Kres świetności ulubionego przez gdańszczan Błędnika przyniósł Napoleon. Gdy zbliżał się do wrót miasta w 1807 roku, Prusacy wycięli park w pień, zrównali go z ziemią.
Park i piątą część Wielkiej Alei. Gdańszczanie, przekonani o nieuchronności klęski, zresztą pokładający nadzieję w Napoleonie, bronili kasztanowców przed wycinką, ale na nic się to zdało. Gdy przyszedł Napoleon, powstał tu plac defilad, ale jeszcze w tym samym roku mieszkańcy przystąpili do zadrzewiania. Niestety, krzewy i drzewa przyjąć się nie chciały. Tak już zostało. W połowie XIX wieku był to już tylko smutny ogród. Nawet trawa nie rosła. Po wytyczeniu linii kolejowej nastąpiła całkowita dekompozycja całego układu i to był koniec. Ale jedno drzewo przetrwało – Drzewo Zaręczynowe. Wystarczyło stanąć pod nim w noc świętojańską, trzy razy zapukać i poprosić o zaręczyny.
Drzewko zaręczynowe to miejska legenda, prawdopodobnie wymyślona przez prof. Jerzego Sampa, ale czyż nie sympatyczna?
- przeczytaj również; Labirynt, którego nigdy nie było
Uważny czytelnik przeczytał w podpisie pod pocztówką, że po zachodniej stronie Błędnika stał budynek Dyrekcji Kolei. Stoi do dzisiaj, choć sama dyrekcja w 1914 roku przeprowadziła się na drugą stronę torów, na Dyrekcyjną 2-5 (Am Olivaer Tor), czyli na wschodnią stronę Błędnika, a raczej terenu, który był kiedyś Błędnikiem. Sam budynek wart jest odrębnej opowieści, co jednak znajdowało się tam wcześniej?
Stał tam szpital miejski z kościołem. Miejsce znane było jako Dom Ospy. Najpierw był szpital. Podobno w 1410 roku pacjentami byli w nim ranni w bitwie pod Grunwaldem (walczący po stronie Krzyżaków). W 1543 roku urządzono w nim salę do nabożeństw, obsługiwaną przez kaznodzieję mieszkającego na tyłach szpitala św. Ducha. Głosił on kazania w okresie jesienno-zimowym w każdy wtorek, a w okresie wiosenno-letnim w co trzecią niedzielę. Każde nabożeństwo zapowiadane było z ambon innych kościołów. W roku 1624 częstotliwość musiała się zwiększyć, bo powołano etatowego kaznodzieję. Ten właśnie kaznodzieja od roku 1642 wygłaszał kazania dla więźniów dybowych (czyli z Wieży Więziennej) i odprowadzał skazańców na miejsce egzekucji na Górze Szubienicznej. Do budowy kościoła przystąpiono w połowie XVIII wieku, gdy chorych przybyło. Nabożeństwa wstrzymano w 1807. Kościół nazywano Kościołem Lazaretu lub Domu Ospy.
W XIX wieku był to najważniejszy szpital miejski. W XV wieku, gdy go powoływano, przeznaczony był dla chorych na ospę, ale z biegiem lat stał się bardzo ważnym obiektem socjalnym. Przyjmował osoby stare i samotne, ubogie dzieci, ale chyba najbardziej był znany z tego, że jako jedyny przyjmował osoby chore wenerycznie, zakaźnie (świerzb np.) i upośledzone umysłowo (stąd przypuszczenie, że pobliski Błędnik swoją nazwę wziął właśnie od szpitala).
Po 1809 kościół zaadaptowano na potrzeby szpitala, wydzielając w nim 5 sal. Cały szpital liczył wówczas 16 budynków (366 łóżek + budynki administracyjne, kuchnia, apteka, mieszkania służbowe). W 1843 doszedł budynek dla chorych więźniów. A po kolejnych 5 latach postawiono ten budynek z wieżą zegarową. W sumie szpital był więc spory. Dorobił się pracowni rentgenowskiej, były sale operacyjne, laboratoria chemiczne i mikroskopowe. Jego oddziałem był lazaret przy Rogaczewskiego – Sandgrube. Kłopoty finansowe przyszły wraz z ordynatorem Adolfem Ernstem Stichem, który w końcu popełnił samobójstwo. Ciasnota pomieszczeń i obniżone standardy doprowadziły do rozparcelowania terenu i sprzedaży go kolei w 1911 r. Sam szpital przeniósł się na Dębinki, gdzie rozpoczął nowe życie.