24 marca 1564 roku zawisła na gdańskiej szubienicy Anna Bodecker. Nie zabiła ani nie zamordowała nikogo. Była złodziejką. Niezbyt dobrą, bo dała się złapać po raz kolejny.
Kradzieże to były częste i pospolite przestępstwa. Uciążliwe dla zwykłych mieszkańców. By społeczeństwo dobrze funkcjonowało, złodziei należało z niego wyeliminować. Ale nie od razu w ostateczny sposób. Za pierwszym razem karą mogła być chłosta i wypędzenie na jakiś czas z miasta, tak ku przestrodze. Za drugim razem do tego zestawu może dodano napiętnowanie. Zazwyczaj więcej szans nie dawano. Do trzech razy sztuka. Po przesłuchaniu, nader często bolesnym i zakończonym przyznaniem się do winy, przystępowano do publicznej rozprawy. W XIV wieku sądy miały miejsce na placyku przy ul. Chlebnickiej, w XV przeniesiono je do ratusza. Anna musiała być sądzona już we wnętrzu Dworu Artusa, tu bowiem od 1530 roku odbywały się rozprawy. Po zapadnięciu wyroku podsędek lub sołtys sądowy ogłosił wyrok ludziom zgromadzonym na ulicy, po czym pachołek jednego z nich złamał białą laskę. Było to symboliczne przedstawienie nieodwracalności wyroku. Po tym geście Annę przekazano katu, który zabrał ją w ostatnią podróż. Dlaczego skazano ją na stryczek, jak skazywano mężczyzn za kradzieże zamiast na ścięcie mieczem, jak zwyczajowo kończyły złodziejki recydywistki, nie wiemy.
Powieszenie Mary Blandy skazanej za otrucie ojca, 6 marca 1752. Wikimedia Commons.
Śmierć równa wszystkich. Ale czy sama jednaka?
Idąc za modnym ostatnio nurtem kładącym nacisk na rolę kobiet w historii, przyjrzyjmy się jak wyglądał wkład kobiet w życie przestępcze miasta i jak były one traktowane przez gdański wymiar sprawiedliwości.
Wykorzystywał on cztery sposoby na zakończenie życia osób naruszających boski i ludzki porządek:
- ścięcie mieczem,
- powieszenie,
- łamanie kołem,
- spalenie żywcem.
Nie posługiwał się przewidzianymi prawem innymi sposobami:
- utopieniem za różne przestępstwa (dla kobiet)
- zakopaniem żywcem za dzieciobójstwo (dla kobiet)
- ćwiartowaniem za zdradę (dla mężczyzn)
Najrzadziej w Gdańsku karę wymierzano przez palenie na stosie i łamanie kołem, najczęściej przez powieszenie i ścięcie. Sędziami nie kierowały względy humanitarne, mające oszczędzić bólu skazanym, lecz wiązało się to z częstotliwością popełniania przestępstw, za które w dany sposób karano.
Do stosu kwalifikowało uprawianie czarów, sodomia oraz podpalenia. W okresie XVI-XVIII wieku na stos skazano 30 osób (z czego za czarostwo 14 osób), zachowując parytet płci. Jednak nie każdy skazany na stos umierał w płomieniach, o swoistym szczęściu mogli mówić ci, których najpierw ścięto lub powieszono, a na stosie palono już tylko zwłoki. Tak było w przypadku 11 mężczyzn i tylko 5 kobiet. W przypadku sodomii dodatkowymi ofiarami padały zwierzęta, które razem ze skazanymi ginęły w płomieniach.
Kara łamania kołem wcale nie była lepsza. Skazańca rozciągano na ziemi, podkładając pod nogi i ręce klocki ułatwiające łamanie kończyn. W wersji łagodnej, „od góry” kat miażdżył ciężkim drewnianym kołem, okutym metalową obręczą, kark lub szyję ofiary, a kończyny łamał już trupowi. W wersji surowszej „od dołu” zamierzeniem było zadanie jak najdotkliwszego bólu przed śmiercią. Miażdżono najpierw nogi, tułów, ręce. Po egzekucji członki ofiary wplatano między szprychy koła, które w pozycji poziomej mocowano do szczytu wbitego w ziemię pala. Tak wyeksponowane zwłoki pozostawiano do całkowitego rozkładu. W taki sposób kończyli w Gdańsku sprawcy wyjątkowo brutalnych czynów jak morderstwa. Głównymi skazanymi byli tu mężczyźni – 40 osób, ale też 7 kobiet straciło w ten sposób życie. W ich przypadku sędziowie za zasługujące na taką karę uznawali kobiety, które zamordowały własnych mężów.
Szubieniczna Góra w Gdańsku, 1642 rok. Łamanie kołem przestępców.
Najczęściej wykonywaną karą było ścięcie. Miecz nie rozróżniał płci. Skracał o głowę zarówno mężczyzn, jak i kobiety. Za zabójstwo, dzieciobójstwo, cudzołóstwo oraz tylko w przypadku kobiet za kradzieże.
Do znanych ze źródeł czterech sposobów wykonywania kary śmierci w świetle badań archeologicznych można dodać jeszcze jeden. Prawdopodobnie w XVI wieku zamiast miecza raz podczas masowej egzekucji wykorzystano mechanicznie opadające ostrze – pragilotynę. Wskazują na to wstępne wyniki badań archeologicznych i antropologicznych szczątków znalezionych na cmentarzysku szpitala św. Gertrudy, które znajdowało się pod Forum Radunia.
Ofiary zarazy i gilotyny. Masowe groby na Targu Siennym
Szubieniczna dyskryminacja
„Dyskryminujące” kobiety jak wyżej napisano było powieszenie. Była to kara przewidziana dla mężczyzn za złodziejstwo. Mężczyzn skazano w 179 przypadkach, kobiety w ośmiu. Wśród nich znalazła się Anna Bodecker. Nie wiem, czy doceniła to niespodziewane równouprawnienie, ponieważ śmierć na szubienicy była uznawana za bardzo hańbiącą. Po wyjściu z Dworu Artusa poprowadzono ją ul. Długą, do Bramy. W przypadku skazania na karę miecza, na Długim Targu lub tuż za Bramą Długouliczną czekałby na nią szafot, a tak orszak składający się ze skazanej, urzędnika sądowego, kata i jego pachołków oraz tłumu gapiów szedł dalej wzdłuż wałów drogą w kierunku Oliwy.
Po drodze, w okolicy dzisiejszej ul. Chodowieckiego w budynku nazywanym Jeruzalem, skazańcom przysługiwał ostatni poczęstunek w postaci wina – może ta tradycja funkcjonowała już za życia Anny. Może miała tu okazję spełnić ostatni w życiu toast zanim została doprowadzona do szubienicy na podmiejskim wzgórzu, w okolicy dzisiejszej ul. Traugutta, do dzisiaj noszącego nazwę Góry Szubienicznej. Po dotarciu na miejsce sądowy urzędnik zainscenizował skrócony proces, obowiązkowo zakończony przyznaniem się do winy i odczytaniem wyroku.
Niemiło złodziejowi na szubienicę patrzyć
Gdańsk zainwestował w swoją szubienicę – w 1529 roku postawił solidną murowana konstrukcję na planie kwadratu, w narożnikach którego znajdowały się murowane filary połączone między sobą belkami.
W jednej ze ścian konstrukcji znajdowały się drzwi, za nimi zaś schody prowadzące na wyłożony deskami podest. Na nim opierając się o belkę stała drabina z podwójnymi szczeblami: jedne dla Anny, drugie dla kata. Dookoła szubienicy na powbijanych w ziemie palach, rozkładały się truchła wplecione w szprychy kół. Może również jakieś zwłoki huśtały się na sznurze. Mimo, że nie było upału, śmierdziało okropnie – zwłoki wszak były w różnym stadium rozkładu. Dla kata nie było to nic nadzwyczajnego, ot taka praca. Założył złodziejce pętlę na szyję i usunął spod jej nóg drabinę. Stając się wykonawcą władzy sądowniczej zakończył życie skazanej. Jej zwłoki pozostawiono wiszące na sznurze. Niepochowany, rozkładający się trup przekazywał informację: w tym mieście prawo traktujemy poważnie, taki los spotka ciebie, jeżeli nie będziesz go przestrzegał.
Dalej! Żwawo! Hassa! Hej! Buchaj ogniu! Kotle wrzej!
Ciało wisielca nie wszystkich odstraszało, w cenie były jego fragmenty będące cennym magicznym artefaktem lub składnikiem lekarstw: palce, genitalia, skóra. Podobną moc miały fragmenty ubrań oraz sznur. Również rośliny spod szubienicy miały cudowną moc. Zwłaszcza mandragora, która powstała, jak wierzono z moczu lub spermy skazańca.
Przestępczynie i przestępcy
Z oczywistych powodów więcej kobiet niż mężczyzn odpowiadało przed sądem za dzieciobójstwo, najczęściej w postaci porzucenia lub zamordowania swojego nowo narodzonego dziecka (w tym również za zmarnowanie i spędzenie płodu). W przypadku zabójstw sprawcami byli praktycznie wyłącznie mężczyźni zaś w przypadku morderstw stanowili większość. Ofiarami kobiet byli najczęściej męscy członkowie rodziny: mężowie i bracia oraz dzieci pracodawców lub sąsiadów, zaś częstym sposobem było otrucie. W przypadku kradzieży dominowali mężczyźni, ale paserstwem zajmowało się więcej kobiet. W przypadku oszustw i fałszerstw to głównie mężczyźni byli sprawcami, natomiast wśród skazanych za krzywoprzysięstwo był większy odsetek kobiet. Najbardziej wyrównane relacje, praktycznie pół na pół widzimy w przypadku podpaleń ze skutkiem śmiertelnym oraz cudzołóstwa. W przypadku bigamii i kazirodztwa więcej jest skazanych mężczyzn, ale w przypadku stręczycielstwa i nierządu relacje są odwrotne.
Przestępstwa, które popełnili wyłącznie mężczyźni, to sodomia, gwałt, tumult, werbunek; zaś w przypadku kobiet 100% wyłączność odnotowano w wypadku prostytucji, spowodowania śmierci dziecka przez porzucenie go, oraz wróżbiarstwa.
Oczywiście, gdańskie sądownictwo wydawało nie tylko wyroki śmierci. W asortymencie były, bez względu na płeć: kara pręgierza, chłosta, piętnowanie, mutylacje, wyświęcenie z miasta. Kobiety można było dodatkowo ukarać obcinając im włosy. Nieuczciwych kramarzy i rzemieślników czekała huśtawka – zamykano ich w klatce umocowanej do dźwigni poruszającej się w górę i dół. W wyniku tego klatka bądź to zanurzała się bądź to wynurzała z wody. Kłótników sadzano plecami do siebie na drewnianej oślicy, natomiast osoby używające niewybrednego języka, często przekupki skazywano na kręciołek – rodzaj karuzeli, którą mógł kręcić również każdy przechodzień. Zamontowany był na Targu Rybnym i był swoistą atrakcją dla gawiedzi, która ochoczo rozkręcała „Żółtą Annę” jak nazywano tę karuzelę.
Korzystałam z następujących publikacji:
- T. Grabarczyk, Na gardle karanie. Kara śmierci w średniowiecznej Polsce, Warszawa 2007, Wydawnictwo DiG.
- P.A. Jeziorski, Margines społeczny w dużych miastach Prus i Inflant w późnym średniowieczu i wczesnych czasach nowożytnych, Toruń 2009, Wydawnictwo Naukowe w Toruniu, Wydawnictwo Naukowe UMK.
- D. Kaczor, Przestępczość kryminalna i wymiar sprawiedliwości w Gdańsku w XVI-XVIII wieku. Gdańsk 2005, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego Oficyna Feberiana.
- E. Kizik, Uroczystości przy remontach szubienicy i pręgierzy w Gdańsku od drugiej połowy XVI wieku do początków XIX wieku: przyczynek do dziejów ceremonii publicznych w okresie nowożytnym, [w:] Czasy Nowożytne t. 24, s. 77-89, Warszawa 2011, Zarząd Główny Polskiego Wydawnictwa Historycznego.
- E. Rozenkranz, Gdańska archeologia prawna, Gdańsk 1993, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego.