Przeglądając plany miast zawsze z sympatią myślę o tych, zwykle anonimowych, urzędnikach, społecznikach, czy mieszkańcach, którym zawdzięczamy ciekawe, niebanalne nazwy ulic, placów, alei… Oczywiście patronami ulic powinny być także osoby: ważne, zasłużone w różnych dziedzinach, bohaterowie. Słusznym zabiegiem jest też przypominanie znaczących dla naszej historii wydarzeń.
Co nie znaczy, że ludzie odpowiedzialni za nazwy w miejskiej przestrzeni nie mogą czasem „obudzić w sobie dziecko” i dać się ponieść fantazji. Od dawna istnieją przecież w Oliwie ulice Kubusia Puchatka, Krasnoludków, Jasia i Małgosi. W Jasieniu nazwy kilku ulic przywołują postacie z kaszubskich legend: Damrokę, Stolema, Kraśnięta, Goska i Polnicę. Mamy w Gdańsku ulicę Baśniową, ulicę Elfów i Jednorożca. Są wreszcie w naszym grodzie ulice Andersena i Bajki, sąsiadujące z ulicą Brzechwy.
- przeczytaj: Kichuś z Hałabałą i panienką z okienka
Hans Christian Andersen. W przyszłym roku minie 150 lat od jego śmierci. Każdy chyba potrafi wymienić przynajmniej kilka tytułów baśni jego autorstwa. A napisał ich aż 156. Powstawały od 1835 roku, kiedy to ukazał się zeszyt „Baśnie opowiedziane dzieciom”. Ostatni zbiór wydano w 1872 roku.
Skąd o tym wiem? Otóż w 2000 roku ukazała się książka Jackie Wullschlaeger „Andersen. Życie baśniopisarza”. Autorka, angielska dziennikarka, nauczyła się języka duńskiego, by swobodnie penetrować duńskie archiwa, biblioteki i muzea oraz śmielej korzystać z pomocy duńskich badaczy. W 2005 roku książka trafiła do polskich czytelników. Przetłumaczyła ją Maryna Ochab, a fragmenty omawianych utworów, listów i dziennika Andersena przełożyła z duńskiego Bogusława Sochańska dyrektor Duńskiego Instytutu Kultury. Jej zasługą stało się wydanie dziennika, który nie był dotąd znany polskiemu czytelnikowi. Zaproponowała też nowe tłumaczenie baśni.
Czy w związku z nadchodzącą rocznicą pojawi się wznowienie biografii Andersena? A może powstanie kolejna opowieść o jego życiu i twórczości? Nim Andersen napisał swoje pierwsze baśnie, zdążył już odnieść sukces powieścią „Improwizator”, osadzoną we włoskiej scenerii, sentymentalną i melodramatyczną, pierwszą ze swoich fikcyjnych autobiografii, jakie tworzył przez całe życie. Inne powieści to „Tylko grajek” i „O. T. Życie w Danii”. Losy sztuk teatralnych, które stworzył, bywały różne. Sukcesem okazał się „Mulat”, porażką dramat „Mauretanka”.
Z autobiograficznych utworów Andersena takich jak „Baśń mojego życia”, „Księga życia” oraz „Bazar poety” najwyżej jest oceniana ta ostatnia pozycja: pogodny dziennik podróży. Baśnie powstawały w różnym tempie. „Małą syrenkę” i „Brzydkie kaczątko” pisarz tworzył długo, mozolnie. Natomiast o „Królowej Śniegu” wyraził się, że „śmignęła przez papier jak w tańcu”. W Polsce wybrane baśnie wydawane były często. Natomiast wszystkie baśnie Andersena ukazały się w 1931 roku. Po wojnie Państwowy Instytut Wydawniczy wydał je w trzech tomach. Książkę wznawiano wielokrotnie, w dużych nakładach. W 1984 roku ukazało się jej dziewiąte wydanie. Oparto się na tłumaczeniach Stefanii Beylin i Jarosława Iwaszkiewicza, a sprawdzenia z oryginałem dokonali Stanisław Sawicki i Anna Sokołowska. Trzeba bowiem pamiętać, że często podstawą tłumaczeń były wydania niemieckie.
Wiele baśni Andersena to opowieści smutne, nawet mroczne, choć nie brakuje też historii pogodnych. Czasem spotykamy elementy satyry i nieco gorzkiego humoru… Jednak okazało się, że ilustracje, jakie znalazły się w trzytomowym wydaniu baśni, choć wykonane przez trzech znakomitych artystów, nie wzbudziły zachwytu. Uznano je zbyt straszne, by mogły podobać się dzieciom, choć być może odbiorcami wszystkich zebranych w trzech tomach utworów byli głównie dorośli. Czytelnicy wychowani na ilustracjach Jana Marcina Szancera nie zaakceptowali takiej oprawy plastycznej…
Bracia Grimm, którzy zebrali i spisali baśnie ludowe występujące na terenie Niemiec, jednak „kształtowali ludowy surowiec bardziej niż to przyznawali”, jak pisze biografka Andersena. Natomiast utwory duńskiego pisarza, choć często także zainspirowane podaniami ludowymi, były albo nowym ich opracowaniem, albo po prostu własnym pomysłem autora.
Ciekawym przykładem jest andersenowska wersja trzech baśni Braci Grimm: „O sześciu łabędziach”, „Bajka o dwunastu braciach” oraz „O siedmiu krukach”. To „Dzikie łabędzie”, utwór, który niesie chrześcijańskie przesłanie o konieczności wybaczania, nieobecne u Grimmów.
Wydawnictwo Ackermann, które uhonorowało rocznicę ukazania się drukiem pierwszych baśni Braci Grimm, prezentując serię kalendarzy, wykorzystało w nich ilustracje popularnego artysty Paula Heya (1867 – 1952). Zilustrował on także wydane w 1940 roku baśnie Andersena, co przypomniał niemiecki wydawca kalendarzy przedstawiając niektóre z prac Heya, m.in. „Dzikie łabędzie”, „Latający kufer”, „Nowe szaty cesarza”, „Słowik”.
Tu warto wspomnieć, że opowieść o siostrze, która, aby zdjąć zaklęcie z braci, zdobywa się na wiele poświęceń, została także opracowana przez Janinę Porazińską. To „Siostra siedmiu kruków. Baśń mazowiecka” zawarta w zbiorze „Za górami, za lasami”. „Życie baśniopisarza” uświadamia nam, że Hans Christian był niestrudzonym podróżnikiem, choć może nie jest to najwłaściwsze określenie, bowiem Andersen miewał liczne fobie, obsesje, dolegliwości. Jednak podróże, jakie odbył, uznawał za najlepszą szkołę. Autorka biografii pisze, że Andersen był wręcz uzależniony od podróżowania, a liczne wojaże po Europie stanowiły swoisty lek na depresję. Podróżowano wtedy dyliżansami, statkami parowymi, koleją żelazną… Dzięki opiece rodziny Collinów oraz pensji przyznanej mu przez duńskiego króla mógł Andersen zwiedzić Włochy, Niemcy, Szwecję, Szwajcarię, Grecję… Bywał w Paryżu i w Londynie, trafił do Konstantynopola. Szczególnie upodobał sobie Weimar, gdzie szacunkiem i przyjaźnią otoczył go następca tronu, książę Karol Aleksander. W 1862 roku Andersen trafił do Hiszpanii. Przypomina o tym znajdujący się w Maladze jego pomnik.
Choć plonem tej wyprawy stała się książka „W Hiszpanii”, nie dorównała ona wysoko ocenianej publikacji „W Szwecji”. A rzeźba przedstawia pisarza siedzącego na ławce z książką na kolanach. Postać Andersena przypomina pomnik znajdujący się w Kopenhadze. To jegomość w cylindrze, koniecznie z książką. Ale w Maladze pojawia się coś jeszcze; z torby podróżnej pisarza ostrożnie wygląda brzydkie kaczątko.
- Jackie Wullschlaeger Andersen „Życie baśniopisarza”W.A.B, 2005