Na pogrzebie gdańszczanina nie mogło zabraknąć kazania pogrzebowego. Zwyczaj ten był dostatecznie rozpowszechniony i nie występował jedynie przy okazji najskromniejszych pochówków oraz pogrzebów dzieci. Jak zwykle pieniądze wyznaczały status społeczny, tak więc na opłacanie długich kazań, które zawierały biografie zmarłego, stać było głównie najzamożniejszych.
Przemowy moralizatorskie po pogrzebach drukowano, co dodatkowo zwiększało koszty uroczystości pochówku. Tekst, który pojawiał się w drukach funeralnych prezentował bardzo różny poziom – mogło to być kazanie lub mowa pogrzebowa, z życiorysem zmarłego lub pieśnią pochwalną. Pisali je cenieni mówcy, poeci, bardziej mierni twórcy lub nauczyciele miejscowego Gimnazjum Akademickiego. Druk, który, mogłoby się wydawać, miał uczcić pamięć nieboszczyka, był często panegirykiem na cześć jego rodziny. Już pod koniec XVI wieku wydrukowanymi kazaniami obdarowywano wszystkich obecnych w czasie pogrzebu.
Wartość artystyczna tego typu grafiki okolicznościowej, publikowanej masowo, nie była duża ani zróżnicowana. Nie o to zresztą chodziło. Druk miał wywołać uczucia, które wykazywały znikomość życia. Głównie skupiano się na tekście, pisanym w języku niemieckim, łacińskim czy polskim, ozdobie inicjałów, dostosowaniu tematycznych winiet. Grozę śmierci przedstawiano za pomocą nielicznych ilustracji, na których widniały trumny, przykryte czarnym całunem z wizerunkiem białego krzyża czy ludzkie czaszki na tle skrzyżowanych piszczeli, otoczonych robakami (które uosabiały odrodzenie w życiu pozaziemskim). Inne przykłady to szkielety ludzkie z kosą, putta z krzyżem czy więdnące kwiaty. Poza tego typu ilustracjami pojawiały się także nuty pieśni żałobnych.
Ilustrowane druki wykonywane były dla ludzi zajmujących zwykle wysokie stanowiska, przedstawicieli patrycjatu, uczonych, duchownych lub dla członków ich rodzin. Ci także pod wpływem wzorców z Niderlandów i Flandrii decydowali się na druki portretowe, wybierając jedną z ich dwóch odmian – półpostaciowego wizerunku, wykonanego za życia modela lub obrazu przedstawiającego zmarłego, leżącego na śmiertelnych marach.
Rok po śmierci wielkiego gdańskiego uczonego Jana Heweliusza wydrukowano w oficynie J. Z. Stollego, wygłoszone podczas pogrzebu astronoma przez Andrzeja Bartha, kazanie. Do druku dołączono miedziorytową ilustrację autorstwa holenderskiego mistrza Lambertusa Visschera. Wizerunek Heweliusza wykonano według wzoru A. Stecha. Portret Heweliusza w owalnej ramie, na prostokątnym tle, ukazuje uczonego w półpostaci na tle tradycyjnej kotary i kolumny. Równie tradycyjny jest gest modela, który przez położenie lewej ręki w okolicy serca nawiązuje do znanych w mieście holenderskich wzorców. Wyeksponowane są twarz już niemłoda, wciąż jednak piękna i wyrazista, siwiejące włosy i biel patrycjuszowskiego kołnierza. Pod ramą umieszczono sygnatury „A. Stech pinnit; Lambertu Visscher Sculp”, zaś na dolne tablicy łaciński napis „Aetheris et vasti Mensor […] Scribeb. Gedanit Joh. Petr. Titius”.
Poszczególni przedstawiciele cechów i bractw nie pragnęli akcentować własnej wielkości osobistej, a afirmować pracę zarówno naukową, jak i rzemieślniczą. W drukach okolicznościowych i zamieszczonych tam pieśniach, a także utworach emblematycznych, które stały na pograniczu poezji i sztuki plastycznej, dominującym wątkiem jest pochwała pracy. Religijność i realizm charakteryzują zapotrzebowanie kulturowe drobnego kupiectwa i rzemieślników i tłumaczą brak zachowanych druków pogrzebowych tej klasy społecznej.
W roku 1657 wydana specjalnie ordynacja zezwalała na druk tylko trzech arkuszy „carminów”. W roku 1734 w ogóle zakazano drukować panegiryki pogrzebowe, starając się wprowadzać zwyczaj możliwie cichych i skromnych pogrzebów. Ograniczano także czas przemówień i wygłaszanych życiorysów.