Zainteresowana wstrząsającym tekstem Anny Pisarskiej „Tragiczne Donner Party” sięgnęłam do artykułu Waldemara Łysiaka opublikowanego w tygodniku „Do rzeczy” w 2019 roku. Impulsem dla autora stał się fakt, że oto mijała dwusetna rocznica zaprezentowania w Paryskim Salonie obrazu Theodora Gericault (1791 – 1824) „Tratwa „Meduzy”.
Łysiak zatytułował swój artykuł „Arka ludożerców”. Przypomnienie tragedii, która wydarzyła się u brzegów Afryki w 1816 roku i stała się tematem obrazu młodego francuskiego malarza, poprzedził autor wyliczeniem kilku znanych przykładów kanibalizmu. Oto Jan Długosz (1415 -1480) przywołał w swoich „Rocznikach…” wypadki z 1319 roku, gdy „głód, który przez dwa lata poprzednie srodze Królestwu Polskiemu doskwierał, tego roku wzmógł się z większą jeszcze srogością”, doprowadzając do aktów kanibalizmu.
W czasach nam bliższych głód panujący w oblężonym przez 900 dni Leningradzie pochłonął wiele ofiar. Łysiak podaje liczbę prawie półtora miliona zmarłych osób. Jednak nigdy pewnie nie poznamy prawdziwą liczbę przypadków kanibalizmu, jakie miały miejsce w czasie oblężenia, choć władze miasta próbowały walczyć z tym zjawiskiem wykryte przypadki karząc śmiercią. Nie wspomina autor o Wielkim Głodzie, który dotknął Ukrainę w latach 1932 – 1933 na skutek przymusowej kolektywizacji, a to także był czas , gdy miały miejsce liczne akty ludożerstwa.
Wreszcie pojawia się w artykule wspomnienie o katastrofie urugwajskiego samolotu (1972), którego „ocaleni pasażerowie przez kilkadziesiąt dni wegetowali pośród śnieżnych Andów, „jedząc trupy”. O tych wydarzeniach powstało kilka książek. W 1993 roku do kin trafił film „Alive. Dramat w Andach” . W 2023 roku historię rozbitków przedstawiono w filmie „Śnieżne bractwo”.
Fregata „Meduza” zdążająca z kilkoma innymi okrętami do Senegalu, na skutek błędów kapitana, tonęła przez kilka dni w pobliżu brzegów Mauretanii. Część pasażerów ewakuowano na łodziach, a dla pozostałych udało się z materiałów pozyskanych z uszkodzonego okrętu zbudować gigantyczną tratwę. Umieszczono na niej 149 osób jednak bez dostatecznej ilości zaopatrzenia! Przez jakiś czas tratwa była holowana przez łodzie. „Szybko jednak kierujący łodziami ucięli cumy i odpłynęli zostawiając tratwę na łasce losu”, jak pisze W. Łysiak. Kilkanaście dni tratwa dryfowała stając się miejscem „zawierającym wszelkie składniki ludzkiego piekła”. Gdy brygantyna „Argus” odnalazła wreszcie tratwę, okazało się, że tylko piętnastu (!) jej pasażerów przeżyło. Szokująca tragedia stała się głośna, także dzięki opublikowanym relacjom dwóch jej uczestników.
Powstało wiele innych książek i artykułów. Waldemar Łysiak doskonały znawca historii Francji, powołuje się na publikację Angelo Solmi „Tragiczne wody”, który to autor uważa, że po abdykacji Napoleona reżim burboński usunął wielu kompetentnych bonapartystów, a stery (także dosłownie) objęli ignoranci, tacy jak kapitan „Meduzy”.
Obraz Gericaulta, jest kreacją odbiegającą od rzeczywistych faktów, metaforą, którą Salon przyjął chłodno. Po pewnych perypetiach malarz wystawił „Tratwę” w Londynie, gdzie zyskała uznanie. Po śmierci autora trafiła do Luwru, dzięki jego przyjacielowi Dedreux – Dorcy.
Korzystałam z artykułu Waldemara Łysiaka wydrukowanego w tygodniku „Do rzeczy”nr 47 / 2019 ( 18 – 24 XI 2019).