Co chwila słyszałem to samo pytanie: „Gdzie się wybieracie na majówkę?”. Słyszałem też ciągłe narzekanie, że jadąc gdziekolwiek, będzie straszny tłok.
Więc całym Chinom zrobiliśmy psikusa, i zostaliśmy w domu!, Ha, a co? :)

Więc jak wygląda długi weekend w Chinach?

Zaczyna się dniem wolnym od pracy, przypadającym na 30 kwietnia. Pech chciał, że to akurat sobota…
Pierwszy maja… święto pracy… flagi na ulicach i kompletnie opustoszałe miasto, co było widać, gdy wybraliśmy się na zakupy! Tak,  1 maja sklepy są otwarte.

1 maja

Najważniejszym zakupem dnia był kebab! Kebabownia, to może metrowa wnęka w ścianie, w którą przedsiębiorczy Chińczyk wkomponował rożen, pod nim opakowania, miska z warzywami i skrzynka z bułami, i to tyle!
Obok jeszcze podpierająca słup naganiaczka i zarazem kasjerka.

Tak oto dziura w ścianie daje tutaj pracę dla co najmniej 2 osób! Szok? Właściwie normalka!

Oczywiście, osoby te nie jeżdżą takimi furami jak na kolejnych zdjęciach… Ale można zakładać, że stać ich na godne życie.

puste ulice

Wracając do fur… Widać, że na zakupach pojawił się jakiś „pracujący za miskę ryżu” i próbujący przetrwać ciężkie czasy chiński preppers.
Mnie jednak bardziej zaciekawił VW T1 i stara Vespa, choć na wystawione Porsche też zerkałem z zainteresowaniem.  Porsche na tutejszych ulicach do rzadkości nie należą…

My jednak poruszamy się autobusami. To też ciekawe, szczególnie jak nagle w środku trasy kierowca mówi „awaria”… no i raz jeszcze trzeba było zapłacić po 2 rmb za bilety po przesiadce… ździerstwo! He, he…

Udało się jednak dotrzeć na nasze osiedle, zakupić makaronik i wciągnąć go siedząc na murku z widokiem na palmę.

Makaronik

Nie był to jedyny „widok”. Okazuje się, że z takim zainteresowaniem jak ja oglądam palmy, Chińczycy oglądają nas.
Rytuał wygląda podobnie za każdym razem, choć czasami dodawane są zaskakujące elementy.

Tym razem małżeństwo z dzieckiem, obserwowało nas z ukrycia z kilkunastu metrów, robiąc nam zdjęcia.
Głowa rodziny, odważył się po chwili podejść i stanąć ukradkiem za nami, aby żona mogła mu trzasnąć fotkę…
Po krótkiej chwili kręcenia się po okolicy, bez krępacji podeszli z dzieckiem, cyknęli fotkę i odmaszerowali na kilka metrów prowadząc dalszą obserwację.

Gdy zdecydowaliśmy się  iść do sklepu, szli za nami. Gdy robiliśmy zakupy, czekali pod sklepem.
Ale się nie doczekali… wyszliśmy drugim wyjściem, od strony naszej klatki schodowej.

Od wczoraj mamy na osiedlu nie dość że wielbicieli, to jeszcze takich… psycho… ;)

Maj przyniósł też odkrycia w świecie gatunków piwa – pojawiły się jakieś nowości.
Trwa sezon arbuzowy i obserwujemy wysyp kwiatów, a to już komentarza nie wymaga.

fooky

Dodaj opinię lub komentarz.