W późne piątkowe popołudnie w podróż do przeszłości zabrali nas rekonstruktorzy Garnison Danzig – kat miejski Dariusz Słowikowski i kaper gdański Krzysztof Kucharski.

Śladami gdańskiej Temidy

Wycieczkę rozpoczęliśmy pod Katownią, której nazwa nie pochodzi bynajmniej od katowania więźniów, lecz od faktu, że była to siedziba kata. Tych bowiem przetrzymywano do procesu i przesłuchiwano – niejednokrotnie przy użyciu tortur, w podziemiach Ratusza. Nasi przewodnicy w barwny sposób przybliżyli historię wymiaru sprawiedliwości, kategorie przestępstw i możliwe kary oraz wygląd, powinności i status kata miejskiego.

Opisali również w bardzo obrazowy sposób jak wyglądała egzekucja przez ścięcie mieczem. Podczas kilku kolejnych przystanków – pod Wieżą Więzienną, na ulicy Zbytki, nieopodal Baszty Kotwiczników czy w końcu u stóp Dworu Artusa, usłyszeliśmy o rodzajach stosowanych tortur, wyglądzie katowskiego miecza czy też innych obowiązkach katowskich, takich jak nastawianie złamanych kończyn czy wywożenie nieczystości z miasta.

Ciekawostką był fakt, że kat (bądź jego żona, o ile takową posiadał) trzymał pieczę i czerpał zyski z zamtuzów, czyli domów uciech, mieszczących się w okolicy ulicy Zbytki i Żabiego Kruku. Dowiedzieliśmy się także o gangu niezwykle groźnych rzezimieszków braci Mattern, którzy przez wiele lat siali postrach w okolicach Gdańska, oraz o pokazowym procesie, toczącym się w Dworze Artusa, podczas którego na śmierć skazano trzech młodych mieszczan z bogatych domów. Winni byli gwałtu i pobicia na śmierć prostej dziewczyny z ludu.

Śladami gdańskiej Temidy

Wyrok ten był dowodem na to, że ręka sprawiedliwości dosięga każdego bez względu na majątek i pochodzenie.
Dariusz i Krzysztof pozostawili nas w pewnym niedosycie, abyśmy mogli sami sięgnąć do źródeł i zapoznać się z niezwykle ciekawą i bogatą historią gdańskiej Temidy, co ja osobiście na pewno chętnie uczynię!

Aleksandra Stickel

Dodaj opinię lub komentarz.