Czy istnieje ktoś, z kim można porozmawiać o oruńskiej przeszłości z czasów słynnej telewizji Sky Orunia, a jednocześnie – w tej samej rozmowie, zajrzeć w przyszłość i uzyskać odpowiedź na nurtujące oruniaków pytanie o alternatywę dla zamkniętych szlabanów?
Ze sławną w latach 90-tych „Wróżką” Benitą, która była gwiazdą autorskiego programu „Od magii do nauki” emitowanym w Sky Orunia, rozmawiała Yuka, blogerka, czytelniczka portalu MojaOrunia.pl, uczestniczka warsztatów dziennikarskich w ramach projektu „Historie po Oruńsku” i oczywiście – orunianka.
Jest pani prawdziwą wróżką?
Ta „wróżka” to tak do mnie jakoś przylgnęła przez lata, choć niespecjalnie się nią czuję.
A jakie określenie by Pani wolała?
Już zdążyłam się pogodzić z „wróżką”, ale generalnie wolę, by nazywać mnie chiromantką, ponieważ ja wiem w czym jestem biegła! Chiromancja to nauka, która powstała jako część medycyny chińskiej i jest to umiejętność czytania naszego życia z zachowania komórek powierzchniowych.
A tak bardziej po ludzku?
Wygląda to następująco: Mózg, w którym mamy wszystkie ośrodki odpowiadające za wszelkie dziedziny życia, odbiera wszystko poprzez zmysły i analizuje wiedzę o nas. Ta wiedza jest wpisana w każdą komórkę naszego ciała. Jest zawarta w DNA. Mózg poprzez system układu nerwowego przekazuje określone informacje impulsami do każdej komórki. Chińczycy to pierwsi odkryli. Zobaczyli, że nasze ciało nieustannie się zmienia i wyciągali z tego odpowiednie wnioski.
Co w takim razie może dostrzec Chińczyk w ciele człowieka?
Przychodzę rano, patrzę w lustro i mówię: O Matko Boska, jak ja wyglądam! Tu jakiś pypeć, tu następna zmarszczka… A Chińczyk, nawet taki z zapyziałej wsi, bo to jest wiedza przekazywana z pokolenia na pokolenie, patrzy na siebie i on już wie, co będzie mógł w tym dniu zrobić, a czego nie. Atutem chińskiej medycyny jest to, że przeciwdziała przyczynom, a nie leczy skutki. Patrząc na znaki, które mam na dłoniach, na stopach, czy na całym ciele, to ja już wiem co się dzieje i dlaczego.
Czyli Pani korzysta z tej wiedzy w kontekście własnego ciała?
Oczywiście! Tyle tylko, że szewc bez butów chodzi. Zdarza mi się chodzić na skróty i tym sposobem spadam boleśnie na „cztery litery”. Powtarzam – jedno warunkuje funkcjonowanie drugiego. Tu nie da rady iść ot tak sobie. Wszystko powinno następować po kolei. To jest związek przyczynowo – skutkowy.
Przenieśmy się na Orunię, w lata 90-te. Czy trafiła Pani do telewizji Sky Orunia, bo była Pani znana, czy stała się Pani sławna dzięki współpracy z tą telewizją?
Byłam już dość znana i rozpoznawalna. Po jednej z imprez odbywającej się w teatrze, zaczepiła mnie Dorota Jabłońska z prośbą, żebym udzieliła wywiadu. Ponieważ jako nauczyciel mam skrzywienie zawodowe, że mówię i to non-stop, po tym wywiadzie natychmiast mi zaproponowano, żebym prowadziła własne programy w Sky Orunia. Na początku prowadziłyśmy program wspólnie z Dorotą, a potem się rozdzieliłyśmy.
I to był pamiętny program „Od magii do nauki”?
Tak, to jest program, który jest znany nie tylko w Polsce, ale też za granicą. Ku mojemu ciężkiemu zdziwieniu, po wielu latach, jak byłam w Turcji i robiłam materiały już dla innej telewizji, przemieszczałam się autokarem przez kilka dni z grupą Niemców. Widziałam jak ciągle na mnie zerkają i robią durnowate miny. Ja rzeczywiście mogę trochę dziwnie wyglądać dla niektórych, którzy nie są przyzwyczajeni do jakiegoś tam – indywidualnego stylu ubierania czy makijażu… W każdym razie, po dwóch dniach przyglądania mi się, dwie panie zdecydowały się w końcu mnie zaczepić. Pytają: – Czy Frau Benita? A ja im mówię: – Ja, ja! Wtedy przyznały, że oglądały i ceniły mój program „Od magii do nauki”.
A jaka była formuła tego programu? Ktoś dzwonił? Przychodził?
W ogóle wszystko zaczęło się od tego, że ja z moją koleżanką Stefanią – bardzo wykształconą osobą – założyłyśmy pierwszy w Polsce gabinet psychoterapii przy pomocy tarota i chiromancji. To był dla wszystkich szok. Od razu zaczęły się wywiady na całą Polskę, cuda wianki. To przecież było dwadzieścia parę lat temu. Przez stres, depresję – największe choroby cywilizacyjne, ludzie nie dawali sobie rady w życiu codziennym, kwestia horoskopu, czy w ogóle wróżenia, zaczęła być jakby ostatnią deską ratunku. Ludzie zaczęli szukać kogoś, kto dałby im jakąś receptę. Myśmy ze Stefanią stwierdziły, że to nie tędy droga, bo przede wszystkim trzeba umieć ludziom wytłumaczyć pewne rzeczy. Potrafiła to robić Stefania za pomocą tarota, którego nauczyła się kłaść jeszcze od swojej babci i potrafiłam to robić ja – właśnie za pomocą chiromancji, o której mówiłam wcześniej.
Pomysł chwycił?
Tak, natychmiast. To był wielki hit!
Rozumiem, że te doświadczenia wykorzystała Pani potem w telewizji Sky Orunia?
W momencie jak zaistniałam w tej telewizji, to stwierdziłam, że najlepiej będzie mówić o tak zwanych magicznych rzeczach, które jak zostaną wytłumaczone, to ludzie je zrozumieją. Zaczęło się od horoskopów. To była ciekawostka, to były programy na żywo, to był telefon. Czasem miały miejsce nawet dwa, trzy wejścia antenowe w ciągu dnia. Były niesamowite. Stąd też zaistniała ta formuła – „Od magii do nauki”. Bo magia to jest niewiedza! Jeżeli coś mnie dotyka indywidualnie to zaczynam popełniać błędy i demonizować pewne rzeczy. Bez sensu, bo wszystko można wytłumaczyć. Tym sposobem przeszłam praktycznie przez wszystkie dziedziny nauki – jakie tylko można sobie wyobrazić – zapraszając do programu niezwykłych ludzi.
Kogo na przykład?
Zaczynamy od profesora Jerzego Sampa. Ogromna wiedza historyczna. Potem, a trzeba pamiętać, że Sky Orunia wtedy się dopiero rozkręcała, organizowałam w studio wigilię na żywo. Zapraszałam do studia przedstawicieli wszystkich kościołów, do wspólnego przeżywania tej wigilii i prowadzenia ciekawych rozmów przy stole. Jednym z gości był Selim Chazbijewicz, który był szefem gminy muzułmańskiej. Zwykle znajdował czas na to, żeby przyjść. Czasem moi goście odchodzili od własnych, świątecznych, rodzinnych stołów, by móc być z nami. To były wspaniałe, satysfakcjonujące momenty, które ogromnie miło wspominam. Oczywiście były to gesty w moim kierunku, bo przecież nikt nie miał z tego żadnych pieniędzy. Przez długie lata wszyscy pracowaliśmy w Sky Orunia za darmo.
Gdzie to się fizycznie odbywało?
Oczywiście w domu u Zbyszka Klewiado, na tych dwóch metrach kwadratowych studia. W tych programach uczestniczyła też Grażyna Łobaszewska, która zawsze znalazła czas, żeby wystąpić w studio, na żywo. Muszę dodać, że moje programy promowały również młodych, uzdolnionych artystycznie ludzi. Przedstawiałam w nich między innymi sylwetki muzyków z Opery Bałtyckiej, czy Filharmonii. To był taki rodzaj wizytówki, która pomagała im zaistnieć przed szerszym kręgiem odbiorców.
Przeczytaj też:
- Sky Orunia: pierwsza, prywatna stacja telewizji
- Oruńskie tramwaje
- Nie strzelaj do pianisty! – kultowa mordownia
I kogo Pani jeszcze zapraszała?
Zapraszałam do mojego programu ludzi, do których przede wszystkim miałam zaufanie. Do dnia dzisiejszego namnożyło się szalenie dużo wróżek i wróżbitów, bo okazało się, że to jest intratne i na tym można dobrze zarobić. Na początku jednak ich tylu nie było. Te osoby, które interesowały się ezoteryką, astrologią, których ja osobiście znałam, ludzie na poziomie – oni właśnie byli moimi gośćmi. Choćby mój znajomy z Niemiec, biegły w sztuce kabały. On też był w studio na żywo i odpowiadał na pytania telewidzów. Podziwiałam i podziwiam Zbyszka Klewiado, że potrafił spełnić swoje marzenie i w takich warunkach jakie były, stworzyć pierwszą w Polsce prywatną telewizję, która do dnia dzisiejszego jest wspominana z wielkim sentymentem.
Pamięta Pani jakąś telewizyjną anegdotę z tamtych lat?
Podczas moich programów pojawiły się pierwsze reklamy w telewizji. W trakcie wejścia były co najmniej trzy takie reklamy. W tym czasie mogłam wziąć oddech, bo realizator puszczał reklamę, a tu w studio, wiadomo – głucha cisza. Były też materiały, które miał wprowadzić jako ilustrację do tego, o czym my w studio akurat mówimy. Pierwsze wejście – nie ten materiał, który trzeba! No dobrze…
Drugie wejście – znowu – nie ten materiał, który trzeba. Mnie już gula rośnie, bo to wszystko przecież idzie na żywo. Wchodzi reklama, więc ja w tym małym pomieszczeniu drę się na całe gardło do realizatora: „Kurza dupa, pilnuj tego!” A on oczywiście nie zszedł z dźwiękiem i to wszystko poszło w eter na żywo.
Jakie były problemy, pytania, z którymi najczęściej przychodzili albo dzwonili do studia oruniacy?
Przede wszystkim były pytania egzystencjalne. Degradacja środowiska i choroby cywilizacyjne zaczęły właśnie wtedy przynosić pierwsze, opłakane skutki. Jeden z naszych kolegów operatorów też wówczas zachorował na raka. Dlatego bardzo często pytano o zdrowie.
Niezależnie od wszystkiego, chcę powiedzieć, że podstawowym pytaniem zawsze były sprawy amorowe, czyli: „czy ja faktycznie spotkam w swoim życiu królewicza na białym koniu albo spotkam dziewczynę, której będę mógł zaufać?” Odpowiedź na sercowe dylematy interesowała wszystkich, niezależnie od tego czym się zajmowali: polityków, biznesmenów, lekarzy…
A zadowoleni byli z odpowiedzi, których pani udzielała?
Gdyby nie byli zadowoleni, toby nie było tych ciągłych telefonów. Ludzie lubili ten program do tego stopnia, że dorobiłam się nawet kilku fanklubów. Sygnał Sky Oruni docierał do Malborka, do Kwidzyna, Grudziądza i innych dość odległych miast.
Czytałam w Internecie taką opinię, że Wróżka Benita nie waha się powiedzieć rzeczy bolesnych, wprost zakomunikować o niekorzystnych sytuacjach, które mają spotkać jej klientów w przyszłości. Czy tak jest faktycznie?
Tak. Dlatego mam autorytet do dnia dzisiejszego. Przyjeżdżają do mnie z Japonii, z Korei, z różnych stron świata. A dlaczego? Dlatego, że to jest oparte na wiedzy. To jest podstawa. Jeżeli ja potrafię wytłumaczyć człowiekowi dlaczego tak jest, to, tamto, siamto. Dlaczego coś jest możliwe w konkretnym przypadku? – to wszystko wynika z tego, że mam taką wiedzę a nie inną. Ogólną, czyli z różnych dziedzin. To właśnie pozwala mi na bycie bezpośrednią. Moim zadaniem jest przede wszystkim ostrzec przed ewentualnymi błędami, które możemy popełnić, ponieważ w życiu każdego z nas nie ma słowa NIE albo NIGDY. Jesteśmy tak skonstruowani, że żyjemy dla innych tak, jak inni dla nas. Trochę na zasadzie handlu wymiennego. Popełniając własne błędy, wpływamy na życie innych ludzi.
Pani przez cały czas mocno podkreśla rolę i wagę wiedzy. To w końcu we wróżbiarstwie jest jakiś pierwiastek magiczny, czy nie?
No do ciężkiej choinki, przecież mówiłam przed chwilą! Magia to jest niewiedza! W związku z tym, jak ja słucham tych bzdur typu… Powiem tak. Nie jestem dobrze postrzegana przez to środowisko. Oni bardzo chcą w pewnych sytuacjach… jak gdyby oprzeć się na mnie, ale ponieważ ja sprowadzam wszystkich do parteru i nie staram się właśnie ani gloryfikować, ani demonizować tego co jest niezwykłe, a ezoteryka jest niezwykłą rzeczą. Jeżeli my będziemy manipulować tą wiedzą, to zacznie się sytuacja bardzo niezdrowa. Jeżeli będziemy rozbijać to na czarną magię, białą magię… Co to w ogóle znaczy? Czarna magia, biała magia? Ludzie muszą pamiętać o tym, że najgorszym błędem jaki w ogóle można popełnić, jest brak szacunku do wiedzy!
Czy wróży pani wszystkim?
Spotkanie ze mną to nie jest wróżenie. Mówimy o losie, o naszym programie życiowym wynikającym z predyspozycji psychiczno – fizycznych. Nigdy nie odmówię człowiekowi, który ma nóż na gardle. Grozi mu plajta, jest konflikt między wspólnikami albo wynikła kwestia zdrowia, czy problemów z dziećmi, na które natychmiast trzeba zareagować. Zawsze wtedy służę pomocą. Przestaję jednak służyć radą babom mającym dobrze sytuowanych mężów, którzy bardzo ciężko pracują, a ona jest – że tak powiem – żoną, mającą duże pieniądze i jej dzień dzieli się na siłownie, masaże, kosmetyczkę, cuda – wianki. Po tym wszystkim ona czeka, że ten jej mąż, który cały dzień haruje, nosem się podpiera, że on będzie… dyspozycyjny wieczorową porą. Dla zadbanej kobiety z dużymi pieniędzmi, jest łatwy dostęp do młodych, atrakcyjnych chłopaków, którzy polują na takie jak ona baby. Efekt jest taki, że ma taka dwóch, trzech, czterech kochanków i przychodzi do mnie w depresji totalnej, bo ona nie wie co ma zrobić – prawda? No szlag mnie wtedy trafia!
Wracamy na Orunię. Zna pani trochę tę dzielnicę? Ma pani tam jakieś ulubione miejsca?
Najczęściej było tak, że ja codziennie jeździłam bezpośrednio do telewizji na ul. Nowiny. Pamiętam moje zdziwienie, jak zobaczyłam gdzie mieszka profesor Samp. Taka secesyjna kamieniczka tuż przy drodze, gdzie kurz, to wszystko… Wtedy on mówi: – „Coś ty, ja się stąd nie wyprowadzę, przecież tu jest tak pięknie!”. Mam ogromny sentyment do Oruni, do tego parku, gdzie odbywało się wiele telewizyjnych imprez, do pięknych domów, które pamiętam. Orunia rzeczywiście musiała być kiedyś bardzo reprezentacyjna. To widać po tych resztkach, które się jeszcze zdołały zachować sprzed wojny.
Jeżeli doszłoby do tego, że mieszkańcy Oruni by się w jakiś sposób emocjonalnie zaangażowali i chcieliby zrobić jakikolwiek, nawet w minimalnym procencie powrót do tej świetności Oruni, to jest na to szansa! Tam mimo wszystko mieszkają bardzo fajni ludzie i jest niezwykle dobra energia.
Muszę Pani powiedzieć, że na Oruni już teraz dzieje się mnóstwo pozytywnych rzeczy. Prężnie działa Dom Kultury, Dom Sąsiedzki, wiele organizacji…
Świetnie. Rzeczywiście dawno nie byłam na Oruni. Może Gdański Archipelag Kultury zaprosi mnie kiedyś? Takie spotkania na żywo, zawsze są bardzo interesujące. Porozmawialibyśmy wtedy o nauce, magii i wielu innych interesujących rzeczach.
Pani Benito, w imieniu wszystkich oruniaków chciałabym na koniec zapytać Panią o to, czy przedzielona szlabanami Orunia doczeka się bezkolizyjnego przejazdu?
Tak, to jest skandal! Widziałam relacje w telewizji na ten temat. Moja droga duszko, żeby znów fachowo do tego tematu podejść, to zrobimy w ten sposób. (Wróżka Benita zapala świeczkę, która – jak tłumaczy – powoduje statyczność energetyczną w pomieszczeniu) Sprawdzimy to radiestezyjnie, czyli będę próbowała wyciągnąć tę informację od naszych władz. Spróbuję się połączyć z kimś, kto będzie odpowiedzialny za podjęcie takiej decyzji. Jest wahadło. To jest nasz bursztyn, czyli to, co jest najbliższe nam oraz Gdańskowi i spróbujemy odpowiedzieć na pytanie:
– Czy jest to możliwe? Wahadło odpowiada: TAK, JEST MOŻLIWE!
Czy taka inwestycja będzie wykonana w przeciągu roku?
Wahadło odpowiada: Nie! Niestety w przeciągu roku, choćby nie wiem co się stało, to jest zupełnie niemożliwe.
Hmm, próbujemy dalej. Czy to się stanie w ciągu pięciu najbliższych lat?
Wahadło odpowiada: TAK! Budowa bezkolizyjnego przejazdu stanie się faktem w ciągu pięciu lat!
Czy to będzie wiadukt nad torami?
Wahadło odpowiada: NIE, co oznacza, że na Oruni powstanie tunel. Będzie bardzo dużo kosztował, ze względu na depresyjne położenie dzielnicy.
Jest mowa o trzydziestu milionach.
Przypuszczam, że znacznie więcej….
Serdecznie pani dziękuję za tę rozmowę i oczywiście za dobrą wróżbę dla Oruni…
Proszę bardzo, a teraz moja droga duszko, pokaż mi rękę… Drugą też…
Artykuł ukazał sie pierwotnie na portalu mojaorunia.pl
Dzień dobry Pani Benito!
Ja z chęcią z Panią się spotkam.
Byłem operatorem kamery w Tv Sky-Orunia w 1994 roku i miałem nieprzyjemność uczestniczyć w pożarze hali Stoczni Gdańskiej podczas koncertu zespołu Golden LIfe. Wówczas kolega Wojtek zginął, ja wylądowałem w Siemianowicach Śląskich.
Pani z pewnością mnie nie kojarzy, ale ja tak. Siłą rzeczy :)
Opis pożaru i jak było później w skrócie, można znaleźć na moim blogu testmisja.blogspot. com lub na FB wpisując w szukaj: pożar hali stoczni 1994
pozdrawiam serdecznie Panią wróżkę i Redakcję Strefy.
Przyda mi się trochę ożywienia, więc z chęcią nawiąże tez kontakt z Redakcją…
Rafał Borowski
Och tyle zmian u każdego przez ćwierć wieku, że tydzień by opowiadać….
Pozdrawiam Panią ! Uczyła mnie Pani biologi i geografii ( ?) w sp nr 9 na Brodwinie. Pamiętam Bazyla .
obecnie najlepszą polską jest wrozka alicja
można zamówić wróżby na jej stronie: wrozkaalicja.pl
spoko babka przmila osoba
Odzyskaj miłość z powrotem Zaklęcie Dr Obodo, które działa właściwie … przygnębiające i bolesne, gdy odsuwasz się od swojej miłości i starasz się ją odzyskać. informacje (+234 8155 425481 templeofanswer @hotmail .co. uk)
serio ? piszecie o wróżkach ? masakra ludzie jest XXIw a wy dalej w zabobony jak nie wróżki to kościół . Ziemia to worek praw fizyki mający nad nami tą przewagę że nad tym nie panujemy i nigdy nie zapanujemy możemy je poznać i je wykorzystywać i to wszystko . Cieszyć sie z życia i poznawać a nie wierzyc w rzeczy wymyslone przez człowieka.
bardzo cikawy artykuł bede tu czesciej