Wąskie, kręte uliczki, średniowieczne kamieniczki, gotyckie kościoły ba! nawet zabytkowe cerkwie zbudowane przez Rosjan, doprawione secesyjnymi akcentami – wszystko to składa się na spójna całość, która trafiła na listę światowego kulturowego dziedzictwa ludzkości UNESCO.
Miasto, onegdaj bogate było członkiem związku kupieckiego Hanza. Na historyczne centrum Tallinna składają się w zasadzie dwa miasta – miasto dolne – „Stare Miasto” – miejsce zamieszkania mieszczan, kupców i wszelkiej maści pomniejszej gawiedzi, jak i miasto górne – położone na wzgórzu ”Toompea” – siedziba władzy… i tak jest do dziś – parlament, rząd i urząd prezydencki mają swoje siedziby na Toompea.
Tallinn, chociaż urzekł mnie od pierwszej chwili, jeszcze kilka lat temu straszył ruinami strategicznie umiejscowionymi (nie prosiły się przecie…) miedzy portem a starym miastem. Ruiny przez długi czas leżały odłogiem, ale o cudzie!! W czasie ostatnich lat tallinnska dziura wstydu zostaje przetwarzana na przeuroczy kwartał handlowy łączacy stare i nowe, jak widać – można!
W Tallinnie znajduje się najstarszy chodzący zegar świata, tak przynajmniej twierdzą mieszkańcy miasta, faktem jest, ze zegar z kościoła św.Ducha powstał w XVII wieku i dalej chodzi bez zarzutu – na dodatek jest piękny!
Na jednym z ryneczków tallinnskiej starówki znajduje się Studnia Kotów. Według legendy plaga kotów była swego czasu w mieście wielka i z tego to powodu koty masowo w studni topiono. Trochę marne to tłumaczenie – przecież taka zatruta kocim truchłem woda studzienna nie była do niczego zdatna, a i wiadomo że lepiej mieć koty niż szczury, wiec jak było nikt już nie wie, ale nazwa się przyjęła.Warto również wspomnieć o polskim akcencie – na starym mieście, tuż za baszta o wdzięcznej nazwie Gruba Małgorzata zawieszona jest tablica upamiętniająca spektakularną ucieczkę polskiego okrętu ORP „Orzeł”, który został internowany przez władze estońskie na niemiecki rozkaz we wrześniu 1939 r.