Przed nami jedna z najważniejszych kampanii wyborczych od wielu lat. Warto zacząć myśleć i rozmawiać, niekoniecznie czekając na karty do głosowania. Postanowiliśmy w związku z tym zaprosić do wypowiedzi aktywistów i komentatorów spoza głównego nurtu mediów komercyjnych. Zależy nam na nowej narracji i odwadze w przedstawianiu poglądów.
Wybory samorządowe tuż tuż. W Gdańsku kampania wyborcza zapowiada się wyjątkowo ciekawie, by nie rzec, że pasjonująco. Skoro kandydaci mniej lub bardziej oficjalnie zadeklarowali już swój udział w wyborczych zmaganiach, pokusiłem się o krótki komentarz do ich wyborczych deklaracji i haseł. Bo czy nie jest tak, że za tymi hasłami krojonymi na użytek mas, kryją się inne, zupełnie prywatne lub środowiskowe wytyczne?
Paweł Adamowicz
Kandydat samego siebie, Paweł Adamowicz, będzie ubiegał się o reelekcję pod hasłem „Wszystko dla Gdańska”. Dokładnie jeszcze nie wiadomo, co kryje się za tym romantyczno-pozytywistycznym postulatem. Wiadomo natomiast, że urzędujący prezydent chce sprawować władzę w mieście po raz 6 (słownie szósty) z rzędu, bo – po pierwsze nie ma innego wyjścia, po drugie to dla niego sprawa honoru, zachowania twarzy, dobrego imienia i oczywiście materialnego status quo.
Dlaczego Adamowicz nie ma wyjścia? Być może dlatego, że dla niego rezygnacja z walki byłaby równoznaczna z przyznaniem się do winy w dotyczących go sprawach, którymi zajmuje się do paru lat wymiar sprawiedliwości. Być może także dlatego, że jego – trwająca również kilka lat – narracja o konieczności walki z państwem PiS, łamaniem konstytucji, dewastacją prawa i systemu sądowniczego oraz imperatywie obrony grodu nad Motławą przed „złą zmianą”, straciłaby wiarygodność i moc pozwalającą prezydentowi Gdańska unosić się na powierzchni i w głównym nurcie „elit” (gdzie nazwiska Rzepliński i Michnik nieustająco znaczą bardzo wiele). Być może jeszcze i dlatego, że nieszczęsne sprawy w sądzie oddalają go od poparcia PO dla jego kandydatury na fotel europosła. A być może i dlatego, że w szafach gdańskiego magistratu pochowanych jest tyle trupów, że każdy nowy prezydent, jaki nastanie po Adamowiczu z hukiem otworzy drzwi tych szaf i pozwoli tym truchłom wysypać się na korytarze urzędu miejskiego? Co by to mogło oznaczać… strach pomyśleć.
Zatem, czy hasło „Wszystko dla Gdańska” jest szczerym wyrazem oddania sprawom miasta? Czy może bardziej chodzi o utrzymanie kontroli nie tylko nad miastem, ale i własnym życiem politycznym i cywilnym? Moim zdaniem walka toczy się o to drugie.
Jarosław Wałęsa
Wysypu trupów z szaf swojego biura Adamowicz nie musi się tak bardzo obawiać, jeśli wybory wygra kandydat Platformy Jarosław Wałęsa (tak, wiem, że syn Tego Wałęsy zastrzega się, że na razie jest jedynie kandydatem na kandydata). On najpewniej starałby się zamieść te trupy pod dywan, bo kto wie, jaka sprawa mogłaby zaszkodzić jego macierzystej formacji? Wszak Adamowicz, zanim zrzekł się z konieczności przynależności w Platformie, reprezentował PO na swoim urzędzie bardzo długo.
Wałęsa będzie szedł do wyborów głosząc hasło walki z „republiką deweloperów”. Nic dziwnego, związki – domniemane lub faktyczne – prezydenta Adamowicza z branżą budowlaną obrosły w Gdańsku legendą. Hasło jest więc nośne (populistyczne?) i spodoba się wielu.
Tylko czy Jarosław Wałęsa naprawdę chce z europarlamentarzysty przeistoczyć się w samorządowca z tak szczytnych, jak troska o miasto, pobudek? Czy może po prostu, zwyczajnie, po ludzku, chce zamienić Brukselę na Gdańsk, bo tu ma rodzinę i większe szanse na rozwój politycznej kariery? Kariery, którą PO będzie wspierać z całych sił, jeśli tylko on teraz pomoże partii i zechce stanowić przeciwwagę dla posiadającego silny elektorat Pawła Adamowicza. Dodajmy, że konkurentką Wałęsy w swoistych sondażowych prawyborach była Agnieszka Pomaska, posłanka PO i była radna Gdańska z ramienia tej partii. Okazało się jednak, że siła nazwiska syna słynnego polityka jest nie do przecenienia. Pomaska naprawdę była (i jest) politycznie związana z Gdańskiem, a Jarosław Wałęsa jest, jakby to rzec… spadachroniarzem(?) przysłanym przez centralę w Warszawie via Bruksela.
Swoją drogą, czy nie jest realny scenariusz, w którym Jarosław Wałęsa, robi „od nowa” karierę polityczną na ojczyzny łonie – najpierw jako prezydent miasta stanowiącego matecznik Platformy, by w końcu dotrzeć do najwyższych partyjnych stanowisk i zaszczytów? Najwyższych…
Kacper Płażyński
Po najwyższe partyjne zaszczyty z pewnością nie będzie sięgał Kacper Płażyński – kandydat na prezydenta Gdańska z ramienia PiS. On chce jedynie walczyć o fotel prezydenta miasta jako człowiek niezależny, za którym nikt nie stoi (sic!), proobywatelski, dbający o sprawy najbliższe i najważniejsze dla tzw. zwykłych mieszkańców miasta.
Czy naprawdę Płażyński wierzy w sukces wyborczy w mieście, gdzie „od zawsze” niepodzielnie rządzi PO? Czy naprawdę mu na tym zależy? A może bardziej chce przy okazji kampanii wyborczej „wyrobić sobie nazwisko”, dać się poznać gdańszczanom i gdańszczankom i zwyczajnie napsuć krwi Platformie? Może dla niego wybory samorządowe to trampolina do dalszej kariery – w Sejmie, w Europarlamencie? Jeśli dobrze się spisze (np. przejdzie do drugiej tury) będzie miał życzliwość PiS – Kaczyńskiego, Morawieckiego i otwarte drzwi na polityczne salony prawicy.
Płażyński dopiero raczkuje w polityce. Zaczął mądrze, bo kojarzony jest z walka o dobro mieszkańców, jest swego rodzaju jednoosobowym ruchem miejskim, co może budzić zaufanie i zjednywać wyborców. Jak będzie rozwijać się jego dalsza kariera czas pokaże, ale może to być całkiem udana ścieżka, choć ryzyko szybkiego wypalenia istnieje zawsze i w przypadku każdego młodego polityka.
Elżbieta Jachlewska
Ruch miejski, i to bynajmniej nie jednoosobowy, reprezentować będzie w najbliższych wyborach samorządowych Elżbieta Jachlewska. To kandydatka stowarzyszenia „Lepszy Gdańsk”. Dla Jachlewskiej to nie będą pierwsze wybory – wywodzi się z Partii Kobiet (dziś Inicjatywa Feministyczna – nadal jest z nią związana), co nie przeszkadzało jej ubiegać się o mandat poselski w okręgu… gdyńskim z ramienia… Nowoczesnej.
Cóż, czasem ważny jest cel, a celem Jachlewskiej jest przebić się do polityki, na dowolnym szczeblu, byle tylko móc na stałe zafunkcjonować w mediach i dyskursie publicznym i mieć wpływ na kształtowanie postaw, poglądów i uchwał lub ustaw. Bądźmy szczerzy, taki sam cel prześwieca Inicjatywie Feministycznej.
Jachlewska zresztą, mimo skłonności do mieszania politycznych barw (i okręgów) w imię szczytnych ideałów i pragmatycznych celów, jest rzeczywiście proobywatelska – od lat o sprawach mieszkańców i mieszkanek Gdańska się wypowiada i na rzeczy obywateli działa (choćby w stowarzyszeniu WAGA). A że działania na rzecz obywateli (i rzecz jasna obywatelek) rozumie przez feministyczny pryzmat, cóż – głosować na nią będzie ten (ta), kto zechce.
Czy Jachelwska ma jakiekolwiek szanse na sukces? Kto w ogóle spośród wymienionych i niewymienionych w tym tekście ostatecznie wystartuje w wyborach na urząd prezydenta Gdańska i kto te wybory wygra, czas pokaże.
Anonimowa sonda wyborcza
Być może konieczne będzie wyłączenie rozszerzenia w przeglądarce, AdBlock lub podobnych, inaczej sonda może nie działać.
Aby zobaczyć wynik głosowania w sondzie, należy kliknąć po głosowaniu w lewą strzałkę 2 razy.
Na razie cieszmy się nadzieją, że po raz pierwszy od lat szykują nam się w grodzie nad Motławą wybory z prawdziwego zdarzenia, w których nic nie jest przesądzone już na starcie, i w których nikt nie ma realnej przewagi (no prawie) nad pozostałymi kandydatami.
Paweł Ilski, Gazeta Świętojańska
Dla demokracji w Gdańsku to dobrze, że mamy w końcu paletę kandydatów reprezentujących wszystkie główne siły polityczne. Oprócz kandydatów różnych odcieni prawicy jest w końcu kandydat(ka) centrolewicowa, która ma realną szansę na dobry wynik. To napędzi kampanię a nudy sprzed 4 i 8 lat już się nie powtórzą.
to o nudę chodzi w wyścigu po władzę? Jak się nudzisz to na plac zabaw idź. Potrzebny jest kandydat z realnym programem, który poprowadzi samorząd, zadba o inwestycje i rozwój i nie zostawi po sobie zadłużenia po sufit.
Nikt się nie nadaje.
W sumie to się trudno nie zgodzić z tym artykułem tylko jeszcze warto byłoby wspomnieć, że o poparciu pana Kacpra przez PIS pewnie zdecydowało …. nazwisko.
A o poparciu Wałęsy przez PO?
Ktoś powyżej napisał że to dobrze że w wyborach będą reprezentowane wszystkie siły polityczne.Ja dodam że przydałby się jeszcze ktoś uczciwy i kochający nasze miasto.Bo biznesmenów to już tu mamy powyżej uszu.
I tak zdecydujemy MY Gdańszczanie . Należy tylko pójść na wybory.