Michał Materla i Antoni Chmielewski
Michał Materla i Antoni Chmielewski

Nie rozumiem, dlaczego ogromną popularnością na wieczorach panieńskich cieszą się występy męskich striptizerów. Nie rozumiem, dlaczego niektóre kobiety wolą oglądać mężczyzn w tak niemęskim wydaniu. Jest to chyba bezrefleksyjne naśladownictwo wieczorów kawalerskich, które niejednokrotnie umilane są przez panie pozbawiające się podczas tańca i tak skąpego odzienia. Ja organizując wieczór panieński, zamiast zamawiać pana wyskakującego z tortu lub kokieteryjnie rozbierającego się wśród damskich pisków striptizera, zamówiłabym walkę bokserską. Bo o ile kobieta niczym nie podkreśli tak swojej kobiecości jak harmonijnym tańcem, to mężczyzna jednak bardziej męski będzie podczas czystej i zgodnej ze sportowymi zasadami walki.

Ergo Arena gościła uczestników Konfrontacji Sztuk Walki – KSW, która odbyła się po raz 35 i ściągnęła miłośników z całej Polski. Bilety zostały wykupione dużo wcześniej, kilku koników z powodzeniem przed halą odsprzedawało swoje zapasy, sala była szczelnie wypełniona. Przygotowano 9 pojedynków: Kamila Szymuszowskiego z Mindaugasem Verzbickasem, Michała Fijałki z Marcinem Wójcikiem, Marcina Wrzoska z Filipem Wolańskim,  Rafała Moksy z Robertem Radomskim,  Łukasza Chlewickiego z Azim Thomasem, Mateusza Gamrota z Mansour`em Barnaoui, Michała Materli z Antonim Chmielewskim, Marcina Różalskiego z Mariuszem Pudzianowskim oraz Mameda Khalidova z Azizem Karaoglu.

Generalnie podobała mi się cała gala z wyjątkiem ostatniej walki. Szkoda mi Khalidova, sędziowie chyba niedźwiedzią przysługę mu zrobili ogłaszając zwycięzcą. Liczyłam jak wszyscy na niezły pokaz, lecz niestety Mamed poza kilkoma, nawet efektownymi wyskokami i fikołkami, z których nic nie wynikło i kilkoma trafionymi ciosami zaprezentował głównie pokaz leżenia na macie jak żuk, który się przewrócił na grzbiet i nie może wstać. Liczył, że Turek zejdzie do parteru, ale Aziz nie miał ochoty wchodzić w takie zwarcia.  Po ostatniej rundzie wszyscy, łącznie z radośnie machającą turecką flagą ekipą Aziza i Khalidovem, który miał minę zbitego psa, byli pewni zwycięstwa Karaoglu. Decyzja sędziego pozwalająca zatrzymać pas Mamedowi została wygwizdana przez całą salę. Szkoda mi było Khalidova, miał łzy w oczach i świadomość, że tej walki tak naprawdę nie wygrał, co potwierdzał fakt, że próbował oddać pas Azizowi. Sędziowie powinni byli ogłosić remis i dogrywkę. Inną rzeczą, która wzbudziła pewne kontrowersje była muzyka z jaką na scenę wszedł Aziz Karaoglu. Dla niektórych brzmiała podobnie jak pieśń, którą można usłyszeć na filmach robionych przez ISIS i będącą nieformalnym hymnem Państwa Islamskiego. Oby to była kwestia tego, że dla europejskiego ucha pieśni z Bliskiego Wschodu mogą brzmieć podobnie.

Mamed Kalidov i Aziz Karaoglu
Mamed Kalidov i Aziz Karaoglu

Pudzianowski podczas walki z Różalskim zaskoczył mnie szybkością, nie spodziewałam się zupełnie po takiej masie takiego szybkiego ataku. Co i tak mu nic nie dało, bo Różalski poradził sobie z nim raczej bez problemu wykorzystując okazję i dusząc go w drugiej rundzie. A sam Różal mnie ujął dobrym sercem i wezwaniem by pomagać ludziom słabszym, nieporadnym oraz zwierzętom. No i bezpretensjonalna piosenka na wejście: „Cała sala śpiewa z nami” to też duży plus za luz.
Krótka, jednorundowa walka Materli, który szybko pokonał przeciwnika zasypując go ciosami w głowę. Dużo szybkości, siły i precyzji. Zaplusował też bezpretensjonalnością i życzeniami dla mamusi.
Walka Gamrota to było ładne widowisko, zwieńczone tytułem mistrza w kategorii lekkiej, ale tam gdzie siedziałam, rozegrało się inne, niezakontraktowane starcie, które skutecznie odciągało uwagę od ringu. Jeden przechodzący pan dostał cios od innego pana i stracił przytomność. I to był jedyny nokaut na tej gali. Po chwili zaczęli się tam zbierać przyjaciele obu panów, nie nastawieni pacyfistycznie. Skończyło się na kilku rzuconych butelkach, popychaniu, przepychaniu, widzowie z dwóch pierwszych rzędów uciekli przytomnie wyżej. Gdyby doszło do starcia, nikt by nad nimi nie zapanował i gala mogłaby przybrać naprawdę zaskakujący obrót.
Z pozostałych walk podobały mi się starcia Wrzoska oraz Moksy – wolę oglądać walki w stójce niż zapasy.
Podsumowując relację, na wieczorze panieńskim z chęcią bym zobaczyła trzy walki z wczorajszego wieczoru: Materli, Gamrota i Wrzoska.

Joanna Jarzęcka-Stąporek

Dodaj opinię lub komentarz.