Gdańsk miastem ”Wolności i Solidarności”. Miejski genius loci w oczywisty sposób związany z sukcesem strajków 1980 r., które zadecydowały o postrzeganiu Gdańska przez pryzmat impulsu porozumień sierpniowych dla przemian politycznych 1989 r., został ostatnio poddany niełatwej próbie. Oto bowiem pukający do bram Unii Europejskiej kryzys imigracyjny i perspektywa sprowadzenia do Polski kontyngentu, nawet kilkunastu tysięcy uchodźców, stała się motywem sprawczym organizacji dwóch konkurencyjnych manifestacji. Jednej pro, drugiej o wyraźnie kontr-imigracyjnym charakterze. Demokracja uliczna stanowiąca niedocenianą formę wyrażania społecznej opinii przemówiła zarówno gościnnym ” uchodźców mile widzianych ” jak i nieco mniej życzliwym tonem, w swojej najłagodniejszej odsłonie ” nie będzie obcy wjeżdżał tu ”. Skąd ta radykalizacja społecznych postaw ? Jakie są źródła naszego strachu przed uchodźcami ?
W zasadzie w temacie tym powiedziano już sporo, albo prawie wszystko. Pozwolę sobie jednak wtrącić swoje skromne trzy grosze…
Przyczyn takiego stanu rzeczy upatrywać należy w wielu czynnikach, różnej natury. Niewątpliwie jednym z ważniejszych elementów potęgujących obawy są różnice religijne i kulturowe.
Muzułmanów boimy się , gdyż generalnie nie wiele o nich wiemy. A nie wiemy, bo niby skąd mamy wiedzieć ? Skoro lekcje religii zamiast być nastawione na religioznawstwo, od lat całkowicie koncentrują się na religii dominującej. A skromne ilości szkolnych godzin historii powszechnej w oczywisty sposób zmuszone są deprecjonować tę część świata na rzecz euro-atlantyckiej dominanty. Jedynie co ewentualnie z trudem potrafimy po latach wyłuskać z odmętów szkolnej pamięci, to wyprawy krzyżowe, odsiecz wiedeńską i imperium osmańskie. Nie może zatem dziwić fakt, że w masowej świadomości podział na sunnicką większość (85 %) i szyicką mniejszość (10-15%) muzułmanów nie funkcjonuje. Stąd decydujący wpływ na postrzeganie islamu i stosunek do muzułmanów odgrywa wizerunek medialny. Siła rażenia ”islamskiego efektu CNN” jest tak duża , że docierające do nas codziennie obrazki demonizują nasze wyobrażenia, nie inaczej niż przez pryzmat zjawiska terroryzmu. A konkretnie zamachów na Nowy Jork, Madryt i Londyn. O stosunku do kobiet i przedmiotowym ich traktowaniu nie wspominając.
Nie bez znaczenia są względny polityczno-ekonomiczne. Uchodźców z Syrii, Afganistanu i Erytrei nie chcemy, bo boimy się o nasze miejsca pracy. Nie akceptujemy, bo widzimy jedynie roszczeniowe postawy wobec systemu zabezpieczenia społecznego. Przecież od lat mamy u nas kryzys gospodarczy, bezrobocie i nieustanny problem bezdomności. Do tego wszystkiego dochodzi Al-Kaida, Boko Haram a zwłaszcza ISIS – Państwo islamskie, polityczno-religijny projekt, który w naszej opinii ma dokonać ostatecznej islamizacji Europy.
To nie sprzyja empatii. I trudno się temu dziwić. Jeżeli dodać do tego zręby dochodzących do nas wieści o kryminalnych ekscesach w Marsylii, Berlinie czy Sztokholmie, a dla bardziej ambitnych huntingtonowskie ”Zderzenie Cywilizacji”, cytaty z Oriany Fallaci, czy najnowszą ”Uległość” Houellebecqua, w zasadzie ocenę mamy już a priori wydaną. Multi-kulti przegrała, imigrantów u nas nie chcemy i nie przyjmujemy ! Mylić się jest rzeczą ludzką .Prawdziwą sztuką jest uczyć się na błędach, własnych błędach.
Warto przypomnieć, że mimo obecnej fali strachu i kontestacji, mieliśmy w Polsce, nie tak znowu krótki, okres względnej otwartości, tolerancji i szacunku wobec innych kultur (Rzeczpospolita Obojga Narodów). Nawet stanowiąca dziś dla wielu punkt odniesienia II Rzeczpospolita, była państwem ogromnie narodowościowo zróżnicowanym. A przez lata sami jako uchodźcy (polityczni ale także bądźmy szczerzy ekonomiczni) nieraz otrzymywaliśmy nieocenioną pomoc i wsparcie. Takie podejście budzi tym większe zdziwienie, gdy spojrzeć na rankingi od lat najpopularniejszych letnich destynacji : Turcji, Egiptu, Tunezji czy Maroka. Wydawałoby się, że podróże kształcą…
Dlatego jedynym panaceum na obecny kryzys imigracyjny stanowią zintegrowane rozwiązania systemowe. To od wspólnotowego podejścia wszystkich 28 państw członkowskich Unii Europejskiej uzależnione jest jak, kiedy i czy w ogóle jesteśmy wstanie poradzić sobie z kryzysem imigracyjnym. Na chwilę obecną Europie brakuje przejrzystych, spójnych i skutecznych procedur. Brak ujednoliconego trybu postępowania jest jednym z motywów sprawczych panującego chaosu. Nic tak nie irytuje, jak brak odpowiedzi na podstawowe pytania, kogo mamy przyjmować? , w jakiej liczbie? , według jakich kryteriów?, jak kontrolować? i w końcu gdzie? i na jak długo lokować? Z punktu widzenia europejskich fundamentów mamy do czynienia, nie tyle z testem skuteczności wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, co wielkim sprawdzianem aktualności idei europejskiej solidarności.
To jest dokładnie to, czego powinniśmy oczekiwać od Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku. Zamiast ograniczać się do roli muzeum idei, ECS mogłoby stać się kontynuatorem tej idei, narzucając odpowiednią narrację, wychodząc naprzeciw niełatwym wyzwaniom. Potrzebujemy poważnej dyskusji. Ważnego przekazu solidarnościowych autorytetów i europejskich intelektualistów. Co zrobić aby europejska polityka asymilacji była skuteczna ? Powinniśmy liczyć na jasny sygnał obowiązku pomocy dla uchodźców z jednej strony i wyraźnego potępienia fundamentalizmu z drugiej. To byłby polski wkład w proces realnego poszukiwania wyjścia z obecnej sytuacji. Tak jak 35 lat temu przekaz solidarnościowy, made in Gdańsk, był niedoścignionym wzorcem postępowania dla opozycji innych demokracji ludowych, tak ten wyznaczyłby właściwe kierunki poszukiwania dróg optymalnej asymilacji muzułmanów. Tylko w ten sposób możemy zatrzymać falę renesansu europejskiego nacjonalizmu, ksenofobii i nastrojów, które doskonale znamy z przełomu lat 20/30 XX w.
Ciężar odpowiedzialności za powodzenie tego procesu spoczywa nie tylko na Unii. Trzeba jasno dać do zrozumienia, że bez odpowiedniego wkładu działań zaradczych ze strony liderów środowisk muzułmańskich, deeskalacja narastającej niechęci i konfliktów jest niemożliwa do powstrzymania. Patologiczne i nieakceptowane z punktu widzenia standardów europejskich zachowania ich pobratymców winny być publicznie potępiane i z całą stanowczością w granicach obowiązującego prawa piętnowane.
Warto na koniec wspomnieć słowa burmistrza Rotterdamu (Marokańczyka i muzułmanina) Ahmeta Aboutaleba, który po styczniowym zamachu na paryską siedzibę redakcji tygodnika Charlie Hebdo, dał wprost do zrozumienia „ muzułmańscy imigranci, którzy nie doceniają wartości zachodnich cywilizacji mogą spakować walizki i „wyp…” Jeżeli zatem Europa chce efektywnie pomóc tym, którzy tej pomocy najbardziej potrzebują, musi skutecznie eliminować tych, którzy swoimi zachowaniami prowokują wrogą wobec muzułmanów postawę.
Szanując prawa i wolności uchodźców, nie możemy tracić z pola widzenia odpowiedzialności za porządek i bezpieczeństwo. Dlatego w przestrzeni publicznej nie może być zgody dla noszenia religijnych symboli. Trzeba postawić tamę dla pogardy wobec kobiet. Zdecydowane akcentować należy sprzeciw wobec praktyk motywowanych religijnym fundamentalizmem. Bądźmy odpowiedzialni w swojej tolerancji. Nie zamykajmy się na innych, tłumaczmy im nasze prawa. Przechodząc na dialog, stanowczo wyrzeknijmy się języka nienawiści.
Jeżeli nie, to ok 30 tyś m2 może w ostateczności, posłużyć za jeden z większych ośrodków dla uchodźców. Szkoda tylko Gdańskiego dorobku Solidarności…. Szkoda Europy i budowy Europejskiego Centrum Solidarności.
Gdańszczanie
Tak dla ochrony uchodźców, nie dla islamizacji !