Królewiec (Königsberg, Калининград). Stolica obwodu kaliningradzkiego, przed II wojną światową największe miasto Prus Wschodnich.
Czy warto przyjechać na kilka godzin do obecnego Królewca?
Po kilkunastokrotnym pobycie w Obwodzie Kaliningradzkim znalazłem wreszcie czas, by przyjechać do jego stolicy. Wcześniej obejrzałem setki, jak nie tysiące starych pocztówek i zdjęć Königsberga. Zauważyłem, że miasto jest bardzo podobne do naszego przedwojennego Gdańska, nawet nazwy części miasta i budowle miały podobne nazwy: Lastadia, Most Zielony, czy Knipawa. Nie powinno to być zaskoczeniem, bo i jedno i drugie miasto posiada wewnętrzny port morski, do którego trzeba dostać się rzeką.
Mając takie informacje, postanowiłem skonfrontować swoje wyobrażenia z rzeczywistością. Niestety, miasto po brytyjskich nalotach i zdobyte przez armię radziecką (podobnie jak Gdańsk) zostało przez tę ostatnią zrównany z ziemią – dosłownie. Aktu ostatecznego zniszczenia dokonano w latach 60. burząc zabudowę, która była w dobrym stanie. Jadąc samochodem od rogatek miasta aż do jego tzw. centrum (tutaj jedno wyjaśnienie – miasta rosyjskie, poza nielicznymi wyjątkami, nie mają centrum, czy rynku; zazwyczaj tym “głównym” miejscem w mojej ocenie jest przypadkowa ulica, może szersza od innych, ale niewyróżniająca się zabudową od innych ulic. No, może wyróżnikiem jest jej nazwa, zazwyczaj związana ze zwycięstwem lub rewolucją), mijamy w 90 % budynki zbudowane w latach 80. i 90. ubiegłego wieku. Mija się też bardzo nieliczne przedwojenne ostańce, które uniknęły katastrofy wojny i wyburzeń lat 60. Mając mało czasu, chciałem dotrzeć do miejsca zwanego Knipawą oraz leżącego po drugiej stronie Pregoły Starego Miasta (Altstadt) i zamku, które stanowiły przedwojenne centrum miasta. Oczywiście po starej zabudowie, zamku i dawnych mostach nie ma śladu. Zamek ostatecznie wysadzono w 1968 roku i w jego miejscu jest plac, a obok sterczy do dzisiaj niedokończony Dom Sowietów.
W pobliżu znajduje się kilka nowoczesnych biurowców i hoteli. Jednak zza szyb samochodu zauważyłem znany mi z pocztówek zarys Katedry Matki Bożej i św. Wojciecha. Na temat katedry oraz jej historii można przeczytać w tym artykule. Dodam tylko, że okolice katedry wyglądają zupełnie inaczej niż przed wojennym kataklizmem.
W samej katedrze, która nie jest wyświęcona, obecnie odbywają się koncerty muzyki poważnej. W katedrze znajduje się też muzeum, a na zewnątrz z tyłu budynku grobowiec filozofa Immanuela Kanta (według legendy Kant miał nigdy nie opuścić swojego rodzinnego miasta – Królewca). Mijając katedrę można przejść obok stoisk z nawet ciekawymi pamiątkami i bursztynem. I to właściwie wszystko! Tak, podobnie jak ja, większość turystów, który mają kilka godzin czasu, przybywa w to miejsce. To jest jedyna atrakcja miasta.
Oczywiście, rozmawiając z miejscowymi Rosjanami można się dowiedzieć, gdzie jeszcze znaleźć relikty dawnej potęgi Królewca, ale trzeba mieć kilka dni na poszukiwania i dobre buty na wędrówki. Po rytualnym obejściu katedry i spojrzeniu na grobowiec filozofa można się jeszcze przejść przez most ulicą Kanta do Nabrzeża Weteranów (domyślacie się jakich). Nad nabrzeżem stoi kilka historyzujących budynków. Wygląda to nawet malowniczo, jednak, gdy wychylimy się za budynki, zobaczymy szarą rzeczywistość blokowisk Kaliningradu. Natomiast po drugiej stronie Pregoły, wypisz wymaluj, zespół budynków podobnych do gdańskiego Bastionu Wałowa.
Mimo wszystko, warto odwiedzić to miejsce, jest to ciekawa lekcja smutnej historii zderzenia dwóch kultur. Warto też zajrzeć do pobliskich restauracji, w których można zjeść smaczne dania popijając piwem lub kwasem chlebowym.
Nie byłbym sobą, gdybym kolejny raz nie porównał Królewca z Gdańskiem. Otóż, to porównanie wychodzi na korzyść naszego miasta, w którym jeszcze czuć klimat hanzeatyckiej potęgi miasta portowego. Dzięki trudowi powojennej odbudowy w Gdańsku nadal czuć zapach historii. Jednak patrząc w przyszłość i widząc, co wyprawiają gdańscy deweloperzy i architekci, nasze miasto Gdańsk za 10, może za 20 lat będzie przypominać Kaliningrad z jego chaotyczną zabudową. Może warto wtedy przemyśleć zmianę nazwy “Gdańsk” na imię (lub nazwisko) kogoś, kto do tego stanu nasz gród nad Motławą konsekwentnie doprowadził…
Przeczytaj też:
- Dawne targi rybne – Gdańsk, Elbląg, Królewiec
- W dawnych piwnicach Gdańska, Elbląga i Królewca.
- Zagadkowy spacer po mostach Królewca
Takim podsumowaniem chciałem skończyć mój subiektywny opis krótkiego pobytu w Królewcu. Jednak zdarzyło mi się coś niesamowitego. Wracając już do samochodu, nagle, jak przez mgłę, zaczęły docierać do mnie słowa polskiej piosenki napisanej przez Agnieszkę Osiecką, śpiewanej przez starszą Rosjankę na placu przed katedrą. Bardzo mnie ona poruszyła i wzruszyła. Było to abstrakcyjne i metafizyczne, zwłaszcza po tym, co zobaczyłem w tym “nieistniejącym mieście”.
….Czy warto było kochać nas?
Może warto lecz tą kartą źle grał czas…
Przeraża mnie rusofobia autora tekstu o Kaliningradzie w którym podobno był. Lepiej żeby pisał o sanktuariach.
W którym momencie drogi henr123 przejawia się moja rusofobia? Czy czytałeś ten art? https://www.gdanskstrefa.com/czym-mozesz-byc-zaskoczony-bedac-w-obwodzie-kaliningradzkim/
Bardzo podobał mi się ten krótki artykuł. Miałem w planach zobaczyć Kaliningrad ale po tym artykule sobie odpuszczę.
„Jednak patrząc w przyszłość i widząc, co wyprawiają gdańscy deweloperzy i architekci, nasze miasto Gdańsk za 10, może za 20 lat będzie przypominać Kaliningrad z jego chaotyczną zabudową. Może warto wtedy przemyśleć zmianę nazwy “Gdańsk” na imię (lub nazwisko) kogoś, kto do tego stanu nasz gród nad Motławą konsekwentnie doprowadził…”
Co za tak kretyńskie podsumowanie dla całkiem ciekawego artykułu… Nienawiść chyba zjada komuś resztki rozumu.
To jest prawda. Tu nie ma nienawiści, a realne spojrzenie na problem dewastacji Gdańska.
Mógł nie owijać w bawełnę, tylko pójść dalej i zaproponować tę nową nazwę. Oczywiście Pawłogrod.
Chyba tak.Byłem w sierpniu w Kaliningradzie i uważam że było całkiem ok.Najbardziej ok oczywiście ludzie.W miarę normalni nie skażeni tą nachalną propagandą jak u nas-jaki to człowiek ma być i jak ma myśleć a jak nie myśleć zeby byc zgodnym z wytycznymi WHO i ONZ.Królewiec całkiem spoko i to porównywanie że jak Gdańsk się pogorszy to będzie jak Kalinigrad od czapy.Kaliningrad(bo taka nazwa oficjalnie występuje) ma swoją ścieżkę rozwoju i to raczej mało mądre porównanie.Ładny port i naprawdę ciekawa przejażdżka stateczkiem z przewodnikiem nagranym z polskim jezykiem. Ma że jakBardzo fajny bazarek barfzo bogato zaopatrzny.Widać że Kaliningrad ma szanse rozwoju
O, rety… Dwa razy ten sam błąd to raczej nie literówka.
„Może warto, lecz TĄ kartą…”, na miły Bóg, przecież wówczas dopiero tekst ma sens. I nieważne, że na tekstowo.pl pojawia się identyczny błąd. Wystarczy wsłuchać się w nagranie.