Drugą część artykułu poświęconego Ignacemu Paderewskiemu rozpocznę od pobytu pianisty w Zakopanem, latem 1884 r., gdzie ten koncertował, ale także oddawał się licznym rozrywkom, brał udział w wycieczkach itp. Urzeczony góralską muzyką skomponował także kilka utworów, które weszły w skład zbioru „Albumu Tatrzańskiego” opus 12.
Poznał wtedy wypoczywającą tam Helenę Modrzejewską, co okazało się swego rodzaju punktem zwrotnym w jego życiu. Czterdziestoczteroletnia artystka, będąca wówczas u szczytu sławy, okazała się jedną z „dam opatrznościowych”, które wywarły ogromny wpływ na jego życie. Bez pomocy tej aktorki, nie odniósł by życiowego sukcesu. Przebywający wtedy tamże Tytus Chałubiński przedstawił aktorce młodego muzyka, jako „drugiego Chopina”. Ten zaś od tej pory bywał częstym gościem w zakopiańskiej willi Heleny Modrzejewskiej, gdzie wielokrotnie grał na fortepianie. Jako pierwsza dostrzegła w nim „materiał na gwiazdę”. Po latach wspominała: „wiedziałam, że zdobędzie rozgłos i fortunę”. Dlatego namawiała przyszłego wirtuoza , by pomyślał o międzynarodowej karierze. Udzieliła mu licznych rad dotyczących występów na scenie.
Z jej inicjatywy wkrótce wystąpili razem na krakowskiej scenie; afisze z nazwiskiem sławnej aktorki przyciągnęły tłumy. Ona deklamowała poematy, on grał na fortepianie. Aktorka zrzekła się honorarium na rzecz pianisty. Dzięki temu wyjechał w październiku 1884 r. do Wiednia, do Teodora Leszetyckiego (pochodzącego z Łańcuta, syna Czecha i Polki) – wówczas najsłynniejszego pedagoga w zakresie gry na fortepianie.
Pierwsze spotkanie Paderewskiego ze słynnym pedagogiem było niczym „kubeł zimnej wody”. Leszetycki bowiem stwierdził, wysłuchawszy gry Polaka: „Dlaczego nie nie przybył pan do mnie wcześniej? Teraz jest już za późno… i jaka szkoda!”.
Niemniej jednak podjął się udzielenia Polakowi serii lekcji i w dodatku za darmo. Niebawem, widząc pilność swego ucznia oraz postępy, które czynił, zmienił do niego nastawienie. Przyznał: „Będzie on genialnym artystą do końca życia, gdyż ma charakter, gdyż poza pracą umiał nie wiedzieć, nie znać innych celów”. Jak pokazała przyszłość, sukcesy, które odniesie ten jego uczeń, zaskoczą mile samego nauczyciela. Paderewski przyznawał, że Leszetycki był pierwszym jego nauczycielem, który przywiązywał wagę do szlifowania techniki gry. Ten zaś radził uczniom: „Moja metoda polega na tym, żeby zmusić ucznia, aby zagrał trzy nuty wyraziście, zmieniając rodzaj uderzenia”.
Biograf kompozytora, Zamoyski, twierdzi, że Ignacy Paderewski wdał się wtedy w romans z żoną Leszetyckiego, Anette Jessipow (Essipow lub Jesipow). W rzeczywistości nazywała się Maria Nikołajewa Jessipow. Była ona Rosjanką, absolwentką Konserwatorium w Petersburgu, utalentowaną pianistką, w dodatku piękną kobietą. Ignacy poznał ją wcześniej w Warszawie. Teraz w Wiedniu Leszetycki powierzył jej „opiece młodego Paderewskiego, z którym miała ćwiczyć detale”.
Sam kompozytor nigdy nie wspominał, by kiedykolwiek połączyła go intymna relacja z żoną Leszetyckiego. Wiemy na pewno, że urocza pianistka często towarzyszyła Paderewskiemu w czasie wieczornych spotkań w wiedeńskich salonach. Ten zaś utrzymywał kontakty z tutejszą Polonią; pomagał materialnie tym, którzy żyli w biedzie (np. wsparł Aleksandra Gierymskiego), choć sam borykał się z problemami finansowymi i nadal zaciągał długi.
Po czterech miesiącach wyjechał z Wiednia, by przybyć tu ponownie po dwóch latach. Należy w tym miejscu odnotować, iż po jednym z koncertów, w czasie którego Paderewski wystąpił w 1885 r. publicysta Aleksander Świętochowski napisał następująco: „I talent p. Paderewskiego zapłonął jak lampa, ale z dwoma knotami: świeci formą i natchnieniem”.
W tym samym roku, dzięki wsparciu Leszetyckiego otrzymał roczny kontrakt jako pedagog w Konserwatorium w Strasburgu. Jednocześnie zmuszony był uczęszczać na lekcje języka francuskiego, którego znajomość sprawiała mu jeszcze ciągle trudności.
W sierpniu 1886 r. wrócił do Warszawy. Po serii koncertów doszedł do wniosku, że nigdy nie osiągnie należytej pozycji w swoim kraju, zanim nie odniesie sukcesu za granicą. Dopiero wtedy zostanie należycie doceniony przez krytykę. Zgodnie z powiedzeniem, „cudze chwalicie, swego nie znacie”.
Toteż w 1887 r. zaczął koncertować w Wiedniu i Strasburgu. Echa pomyślnych recenzji dotarły do Warszawy, gdzie prasa zaczęła pisać o „genialnej grze” Paderewskiego. Teraz przyszła kolej na podbój stolicy Francji. Pierwszy koncert odbył się 3 III 1888 r. Na widowni zasiadły „znakomitości ówczesnego świata muzycznego”, w tym Piotr Czajkowski i Charles Gounod.
Paderewskiego ogarnęła trema do tego stopnia, że poprosił o jak najsilniejsze przytłumienie lamp gazowych. Koncert okazał się sukcesem. Pianista stał się „idolem paryskiej publiczności”; otrzymał propozycje kolejnych koncertów. W prasie ukazały się entuzjastyczne recenzje, a jeden z publicystów nazwał Paderewskiego „zmartwychwstałym Chopinem”.
Wkrótce licznie koncertował także w innych europejskich miastach, nie tylko francuskich. Część dochodu z koncertów przeznaczał na pomoc dla swego ojca, pod którego opieką znajdował się jego syn. Zwłaszcza, że leczenie chorowitego chłopca wymagało odpowiednich nakładów finansowych.
W 1889 r. za namową Heleny Górskiej przywiózł Alfreda do domu Górskich, którzy już wtedy mieszkali w Paryżu. Helena otoczyła chłopca matczyną opieką. Decyzja ta powodowana była podeszłym wiekiem Jana Paderewskiego (zmarł w 1894 r.) oraz sugestiami rodzimych lekarzy, którzy byli bezradni wobec choroby chłopca. Zalecali konsultację u zagranicznych specjalistów.
W Belgii jego występ Paderewskiego uświetnił otwarcie wystawy światowej w 1889 r. We Francji pianista doczekał się kilku złotych medali wybitych na jego cześć. Jedna z paryskich gazet napisał jego występie: „to nowa sztuka, w której jest myśl, ogień, namiętność i poezja”.
Tamtejsza Polonia coraz częściej zaczynała widzieć w Paderewskim „ambasadora sprawy polskiej”. Uważano, że rosnąca sława wirtuoza może przysłużyć się w przyszłości sprawie odzyskania niepodległości przez Polaków.
W Paryżu Paderewski wdał się w romans z piękną ekscentryczną wdową, księżną Rachel de Brancovan. Prowadziła ona salon w Paryżu, przy Avenue Hoche , który przyciągał znanych artystów, takich, jak: poeta Mistral, malarz Bonnat, aktorka Sarah Bernard, pisarz Marcel Proust. Księżna posłużyła wspomnianemu pisarzowi jako pierwowzór bohaterki w powieści zatytułowanej „W poszukiwaniu straconego czasu”. Częstym gościem bywał też Paderewski.
Biograf artysty, Adam Zamoyski twierdzi, iż Paderewski romansował w tamtym czasie równocześnie z dwiema kobietami: księżną Rachel oraz Heleną Górską, o czym obie nie wiedziały, zwłaszcza na początku. Inni biografowie są zdania, iż romans z drugą z wymienionych przypadł na czas nieco późniejszy. Poza tym artysta ten miał duże grono wielbicielek; zauroczone nim kobiety przysyłały mu liczne miłosne listy. Niektóre kochały go do końca życia, mimo braku wzajemności ze strony artysty.
Należała do nich brytyjska pisarka Laurence Alma – Tadema, która powodowana miłością do Paderewskiego, w czasie I wojny światowej prowadziła aktywną działalność na rzecz odzyskania przez Polskę niepodległości.
Twarz Ignacego Paderewskiego niejednokrotnie porównywano do oblicza anioła. Brytyjski malarz, Edward Burne – Jones stwierdził, „że tak muszą wyglądać archanioły” i uparł się, że namaluje jego portret. Z kolei żona wybitnego brytyjskiego prawnika, lady Lewis, zamówiła popiersie Paderewskiego, które ozdobiło wnętrze jej salonu.
Mieszkając w stolicy Francji Paderewski poznał mieszkających tam słynnych swoich rodaków: Marię Curie – Skłodowską, jej siostrę, Bronisławę Dłuską, Henryka Sienkiewicza, Władysława i Stanisława Grabskich i in.
Muzyk mieszkając w Paryżu wyjeżdżał często na tournée do innych francuskich miast oraz innych krajów.
W 1889 r. koncertował w Galicji; na wieść o śmiertelnej chorobie Tytusa Chałubińskiego, pojechał do Zakopanego, aby pożegnać się z tym bliskim mu człowiekiem (zgon nastąpił 4 XI 1889 r.).
W Rumunii otrzymał swoje pierwsze państwowe odznaczenie: Order Korony Rumuńskiej od króla Karola I. Koncerty na terenie zaboru pruskiego (w 1890 r.) odbierane były przez tamtejszych Polaków jako „pokrzepienie serc”. Polacy przyjmowali go z „prostym sercem i otwartą dłonią”, jak podał „Dziennik Poznański”.
W maju 1890 r. Ignacy Paderewski przybył do Londynu, gdzie po początkowych porażkach spowodowanych m. in. nieudaną kampanią reklamową, zaczął odnosić sukcesy. Pisano w tamtejszej prasie, iż „za sprawą Paderewskiego fortepian może śpiewać”. Uznano go też „największym wirtuozem wszech czasów”.
Ponadto krytycy zwrócili uwagę na to, że w Wielkiej Brytanii rzadko można zaobserwować taki entuzjazm wśród publiczności, jaki wzbudził w czasie swych występów polski pianista. Kobiety rzucały na scenę kwiaty, „a nawet usiłowały się na nią wedrzeć, ucałować cudowne ręce wirtuoza”. Jeden z dziennikarzy napisał, iż entuzjazm jaki towarzyszy jego koncertom „zadaje kłam przysłowiowej oziębłości angielskiego temperamentu”. Wirtuoz zyskał nad Tamizą przydomek „Paddy”.
Na Wyspach Brytyjskich koncertował jeszcze kilkakrotnie, m. in. w Londynie i Edynburgu. 2 VII 1891 r. wystąpił z koncertem na dworze królowej Wiktorii. Ten szczególny wieczór zapadł mu w pamięć na całe życie. Koncertując w różnych krajach zawierał niejednokrotnie znajomości z tamtejszymi politykami, które okazały się niezmiernie pomocne w przyszłości.
Późną jesienią i zimą 1890 r. występował w Niemczech. Szczególnie mocno zapadł mu w pamięć koncert w Dreźnie, który odbył się 10 XII 1890 r. , na który licznie przybyli tamtejsi Polacy. Nadali koncertowi patriotyczną oprawę, śpiewając na zakończenie „Mazurek Dąbrowskiego”. Po wrocławskim występie napisano w prasie: „Przyjechał, zagrał i … zwyciężył”.
Niestety Paderewski żył ponad stan, przez co ciągle popadał w kłopoty finansowe. Lubił obdarowywać innych ludzi prezentami. Jednemu obiecującemu muzykowi sfinansował trzyletnie studia u Leszetyckiego.
W listopadzie 1891 r. Ignacy Paderewski wyruszył po raz pierwszy za ocean: „na podbój” Ameryki. Program koncertów był ściśle zaplanowany, o co zadbał osobisty impresario pianisty, Daniel Meyer. Muzyk intensywnie przygotowywał się do tego tournée, ćwicząc nawet po 16 godzin dziennie. Ciężka praca nie poszła na marne. W podróży towarzyszył mu jego sekretarz, Hugo Görlitz.
W Ameryce nikt nie spodziewał się, że koncerty Paderewskiego będą cieszyć się aż takim zainteresowaniem. Po kilku pierwszych występach polskiego pianisty w Nowym Jorku trzeba było zorganizować większą salę. Program tournée Paderewskiego obejmował koncerty w różnych miastach w Stanach Zjednoczonych i Kanady. Zgodnie z zawartym kontraktem program był bardzo intensywny, co odbiło się na zdrowiu artysty. Nadwerężył sobie mięśnie i zranił palec jednej ręki. Jednak mimo silnego cierpienia nie zwolnił tempa, by dotrzymać warunków umowy.
Wystąpił wtedy aż 107 razy, co dało dochód netto 72 tys. dolarów, z czego pięćset dolarów podarował tamtejszej Polonii na budowę pomnika Tadeusza Kościuszki w Chicago.
Tournée zakończyło się 29 IV 1892 r., kiedy pianista wsiadł w nowojorskim porcie na statek płynący do Europy.
Z sukcesy Paderewskiego napawały dumą tutejszą Polonię; o każdym występie Polaka informowała polonijna prasa. Cieszyła się też Helena Modrzejewska, która cały czas śledziła etapy kariery swego rodaka, z którą zresztą spotkał się Nowym Jorku. Ona sama w liście do swej przyjaciółki stwierdziła, że on „gra jak anioł”. A ktoś z jej znajomych porównał jego twarz do „chryzantemy”. Dzięki wywiadowi, jaki udzieliła aktorka jednej z gazet, popularność muzyka wzrosła jeszcze bardziej.
Podczas pobytu w Ameryce Paderewski utrzymywał korespondencję z obiema kochankami; w tym czasie Władysław Górski zorientował się, że jego żona ma romans z Paderewskim i zrzucił na kochanka koszty utrzymania swego syna, Wacława. Poczuł się urażony niewiernością Heleny, mimo iż wcale sam wierności małżeńskiej nie dotrzymywał.
Paderewski wkrótce przyjął również na utrzymanie swoją siostrę Antoninę, która po śmierci męża i jedynego dziecka, została bez środków do życia.
W czasie drugie tournée po Ameryce wynajęto dla Paderewskiego specjalny wagon, którym podróżował wraz z licznym personelem (w tym z dwoma kucharzami). Amerykę ogarnęła wtedy „Paddymania”; w prasie wypisywano przedziwne (często zmyślone informacje na temat wirtuoza), a jego nazwisko wykorzystano do reklamy różnych artykułów. Sprzedawano nawet lizaki w kształcie postaci Paderewskiego. Jego nazwisko „stało się synonimem doskonałości”, a jego sposób zachowania, ubierania się, a nawet fryzurę naśladowało tysiące mężczyzn, nie tylko w Ameryce. Kobiety szalały za nim, otaczały go tłumnie po koncertach; jedna raz obcięła mu pukiel włosów. Innym razem tłum kobiet wdarł się do hotelu i zatarasował korytarze, nie obyło się bez interwencji ochrony. Prasa nazywała jego fanki „Paderewski’ s girls”. Adam Zamoyski uważa, że sukces Paderewskiego wynikał z „połączenia żywej emocjonalnie interpretacji z głębokim intelektualnym zrozumieniem granych utworów”.
Pianista koncertował w Ameryce jeszcze parokrotnie. Ustanowił tam fundację „Paderewski Fund”, która miała co trzy lata przyznawać nagrody młodym muzykom. W czasie którejś z kolejnych tras koncertowych po Ameryce, dotarł do Meksyku. Wtedy też po raz pierwszy przybył za ocean z Heleną, która już była jego żoną. Ale wróćmy do nieco wcześniejszego okresu.
W 1893 r. Ignacy Paderewski podjął decyzję dotyczącą swojego życia osobistego: po wakacjach spędzonych z Rachel de Brancovan, postanowił rozstać się z nią na zawsze, by związać się z Heleną Górską. Ta zaś cieszyła się powodzeniem u mężczyzn. Była atrakcyjną kobietą, brunetką o szafirowych oczach. Zapewne urodę zawdzięczała matce, Greczynce. Wybierając Helenę nie pomylił się: zyskał wierną towarzyszkę życia, która wspierała go zarówno w działalności artystycznej, jak i późniejszej, politycznej.
W takiej sytuacji Helena Górska w 1895 r. wszczęła kroki dotyczące unieważnienia swego małżeństwa w konsystorzu arcybiskupim w Warszawie. Cel swój osiągnęła zapewne dzięki „wpłacie stosownej kwoty”, chociaż Paderewski po latach twierdził, iż Helena „wychodząc po raz pierwszy za mąż była bardzo młoda i wzięła ślub bez pozwolenia ojca”. Jednakże z zapisu w księdze parafialnej wynikało, że zgoda taka była.
31 V 1899 r. Helena i Ignacy pobrali się w kościele św. Ducha w Warszawie.
Z dalszych tras koncertowych Paderewskiego należy odnotować wyjazdy w 1897 r. na Francuską Riwierę oraz do Włoch. W Rzymie okrzyknięto go „sensacją sezonu”. Tam też na widowni zasiadła m. in. królowa Małgorzata oraz artysta malarz, Henryk Siemiradzki, który wypowiedział się wówczas o Paderewskim, że jest „dziś niewątpliwie największym z żyjących pianistów”. Ten zaś otrzymał wtedy Order Korony Włoskiej oraz tytuł honorowego członka Akademii Muzycznej Świętej Cecylii. Dziękując wygłosił przemówienie, w którym uczynił aluzję do ówczesnej sytuacji naszej ojczyzny.
Na początku 1899 r. koncertował w Rosji; tournée rozpoczął od Warszawy, gdzie doświadczył „wyjątkowo zaszczytnego przyjęcia”. Spotkał tam kilku swoich dawnych nauczycieli, także tych, którzy odradzali mu karierę pianisty. „Po każdym numerze sypały się z galerii i sali strumienie kwiatów, które spadały na estradę, na ramiona artysty, na klawiaturę, a nawet na sam środek fortepianu” – jak pisała warszawska prasa.
Ku niezadowoleniu Elizy Orzeszkowej, artysta ominął Grodno. Za to koncertował chociażby w Wilnie i Petersburgu. W drugim z wymienionych przedstawiciele środowiska reprezentującego tamtejsze konserwatorium odnieśli się do polskiego pianisty wrogo, dając mu do zrozumienia, iż „najwspanialszym pianistą świata był nieżyjący już wówczas Antoni Rubinstein”.
W ostatnich latach XIX w. Paderewski postanowił zakupić na własność wiejską posiadłość, w której mógłby wypoczywać pomiędzy wyjazdami na tournée.
Pierwsze tego typu inwestycje były nie trafione: przynosiły straty. Do nich należał majątek Biórków niedaleko Proszkowic (w obrębie zaboru rosyjskiego) oraz Kąśna Dolna.
W takiej sytuacji zadecydował o zakupie posiadłości za granicą: stał się właścicielem rezydencji w Riond Bosson nad Jeziorem Genewskim w Szwajcarii (ok. 50 km od Genewy i 11 km od Lozanny). W jej skład wchodziła trzykondygnacyjna willa otoczona trzynastohektarowym parkiem. Z ostatniego piętra willi roztaczał się widok na Jezioro Genewskie oraz na Mont Blanc. W niej to zamieszkała także siostra Ignacego, Antonina, która przyjęła rolę gospodyni.
Helena rozwinęła tu swoje hobby: hodowlę rasowego drobiu, którą powiększała systematycznie przywożąc z kolejnych podróży nowe okazy. Z czasem hodowla okazała się dochodowa, a jej właścicielka zaczęła otrzymywać nagrody na wystawach drobiu.
Ignacy w chwilach wolnych poświęcał się z pasją ogrodnictwu.
Przez dom Paderewskich przewijali się bardzo liczni znamienici goście, nie tylko ze świata muzycznego. Jednym z nich był nawet maharadża Nawanagaru.
W marcu 1901 r. Ignacy Paderewski przerwał tournée po Półwyspie Iberyjskim, z uwagi na nagłą śmierć swego syna. Alfred przebywał wtedy w zakładzie kuracyjnym niedaleko Augsburga, prowadzonym przez Friedricha Hessinga. Lekarz ten słynął bowiem z dużych osiągnięć w zakresie leczenia schorzeń kręgosłupa. Niestety Alfred zaraz na początku swego pobytu zmarł we śnie, 20 III 1901 r.
Pianista pochował go na cmentarzu Les Champeaux w Montmorency, zwanego też polską nekropolią lub Panteonem polskiej emigracji. Alfred Paderewski spoczął obok Cypriana Kamila Norwida, Juliana Ursyna Niemcewicza, Adama Jerzego Czartoryskiego i in. Aby zagłuszyć ból po stracie jedynego syna, muzyk rzucił się w wir pracy, m. in. zakończył pracę nad muzyką do opery zatytułowanej „Manru”, której libretto nawiązywało do powieści Józefa Kraszewskiego „Chata za wsią”. Do tego przedsięwzięcia zachęcił Paderewskiego, autor libretta, Alfred Nossig. Kompozytor pracował nad skomponowaniem muzyki do opery, z przerwami aż dwanaście lat. Jej prapremiera miała miejsce 20 V 1901 r. w Dreźnie. Była to jedna z nielicznych polskich oper, która doczekała się premiery w zagranicznym teatrze. Jako jedyna polska opera wystawiana była w Nowym Jorku: w Metropolitan Opera. I jedyna opera w dorobku kompozytorskim Paderewskiego. Na widowni znaleźli się liczni znajomi kompozytora, w tym sam Teodor Leszetycki.
Polska premiera tego dzieła odbyła się 8 VI 1901 r. we Lwowie. Oczywiście na widowni zasiadł sam Paderewski wraz z żoną i siostrą.
„Publiczność wprost oszalała”. Ignacy Paderewski otrzymał od Rady Miasta srebrny wieniec, a scena po spektaklu została „wypełniona wieńcami, bukietami i koszami kwiatów”. W prasie ukazały się entuzjastyczne recenzje. 17 VII zaprezentowano operę w Krakowie, a w dalszej kolejności w Pradze, Kolonii i Nowym Jorku, a następnie w Warszawie. Nowojorska premiera miała miejsce 14 II 1902 r. i była tam prezentowana w sumie dziewięć razy w tamtym sezonie. Paderewski przybył też do tego miasta i tam koncertował. Pracował intensywnie, co go wyczerpywało zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Bowiem w krótkich odstępach czasu występował w różnych krajach. Wszędzie witano go, jak gwiazdę.
A co ciekawe, sam wirtuoz do końca życia nie mógł pozbyć się tremy oraz obawy, że źle przygotował się do koncertu. Im wzrastała jego sława, tym jego niepokój był silniejszy. Artysta codziennie trenował swoje mięśnie, a w dniu koncertu nie spożywał żadnych posiłków. W sali koncertowej światło musiało być przyciemnione, aby nie razić go w oczy.
W trzeciej, za razem ostatniej części artykułu o dalszych wydarzeniach z życia słynnego wirtuoza, w tym o zaangażowaniu w działania polityczne związane z odzyskaniem niepodległości przez nasz kraj.