Wywiady

Jarosław Pieczonka ps. „Miami”: Działania służb specjalnych to gra w szachy.

AS: O jaki artykuł była ta sprawa?

JP: O zniesławienie. Napisali, że ja żyję ponad stan, obnoszę się z kasą, wydaję dużo pieniędzy, mam kontakty z przestępcami i mam romans z wdową po „Nikosiu”. Artykuł był o mnie i moich dwóch kolegach – jednemu został rok, drugiemu dwa lata do emerytury, a oni obaj uciekli z policji. Poza tym robili wtedy takie lewoty, że po prostu nie chcieli, żeby się wydały. Ja o tym nie wiedziałem. Kto ucieka z policji na rok czy dwa przed emeryturą?

APU: Powiedz coś o tym bliżej.

JP:  Przed powstaniem CBŚ  były dwa wydziały : jeden od przestępczości zorganizowanej kierowany przez Edmunda Muchę, drugi od narkotyków kierowany przez Tomasza Błaszczyka, wychowanka Muchy.  Z tych dwóch wydziałów powstał CBŚ. Mucha miał zostać Komendantem Wojewódzkim, a Błaszczyk chciał przeszkodzić temu i tak zaczęli zbierać kompromitujące rzeczy na siebie. Ja byłem w ekipie Muchy, a  Błaszczyk zainspirował ten artykuł w Wyborczej  o tym, że obnosimy się z bogactwem, ja mam romans i kontakty z przestępcami.   Oni nie wiedzieli o mojej drugiej przykrywce, że jestem agentem kontrwywiadu. Z polecenia kontrwywiadu pracowałem  wtedy dla biznesmena Bauma. Mój prowadzący pytał  mnie, co dalej zamierzam robić. No, jak co? Zostaję.   Wytoczyliśmy wtedy proces Wyborczej. Trwał 7 lat. Był to jeden z pierwszych procesów wytyczonych Wyborczej.  Ona była tak umocowana, że to aż było nie do pomyślenia, by mogła przegrać.  A jednak dostali wyrok skazujący. Dzisiaj, gdyby ten proces był, poszliby z torbami.

AS: Z tego co pamiętam, w książce Patryka Vegi opisywałeś swoje motocykle, drogie ubrania i etap, kiedy faktycznie żyłeś ponad stan.

JP: No tak, ale ja pracowałem wtedy pod przykryciem i miałem pewne fundusze operacyjne, o których ludzie nie wiedzieli. Na wszystkie prace miałem zgodę kontrwywiadu.

AS: A jak twoi przełożeni z policji reagowali…

JP: Bronili mnie, nawet za opcji PO – w programie „Czarno na Białym” gen. Rapacki i minister Biernacki.

AS: Reagowali na te luksusowe dobra?

JP: Ja miałem na to wszystko pokrycie. Kiedyś było nie do pomyślenia, żeby policjant jeździł dobrym samochodem, dzisiaj  jest inaczej. Jak przychodziłaś do pracy dobrze ubrana, to patrzyli na ciebie, jakbyś miała kontakty ze złodziejami. Komunistyczne betoniarstwo.

AS: A jak reagowali na twoją pracę u biznesmena Bauma?

JP: Nie wiedzieli o niej. A z wojska miałem na wszystko zgody. Ja miałem na te wszystkie dodatkowe prace pozwolenie ze służb wojskowych. Policja w ogóle nie miała pojęcia, że ja pracuję dla wojska. Gdybym musiał się odkryć z moją drugą działalnością, to na wszystko miałem papiery. Służby wojskowe inaczej pracują. To, co jest niemożliwe, tam jest możliwe. Science fiction przestaje być tam science fiction. Po katastrofie smoleńskiej wyszło na jaw, że jeden z doradców prezydenta, który z nim zginął, był  na dwóch etatach. Tak się tam pracuje.

AS: Wspomniałeś o romansie z żoną „Nikosia”. To naprawdę były tylko plotki?

JP: Nie. W momencie zamordowania poważnego figuranta, jakim był „Nikoś”, istniała naturalna możliwość zbliżenia się do tej wdowy. Wiadomo było, że „Nikoś” miał różnego rodzaju układy i że jego żona uczestniczyła w różnych spotkaniach, miała pewne informacje. Cel był taki, żeby się do niej zbliżyć na tyle, żeby zaczęła ufać i mówić.  Służby dzięki mojej operacji zdobyły wiedzę na  lata. Ciekawostką jest to, że wznowiono śledztwo  w sprawie zabójstwa Nikosia.

AS: Jak wyglądała Wasza relacja?

JP: Ona miała bardzo dominujący charakter, więc ja musiałem odgrywać  rolę, że jestem jest… podległy. Musiałem się tak zachowywać, żeby czuła, że to ona jest osobą rozgrywającą, choć faktycznie nie rozgrywała.  Było bardzo ciężko, ale otrzymałem mega, mega informacje.  Udawanie głupka jest cechą ludzi inteligentnych.

AS: Opowiedz o zabójstwie „Nikosia”.

JP: Przed zabójstwem Nikoś z żoną był na urodzinach Wojciecha K., ps. „Kura”. Imprezowali w Gdyni w Marco Polo. Nie wiem, czy wiedziałaś, ale późniejszy wyjazd do „Las Vegas” nie był zaplanowany. Pomysł przeniesienia imprezy akurat tam zaakceptowała żona „Nikosia”. Co ciekawe, logiczną trasą z „Marco Polo” do „Las Vegas” była ta przez Witomino – najkrótsza. Żona „Nikosia” wybrała trasę obwodnicą. Po śmierci Nikosia nawiązała ciekawe znajomości z różnymi biznesmenami. Na stypie raczej nie zachowywała się jak zrozpaczona wdowa,  jak wynikało z naszych informacji. Drugim ciekawym wątkiem po śmierci Nikosia jest zdarzenie z powieszonym granatem na klamce drzwi w restauracji chińskiej w Gdyni. Właścicielem był Wojciech K., postrzelony w klubie Las Vegas podczas zabójstwa Nikosia. Moim zdaniem również ten wątek powinien być zbadany ponownie.

Trzecim wątkiem, który według mnie powinien być zbadany, to podłożone dwie bomby na klatce schodowej domu, gdzie mieszkałem, oraz na ulicy przy moim samochodzie. Działo się to w czasie, gdy byłem oddelegowany do Grupy Operacyjno-Śledczej m.in.  do wykrycia zabójstwa Nikosia. W tamtym czasie wątek granatu i bomb zostały umorzone z powodu niewykrycia sprawcy. Ostatnie to nierozpoznane do końca kontakty wdowy po Nikosiu z psychoterapeutą z Ukrainy Nadia i jasnowidzem Jackowskim z Człuchowa. Uważam, że te wątki (jedne z wielu) powinny być  podjęte i zbadane.

AS: A co się z wdową teraz dzieje?

JP: Nie mam pojęcia.

AS: A z dziećmi „Nikosia”?

JP: Są dorosłe.

AS: Czytałam gdzieś, że po śmierci „Nikosia” chodziłeś w jego marynarkach.

JP: Nawet gdybym chciał, to bym nie mógł. Każdy kto znał „Nikosia” i kto zna mnie, wie że „Nikoś” miał zupełnie inną posturę. Nie zmieściłbym się w jego ubrania.

AS: Jedna rzecz mnie ciekawi – skoro służby wiedziały, że zabójstwo „Nikosia” jest planowane, bo przecież mieliście o tym informacje, to dlaczego temu nie zapobiegliście?

JP: „Masa” ostrzegł o tym zabójstwie. „Nikoś” też o tym wiedział. Nawet mieliśmy taki plan, że chcieliśmy „Nikosiowi” dać broń, a potem go zatrzymać, żeby przeczekał ten gorący okres w areszcie. Dzisiaj „Nikoś” pewnie zostałby ochroniony i zostałby świadkiem koronnym, ale nie chciał. To były inne czasy.

AS: Dlaczego wtedy nikt go nie pilnował?

JP: Nie było takiego obowiązku. Mieliśmy obowiązek go poinformować i to zrobiliśmy.

AS: Przecież było powszechnie wiadomo, że „Nikoś” jest cennym źródłem informacji. Nikt nie wydał polecenia, żeby go chronić?

JP: Nie, nikt nie wydał wtedy takiego polecenia.

15 thoughts on “Jarosław Pieczonka ps. „Miami”: Działania służb specjalnych to gra w szachy.

  • Wymyślone historie.Nie jest tajemnicą że został wyrzucony z Policji przez skandal homoseksualny,kiedy wyszło na jaw że molestował młodszych kolegów policjantów.
    Pracował w gdyńskiej agencji towarzyskiej nie jako ochroniarz,tylko świadczył usługi męskim klientom-i taka to jego przykrywka.Przez pewien czas pracował w Hamburgu na St.Pauli i w Hiszpani świadcząc swoje usługi,zarabiając w tym czasie bardzo duże pieniądze pozwalające żyć w Polsce na wysokim poziomie.
    Kiedy koledzy z Policji postanowili ujawnić jego „dorywcze” prace i homoseksualizm – stali sie jego wrogami do dnia dzisiejszego.Sprawę utajniono,aby nie niszczyć reputacji gdańskiej policji,a on i koledzy musieli odejsć na przedwczesną emeryture.
    Nikt z szefostwa powyższych służb nie potwierdzi jego wersji,bo nie łatwo znaleźć świadka takich fantazji jakie miewał ten niby agent.
    Jedynie młoda naiwna studentka na początku swojej kariery,studiująca dziennikarstwo czy kryminologie może w to uwierzyć.
    Opowiedzieć może on wszystko,ale czy to prawda i ktoś to potwierdzi?
    Czytając ten artykuł-wywiad przypominaja się słowa Kurskiego ” Ciemny lud to kupi”.Porozmawiajcie z byłymi kolegami z Policji i zacznijcie pisać rzetelnie prawdziwe historie.

    Odpowiedz
  • Sprawę utajniono, a Ty o tym wiesz? I zdecydowałeś się o tym powiedzieć rok po wydaniu książki Patryka Vegi?

    Odpowiedz
    • Jak cie to bardzo interesuje,porozmawiaj z jego dawnymi najbliższymi kolegami Sławkiem i Andrzejem dlaczego naprawdę został wyrzucony z policji.Ci co go znają to wiedzą że to stary „homo” i bandyta,który sprzeda każdego,tak jak to robił z zarekwirowanym towarem z magazynów policji,a wymyśla sobie teraz historyjki żeby nie odpowiadać za swoje dawne przestępstwa i żeby gdziekolwiek zaistnieć.Nikt nie chce mieć z nim nic wspólnego w Trójmieście bo wiedzą co to za latawica.
      Kupił motor i skóre i chciał być jak prawdziwi twardzi geje z USA.
      Zapytaj też „łysego Jurka” z Gdyni,u niego też pracował w agencji jako męska.
      Dlatego pływa teraz w rejony afryki żeby zadowalać murzynów i żeby nikt się o tym nie dowiedział w Polsce,bo to „ściśle tajne” i rozpracowywuje ich środowisko dla CIA,FBI,NASA,ABW,KGP,FSB,KGB,ZdiZ,ZKM,GPEC,PKP,KS „Tęcza” i środowisk LGBT.

      Odpowiedz
  • Jarek opamiętaj się . Jeżeli potrzebujesz pomocy a mysle że bardzo, to znam dobrego psychiatrę.

    Odpowiedz
    • Jesteś agentem kontrwywiadu? Czy tylko tak piszesz, żeby coś napisać?

      Odpowiedz
      • Agent ? Teraz mówi się TW, kiedyś „gumowe ucho”

        Odpowiedz
  • Czytając ten artykuł i oglądając wcześniej w telewizji wypowiedzi tego „agenta” nasuwają się same wątpliwości dotyczące jego wiarygodności.
    Po pierwsze każdy agent Wojskowych Służb Wywiadu lub Kontrywywiadu musi być wykształcony,znać języki obce i umieć wysłowić się w swoim ojczystym języku.
    W tym przypadku język polski stanowi nawet dla niego problem,a co dopiero języki obce.
    Po „zakończeniu kariery” nie zdradza tajemnic z wykonywanych misji,nie zajmuje się plotkami towarzyskimi itd.
    Wystarczy poczytać książki takich osobistości jak gen.Petelicki czy gen.Czempiński.
    Kłamanie przy robieniu pseudo „legendy” tak mu weszło w krew,że w niektóre rzeczy uwierzył,że sie zdarzyły.
    On zapewne w warcaby nie potrafi grać,a co dopiero w szachy lub gry operacyjne – zwykły jełop podszywający się za kogoś kim nie jest,nie był i nie będzie.

    Odpowiedz
    • Czarek i Maciek :) Jaka pogoda w Madrycie?

      Odpowiedz
    • Też mi to słabo wygląda co opowiada pieczona, jakos nie za bardzo ci to wyszło chłopie. No ale jak potrzeba pieniędzy…

      Odpowiedz
      • Pieczona nie dostał od nas ani grosza. Po co te insynuacje?

        Odpowiedz
  • Porozmawiajmy o faktach . Skoro przywolales Andrzeja i Sławka, to przypominam, że po ukazaniu się art w Gazecie Wyborczej pt. Miami Gdańsk w 2000r., Andrzej rok przed nabyciem praw emerytalnych a Sławek dwa lata przed nabyciem praw emerytalnych zwolnili się z policji. To było w grudniu 2001. Kto w takiej sytuacji odchodzi z Policji? Ja zostałem. Wspólnie ze Edmundem Mucha wytoczylem proces dwóm gazetom, Wyborczej i Tygodnikowi Nie.
    Proces trwał siedem lat. Ona procesy wygraliśmy. Andrzej i Sławek nie złożyli pozwów. Co do narkotyków z magazynów, to oczywiście faktem jest, iż było prowadzone postępowanie, tylko nie dotyczyło magazynów, lecz tego, ze Andrzej interweniował podczas akcji u f-szy z Komendy Rejonowej w Gdańsku. Chodzilo o upłynnienie narkotyków. To postępowanie miał prowadzone nie ja, lecz Andrzej. Oczywiście, jak później się dowiedziałem, w środowisku krążyła informacja, ze sprawa dotyczyła mnie. Tę informacje powielal sam Andrzej, aby nigdy nie być kojarzonym z ta sprawa.

    Odpowiedz
  • Może agent „specjalnej troski” opowie wreszcie kilka prawdziwych historii:
    Jak sprzedawał tajne informacje ze śledztw i towar z magazynów policji braciom Pos… z Gdyni i pomagał zamykać konkurencję za pieniądze.
    Lub jak prywatnie ochraniał jako policjant transporty z „lewym” paliwem z rurociągów które wyjeżdżały w nocy ze Stogów…za co pobierał sowite wynagrodzenie.
    Albo jak „wykupił” swoją partnerkę życiową Agnieszkę z agencji „Bodega” w Gdyni w której pracowali, aby mogła odejść z branży i stworzyć z nim prawdziwą katolicką „sprawiedliwą” rodzinę.
    Fakty są takie, że wymyśla historie aby oczerniać innych i dostać jakieś wynagrodzenie na przeżycie, a o prawdziwych zdarzeniach milczy bo mógłby dostać za niektóre kilka niezłych lat.
    Jest tak wiarygodny jak KLAUN w cyrku.

    Odpowiedz
  • Panie Jarosław Pieczonka, może podzielisz się informacjami, jaki miałeś w tym interes, że nakłaniałeś wdowę po Nikosiu, kiedy była na okazaniu w Prokuraturze Wojewódzkiej w Gdańsku aby wskazała na Siergieja Sienkiva z klubu płatnych zabójców – jako zabójce „Nikosia” – czyli na tego samego zabójce, co zastrzelił Ryszarda Glinkowskiego ps.’Tato’ ?
    Przynosiłeś jej wcześniej jego zdjęcia, żądałeś aby na niego wskazała i mówiłeś że to on na 100% strzelał.
    Po jakimś czasie Siergiej sam przyznał się, że to on strzelał, ale na wizji lokalnej wyszło jednak że to nie mógł być on.

    Dla kogo wtedy pracowałeś i kto ci to zlecił ?

    Odpowiedz
  • Przez jakis czas nawet ochranial pedalkow spotykajacych sie w Gdansk w parku kolo urzedu miejskiego. Mial nawet epizod w sklepie sportowym. Zenada. Postac tak wiarygodna jak Tomasz Lis z telewizji. Zero prawdy

    Odpowiedz
  • Jedzie biały dostawczak (obcych służ specjalnych?) na łódzkich rejestracjach, nagle coś strzela w uchu jakby kamień a kamienia brak, potem pojawia się miraż fragmentu nici na skrzyni biegów – droga E75 Siewierz

    Odpowiedz

Dodaj opinię lub komentarz.