„Pamiętajcie o ogrodach” nawoływał w swojej balladzie Jonasz Kofta. To zawołanie zdaje się szczególnie pasować do parku usytuowanego w centrum miasta. Mimo że co dzień tuż obok przejeżdża wielu z nas, a równie wielu przemierza go co dzień w drodze na jedną z wielu uczelni, Park Akademicki, bo nim mowa, zdaje się zapomniany.

W doniesieniach medialnych, czy w planach inwestycyjnych miasta, na próżno szukać wzmianki o nowych nasadzeniach, remoncie alejek czy wyposażeniu placu zabaw w tej enklawie zieleni. Położony na granicy dwóch dzielnic: Górnego Wrzeszcza i Aniołek, umyka również uwadze radnych i działaczy dzielnicowych. Czasem okoliczni mieszkańcy próbują zwrócić na niego uwagę zgłaszając ten czy inny projekt Budżetu Obywatelskiego, ale przegrywa on z kretesem w konkurencji z innymi projektami (czasem niezbyt uczciwej, jak miało to miejsce parę lat temu, gdy zrywano ulotki projektu modernizacji parkowego placu zabaw zastępując je ulotkami zwolenników odnowy innego parku). W sumie trudno zrozumieć obecny stan rzeczy, bo to niezwykłe miejsce ma długą historię i zachwyca wiekowym drzewostanem.

Już w XVIII powstała Wielka Aleja Lipowa wiodąca od bram Gdańska w stronę Oliwy, a pod koniec wieku po jej obu stronach zaczęły powstawać pierwsze cmentarze. W drugiej połowie XIX wieku powstały cmentarze na terenie obecnego Parku Akademickiego, a dokładnie: cmentarz Św. Mikołaja i Królewskiej Kaplicy, powstałe dla potrzeb parafii katolickich św. Mikołaja i Kaplicy Królewskiej, oraz cmentarz podległy ewangelickiej parafii kościoła św. Katarzyny. Swoją funkcję cmentarze pełniły do czasów wojny, a wg wspomnień rodowitych gdańszczan pojedyncze pochówki miały miejsce do lat 50-tych. Reliktem funeralnej funkcji terenu jest zachowany do dziś, zlokalizowany vis a vis budynku Opery Bałtyckiej ceglany domek grabarza, który obecnie pełni funkcję mieszkalną.

W latach 60-tych minionego wieku teren postanowiono przekształcić w park, wykorzystując zachowany drzewostan, który szczęśliwie przetrwał czasy wojny. Stworzony wtedy układ alejek w dużej mierze zignorował pierwotny układ zieleni. Wprawne oko dostrzeże jednak relikty pierwotnych założeń, jak aleja dorodnych stuletnich platanów (biegnąca prostopadle do Alei Zwycięstwa w pobliżu Szpitala Akademickiego), wykruszająca się powoli aleja kasztanowców, czy dorodne pojedyncze okazy: buków, dębów czy grabów. Adaptując przestrzeń na park pokryto go siecią wyasfaltowanych ścieżek, wzdłuż których stanęły ławki i pojawiły się nasadzenia z grup dekoracyjnych krzewów.

Od wczesnej wiosny oczy cieszyły najpierw forsycje, potem porzeczki krwiste, kwitnące na różowo śliwy piłkowane, czy rosnące przy samej jezdni bzy. W południowej części parku zlokalizowany został też w latach 80-tych plac zabaw z piaskownicą otoczoną murowanym trejażem, pierwotnie obsadzonym winobluszczem pięcioklapowym. Plac zabaw, który stanowił punkt zborny okolicznej dzieciarni istniał tu jeszcze w pierwszym 10-leciu naszego wieku. Niestety w wyniku braku konserwacji i napraw jego stan zagrażał bezpieczeństwu i został zlikwidowany kilka lat temu. Od 10 lat nie udało się wywalczyć nowego wyposażenia placu zabaw i miejsce przestało być punktem spotkań maluchów i ich opiekunów. Podobnie jak plac zabaw, pozostała część infrastruktury parku pamięta czasy Polski ludowej.

Owszem w 2006 r. zagospodarowano niewielki fragment Parku tworząc lapidarium i skwer z pamiątkowym głazem, upamiętniającym istniejące tu niegdyś cmentarze. Niestety, nadaremnie marzyć o tym, by usiąść w cieniu drzew i zadumać się nad pięknem spoczywających tu kamiennych płyt nagrobnych i historią. W tej części parku, jak i pozostałych, trudno o ławkę czy inne miejsce do siedzenia, a nielicznie zachowane, próchnieją powoli. Szkoda, bo we wspomnianym tu szpitalu akademickim mieści się teraz hospicjum oraz oddział rehabilitacji. Ich pacjenci chętnie umilają sobie czas pobytu spacerem wśród zieleni. Niestety spacerem wymuszonym, bo ci często starsi i mocno schorowani ludzie nie mają gdzieś przysiąść. Jedynymi użytkownikami, o których zadbała administracja parku, są posiadacze psów. Dla ich pupili wykonano parę lat temu ogrodzony wybieg.

Poza tym, od 30 lat niewiele się tu zmienia. Raz po raz jakieś drzewo polegnie w walce z czasem i wiatrem.

Kłamstwem byłoby jednak stwierdzenie, że administrator terenu nic nie robi. Czy wiosna, czy jesień ryk dmuchaw spalinowych przyprawia o zawał ptaki i spacerowiczów. To pracownicy GZDiZ dzielnie zdmuchują każdy liść i pyłek z dziurawych asfaltowych alejek i koślawych chodników. Rozjeżdżają traktorem trawniki. Dzielnie przycinają do łysa krzewy. Szkoda tylko, że w ślad za zapałem nie idzie znajomość pielęgnacji zieleni. Poprzednich i minionej wiosny lekkomyślnie do prawie samej ziemi przycięto krzewy kwitnące wiosną, jak żylistki, porzeczki krwiste, które przycina się po kwitnieniu, albo jak bzy, których właściwie nie przycina się wcale. W efekcie okaleczone krzewy zakwitną dopiero w następnych latach, lub wcale. Za to dla odmiany bez pielęgnacji pozostawia się rosnące drzewa, pozwalając by pasożytująca na nich jemioła zasiedlała kolejne z nich. Osłabione nimi drzewa przy każdym wietrze tracą zainfekowane konary, umierając na raty.

Czasami myślę, że to zaniedbanie ze strony miasta ma jakiś cel. Gdy w 2010 roku ruszyła budowa Centrum Nanotechnologii, park pomniejszył się o teren przekazany przez miasto Politechnice Gdańskiej. Zniknęły skupiska krzewów, pojawił się płot, chodniki, tereny utwardzone. Przez istniejący trawnik pobiegła droga dojazdowa do ulicy Traugutta.

W 2021 miasto wyraziło zgodę na ogrodzenie przez uczelnię dużego fragmentu parku, leżący pomiędzy Centrum Nanotechnologii a Szpitalem Akademickim. Wygrodzenie tłumaczono, potrzebą utrzymania porządku i zadbania o ten fragment terenu. Po szumnych deklaracjach na trojmiasto.pl zaczęto budowę ogrodzenia. To, że rów pod jego podwalinę wkopano często w poprzek korzeni wiekowych drzew to szczegół. Nie pierwsze i nie ostatnie takie podejście do zieleni w mieście. W ramach „dbałości o zieleń” po kilku tygodniach w miejscu istniejącego trawnika pojawił się placyk zaskakująco przypominający parking z droga dojazdową. By nie kłuć w oczy, na wszelki wypadek nie oznakowano miejsc postojowych a po paru miesiącach postawiono na środku ławkę. Czyżby Park miał wkrótce podzielić los kamienic ulicy Tragutta, które najpierw doprowadzono do ruiny, by potem wchłonął je campus politechniki?

Działka przekazana PG/Interaktywny Plan Gdańska. Kolor żółty to teren miasta. Przekazana działka obejmuje 1/3 parku aż do Alei Zwycięstwa.

Mam nadzieję, że moje obawy okażą się bezzasadne. Mam nadzieję, że gdy kolejne pieniądze niewpompowywane są w Park Reagana, zieleńce graniczące z osiedlami Robyga i innych developerów, gdy na reprezentacyjnych klombach śródmieścia sezonowe kwiaty zmienia się kilka razy w roku, designerskie meble miejskie zdobią nabrzeża, „mój” park nie zniknie – po trochu wchłonięty przez campus. Mam nadzieję, że wiekowe drzewa nie dadzą się spalinom, jemiołom i wiatrom. Że skoszone beztrosko bzy znowu odrosną i zakwitną. Że cieniste trawniki ubarwią bratki i krokusy. Że na nowej ławeczce „pod platanem, usiądzie pani z panem”.

Monika Machalska

Dodaj opinię lub komentarz.