Oddziałowe Archiwum IPN w Gdańsku pozyskało z Sądu Okręgowego w Gdańsku akta procesu o sprawstwo kierownicze masakry robotników w grudniu 1970 r. – taką informację znajdujemy na stronie IPN w Gdańsku. Postępowanie w tej sprawie rozpoczęła Prokuratura Marynarki Wojennej w Gdyni w 1990 roku, następnie przejęła je Prokuratura Wojewódzka w Gdańsku, która w 1995 roku sporządziła akt oskarżenia przeciwko 12 osobom, w tym Wojciechowi Jaruzelskiemu i Stanisławowi Kociołkowi. Po trwającym kilkanaście lat procesie Sąd Okręgowy w Warszawie skazał w 2013 roku byłych wojskowych Mirosława Wiekierę i Bolesława Fałdasza (inni oskarżeni zmarli lub zostali wyłączeni z postępowania ze względu na stan zdrowia), natomiast Stanisław Kociołek został uniewinniony. Po kasacji prokuratora Bogdana Szegdy Sąd Najwyższy w Warszawie w 2015 roku przekazał sprawę do ponownego rozpoznania Sądowi Okręgowemu w Gdańsku. Przed rozpoczęciem czynności procesowych, w tym samym roku, Stanisław Kociołek zmarł.

Te informacje mogą być przyczynkiem do wielu smutnych refleksji. Refleksji oczywistych – na temat współczesnej historii Polski, na temat naszej sytuacji – narodu, który „pokonał komunizm”, a jednak ciągle jest w pognębieniu, w podrzędności, po tych blisko 30 latach od uwolnienia w sytuacji zdumiewająco mizernej – w stosunku do posiadanego potencjału, do możliwości otrzymanych w wyniku zmian roku 1989.

Zbrodnia nieosądzona, mordercy bez kary, bez przeszkód konsumujący „zwycięstwo „Solidarności” – no, kpiny, szyderstwo. Weźmy to: oskarżeni (…) zostali wyłączeni z postępowania ze względu na stan zdrowia.

Ale w kontekście tego przejścia historii w stan spoczynku – spoczynku w archiwach, chcę zwrócić uwagę na aspekt tej sprawy nieco inny. W lokalnej telewizji oglądałem audycję – rozmowę z pracownikiem gdańskiego oddziału IPN, rozmowę właśnie na temat owych akt, ale też i samego procesu. Pan z telewizji zechciał powiedzieć, że wyrok sądu był dla wielu ludzi rozczarowujący.

Chce się przy tym zapytać – cóż to znaczy: rozczarowujący? Czy to słowo jest odpowiednie do sprawy, do sytuacji? Do zbrodni, do rażącej niesprawiedliwości i do żałosnego stanu naszego kraju?

Pan z telewizji mówi, jakby był przechodniem, który zadumał się – i rzekł. Ale przecież pan z telewizji jest człowiekiem ze środka tych wydarzeń – gdzie on, gdzie telewizja była przez te lata, co zrobiła, co zrobili dziennikarze, by nie dało się „skręcić” tej sprawy. To nie jedyny przypadek – możemy przypomnieć Amber Gold, możemy przypomnieć zniszczenie stoczni, możemy przypomnieć „zwycięski naród” w milionach emigrujący za pracą…

Gdzie jest misja publicznej telewizji, gdzie była publiczna lokalna telewizja w Gdańsku przez te wszystkie lata – tu żadne wytropienie watergate nie zdarzyło się. Pan z telewizji wzdycha, ośmiela się nawet jakby ubolewać i upominać? Halo, gdzie pan był, za co pan brał pieniądze przez te lata – czyż przecież nie zdradził pan swojego obowiązku i powołania, a więc ludzi względem których pan ten obowiązek miał – wobec których pan – wybierając ten zawód, zawód bardzo szczególny, powziął zobowiązanie, a którzy przecież przez opłacanie abonamentu, przez płacenie podatków – składają się na pana uposażenie, płacą panu za pańską pracę.

Jakże żałosne były gdańskie media przez te lata, jakże nie na miarę i historii, i sławy miejsca, nie na miarę dziedzictwa. Jakże gdańszczanie żałośnie zgadzali i nadal zgadzają się na to. Gdańsk, wielki sen.

Zbigniew Sajnóg

4 thoughts on “Halo, gdzie pan był, panie z telewizji?

  • No i co się czepiacie tego Krzysztofa Ziemca? Chwali prokuratora stanu wojennego Piotrowicza z PiS, to chwali!

    Odpowiedz
    • Życzę głębszego spojrzenia.

      Odpowiedz
  • Gorzkie i prawdziwe. Marzy mi się rewitalizacja autorytetu dziennikarza, jako rzetelnego rzecznika praw ludzi zwykłych i niezwykłych, zawsze prawdę tylko mówiącego. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich ma duże pole do obrobienia. Wypaczenia misji są przerażające i nie pozostają bez wpływu na nasze zwykłe życie. Dziękuję Zbyszku za tem wpis i oczekuję następnych. Tylko prawda jest ciekawa, powtarzam chętnie za Józefem Mackiewiczem, który powinien być wzorem dla wszystkich aspirujących do roli dziennikarza.

    Odpowiedz
  • Jakże żałosne były gdańskie media przez te lata, jakże nie na miarę i historii, i sławy miejsca, nie na miarę dziedzictwa. Jakże gdańszczanie żałośnie zgadzali i nadal zgadzają się na to. Gdańsk, wielki sen.

    Zbigniew Sajnóg
    Nic dodac nic ujac.Szkoda,ze nadal Gdansk to wielki niespelniony sen…
    Dziekuje za ten felieton.Tyle i az tyle.Pozdrawiam z wymuszonej emigracji…

    Odpowiedz

Dodaj opinię lub komentarz.