Elbląg, 22 grudnia 1831 r., dwa miesiące po upadku Powstania Listopadowego.

Car już w październiku ogłosił amnestię. Nie obejmowała ona bezpośrednich sprawców wybuchu powstania, członków Rządu Narodowego, wodzów naczelnych, posłów na sejm, którzy takimi się stali po detronizacji Mikołaja I, oficerów, którzy opuścili granice Kongresówki, tych, którzy dołączyli się do powstania z innych ziem zaboru rosyjskiego oraz wydarzeń z 15 sierpnia (noc samosądów). Reszta mogła ubiegać się o łaskę cara.

Detronizacja cara Mikołaja przez sejm 25 stycznia 1831, autor François Le Villain

Oficerowie więc i żołnierze, którzy uciekli z Kongresówki i znaleźli się na ziemiach zaboru pruskiego, stanęli przed dylematem, co ze sobą zrobić. Prusacy wydali rozkaz wypełnienia deklaracji, czy Polacy zamierzają wracać, czy emigrować na zachód. Dla tych, co chcieli wracać, deklaracja brzmiała:

Podpisani oficerowie wojska polskiego zebrani w obecności pułkownika barona Canitz oświadczają, że są gotowi dopełnić aktu Submisji [poddania się] i odwołać się do łaskawości najjaśniejszego cesarza Wszechrosji króla polskiego i upraszają najjaśniejszego pana, aby im udzielił amnestię i pozwolenie powrócenia do kraju.

Ci, którzy chcieli emigrować, pisali:

Podpisani oficerowie wojska polskiego zebrani w obecności pułkownika barona Canitz żądają paszportów za granicę według listy tu załączonej.

Była to niesłychanie trudna decyzja. Karol Gloger: „Mnóstwo rad i partii. Wreszcie tak dwie przeciwne sobie deklaracje: lub wrócić do kraju, lub go też nigdy nie oglądać robiły ten dzień prawie podobnym do Sądnego Dnia”.

Deklaracje były przekreślane i poprawiane wielokrotnie.

Większość młodych opowiadała się za emigracją, wierząc, ze europejski kongres wstawi się za Polską tak, jak wstawił się za Belgią, i będą mogli wrócić do Polski nie błagając cara o łaskę. Kusiły też francuskie legiony.

Prusacy szybko pozbywali się polskich oficerów, ale zwykłym żołnierzom robili trudności. Chcieli przeciwdziałać stworzeniu silnych legionów polskich poza granicami oraz odciąć oficerów od żołnierzy. Pod ich wpływem (oficerów) często ta niska kadra i zwykli żołnierze zmieniali zdanie i nie chcieli wracać pod panowanie Rosjan, nie ufając carskiej amnestii.

przeczytaj:

W Elblągu wpływ oficerów na postawę żołnierzy był bardzo widoczny. 21 grudnia 1831 roku był ostatecznym dniem, gdy wydawano paszporty przed wyjściem na zachód. Ale Prusacy mieli inne plany. Pod pretekstem zmiany rozlokowania rząd pruski skierował polskie oddziały w kierunku Pasłęka, a stamtąd ku granicy, gdzie oczekiwał ich oddział rosyjski. Widząc zdradę Polacy oświadczyli, że wolą umrzeć, niż być wydani Rosjanom i wywiezieni na Sybir. 22 grudnia w Elblągu ci, którzy jeszcze nie wyszli, przybyli na plac i odmówili udziału w marszu. Zostali otoczeni przez 1. pułk huzarów Kanitza, który na rozkaz gen. Georga von Rummla wpadł na plac i wręcz posiekał Polaków. Generał przypatrywał się tej rzezi z okna raczej obojętnie.

Ci, którzy przeżyli masakrę, byli wyłapywani i zaprzęgani do ciężkiej pracy w Piławie, Grudziądzu i Twierdzy Wisłoujście. Niektórzy trafiali na Biskupią Górę, gdzie zmuszani byli do umacniania fortyfikacji. Karmieni raz dziennie. Tych niedobitków  w liczbie 630 ostatecznie wsadzono na trzy statki, by wysłać do Ameryki Północnej. Ośmiu z nich zdążyło się w Gdańsku ożenić, płynęli więc z żonami. Jednak sztormowa pogoda pokrzyżowała szyki i finalnie wylądowano w Anglii i Francji.

Niemcy zawsze potrafili się z Rosjanami dogadać.

François Le Villain, Masakra żołnierzy polskich w Elblągu 22 grudnia 1831 r.

Fiszewo pod Malborkiem, 27 stycznia 1832 r., parę miesięcy po upadku Powstania Listopadowego.

Nie wszyscy zdążyli przedostać się na zachód. Wizja wywozu na Sybir wielu powstańcom kazała uciekać z ziem zaboru rosyjskiego i szukać schronienia w Prusach, gdzie byli internowani. Internowani na naszych polskich ziemiach zagarniętych przez Prusy, których potomkowie mówią teraz o odwiecznych ziemiach germańskich.

Generał Schmidt obiecał w Tczewie polskim kawalerzystom-powstańcom, że otrzymają paszporty do Francji. Po czym kazał ogłosić, że Polacy mają udać się do Nowego nad Wisłą. Niemieckie Neuenberg zabrzmiało jak Neidenburg (Nidzica), gdzie wydawano Polaków Rosjanom. Kawalerzyści nie mogli w to uwierzyć. Chcieli udać się do Malborka, by sprawę omówić. Ufali Schmidtowi z powodu udzielonej im obietnicy.

W Fiszewie zastąpił im drogę oddział pruskich żołnierzy. Na znak kapitana Richtera otworzył ogień do bezbronnych Polaków. Zginęło dziewięciu, a dwunastu zostało rannych. Polacy doszli do Malborka i zamknięto ich na jakiś czas na zamku. A za winnych zbrodni Prusacy uznali trzech polskich podoficerów: Józefa Kotarskiego, Leopolda Gutowskiego i Jana Świdzińskiego, których wtrącono do lochów. Sprawa fiszewska odbiła się głośnym echem w Europie. Duży rozgłos nadawali jej ci, którym udało się przejść do Francji.

Masakra bezbronnych powstańców polskich internowanych na terenie Prus, Fiszewo 27 stycznia 1832 r.

Żołnierzy, którzy stawiali opór przeciwko wydaniu Rosjanom, potraktowano podobnie 12 stycznia 1832 r. pod Gardeją, 11 czerwca pod Łasinem, 12 czerwca pod Radzynem, 13 czerwca pod Grudziądzem.

Warto też pamiętać, że w tym samym czasie Gdańsk był silnie germanizowany. Owszem, zachwycamy się przedwojennym budownictwem, cenimy osiągnięcia gdańszczan, ale należy mieć na uwadze, że i Niemcy w Gdańsku, i Rosjanie w Warszawie to ten sam  duch rozrywający wszystkie związki z Polską.

Anna Pisarska

Literatura:

  • I. Fabiani-Madeyska „Odwiedziny Gdańska w XIX wieku”, Gdańskie Towarzystwo Naukowe 1957
  • N. Kasparek „Żołnierze powstania listopadowego w Prusach: powroty i emigracja”, Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr 1, 1993 

Dodaj opinię lub komentarz.