W Dolnym Sopocie znajduje się ulica Jakuba Goyki, która łączy ul. Powstańców Warszawy z al. Niepodległości. Jak wyjaśnia prof. Józef Borzyszkowski został popełniony błąd dotyczący patrona tej ulicy. W zamyśle pomysłodawców jej nazwy, jak wynika z informacji w Urzędzie Miejskim, patronem miał być nim nie Jakub, ale Franciszek Goyka.
Poniższy artykuł napisałam na podstawie następujących źródeł: Wikipedia, „Bedeker Kaszubski” Izabelli Trojanowskiej i Róży Ostrowskiej oraz „Pomorscy patroni ulic Trójmiasta” pod red. Józefa Gierszewskiego (autor rozdziału poświęconego Franciszkowi Goyce – prof. Józef Borzyszkowski).
Franciszek Goyka, którego autorki „Bedekera Kaszubskiego” wspominały jako „rybaka, niegdyś marynarza, patriotę, człeka światłego i świetnego gawędziarza” urodził się w 1844 r. w Sławoszynie , wsi w powiecie puckim.
W tej samej wsi dwadzieścia siedem lat wcześniej urodził się słynny lekarz, a także pisarz i publicysta, pierwszy działacz kaszubski – Florian Ceynowa – zwany często „budzicielem Kaszubów”.
Zresztą ojciec Franciszka, Jan, dobrze znał Ceynowę. Kiedy Franciszek był małym chłopcem, Jan Goyka porzucił żonę i syna, by poświęcić się działalności na rzecz „wyrzucenia Niemców z Polski”. Postanowił wesprzeć planowaną w 1846 r. przez Floriana Ceynowę akcję zbrojną w Starogardzie Gdańskim, jaką miał być atak na pruskie koszary. Jan Goyka zebrał ochotników z różnych pomorskich miejscowości, w tym z Oksywia i Gdyni. Wkrótce oddział ten został rozproszony w okolicy Sopotu. Jego przywódca wrócił na krótko do Sławoszyna, po czym – ścigany przez władze pruskie – zbiegł na teren Królestwa Polskiego. Tam słuch po nim zaginął.
Opiekę nad nieletnim Franciszkiem przejął stryjeczny brat jego ojca, Jakub. Był on rybakiem, a zarazem właścicielem kuźni w Chłapowie.
Franciszek w wieku piętnastu lat zaczął pracować jako rybak. Później jednak porzucił to zajęcie. Został marynarzem, pływał na niemieckich żaglowcach. W 1864 r. wziął udział w wojnie prusko – duńskiej.
Po powrocie do swej rodzinnej ziemi zasłynął jako gawędziarz. Miał dar przekazywania wiedzy „w niezwykle plastyczny i sugestywny sposób”. Dzielił się swymi wrażeniami z dalekomorskich podróży, ale również opowiadał historie o „dawnych czasach” – co dotyczyło przeszłości Kaszubów, a także historii Polski. Jego opowieści zapadły zwłaszcza w pamięć przyszłego pisarza Augustyna Necla, dla którego Franciszek Goyka stał się mentorem. Necel po latach uwiecznił tę niezwykłą postać kaszubskiego gawędziarza w swoich dwóch powieściach: „Kutry o czerwonych żaglach” i „Maszopi”.
Franciszek Goyka doczekał się kilku synów, w tym Pawła – uczestnika buntu marynarzy w Kilonii w 1917 r. i Józefa – założyciela maszoperii, czyli zrzeszenia rybaków w Chłapowie. Pierwszą taką maszoperię (z języka kaszubskiego: maszoperëjô lub maszoperiô) w tej miejscowości założył w latach 90 – tych XIX w. jego ojciec, czyli Franciszek Goyka.
Ten niezrównany gawędziarz zmarł 16 II 1927 r. w Chłapowie. Został pochowany na cmentarzu w Swarzewie.